W środę, 29 lutego 2012, w Pałacu Prezydenckim w Warszawie, odbyło się kolejne spotkanie z cyklu Forum Debaty Publicznej, jakie od ponad roku organizuje Kancelaria Prezydencka z osobistym udziałem Bronisława Komorowskiego. To ostatnie było minikonferencją pod hasłem Samorządność Filarem Kapitału Społecznego.
Uczestniczyło w niej ok. 100 osób, w większości samorządowców wszystkich szczebli, ale także posłów, senatorów, naukowców i innych, zainteresowanych bliżej funkcjonowaniem samorządu terytorialnego. Spotkanie prowadzili, na zmianę, ministrowie Kancelarii Prezydenta, Henryk Wujec i Olgierd Dziekoński, wiodące referaty wygłosiły dwie panie profesor: Anna Gizy-Poleszczuk z UW i Elżbieta Mączyńska-Ziemacka z SGH, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Prof. Gizy-Poleszczuk wyjaśniła zebranym pojęcie kapitału społecznego i jakie znaczenie dla jego uruchomienia ma zaufanie obywateli do władz wszelkiego szczebla, natomiast prof. Mączyńska-Ziemacka zajęła się pojęciem raczej mało znanym, jakim jest wikinomia, w szczególności makrowikinomia, a oznacza naukę o masowej współpracy biznesowej i znaczeniu tej współpracy dla życia społecznego.
Zaproszeni samorządowcy przedstawili prezentacje, które w zasadzie ilustrowały jak interesująco mogą sobie poczynać władze samorządowe. Przykładowo: marszałek województwa mazursko-warmińskiego opowiadał ciekawie o Kanale Elbląskim, burmistrz miasta Zielonki przedstawił, jak znakomicie działa infrastruktura informatyczna w jego mieście, a starosta polkowicki opisał, jak samorządowcy i mieszkańcy jego powiatu pokonali opór administracji rządowej i wywalczyli sobie powiat polkowicki na bazie Związku Gmin Zagłębia Miedziowego. Przedstawiciel Ośrodka Badania Opinii Publicznej zreferował wyniki badań na temat aktywności mieszkańców w rozwoju społeczności lokalnej, które okazały się dość pesymistyczne, bo ilustrowały nieprzyjemny trend zanikania zaufania obywateli do władz, w tym do władz samorządowych. Wiele występujących potem w dyskusji osób, głównie tych, którzy w latach 1990 – 2000 pełnili funkcje samorządowe, zwracało uwagę na fakt, że o ile w pierwsze lata działania samorządu terytorialnego cechował spontaniczny entuzjazm i wielkie oczekiwania, to ten entuzjazm, z upływem lat, systematycznie się zmniejszał i że wypada coś z tym zrobić. Powstała też kontrowersja odnośnie roli i znaczenia reformy wprowadzającej do samorządu terytorialnego tzw. bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów. O ile większość występujących była zdania, że ta reforma miała dobroczynne skutki dla gminnej samorządności, to obecny na sali znany dominikanin, o. Maciej Zięba zgłosił postulat wprowadzenia kadencyjności mandatu wójta, burmistrza czy prezydenta miasta, ponieważ bez tej regulacji władza samorządowa korumpuje się, tworzy się swoista mafia wokół gospodarza gminy. Mówca powołał się przy tym na doświadczenia społeczeństw zachodnich, gdzie podobno kadencyjność burmistrza jest normą. Było to ciekawe spostrzeżenie i wielka szkoda, że o. Zięba nie przytoczył konkretnych przykładów, bo z mojego rozeznania wynika, że kadencyjność urzędu burmistrza to raczej rzadko spotykany wyjątek.
Wśród uczestników konferencji z przyjemnością spotkałem kilku aktywnych zwolenników JOW, takich jak p. Mariusz Wis, prezes Fundacji im. J. Madisona, Włodzimierz Urbańczak z Poznania, członek Zarządu Stowarzyszenia na rzecz Zmiany Systemu Wyborczego "JOW", prof. Antoni Kamiński z Instytut Studiów Politycznych PAN czy p. Jerzy Stępień, b. prezes Trybunału Konstytucyjnego. Z pewnym zaskoczeniem, ale i satysfakcją, wysłuchałem wypowiedzi b. prezydenta Warszawy, p. Marcina Święcickiego, który podkreślił znaczenie JOW dla życia publicznego i działania samorządów i opowiedział się za wprowadzeniem JOW w wyborach na wszystkich szczeblach. Interesujący też był głos innego zwolennika JOW, prezydenta Rzeszowa, p. Tadeusza Ferenca, który tym razem zabrał głos w sprawie prawdziwego dramatu edukacyjnego, jakim jest prawie powszechne zamykanie, gdzie się tylko da, małych szkół.
Razem z p. Mariuszem Wisem nieustępliwie usiłowaliśmy zabrać glos w debacie, ale pomimo że od samego początku wytrwale trzymaliśmy ręce w górze, to min. Dziekoński jakoś dzielnie patrzył w inną stronę. Mimo tego, ale już po wyjściu Pana Prezydenta i po przerwie udało nam się powiedzieć parę słów. Mariusz Wis przedstawił wyniki badań opinii publicznej, jakie zostały przeprowadzone na reprezentatywnej próbce na zlecenie Fundacji Madisona i z których to badań wynika, że ok. 75% Polaków popiera wprowadzenie JOW w wyborach do Sejmu. Ja natomiast zadałem pytanie: dlaczego Anglikom, Amerykanom, Kanadyjczykom etc., aby kandydować na posła wystarczy 10 podpisów mieszkańców ich okręgów i kandydowanie do wszystkich urzędów publicznych jest otwarte i nie podlega żadnej reglamentacji, podczas gdy w Polsce to bierne prawo wyborcze obywateli jest wszędzie poważnie ograniczone, a w przypadku Sejmu już wręcz zlikwidowane? Dlaczego Polak musi zakładać jakieś wielkie komitety wyborcze, zbierać tysiące podpisów i przechodzić skomplikowane procedury rejestracyjne, podczas gdy u naszych sojuszników, Amerykanów i Anglików jest to droga otwarta , dostępna każdemu, kto ma ochotę i życzenie na nią wejść? To jest właśnie mechanizm blokujący uaktywnienie się kapitału społecznego i bez odblokowania tej drogi będzie tylko gorzej.
Prezydent Komorowski, w swoim krótkim expose, oświadczył, że jest politycznym realistą, a to oznacza, że podejmuje tylko takie działania, które, w danych warunkach politycznych, mają szanse zostać zrealizowane. To jest wielka szkoda i strata nas wszystkich, że Prezydent Rzeczypospolitej, wybrany większością obywatelskich głosów, nie czuje się zobowiązanym, żeby w swoich pracach podejmować działania zgodne z wolą większości Polaków, ale kieruje się jakimś wąsko pojmowanym pragmatyzmem politycznym, co należy rozumieć jako rozpoznawanie aktualnej koniunktury w partiach politycznych. Partie polityczne, z samej swojej istoty, zawsze reprezentują jedynie część społeczeństwa i, patrząc na wyniki badań opinii publicznej, skromną jego część. Prezydent, wybrany w większościowych wyborach powszechnych, posiada mandat o wiele mocniejszy i nie powinien chować się za plecami partyjnych układów. Czy te wszystkie głosy, pojawiające się na Forum Debaty Publicznej, przyczynią się do tego, że Prezydent RP będzie bardziej reprezentantem Narodu Polskiego niż partii politycznej, która Go na to stanowisko desygnowała? Oto jest pytanie.

- Powstanie Warszawskie – Gloria Victis - 30 lipca 2018
- Czego chcesz od nas Michale Falzmannie? - 17 lipca 2017
- Bloger Jarosław Kaczyński o JOW - 22 maja 2015
- Naukowy fetysz reprezentatywności i sprawiedliwości - 16 maja 2015
- Co komu zostało z tych lat? - 13 grudnia 2013
- Plan dla Polski: Jednomandatowe Okręgi Wyborcze - 8 marca 2013
- Majaki celebryty Zbigniewa Hołdysa - 12 października 2012
- Paweł Kukiz, zmielony i zbuntowany - 7 września 2012
- Aktualna sytuacja w Rumunii - 21 sierpnia 2012
- UważamRze Wildstein… - 19 sierpnia 2012
Panie Profesorze, Okay. Polska scena polityczna przypomina poletko obok blokowiska gdzie rosną chwasty, chwasty z minionego okresu. Jeśli samozwańczy a nie głupi „gospodarz” tego gmaszyska nie zechce ich wyplenić bo ma awersję do mieszkańców obok braku chęci do pracy to żadna posadzona różyczka przez jedną z lokatorek nie ma szans.
Te chwasty to syndrom homo sovieticus. Całego pokolenia trzeba by na jego wyplenienie. Zasiane dobre ziarno jest naturalnie oraz naukowo zagłuszane. Co nie oznacza aby sadzenie róż było syzyfową pracą. W tej chwili mamy ciekawą sytuację. Gospodarz nadużył – może niechcący – pewien mechanizm manipulacyjny zwany przez psychologów*) od tego zagadnienia habituacją. Dobrał się lokatora od telewizji katolickiej starającej się o multipleks. Być może ta tv powinna dostać małego pstyczka, aby i ona przejrzała na oczy. Wykluczam sytuację, że jej, tv, wierchowa to głąby ludowe.
*) „Psycho-manipulacje” Witkowski Tomasz, Biblioteka Moderatora, Wrocław 2004.
Może niekoniecznie. W nocy wróciłem z Lubina, gdzie spotkałem się z garstką sympatyków i ciekawskich. Z relacji organizatorów dowiedziałem się, że najbardziej aktywnie przeciwko JOW, posuwając się do blokady sali i lokalnych mediów, działają nie zwolennicy rządzącej elity, tylko ci, którzy głośno krzyczą, że są tej elity wrogami, a nas, ludzi JOW, spychają „na miejsce, na którym stało ZOMO”. W efekcie, wielu z tych, którzy przez lata działali razem z nami, przechodzą dziś na stronę „jedynej słusznej opozycyjnej linii”. Czyli „zamozwańcza elita obecnej demokracji ludowej” wykorzystuje jako swoje przedmurze swoją polityczną konkurencję i zza jej pleców chichocze i zaciera ręce.
Przed moim odczytem odbyła się skromna konferencja prasowa. Nikt z obecnych dziennikarzy nie słyszał nawet o referendum Brytyjskim z 8 maja 2011. Pytałem ich jak to jest możliwe? W wolnym kraju, gdzie mam wolną prasę, radia, tv i dwa miliony młodych Polaków pracujących na Wyspach Brytyjskich? Sądzę, że taka blokada wymaga aktywnego działania, gdyby „elita” miała to w nosie, to osiągnięcie takiego wyniku nie byłoby możliwe.
Rzeczywiście Panie Mariuszu w tych 2 minutach każdy z Was zawarł sedno sprawy. Obawiam się jednak, że gdyby 90 % a nie 75 % było za jowami – a przecież temat ten jest zakazany w mediach nawet tych nie polsko języcznych – to i tak samozwańcza elita obecnej demokracji ludowej ma to w nosie.
Tomasz Pompowski na stronie Instytutu im. Ronalda Reagana: „Popularność prezydenta Reagana w Polsce wydaje się być poszukiwaniem nowego, dla naszego kraju, typu polityka. Polityka, który ma silne poparcie ludzi a nie partii politycznej. W rzeczywistości prezydent musiał pokonać niechęć liderów partii Republikańskiej, którzy faworyzowali kontrkandydata George H. W. Busha. Istniała obawa, że jego personalne ataki, poparte przez establiszment partii oslabią nie tylko Ronalda Reagana, ale dużą część elektoratu. Reagan jednak potrafił przekonać do siebie wyborców.
Miał przewagę nad Bushem – doświadczenie gubernatora Kalifornii. Był wybrany w bezpośrednich, jednomandatowych wyborach.
Wydaje się, że Polacy nie potrzebują niczego bardziej niż właśnie zmiany systemu wyborczego na ordynację większościową z jednomandatowymi okręgami wyborczymi. Ta wada ustrojowa nie pozwala nam na to by w Polsce wyłonili się utalentowani, odpowiedzialni, honorowi i budzący zaufanie politycy jak prezydent Ronald Reagan.”
źródło: http://www.reagan.org.pl/artykul/skad-wziac-polityka
Pan był na spotkaniu w Pałacu i pewnie Pan zauważył, że tego samego domaga się Prezydent i jego goście. Po co ja jeszcze w tym towarzystwie? Ja się domagam JOW do Sejmu i to jest moja specjalność.Albowiem ja nie dlatego propaguję JOW do Sejmu,że jestem ideologiem JOW, tylko dlatego, ze Sejm to jest najważniejsze miejsce w tym systemie politycznym i zmiana ordynacji do Sejmu jest sprawą numer jeden. JOW do innych organów takiego znaczenia nie ma. Co więcej, jestem zdania, że każda samorządna gmina powinna mieć prawo ustalić sobie taką ordynację wyborczą, jaką chce. To jest, wedug mnie, samorządność. Narzucanie przez państwo sposobu wyboru władz gminnych jest ingerencją centralizmu w samorządność.
Trzeba się domagać JOW wszędzie. Na http://www.normalnepanstwo.pl jest gotowac ustawa.
JOW do Sejmu wiedzie przez JOW do samorządów i chcę wierzyć, że tak należy rozumieć słowa Pana Prezydenta. Na stronach http://www.normalnepanstwo.pl jest propozycja ordynacji wyborczej według JOW do samorządu. O tę zmianę trzeba też walczyć. Jak będą radni z JOW pojawią się i posłowie z JOW. Domagajmy sie nie tylko JOW do Sejmu, ale również do rad gmin, powiatów i w województwach.