Politolog Joseph Schumpeter w znanej książce Capitalism, Socialism and Democracy wysuwa klasyczny argument przeciw reprezentacji proporcjonalnej. Schumpeter twierdzi, że utopią jest dążenie do stworzenia systemu politycznego, w którym parlament byłby precyzyjnym modelem całego społeczeństwa w miniaturze.
Słowo demokracja, złożone z dwóch greckich rdzeni: demos – lud i kratos – siła, oznacza ustrój polityczny, w którym ostateczną władzę sprawuje lud. Jeśli jednak prawodawcza reprezentacja ludu nie może sama być ludem w miniaturze, to w takim razie jak lud ma swą władzę urzeczywistniać? Schumpeter twierdzi, że do efektywnego praktykowania suwerenności ludu potrzebne jest, aby lud mógł okresowo usuwać swych reprezentantów z urzędu w drodze głosowania. Jeśli każdy członek parlamentu i każdy minister będzie żył w ciągłym strachu przed przyszłym sądem wyborców, jego postępowanie będzie rozsądne.
Ordynacje proporcjonalne zostały wymyślone przed około stuleciem w celu realizacji owego – nierealnego według Schumpetera – ideału: takiej kompozycji zgromadzenia legislacyjnego, aby stanowiło ono model ludu w miniaturze. Wiadomo dziś, że żadna ze znanych, ordynacji wyborczych zwanych proporcjonalnymi tego ideału, nawet w przybliżeniu, nie osiąga. Wręcz przeciwnie, aspiracje emanujących z takich wyborów grup politycznych stoją zazwyczaj w jaskrawej sprzeczności z interesem ich elektoratów.
Należałoby więc jeszcze rozważyć czy reprezentacje proporcjonalne spełniają podany przez Schumpetera warunek konieczny demokracji. Innymi słowy, trzeba zapytać czy lud ma możliwość skutecznego usuwania niechcianych parlamentarzystów w drodze wyborów. Michael Pinto-Duschinsky z londyńskiego Brunel University rozważa ten problem w eseju Send the rascals packing (Wyślijcie tych drani z torbami) napisanym w roku 1998.
To, co w ordynacji wyborczej rzeczywiście się liczy, argumentuje Pinto-Duschinsky, to bynajmniej nie matematyczna sprawiedliwość. Chodzi o coś znacznie więcej. Tam, gdzie obywatele nie są w stanie skutecznie panować nad arogancją władzy, tam demokracji nie ma w ogóle. Pinto-Duschinsky proponuje następującą metrykę skuteczności usuwania polityków przez elektorat. Jeśli stosunek miedzy procentem głosów oddanym na daną partię i czasem pozostawania tej partii w rządzie jest mniej więcej stały, to znaczy, że mechanizm usuwania niechcianych polityków jest skuteczny. Stosowanie tej metryki wymaga analizy danych z serii kilku wyborów.
Pinto-Duschinsky dalej pokazuje działanie swej metryki w zastosowaniu do wyników wyborów w okresie powojennym w Wielkiej Brytanii i Niemczech. Wielka Brytania, jak wiadomo, stosuje jednomandatowy system większości zwykłej, a Niemcy – system mieszany, w którym 50% miejsc parlamentarnych jest obsadzanych z list partyjnych (system ten po wojnie narzucili Niemcom Alianci, wbrew woli Konrada Adenauera i jego doradców, którzy domagali się dla Niemiec jednomandatowego systemu brytyjskiego).
Metryka Pinto-Duschinsky'ego doskonale ilustruje stopień w jakim reprezentacja proporcjonalna utrudnia wyborcom niemieckim usuwanie polityków z małych partii. Wyniki Pinto-Duschinsky'ego potwierdzają ogólnie znaną cechę reprezentacji proporcjonalnej nadawania małym partiom siły politycznej znacznie większej niż wynika to z poparcia wyborców. Dzięki metryce widać po prostu dokładniej rozmiar tej dysproporcji. Okazuje się oto, że w wyborach miedzy rokiem 1949 i 1998, partia Wolnych Demokratów (FDP) zyskiwała średnio 9% głosów, ale pozostawała w rządzie 86% czasu. Z kolei Socjaldemokraci wygrywali średnio 37% głosów, ale byli w rządzie tylko 21% czasu. Wolnym Demokratom wystarczało zaledwie średnio 0,2% głosów na zdobycie roku w rządzie, podczas gdy na zarobienie tego samego czasu rządzenia Socjaldemokraci potrzebowali średnio 3,5% głosów elektoratu. Kluczowa rola malej partii FDP w formowaniu kolejnych rządów dała jej 17 razy większą siłę polityczną w przeliczeniu na każdy głos wyborczy niż partii SPD.
Z kolei w Wielkiej Brytanii – pisze Pinto-Duschinsky – stosunek procentu uzyskanych głosów do czasu pozostawania w rządzie mierzony w okresie po II Wojnie Światowej jest dla obu partii prawie dokładnie jednakowy. Jest to dowód, że brytyjscy wyborcy mają rzeczywistą możliwość rozliczenia i usunięcia niechcianych polityków. Reprezentacja JOW okazuje się kolejny raz bardziej proporcjonalną niż ordynacja, która jest proporcjonalna tylko z nazwy.
Southampton, październik 2001
- Jakiej ordynacji wyborczej potrzebuje Polska? - 11 marca 2008
- Jak odchodził premier Blair - 27 czerwca 2007
- Szwindlum non celatur est - 30 września 2006
- Niska frekwencja wyborcza - 1 października 2005
- Jeśli chcemy coś znaczyć - 18 czerwca 2005
- Brytyjska Kolumbia a proporcjonalność - 20 maja 2005
- „Nie” dla dalszej erozji demokracji - 5 listopada 2004
- Ekstremistyczne partie a ordynacja (I) - 1 stycznia 1970
- Mniej fortunny wymysł ludzkości - 1 stycznia 1970
- Ekstremistyczne partie a ordynacja (II) - 1 stycznia 1970