zmieleni.pl Pawła Kukiza
Gdybyśmy postawili proste pytanie: po co organizujemy wybory? Naturalna odpowiedź brzmiałaby: aby wybrać najlepszych reprezentantów do polityki. A w jakom celu? Ano po to, aby nam wszystkim żyło się lepiej. OK. Mało kto zaprzeczy logice tych pytań i odpowiedzi. I teraz zaczynają się schody.
Otóż politologia, polityka oraz praktyka pokazują wyraźnie, że nie taki cel przyświeca polskim wyborom. One mają za zadanie odzwierciedlać jakieś enigmatyczne poglądy, tak naprawdę nie wiadomo czyje, wyborców czy też szefów partii. Mają być odbiciem społeczeństwa (!), mają dbać o to, aby nie traciły się głosy, mają lepiej odzwierciedlać preferencje obywateli, cokolwiek by to nie znaczyło i temu podobne dyrdymały. Wszystkie te cele stawiane wyborom tzw. proporcjonalnym są praktycznie nie do zrealizowania, są mitami na miarę mitu sprawiedliwości społecznej ustroju socjalistycznego.
Natomiast wybory większościowe w jednomandatowych okręgach wyborczych (w skrócie JOW) mają jeden realnie osiągalny cel: wybrać najlepszego człowieka do polityki, który reprezentowałby wyborców (nie partie). Te dwa cele wyborcze, są niekompatybilne, są alternatywą, albo – albo. Nie da się tych dwóch celów zasady reprezentacji zrealizować łącznie za pomocą postawienia jednego krzyżyka wyborczego. No bo, jak tym jednym krzyżykiem wybrać np. albo kobietę albo mężczyznę, a do tego zobrazować ich według temperamentu (sangwinik, choleryk, flegmatyk czy melancholik). A więc, albo – albo. Decydując się na system wyborczy do Sejmu, musimy zmierzyć się z następującym pytaniem: czy chcemy wybierać do polityki najlepszego w oczach wyborców, czy też, próbujemy coś odzwierciedlić?
Paweł Kukiz, z całym ruchem zmieleni.pl, upomina się o system wyborczy większościowy z JOW, obiecany swego czasu Polsce przez Platformę Obywatelską. To prosty i powszechnie zrozumiały system wyborczy, w którym w każdym okręgu wyborczym wybieramy tylko jednego, aby zawsze było wiadomo, kto nas reprezentuje w polityce. Ten, kto dostanie najwięcej głosów zostaje posłem. A co z wyborcami, którzy nie głosowali na zwycięzcę? Czyżby nie mieli być reprezentowani, a ich głosy okazały się straconymi? Takie stwierdzenia, to jakiś kosmiczny absurd, niestety powtarzany jak mantra tu i ówdzie. To zupełnie tak, jakby głosić, że Prezydent RP wybrany właśnie w JOW, w którym całe państwo jest jednym okręgiem wyborczym, nie reprezentował wszystkich Polaków, albo wybrany Jaś na przewodniczącego szkolnej klasy nie był reprezentantem całej klasy. Przecież tak wybrany poseł, pomagając np. obywatelowi w jego problemach, nie każe mu udowadniać na kogo głosował. W wyborach w JOW tracą lub zyskują partie, to normalne w każdych wyborach, ale nie obywatele – wyborcy. W wyborach w JOW sukces partii powstaje z sumy sukcesów indywidualnych w każdym okręgu wyborczym. Partie prześcigają się, aby mieć kandydatów najznakomitszych spośród znakomitych, bo głosuje się na człowieka a nie na partie.
Brytyjscy politycy o tym wiedzą i na głowie stają, aby znaleźć w pierwszej kolejności przychylność wyborców a nie szefa partii. Są ze swoimi wyborcami złączeni pępowiną odpowiedzialności. Jeżeli np. premier David Cameron, przegra w swoim okręgu, wypada z polityki. Najpierw wyborcy a później partia, która jest ważna, ale jako pomocnik w wyborach. Partie są tam wspólnotą idei, a nie jak u nas, hierarchiczną strukturą zarządzaną na podobieństwo przedsiębiorstwa, gdzie szef może zarówno przyjąć, jak i wyrzucić. W tamtych partiach, opartych o fundament systemu JOW, nikt nikogo z partii wyrzucić nie może, bo nikogo się do nich nie przyjmuje. Spytajmy Amerykanina czy ma legitymację demokraty lub republikanina? Nie będzie rozumiał pytania. To diametralnie inny świat polityki, niestety nieznany Polakom.
Akcja firmowana znaną twarzą Pawła Kukiza, dotyczy zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum za JOW. Pytanie referendalne brzmi:
Czy popiera Pan/Pani wprowadzenie wyborów posłów do Sejmu RP w 460 jednomandatowych okręgach wyborczych zwykłą większością głosów, z równą dla wszystkich swobodą kandydowania?
To nie jest pytanie wyssane z palca. To pytanie jest w ścisłym związku ze zleconymi CBOS badaniami, (wyniki można znaleźć na stronie www.madison.org.pl ), w których spytano reprezentatywną grupę 969 respondentów: czy jesteś za obecną partyjną techniką wyborczą, czy też jesteś za JOW? Spośród tych, co mieli na ten temat zdanie (75%), aż 70% było za JOW. Paweł Kukiz wyszedł ze swoją inicjatywą naprzeciw większości polskiego społeczeństwa.
Referendum o system wyborczy nie jest fanaberią obywateli w demokratycznym kraju. Wręcz przeciwnie, to niezbywalne obywatelskie prawo. Mało kto wie, bo polskie media milczały jak zaklęte, że 5 maja 2011 r. Wielka Brytania przeprowadziła ogólnonarodowe referendum w sprawie swojej ordynacji do parlamentu. Brytyjczycy zdecydowanie (68%) odrzucili zmiany w wyborach do Izby Gmin. A co takiego Brytyjczycy postanowili zachować?
Po pierwsze, wybieranie człowieka do polityki w sposób jasny i powszechnie zrozumiały. W brytyjskim systemie FPTP (First Past the Post), czyli pierwszy na mecie, parlamentarzystą w jednomandatowym okręgu wyborczym (JOW) zostaje ten, który dostanie najwięcej głosów. Prosto i przejrzyście, bez zbędnego przeliczania głosów na mandaty, preferencji głosów drugich i trzecich oraz innych zamulających wynik łamańców. Każdy może wystartować w wyborach, po przedstawieniu 10 podpisów poparcia oraz wpłaceniu 500 funtów kaucji (zwracanej gdy uzyska 5% głosów).
Po drugie, Brytyjczycy nie życzą sobie, aby jakiekolwiek inne działania, niż bezpośrednio oddany głos wyborców, mogły decydować o tym kto zostanie ich reprezentantem w polityce. I tej wartości gotowych była bronić przygniatająca większość.
W Wielkiej Brytanii nie tak łatwo rozstrzygane są sprawy w referendum. To było dopiero drugim w jej historii, co świadczy o wielkiej randze politycznej (pierwsze odbyło się w 1975 r. w sprawie poparcia dla członkostwa w Unii Europejskiej). Najbogatsze i najstarsze demokracje świata, do których jeździmy za chlebem i na studia, to kraje z JOW. Warto o tym pamiętać.
Dlaczego Polsce potrzebne są wybory do Sejmu w JOW? Są ku temu cztery ważne powody. Ale o tym w następnej części Zrozumieć politykę.
Mariusz Wis – ekspert systemów wyborczych
Fundacja im. J. Madisona Centrum Rozwoju Demokracji
- Apel otwarty do Prezydenta RP i kandydatów na Urząd Prezydenta - 7 lutego 2025
- Walne Zgromadzenie Stowarzyszenia JOW – 29.06.2024 - 13 czerwca 2024
- 30-lecie Ruchu JOW. Relacja video - 9 stycznia 2024
- Program VIII Listopadowej Konferencji Ruchu JOW - 29 października 2022
- VIII Listopadowa Konferencja Ruchu JOW – 5.11.2022 - 25 października 2022
- Walne Zgromadzenie Stowarzyszenia JOW - 16 czerwca 2022
- Konferencja Ruchu JOW – 20.11.2021 - 17 listopada 2021
- Debata ustrojowa – Finansowanie partii politycznych - 19 października 2021
- Walne Zgromadzenie Stowarzyszenia JOW - 6 lipca 2021
- Debata ustrojowa – system prezydencki czy parlamentarno-gabinetowy - 27 czerwca 2021
Dziś (12 XII 2012) odbędzie się debata o JOW na Uniwersytecie Warszawskim. Link do wydarzenia na Facebooku: https://www.facebook.com/events/389116367843089/390892874332105/?notif_t=plan_mall_activity
Miejsce: Auditorium Maximum UW, Aula „A”
Czas: 12 XII 2012, godz. 18:30 – 20:00
Cytuję informację o wydarzeniu z Facebooka:
„Jeżeli chcesz:
– dowiedzieć się, czym są jednomandatowe okręgi wyborcze
– poznać ich zalety i wady
– zabrać głos w dyskusji o prawie wyborczym
Zarezerwuj sobie czas 12 grudnia!
Koło Naukowe Ars Politica serdecznie zaprasza na debatę z Remigiuszem Zarzyckim, Mariuszem Wisem i Sławomirem Wolszczakiem (akcja http://www.zmieleni.pl).
Temat? Jednomandatowe okręgi wyborcze – zaproszeni goście będą bronić tej idei i odpowiadać na zarzuty „opozycji” JOW, w którą wcielą się członkowie naszego Koła.
Publiczność będzie miała możliwość zadawania pytań, dlatego zapraszamy zarówno zwolenników jak i przeciwników jednomandatowych okręgów wyborczych, bo każdy ma szansę zabrać głos.
Widzimy się już w najbliższą środę w Auli „A” Auditorium Maximum UW (Kampus Centralny)!”
Podniesiony przez Pana fakt milczenia polskich mediów dowodzi, że ludzie trzymający władzę w Polsce są pod ochronnym parasolem dziennikarzy albo dziennikarze, a w szczególności redaktorzy naczelni największych mediów, są funkcjonariuszami służb opłacanych przez ludzi trzymających władzę w RP i dlatego oni pomijają fakty, które mają istotny wpływ na życie większości Narodu Polskiego.