Kolektywne chuligaństwo polityczne to zatruty owoc wielomandatowej ordynacji wyborczej.
Było, nie minęło
Kiedy w 1792 roku Król Stanisław August Poniatowski zdradzał naród i twórców Konstytucji 3 maja, przystępując do konfederacji targowickiej, dopełniał się wieloletni proces wytracania politycznej suwerenności Rzeczypospolitej wielu narodów. Proces, który rozpoczął się ponad wiek wcześniej rozpasaniem, prywatą i zdradą ówczesnych elit. Zdradą ułatwianą wadą ustrojową, którą była instytucja liberum veto.
Warto o tej wadzie ustrojowej okresu powiększania zależności Rzeczypospolitej od sąsiadów przypomnieć, w czasie gdy współcześni Potoccy, Braniccy, Rzewuscy, zamieniają Polski parlament w rynsztok. Kiedy głównym paliwem ich planów politycznych są zależności Polski od central międzynarodowych sieci powiązań gospodarczych i politycznych, które to centrale są przywoływane do wywierania presji na zmianę polityki władzy wybranej demokratycznie przez Polaków.
Personalizm dwóch płuc Europy
O ile przyczynami konfederacji targowickiej były imperialne plany naszych sąsiadów, wykorzystujące słabości moralne elit finansowych i politycznych, tworzących dawną Rzeczpospolitą, o tyle współcześni donosiciele korzystają z procesu jednoczenia Europy, rozpoczętego i prowadzonego w imię wolności i solidarności. Procesu, w którym nasz Wielki Przewodnik do Trzeciej Niepodległości nie tylko pozwolił nam się policzyć i umocnić, w trakcie Pierwszej Pielgrzymki do Polski 2-10 czerwca 1979, ale który zalecał głosowanie za przestąpieniem do Unii Europejskiej w referendum 2003 roku.
Tak różne przesłanki, a tak zbliżony efekt? Co dziś powiedziałby Jan Paweł II, gdyby pojawił się w Sejmie? W tym samym Sejmie, w którym 11 czerwca 1999 roku udzielił błogosławieństwa posłom i senatorom.
Prawdopodobnie powiedziałby to samo co wówczas, pewnie mocniej, pewnie imiennie nawołując do pokory. Bo to co mówił, zawsze dotyczyło osobowej odpowiedzialności. Dotyczyło wolności wymagającej mocnych sumień. W różnych wymiarach życia publicznego, ale zawsze dotyczyło kultury realizowanej przez ludzi i dla ludzi.
Łatwo już było
W podsumowaniu artykułu z 6 stycznia 2017 r. Rafał Ziemkiewicz napisał:
„Konflikt polityczny jest w Polsce nabudowany na realnym podziale kulturowym, typowym podziale postkolonialnym – pisałem już o tym wielokrotnie i nie chcę się powtarzać – podziale, który można przemóc tylko stworzeniem ramowych warunków współistnienia obu Polsk w ramach jednego organizmu”.
Uważam, że ten jeden demokratyczny organizm musi akceptować istnienie europejskiej administracji i jej naturalne dla każdej biurokracji próby wpływania na Polskę jako na swojego wasala. Trwałość tej presji powinniśmy traktować jako normę kultury politycznej zjednoczonej Europy, obecną w relacjach centrum ze wszystkimi państwami narodowymi. Zadaniem państw jest przyjęcie takiego ustroju dla nadzoru obywateli nad ich demokratycznymi przedstawicielami, by presja europejskiej administracji już nigdy nie mogła korzystać z wasalnej polityki starej panny bez posagu.
PiS podjął się trudu ograniczenia tego wpływu. Tak odczytuję politykę demograficzną opartą o rozwój Polskich rodzin, tak odczytuję stanowczość wobec poprzednich władz Trybunału Konstytucyjnego, repolonizację sektora bankowego.
Kolektywne liberum veto
Obecna forma kontrataku targowickiej opozycji wobec suwerenności Rzeczypospolitej to stare dobre liberum veto, tym razem z wykorzystaniem medialnej ekspresji kolektywnego chuligaństwa. Warunkami dla tego kolektywizmu jest upartyjnienie rywalizacji politycznej, ułatwiane mechanizmami ordynacji wyborczej z większościowymi okręgami wyborczymi.
Nie ma się co łudzić. Bez dokonania zmiany ordynacji na jednomandatowe okręgi wyborcze, bez uzyskanej w ten sposób osobowej odpowiedzialności posłów wobec obywateli, karuzela chuligaństwa politycznego będzie owocować coraz to bardziej irytującymi innowacjami.
Jeden poseł z okręgu to dziś podstawowe narzędzie obywateli w walce z politycznymi obłudnikami demokratycznej Europy narodów bez granic.
7 stycznia 2017

- Ordynacja dla ludzi - 24 stycznia 2017
- Kolektywne liberum veto - 10 stycznia 2017
- Demokracja na rozdrożu - 29 grudnia 2016
- Wojna w domu wasala - 27 grudnia 2016
- Ludzie dla ludzi - 19 grudnia 2016
PiS jest jedyną siłą posiadającą obecnie warunki do dokonania zmiany. Ale jest też ostatnią siłą, która by takiej zmiany chciała dokonać. Oczywiście PiS pokazał Brukseli środkowy palec, co poprzedzono doskonale wg mnie przygotowaną medialną akcją zohydzania UE. Jednak partia ta nie oferuje nic w zamian. Programy socjalne przerzucają pieniądze z jednej kupki na drugą, centralne sterowanie i rozdawnictwo nie sprzyja aktywności obywatelskiej i biznesowej. Byłoby śmiechu warte oczekiwanie od PiS-u zmian prowadzących do wzmocnienia postaw obywatelskich, w tym zmiany ordynacji w 460 JOW.
Dziwią mnie zatem te pochwalne słowa dla PiS. Dziwię się też zastosowanym tu określeniom przeciwników: „targowicka opozycja”, „kolektywne chuligaństwo”. Uważam, że należy unikać tego typu określeń, będących domeną propagandy, jeżeli nie chcemy osiągnąć poziomu zwykłych pyskówek.
Na marginesie: niezależnie od szacunku do polskości i Polaków, szacunek do języka polskiego nakazuje pisać przymiotniki małą literą.
PiS jest pierwszą partią w Polskim parlamencie, która ma warunki do samodzielnej realizacji programu politycznego. A zatem i do odpowiedzialności za program. Potrzeba wprowadzenia JOW wynika ze znacznie głębszych wyzwań rozwoju Polski, niż było to uwzględniane w programie wyborczym PiS w roku 2015, czy niż jest to prezentowane w rządowej strategii. Pisałem o tym kilka razy, w tym krytycznie wobec Rządowej strategii odpowiedzialnego rozwoju.
http://si.neon24.pl/post/133903,czas-potrzebnych-zmian
Żeby pogłębić opis tych uwarunkowań, napisałem piątą notkę w cyklu parlamentarne chuligaństwo a ordynacja wyborcza.
Używam wyrazistego słownictwa, bo owijanie w bawełnę zajmowanych przez polityków postaw, moim zdaniem utrudnia policzenie się rzecznikom osobowej odpowiedzialności w kulturze politycznej. Otwiera pułapkę nieskuteczności języka poprawności politycznej.
Uwagę o nadmiarowym używaniu dużych literach przemyślę.
Nie zgadzam się z opinią, że to PiS uciekał od debaty budżetowej. Ale ten tamat wykracza poza przedmiot tego bloga, więc proponuję przenieść spór w inne miejsce sieci …
Co do potrzeby demokratycznych wyborów do Sejmu, gdy obywatel ma prawo egzekwowania odpowiedzialności przedstawiciela swojego okręgu przez całą kadencję, a nie tylko prawo do porównania deklaracji przed rozpoczęciem kadencji , pełna zgoda …
Cała sytuacja dobitnie pokazuje że Polska bynajmniej nie jest demokracją tylko jest dyktaturą kadencyjną tego mafiokraty który wygrał wybory. Dotychczasowi myślący dyktatorzy skrywali ten fakt urządzając debaty z opozycją a nawet przychylajac się do niektórych rozsądniejszych postulatów opozycji, ten idiota Kaczyński niestety jest tak przekonany o swojej nieomylnosci że nawet debaty nie zorganizował. Aby w Polsce bylo dobrze wybory do sejmu muszą być demokratyczne a nie mafiokratyczne.