Od czasu, gdy politycy polscy – na Aleksandrze Kwaśniewskim poczynając, a na Lechu Kaczyńskim kończąc – odnieśli historyczny sukces doprowadzając do zwycięstwa Wiktora Juszczenki i Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie, kraj ten wysunął się na czoło państw zrzucających z siebie komunistyczną skórę i dołączających do społeczeństw nowoczesnych i demokratycznych. Taki przynajmniej obraz Ukrainy kształtują wszystkie życzliwe demokratyczne media zachodnie z polskimi, bez wątpienia, na czele. Któż bowiem jest w stanie bardziej kompetentnie ocenić przebieg wydarzeń na Ukrainie niż jej najbliżsi sąsiedzi – Polacy? Obraz ten staje się jeszcze bardziej wyrazisty przez kontrast z ciemnym obrazem Białorusi, gdzie panuje dyktatura, a o demokracji wolno tylko marzyć. Takie jest wspólne stanowisko ponad trzech i pół tysiąca bezstronnych międzynarodowych obserwatorów, którzy skrupulatnie badali i przyglądali się wyborom parlamentarnym na Ukrainie, jakie zakończyły się w minioną niedzielę, 26 marca. Wszystkie, albo prawie wszystkie, wolne media donoszą z radością, że były to pierwsze, prawdziwie wolne i demokratyczne wybory na Ukrainie i co do tego nie może być najmniejszych wątpliwości.
Polska, rzecz jasna, od dawna przoduje w procesie transformacji demokratycznej, a wolne i prawdziwie demokratyczne wybory nie są dla nas żadną nowością, tym niemniej, w związku z toczącą się ostatnio dyskusją publiczną na temat kolejnych wyborów i ordynacji wyborczej, warto nieco bliżej przyjrzeć się wyborom na Ukrainie. Jeśli bowiem jest prawdą, że polscy politycy tak znaczącą rolę odegrali w procesie ostatnich przemian w tym kraju, to kierunek tych przemian może być dla nas pewną wskazówką, w jakim kierunku może jeszcze pożeglować nawa Rzeczypospolitej. W dwa dni po zakończeniu głosowania na Ukrainie Prezydent Lech Kaczyński oświadczył, że gdyby Sejm uchwalił większościową ordynację wyborczą, to on ją zawetuje, gdyż wybory większościowe nie mają nic wspólnego z demokracją. Trudno tego stanowiska nie skonfrontować ze stanowiskiem jego młodszego brata – Prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki. Jak wiadomo, Wiktor Juszczenko, prawie natychmiast po zwycięstwie Pomarańczowej Rewolucji i objęciu urzędu prezydenta zmienił ordynację wyborczą do Rady Najwyższej Ukrainy i usunął z niej wszelki ślad niedemokratyczności. Poprzednio, jeszcze w wyborach roku 2002, kiedy o demokracji na Ukrainie można było tylko marzyć, połowę posłów wybierano w okręgach jednomandatowych. Wybory te, jak donosili różni obserwatorzy, były często fałszowane. Akurat zarzut ten nie dotyczył posłów wybranych w JOW, tylko tych wybranych z list partyjnych, ale przecież na fałszowanie wyborów godzić się nie podobna. Partia Wiktora Juszczenki Nasza Ukraina zwyciężyła, ale zdobyła zaledwie 24% głosów (najwięcej), co dało jej tylko 101 mandatów (na 450). Oczywiście, przy takim stanie rzeczy rządzenie krajem jest niemożliwe, co dokładnie widzimy w Polsce na przykładzie partii Lecha Kaczyńskiego, pomimo, że PiS zdobył nawet o 5% głosów więcej. Dzięki pomocy Polski i wszystkich miłujących demokrację krajów świata, nastąpiła Pomarańczowa Rewolucja, Wiktor Juszczenko dostał carte blanche, a w rezultacie powstała ordynacja, według której odbyły się tegoroczne wybory. Okręgi jednomandatowe zostały zlikwidowane. Wybory są już czysto proporcjonalne i to w takim stopniu, że może to być inspiracją i prawdziwym natchnieniem dla naszych prawodawców.
Ukraińska ordynacja wyborcza, podobnie jak polska, stwierdza (w art.1 rozdz.I), że wybory są powszechne, równe, bezpośrednie, proporcjonalne i tajne. W art.6 zapisano jeszcze, że wybory są wolne, co może sprawiać pewien kłopot tym demokratom polskim, którzy od lat namawiają do wprowadzenia obowiązku głosowania! Oczywiście, dalej wyjaśnia się, że chodzi tu o wolność wyboru w akcie głosowania, ale nie jest pewne, czy wolność i demokracja nie byłyby jeszcze większe, gdyby pozostawić możliwość pewnych kar, za nieskorzystanie z nich.
Obywatele Ukrainy, podobnie jak w Polsce, w wieku 18 lat mają prawo głosowania, a w wieku 21 mogą nawet kandydować i uzyskać mandat poselski. Co więcej: okazuje się, że mają nawet prawo zgłaszania kandydatów! Mówi o tym art.10: Obywatelom Ukrainy, posiadającym prawo udziału w głosowaniu, przysługuje prawo wysuwania kandydatów. Prawo to realizowane jest za pośrednictwem partii politycznych (lub koalicji partyjnych), w sposób określony w niniejszej Ustawie.
O tym, jak to prawo jest realizowane mówi rozdział VII Zgłaszanie i rejestracja kandydatów na posłów. Zasady są sformułowane w 10 obszernych artykułach (42 do 51), z których najciekawszy jest art. 42: Kandydatów na posłów może zgłosić partia, która została zgodnie z obowiązującym prawem zarejestrowana nie później niż na 365 dni przed dniem wyborów; albo koalicja partii. W skład koalicji wchodzić mogą tylko partie zarejestrowane nie później niż na 365 dni przed dniem wyborów.
Cała Ukraina stanowi jeden, 450-mandatowy, okręg wyborczy. Każda partia, lub koalicja, przedkłada jedną listę wyborcza, na której – w kolejności ustalonej przez partię – znajdują się nazwiska (i inne szczegółowe dane) kandydatów, przy czym kandydatów zgłoszonych nie może być więcej niż miejsc w Radzie Najwyższej.
Art. 46 Ordynacji stanowi, że każda dopuszczona do wyborów partia musi wpłacić kaucję, w wysokości dwóch i pół tysiąca płac minimalnych. Kaucja ta przepada, jeśli partia nie uzyska żadnego mandatu. (Nota bene: w wyborach 26 marca listy kandydatów zgłosiło 45 partii. Wstępne wyniki wskazują, że próg 3% przekroczyło tylko 5 partii.)
Telewizje przekazały nam wiele obrazów z ostatnich wyborów na Ukrainie. Wiemy, że frekwencja była wysoka, ponad 60% (wstyd, Polacy, który kraj bardziej dorósł do demokracji: Polska czy Ukraina?), formowały się długie kolejki do oddania głosu. Niewątpliwie, do długości tych kolejek przyczyniła się długość kart do głosowania: na każdej musieli się znaleźć kandydaci aż 45 partii i koalicji partii! Oczywiście, nie wszyscy. Gdyby taka karta do głosowania miała zawierać nazwiska wszystkich kandydatów, to 45 razy 450 wymagałoby drukowania tomu ok. 300 stron i to razy prawie 40 milionów wyborców! Tego budżet Ukrainy mógłby nie wytrzymać, dlatego ordynacja wyborcza przewiduje, że na liście wyborczej ujawnia się tylko nazwiska pięciu pierwszych kandydatów danej partii (art.64 pkt.4)!
Dowodem na to, jak bardzo demokratyczne i wolne są to wybory dowodzi fakt, że u dołu każdej listy wyborczej znajduje się tekst: Nie popieram kandydatów na posłów z żadnej partii politycznej ani z żadnej koalicji partii. Wyborca może obok tego zdania postawić krzyżyk (art.64. pkt 4)!
Wybory są, jak mówiliśmy, proporcjonalne, sposób rozdziału mandatów określa precyzyjnie art.77. Jeśli się nie mylę, to metoda tego rozdziału znana jest w literaturze pod nazwą metody Hare'a (taka, jaką zastosowali Amerykanie w Iraku!). Oczywiście, wszystkie te metody proporcjonalne – Hare'a, d'Hondta, Sainte-Lague, Droopa, Niemeyera itd., itp. – działają tym lepiej, im większy jest okręg wyborczy, dlatego w przypadku podziału 450 mandatów, wynik będzie dużo bardziej proporcjonalny, niż gdy tych mandatów jest, jak w Polsce, 7 do 19! Warto jednak i nad wynikami wyborów na Ukrainie pomedytować pod kątem proporcjonalności. 3% z 450 to, było nie było, kilkanaście mandatów. A kto reprezentuje wyborców, którzy postawili krzyżyk w miejscu nie popieram żadnej partii? Toż to może całkowicie zburzyć zalety metody Hare'a! Trzeba ufać, że nasi prawodawcy, reformując nasze prawo wyborcze, tego błędu nie popełnią! Coż to za niegodziwość: nie popierać żadnej partii?!
Warto przeanalizować wyniki wyborów z 26 marca. Nasz Prezydent zapowiedział, że nie zgodzi się na jednomandatowe okręgi wyborcze, natomiast może, ostatecznie, zgodzić się na ordynację mieszaną. Jednakże jego Wielki Uczeń i Brat – Wiktor Juszczenko, miał już ordynację mieszaną, ale po niej konieczna była Rewolucja Pomarańczowa i dopiero potem Prawdziwa Demokracja, czyli ordynacja w pełni proporcjonalna, ale nie na niby proporcjonalna, jak w Polsce, ale taka – na całość!
Czy opłaciła się skórka za wyprawkę? W poprzednich, niedemokratycznych wyborach, partia Juszczenki zdobyła 24% głosów i mniej więcej tyle samo mandatów. 26 marca Juszczenko znalazł się na trzecim miejscu, zdobywając niecałe 15% poparcia. Na pierwsze miejsce wszedł wróg demokracji i osobisty wróg Juszczenki – Wiktor Janukowycz, z dwa razy większym poparciem! Wygrała jedynie Lilia Pomarańczowej Rewolucji, rywalka Juszczenki, Julia Timoszenko. W poprzednich wyborach zaledwie 7%, obecnie już ponad 20%! Któż więc i jak będzie teraz rządził Ukrainą? 20 + 15 daje zaledwie 35%. Jeśli nawet dodać jeszcze Partię Socjalistyczną, z jej 5,7% głosów, to nadal jest niewiele więcej niż 40%?
Jeśli przykład Ukrainy ma w sobie cokolwiek pouczającego, to wypada zwrócić uwagę, iż droga przez ordynację mieszaną prowadzi do Kolorowej Rewolucji (była już Różowa – w Gruzji też przed Rewolucją mieli ordynację mieszaną ‑ była Pomarańczowa, jaki kolor mają do wyboru Polacy?). A co potem? Prawdziwa Demokracja, jak na Ukrainie? Tego, oczywiście, nie wiemy. Wiemy tylko, że nie może być tak, jak w Wielkiej Brytanii lub Kanadzie, o USA nie wspominając, bo wybory w tamtych krajach, zgodnie z najbardziej autorytatywną wykładnią, z demokracją nic wspólnego nie mają.

- Powstanie Warszawskie – Gloria Victis - 30 lipca 2018
- Czego chcesz od nas Michale Falzmannie? - 17 lipca 2017
- Bloger Jarosław Kaczyński o JOW - 22 maja 2015
- Naukowy fetysz reprezentatywności i sprawiedliwości - 16 maja 2015
- Co komu zostało z tych lat? - 13 grudnia 2013
- Plan dla Polski: Jednomandatowe Okręgi Wyborcze - 8 marca 2013
- Majaki celebryty Zbigniewa Hołdysa - 12 października 2012
- Paweł Kukiz, zmielony i zbuntowany - 7 września 2012
- Aktualna sytuacja w Rumunii - 21 sierpnia 2012
- UważamRze Wildstein… - 19 sierpnia 2012