Opublikowano wczoraj sondaż opinii publicznej, z którego wynika, że prawie 60% Polaków uważa, iż po nowych wyborach wybrany Sejm będzie jeszcze gorszy od obecnego. Przyłączam się do tego poglądu, ponieważ od lat dowodzimy, że ordynacja tzw. proporcjonalna jest mechanizmem selekcji negatywnej, więc jak można się po niej spodziewać lepszego Sejmu? Jednakże taki pogląd w naszych środkach przekazu stanowi nadal tabu i dyżurni komentatorzy mają obowiązek poszukiwać innych wyjaśnień takiego dziwnego zachowania się ankietowanych Polaków. Zapraszając więc różnych aktywistów frontu ideologicznego, żeby wyjaśniali obserwowane zjawiska zgodnie z wytycznymi. Podstawowa dyrektywa ideologiczna, wychodząca nota bene z Pałacu Prezydenckiego, jest taka, że należy nas przekonywać, że nie dorośliśmy do demokracji. Profesor Paweł Śpiewak, który jest jednym z ulubionych telewizyjnych komentatorów naukowych, zapytany co sądzi o takim wyniku sondażu wyciągnął z niego głęboki i odkrywczy wniosek, że Polacy nie mają nadziei, że po wyborach będzie lepiej. Podzielił się przy tym z telewidzami jeszcze jednym doniosłym odkryciem naukowym w dziedzinie badania naszych wad narodowych. Odkrył mianowicie, że Polacy specjalnie głosują na ludzi gorszych od siebie, znajdują w tym po prostu jakąś przyjemność: zamiast wybierać ludzi lepszych i mądrzejszych specjalnie, celowo, oddają głosy na ludzi gorszych i głupszych! W tej sytuacji ich prognoza, że nowo wybrany Sejm będzie jeszcze gorszy, to coś takiego jakby przewidywać, że woda w wannie po kąpieli będzie brudniejsza niż przed. Jak to jednak warto studiować, socjologię w szczególności, wiele się już nasłuchałem o wadach narodowych Polaków i znam ich całą długą listę, ale o tej przypadłości, bez mędrca szkiełka i oka, nigdy byśmy się nie dowiedzieli! Nie wątpię, że w dzisiejszych czasach, kiedy o prawdziwe odkrycia naukowe trudno, to odkrycie zapewni p. Śpiewakowi dalszy oszałamiający awans naukowy i finansowy.
Oczywiście, p. Śpiewak śmiało wdaje się w krytykę naszych wad, ale, podobnie do wielu innych uczonych komentatorów, jakoś nie widzi żadnego związku między wynikami wyborów a sposobem wybierania, a więc ordynacją wyborczą. W miniony piątek miałem okazję występować w Warszawie, na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, przed światłym gronem intelektualistów. Polemizował ze mną znany konstytucjonalista warszawski, prof. Piotr Winczorek, który, podobnie jak prof. Śpiewak, często zapraszany jest do autorytatywnego komentowania wydarzeń politycznych i zagadnień ustrojowych. Okazuje się, że prof. Winczorek nie jest zwolennikiem ani ordynacji proporcjonalnej, ani większościowej i nie widzi, żeby jedna miała jakąś przewagę nad drugą. Bardzo to jest ciekawy pogląd, ale niestety, podzielany przez wielu polskich inteligentów. Przyjmując taką postawę można postawić zasadne pytanie po co w takim razie w ogóle przeprowadzać wybory, skoro tak czy siak i tak wyjdzie na to samo? I po cóż, w takim razie, zasadę proporcjonalności wyborów podnosić do rangi zasady konstytucyjnej?
Przy takiej postawie naszych elit intelektualnych, jeśli w końcu uda nam się zmienić system wyborczy i wprowadzić JOW w wyborach do Sejmu, to zawdzięczać to będziemy Andrzejowi Lepperowi. Nie z tego powodu bynajmniej, że Andrzej Lepper propaguje ideę JOW i jest jej zwolennikiem dopominającym się o taką właśnie reformę prawa wyborczego. Jest raczej na odwrót, zarówno on sam, jak i jego partia wydają się zabiegać, aby obecny system wyborczy trwał jak najdłużej, gdyż tylko w tym systemie możliwe są sukcesy wyborcze "Samoobrony" i tylko ten system otwiera przed nimi widoki na udział we władzy. Nieocenione zasługi Andrzeja Leppera dla idei JOW polegają na tym, że nikt jak on nie potrafił tak dokładnie i spektakularnie obnażyć całą szkodliwość i nonsensowność tzw. wyborów proporcjonalnych czyli głosowania na listy partyjne. Pozwolę sobie przypomnieć kilka przysług, jakie Andrzej Lepper oddał Ruchowi na rzecz JOW.
Po pierwsze: Mówimy i piszemy od dawna, że tzw. proporcjonalna ordynacja wyborcza jest mechanizmem, który sam w sobie generuje korupcję i do korupcji na szczytach władzy po prostu zmusza. Wszystkie po kolei rządy stawiały i stawiają sobie za cel zwalczanie korupcji, ale jakoś żaden z nich nie zapowiedział, że zajmie się korupcją wpisaną w sam system wyborczy. Przeciwnie, uczeni politolodzy próbują nas przekonać, że system wyborczy nie ma tu nic do rzeczy, bo np. Szwecja i Finlandia mają proporcjonalny system wyborczy, a korupcji tam prawie nie ma. Tymczasem Andrzej Lepper wprost i jawnie pokazuje nam, jak takie korumpowanie wygląda ogłaszając cennik za miejsca na listach "Samoobrony" w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Ceny, jak słyszałem, są niebagatelne, podobno 200 tysięcy złotych za pierwsze miejsce na liście. Inne partie cennika nie ogłaszają, choć wiemy, że w każdej jakiś cennik obowiązuje, ale tylko Andrzej Lepper ma odwagę głośno o tym mówić. Oczywiście, każdy rozumie, że w JOW o żadnym cenniku mowy być nie może, bo partia wystawić może tylko jednego kandydata i jeśli chce wygrać to tym kandydatem musi być ktoś, kto się spodoba wyborcom, a nie ten kto więcej zapłaci.
Wczorajsze gazety przyniosły zdjęcia Andrzeja Leppera w podniosłej komitywie z Romanem Jagielińskim i Tomaszem Mamińskim. Komitywa ta polega na tym, że Samoobrona i klub Jagielińskiego zawarły spółkę przeciwko powołaniu rządu Marka Belki, w zamian za obietnicę, że członkowie tego klubu znajdą się na listach wyborczych Samoobrony. Jak wiadomo większość członków FKP to posłowie wyrzuceni z Samoobrony, ale to nic nie przeszkadza, żeby znaleźli się na jej listach. Widzimy więc, że przekupstwo nie jedną ma postać i nie sprowadza się tylko do datków pieniężnych. I znowu: niby wszyscy o tym wiedzą, ale cicho-sza, i gdyby nie Andrzej Lepper żadna gazeta nie ośmieliłaby się napisać, że jakaś partia, za jakieś usługi sprzedaje miejsca na listach wyborczych.
Po drugie: Wprawdzie takie przypadki miały miejsce już wcześniej, ale to dzięki Samoobronie dowiadujemy się, że istnieje proceder fałszowania podpisów wyborczych. Prokuratury prowadzą śledztwo w sprawie podpisów popierających kandydaturę p. Renaty Beger i ponoć wykryto tam zawrotne ilości podpisów fałszywych. Jest to kolejny przykład na szkodliwość ordynacji wyborczej, która wymaga 5 tysięcy podpisów do zarejestrowania listy w okręgu. Gdyby do zarejestrowania kandydata na posła wystarczało, jak w Anglii, zebranie 10 – 15 podpisów wyborców z danego okręgu, to o żadnym fałszerstwie mowy by być nie mogło. Tutaj natomiast otwiera się pole do nadużyć. Takich na przykład, że można stosunkowo prosto załatwić niewygodnych kandydatów po prostu podrzucając fałszywe podpisy i nikt nie jest w stanie tego sprawdzić. Publicysta "Rzeczpospolitej" przypomniał, że w ten sposób, w roku 1991, wyeliminowano Partię "X" Stanisława Tymińskiego, odmawiając rejestracji kandydatów w większości okręgów. Jak pisze "Rzeczpospolita" jakoś nikt nie sprawdzał podpisów popierających kandydatów innych partii.
Po trzecie: To dzięki Andrzejowi Lepperowi i jego Samoobronie Platforma Obywatelska ogłosiła, że ma zamiar postawić zaporę Samoobronie poprzez zmianę ordynacji wyborczej do Sejmu i wprowadzenie JOW. Jest bowiem rzeczą jasną, że w JOW kandydaci Samoobrony, przynajmniej ci, których znamy z ław poselskich, mieliby znikomą szansę dostania się do Sejmu. Skoro Andrzeja Leppera nasi działacze frontu ideologicznego porównują do Hitlera, to wszyscy wiedzą, że Hitler nie dostałby się do władzy, gdyby nie obowiązująca w Republice Weimarskiej ordynacja proporcjonalna.
Wszystko to bardzo dobrze rozumie Andrzej Lepper. Dlatego nasuwa się nieodparty wniosek, że Andrzej Lepper jest tajnym agentem Ruchu na rzecz JOW. Mam na to też dodatkowe argumenty. Tak się składa, że 5 maja minęło 9 lat od dnia, w którym na zaproszenie Andrzeja Leppera przedstawiłem w Warszawie, na Zjeździe Krajowym Związku Zawodowego Samoobrona, ideę JOW i Zjazd ten przyjął tę propozycję entuzjastycznie i uchwalił jako punkt programu "Samoobrony". Być może potem zapadła tam dyrektywa, żeby o tej sprawie głośno nie mówić, bo przez 5 lat Samoobrona w tej sprawie nie dawała głosu. Dopiero w październiku 2000, podczas tzw. prawyborów prezydenckich w Nysie, na konferencji Ruchu JOW, Andrzej Lepper, jako kandydat na prezydenta, zadeklarował pełne poparcie dla idei JOW. Potem, po przegranych wyborach, ponownie zamilkł, widząc, że stawiany głośno postulat JOW nie przynosi natychmiastowego zwycięstwa. Znając jednak jego upór i wytrwałość, jestem pewien, że kiedy tylko nasza akcja nabierze większego rozmachu, nie da się nikomu wyprzedzić, nawet Platformie Obywatelskiej, w zdobyciu czołowej pozycji w ruch na rzecz takiej reformy państwa. Dzisiaj zachowuje się tak, jakby był przeciwnikiem, i bardzo dobrze, tak właśnie powinien się zachowywać tajny agent. Teraz jego taktyka polega na kompromitowaniu ordynacji proporcjonalnej i w tej pracy jest niezastąpiony. Ale zasługi są zasługami, przyjdzie czas kiedy wszelka działalność na rzecz JOW, i jawna i tajna, zostanie doceniona.

- Powstanie Warszawskie – Gloria Victis - 30 lipca 2018
- Czego chcesz od nas Michale Falzmannie? - 17 lipca 2017
- Bloger Jarosław Kaczyński o JOW - 22 maja 2015
- Naukowy fetysz reprezentatywności i sprawiedliwości - 16 maja 2015
- Co komu zostało z tych lat? - 13 grudnia 2013
- Plan dla Polski: Jednomandatowe Okręgi Wyborcze - 8 marca 2013
- Majaki celebryty Zbigniewa Hołdysa - 12 października 2012
- Paweł Kukiz, zmielony i zbuntowany - 7 września 2012
- Aktualna sytuacja w Rumunii - 21 sierpnia 2012
- UważamRze Wildstein… - 19 sierpnia 2012