/Polska po wyborach 2005

Polska po wyborach 2005

Rosnące szanse na JOW
czyli Polska po wyborach parlamentarno-prezydenckich 2005 roku
referat na konferencję Ruchu Obywatelskiego na rzecz JOW
5 listopada 2005, Wrocław

Tezą główną, dowodzoną poniżej jest stwierdzenie, iż wybory parlamentarne i prezydenckie w 2005 roku są kolejną istotną delegitymizacją władzy państwowej III RP, a ich skutki nasilą pogłębianie kryzysu politycznego Polski. Wybory 2005 roku z jednej strony ujawniły nasilającą się erozję prawomocności sposobu i systemu sprawowania władzy w polskim państwie, a zarazem tę erozję wzmocniły, zaś z drugiej strony ich rezultaty nie tylko, iż nie umożliwiają rozpoczęcia procesu przebudowy sposobu i systemu sprawowania władz lecz wzmocnią pogłębianie się kryzysu politycznego w polskim państwie.

I. Erozja prawomocności władzy państwowej III RP
     W swym referacie wygłoszonym w marcu 2003 roku na seminarium Ruchu Obywatelskiego na rzecz JOW w Bielsku-Białej, wyżej podpisany wysunął tezę, iż tzw. afera Rywina w sposób znaczący zdelegitymizuje system władzy politycznej, jaki ukształtował się w Polsce po 1989 roku oraz, że "afera" ta stworzy przestrzeń, lukę do istotnie skutecznych działań antysystemowych. Twierdził, że efektem politycznym i społecznym "afery Rywina" będzie istotne, znaczące podważenie prawomocności sposobu, systemu sprawowania władzy w polskim państwie III RP i że podważenie prawomocności stworzy wyjątkowo korzystne warunki do działań wszelkich ruchów o charakterze antysystemowych czyli wymierzonych w istotę systemu politycznego, a być może i społecznego, jaki ukształtował się w Polsce w wyniku transformacji (W. Błasiak, Sytuacja polityczna i społeczna Polski po "aferze Rywina". Referat na XVI Ogólnopolskie Seminarium Ruchu Obywatelskiego na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, Bielsko-Biała, 15-16 marca 2003 r.). Autor dowodził też dalej, że grupy i koterie biurokracji politycznych, które zawłaszczyły znacząco aparat państwowy, znalazły się w swoistej pułapce. Pułapkę tę tworzą z jednej strony katastrofalne efekty gospodarcze i socjalne prowadzonej przez nich transformacji, zaś z drugiej ich strukturalna nieudolność, niekompetencja i nieodpowiedzialność, a w konsekwencji niemożność przeciwdziałania tym skutkom, których syntetycznym wyrazem jest katastrofa strukturalnego bezrobocia sięgającego oficjalnie 18%. Stąd utrzymanie przez nie władzy będzie coraz trudniejsze i należy się spodziewać coraz więcej błędów o zasadniczym charakterze w sprawowaniu tejże władzy.

II. Narastający kryzys polityczny państwa
     Po 2,5 roku od sformułowania tych tez, autor w pełni je podtrzymuje i sądzi, iż dotychczasowy przebieg wydarzeń te tezy potwierdza. Prace kolejnych dwóch sejmowych komisji nadzwyczajnych odsłoniły polskiej opinii publicznej, dzięki ujawnieniu tzw. afery Orlenu i tzw. afery prywatyzacji PZU Życie, zastraszający obraz polskiego państwa. To obraz państwa, w którym nie tylko procedury demokratyczne są oczywistą fasadą dla ukrytej władzy politycznej o oligarchicznym charakterze. Jest to również obraz państwa, w którym strategiczne decyzje dotyczące losu 38 milionów obywateli są podejmowane w obszarze kryminogennej i kryminalnej działalności grup polskich polityków oraz zarówno jawnych, jak i agenturalnych przedstawicielstw zagranicznych centrów politycznych i kapitałowych, a także grup rodzimej zorganizowanej przestępczości. Jest to obraz europejskiej wersji szczególnie skorumpowanego państwa III Świata, czyli państwa semiperyferyjnego kapitalizmu zależnego. Państwa, które zagraża przyszłości nie tylko ekonomicznej i socjalnej swych obywateli, lecz wręcz ich bezpieczeństwu.
     Równocześnie ostatnie 2,5 roku potwierdziły niemożność dokonania zasadniczych zmian czy tylko korekt polityki gospodarczej i społecznej. Efektem skumulowanym jest utrzymywanie stałego i największego w Unii Europejskiej poziomu bezrobocia rzędu 18-19% w wersji oficjalnej oraz 25% w wersji nieoficjalnej, przy eksporcie bezrobocia w formie zarobkowej emigracji rzędu co najmniej 600 tys. osób czyli łącznej stopie realnego bezrobocia rzędu 28-29%. Efektem skumulowanym jest też stały poziom wielkiego zadłużenia zewnętrznego rzędu ponad 140 mld zł w roku 2004 i wewnętrznego rzędu 267 mld zł oraz olbrzymiego drenażu finansowego Polski, które można szacować na rząd kilkunastu miliardów dolarów.
     Bezpośrednim efektem coraz pełniejszego odsłaniania przed polską opinią publiczną rzeczywistego obrazu III RP jest narastająca erozja legitymizacji władzy państwowej. Legitymizacja władzy państwowej, by przypomnieć stale aktualną tezę znakomitego Maxa Webera, jest historycznie czy też tylko długookresowo, niezbędnym warunkiem jej sprawowania (M. Weber, Gospodarka i społeczeństwo. Zarys socjologii rozumiejącej. Warszawa 2002, s. 158-204). Legitymizacja czyli uprawomocnienie władzy, to przekonanie rządzących i rządzonych do moralnej i społecznej zasadności, oczywistości tak sprawowanej władzy. Sposobem uprawomocnienia władzy III RP była i jest jeszcze demokratyczna procedura jej wyłaniania i sprawowania, co mieści się w typie prawomocności panowania nazwanym przez M. Webera legalnym, obok tradycjonalnego i charyzmatycznego.

III. Dyskretny bojkot wyborów parlamentarnych
     Erozja legalnego uprawomocnienia władzy państwowej III RP wyraża się delegitymizowaniem demokratycznych procedur wyborczych i polskiego parlamentu oraz państwa. Uwidacznia się to narastającym spadkiem zaufania do parlamentu i kolejnych rządów, reaktywacją peerelowskiej dychotomii myoni w świadomości i postawach obywateli oraz nade wszystko w absencji wyborczej.
     Najważniejszym faktem wrześniowych wyborów parlamentarnych była bowiem najniższa w historii III RP frekwencja wyborcza, która wyniosła ok. 40%. I to mimo jednoznacznych apeli hierarchii Kościoła katolickiego o udział w wyborach oraz presji mass-mediów operujących neopeerelowskim propagandowym stereotypem odpowiedzialności obywatelskiej oraz obywatelskiego obowiązku udziału w wyborach. Bez tych apeli i tej presji frekwencja byłaby jeszcze niższa. A dodajmy, iż były to pierwsze wybory parlamentarne, w których wziął udział prawie 50% najmłodszych wyborców w porównaniu z 30% w wyborach lat poprzednich.
     Również najniższa w historii III RP frekwencja w wyborach prezydenckich, która wyniosła ok. 50%, potwierdza nieprzypadkowość zjawiska absencji wyborczej.
     Najważniejsza jest wszakże struktura owych 60% obywateli, którzy nie wzięli udziału w wyborach parlamentarnych. Z dotychczasowego przebiegu wyborów oraz analiz socjologów wynika, iż około 15 do 30% polskich obywateli ‑ w zależności od źródła ("Rz", 1-2.10.05, Realna demokracja – rozmowa z Edmundem Wnukiem-Lipińskim) ‑ to ludzie swoiście wykluczeni z życia politycznego. Czyli tacy, którzy z reguły nie uczestniczą w żadnych procedurach wyborczych i dla których świat polityki jest światem niezrozumiałym i obcym ("Rz", 1-2.10.05). Natomiast pozostałe 45 do 30% to ludzie rozumiejący świat polityki i związek polityki z ich życiem, ale odmawiający swego udziału w ostatnich wyborach parlamentarnych, choć biorący udział poprzednio w różnorodnych wyborach przy innych okazjach.
     Te 45-30% obywateli nie potrafi z reguły wyartykułować precyzyjnie powodów odmowy udziału w wyborach. A przynajmniej aktualnie przeprowadzane badania socjologiczne, przy swej metodologii, metodach i technikach nie są w stanie tych przyczyn ujawnić. Z sondażu "Rzeczpospolitej" z 8-9.10.05 jako odpowiedzi na pytanie: Dlaczego nie głosowałem w ostatnich wyborach?, podano: ‑ nie miałem na kogo głosować – 14%; ‑ nie interesuję się polityką – 13%; ‑ nie miałem czasu – 11%; ‑ mój głos i tak nie ma znaczenia – 10%; ‑ byłem chory – 9%; ‑ jestem zmęczony polityką – 9%; ‑ byłem poza miejscem zameldowania – 8%; ‑ miałem pilniejsze sprawy – 8%.
    Te odpowiedzi są wyraźnie powierzchownymi deklaracjami o pospiesznym, ankietowym charakterze i nie ujawniają głównego motywu absencji 45-30% potencjalnie aktywnych wyborczo obywateli. Ale przecież motywy typu ‑ nie miałem na kogo głosować, mój głos i tak nie ma znaczenia czy jestem zmęczony polityką, wyraźnie wskazują na niechęć do takiej klasy politycznej, takiej polityki i takiego państwa. Ta absencja ma wyraźnie symptomy bojkotu tak przeprowadzanych wyborów parlamentarnych. Ale równocześnie, co wzmacnia tezę o świadomym bojkocie wyborów, charakterystyczne było to, iż po raz pierwszy niegłosowanie przestało być już czymś wstydliwym ("Rz", Kto nie chodzi na wybory, 8-9.10.05.) Propagandowa presja na udział w wyborach przestała działać w obliczu jaskrawych faktów nieskuteczności wrzucania kartek do urn dla zmiany sytuacji państwa.

IV. Manipulacje opinią publiczną i antydemokratyczne praktyki mass-mediów
     Kolejnym ważnym faktem wynikającym z wyborów była bardzo duża skala manipulacji opinią publiczną przez mass-media w ścisłym sprzężeniu z ośrodkami opinii publicznej. Zarówno publiczne, jak i prywatne media elektroniczne, przede wszystkim stacje telewizyjne, przeprowadziły kampanie parlamentarną i prezydencką według zdumiewająco jednolitego schematu. Można by wręcz powiedzieć, iż miały wspólnego reżysera, a przynajmniej wspólny scenariusz.
     Pierwszą zasadą było marginalizowanie tych partii i kandydatów, które i których uznawano za politycznie szkodliwych czy tylko niepotrzebnych na scenie politycznej. Wyraziło się to minimalizowaniem czasu antenowego przeznaczanego na te partie i tych kandydatów, aż do całkowitego nieinformowania o ich kampanii. Wyraziło się to też spychaniem informacji o nich na poboczne programy i w czas słabej oglądalności telewizyjnej.
     Zostało to sprzężone, a zarazem uzasadnianie oficjalnie i nieoficjalnie z wynikami badania opinii publicznej. Dodajmy, iż znaczna część tych badań była robiona na zlecenie mediów. Badania te z jednej strony, zgodnie z preferencjami zleceniodawców pokazywały przyszły sukces wyborczy partii i kandydatów na prezydentów uznawanych za politycznie korzystnych, a przynajmniej potrzebnych na scenie politycznej. Z drugiej zaś strony były uzasadnieniem pokazywania właśnie ich w mediach.
     W przekonaniu autora badania prawie wszystkich ośrodków badania opinii publicznej cytowanych w mediach, w okresie do tygodnia przed datą wyborów, były prowadzone przynajmniej tendencyjnie, jeśli nie wręcz celowo fałszowane. Sposób ich podawania przez media, dzięki nieujawnianiu i niewyjaśnianiu tak istotnych danych jak choćby tylko liczba respondentów deklarujących się jako niezdecydowanych, wzmacniały manipulację.
     W tej sytuacji przeciętny telewidz i słuchacz radiowy pracujący zawodowo w godzinach 6.00-16.00, a udający się na spoczynek ok. godziny 22.00-23.00, mógł nawet nie mieć szans, przez cały okres oficjalnego trwania kampanii, na zapoznanie się z jakąkolwiek informacją o istnieniu marginalizowanych partii i kandydatów na prezydentów. Sytuacja w Polsce w sposób zasadniczy zbliżyła się do sytuacji mass-mediów Rosji prezydentury Władimira Putina. 
          Drugą ogólną zasadą kampanii wyborczej w polskich mediach elektronicznych było ośmieszanie, aż do swoistej absurdalizacji poglądów i koncepcji partii oraz kandydatów na prezydenta uznawanych za szkodliwych czy tylko niepotrzebnych. Wyraziło się to przede wszystkim ośmieszającym i absurdalizującym kontekstem ujmowania informacji o tychże partiach i kandydatach, jak choćby koncepcją rozmów z kandydatami na prezydenta w formie ich belferskiego egzaminowania i nachalnego pouczania przez dziennikarzy. Wyraziło się to też i godzinami nadawania, zwykle po godz. 23.00, oraz ośmieszającymi i absurdalizującymi bezpośrednimi komentarzami oceniającymi ich wypowiedzi oraz takim samym charakterem pytań i takim samym sposobem ich zadawania. Było to wzmacniane kontrastem z poważnym i gloryfikującym poglądy kontekstem osób uznanych za politycznie korzystne i pożądane. Formuła pracy części dziennikarzy mediów elektronicznych zbliżyła się do formuły pracy dziennikarzy PRL-u okresu II połowy lat 80.
     W efekcie doszło do swoistego zastraszenia części wyborców tych partii i kandydatów na prezydenta, które były ośmieszane i absurdalizowane przez media. Skutkowało to ukrywaniem w trakcie badań ankietowych, i to na dużą, gdyż kilkuprocentową skalę poparcia dla tych partii i kandydatów. Prawdopodobnie wyraziło się to też zniechęceniem lub przesunięciem poparcia części wyborców na inne partie i kandydatów.
      Był to jak można sądzić kluczowy powód kompromitujących pomyłek ośrodków badania opinii publicznej, których błąd w prognozowaniu wyników II tury wyborów prezydenckich był (z jednym wyjątkiem) dwucyfrowy. I już tylko jako ciekawostkę należy odnotować, iż ten jedyny sondaż, który typował właściwego zwycięzcę w II turze wyborów prezydenckich, został praktycznie całkowicie zlekceważony przez media.
     Trzecią ogólną zasadą kampanii wyborczej w polskich mediach była jej amerytoryczność. Wyraziło się to unikaniem w koncepcjach programów wyborczych, jak i ich przeprowadzaniu, problematyki programowej i merytorycznych ich analiz, szczególnie zaś w odniesieniu do polityki gospodarczej oraz polityki zagranicznej. Takie unikanie, ograniczanie, aż po całkowitą likwidację, stworzyło pole dla tabloidowej argumentacji, a także wzmacniało możliwość dalszego manipulowania opinią publiczną w ramach już utrwalonych schematów postrzegania rzeczywistości słuszny-niesłuszny, mądry-głupio śmieszny, poważny-absurdalny. Amerytoryczność kampanii wyborczej trywializująca jej sens była zabiegiem celowym i skutecznie przeprowadzonym.

V. Czarna dziura w polskiej przestrzeni politycznej i jej strukturalne skutki
     Ale marginalizowanie, ośmieszanie i trywializowanie to socjotechniki znane od dawien dawna. To co w tym istotne, to fakt jednoznacznego już, i to bez stosowania listka figowego, wpisania się przez elektroniczne, a więc najważniejsze media, w tworzenie i wzmacnianie antydemokratycznych praktyk polskiego życia publicznego. Wpisanie się w strukturę znaczącej fasadowości polskiej demokracji po 1989 roku.
     I co jeszcze ważniejsze to fakt, iż to marginalizowanie, ośmieszanie i trywializowanie było projektem względnie spójnym i jednolicie realizowanym we wszystkich głównych mediach, tak publicznych, jak i prywatnych. Wydaje się być projektem skoordynowanym i koordynowanym w trakcie realizacji, a przynajmniej mającym jednolity ośrodek ciążenia i wpływów.
     Wskazuje to już kolejny raz na istnienie ukrytego ośrodka władzy o charakterze czarnej dziury w polskiej przestrzeni politycznej. Wskazuje na istnienie nieformalnego, a przy tym ukrywanego przed okiem opinii publicznej układu oligarchicznego rozgrywającego sposób funkcjonowania naszego państwa, a zarazem stale i na nowo zawłaszczającego to państwo. Choć ciemne jądro oligarchicznej władzy jest niewidzialne, a tylko czasem zostawią widoczny ślad jej chwilowo wyrwane fragmenty typu pan Żagiel z panem Kuną, to sposób funkcjonowania otoczenia politycznego, a w tym wypadku mass-mediów, to realne choć niewidoczne ich istnienie potwierdza. I z pewnością nie jest to tylko środowisko służb specjalnych, choć prawdopodobnie jakaś jego część stanowi istotny fragment ciemnego jądra władzy, oddziaływującego na zewnątrz w sposób zbliżony do kosmicznej czarnej dziury.
     Same media wydają się być ściśle powiązane niewidocznymi nićmi z czarną dziurą polskiej oligarchii finansowo-politycznej. Prof. Jadwiga Staniszkis w jednym z wywiadów tak to scharakteryzowała: Media to olbrzymie interesy potężnych lobbies: prywatyzacja Programu II TVP, radia publicznego. To są układy personalne w telewizji publicznej, grupy kapitałowe, w tym "Agora", wydawcy dzienników "Rzeczpospolita", "Fakt" są oczywiście za wejściem w wielką prywatyzację (…) ("Nasza Polska", 11.10.05).

VI. Ciemne jądro miękkiego państwa
     Jeśli dodamy do tego aktywny udział w kampanii wyborczej środowiska polskich służb specjalnych, szczególnie w akcji likwidacji kandydatury wyborczej Włodzimierza Cimoszewicza, obraz jaki wyłania się w ostatnich wyborów potwierdza tylko analizę współczesnej Polski jako oligarchicznego miękkiego państwa semiperyferyjnego kapitalizmu zależnego. "Afera Rywina" – jak stwierdzał autor w przywoływanym referacie – udokumentowała i potwierdziła podstawowe cechy państwowości polskiej III RP w postaci faktycznej władzy koterii partyjnych, fasadowości procedur demokratycznych, korupcji finansowej aparatu państwowego i aparatów partyjnych oraz korupcji politycznej aparatów państwa.
     Przebieg tych wyborów potwierdza więc jeszcze raz istnienie miękkiego państwa III RP, które charakteryzuje się trzema strukturalnymi, a więc niezmienialnymi w ramach ustrojowych rozwiązań III RP cechami:
 ‑ niskim stopniem skuteczności i efektywności działania aparatu państwowego, aż po niemożność rozwiązania trwałego szczególnie trudnych spraw, w tym dotyczących bezpieczeństwa egzystencjalnego milionów Polaków;
 ‑ niskim stopniem praworządności i służebności publicznej władzy państwowej, aż po samowolę i anarchię w poszczególnych korpusach cywilnych aparatu państwa;
 ‑ wysokim stopniem korupcji finansowej i politycznej aparatu państwowego, aż po kryminogenność i kryminalność poszczególnych praktyk tego aparatu.
Te cechy strukturalne tworzące miękkość III RP mają swój fundament, jak to było już gdzie indziej dowodzone, w partyjnej ordynacji wyborczej, która:
 ‑ stale i na nowo reprodukuje personalnie i grupowo ten sam układ polityczny i instytucjonalny, który wyrósł z Okrągłego Stołu, na czele z decydującą rolą oligarchicznych układów polityczno-finansowych jako ciemnego jądra państwowości i kluczową rolą środowiska służb specjalnych;
 ‑ uniemożliwia wyłonienie autentycznych reprezentantów środowisk społecznych poprzez start w wyborach środowiskowych liderów, a w ostateczności uformowanie się zdolnej do kreatywności politycznej i działania w kategoriach polskiej racji stanu elity politycznej kraju;
 ‑ tworzy fasadowość polskiej demokracji i strukturalnie korupcjogenny układ, dzięki odebraniu wyborcom kontroli nad posłami i przesunięciu tejże w ręce bossów i kierownictw partyjnych oraz dzięki koncentracji kontroli nad życiem politycznym w rękach wielkich mediów, przy ograniczaniu przestrzeni politycznego dyskursu.

VII. Twarde państwo Rzeczypospolitej i demokracja obywatelska jako przyszłe zadanie
     Wyniki tych wyborów nie umożliwiają w żaden sposób rozpoczęcia budowy twardego państwa Rzeczypospolitej, które byłoby negacją tych trzech strukturalnych cech. A to jest warunkiem rozwoju Polski w sytuacji globalizacji światowej gospodarki i integracji regionalnej Europy.
     Wyniki tych wyborów nie umożliwiają w żaden sposób bowiem rozpoczęcia likwidacji strukturalnej przyczyny istnienia miękkiego państwa III RP w postaci czarnej dziury układu oligarchicznego i tworzącego ją ciemnego jądra oligarchii finansowo-politycznej. Powstał po raz kolejny, dzięki ustrojowemu rozwiązaniu partyjnej ordynacji wyborczej, rozdrobniony i niestabilny Sejm, z rozdrobnioną i niestabilną chwilową większością i skłóconymi głównymi partiami politycznymi. Rząd wyłoniony przez taki Sejm będzie zbyt słaby politycznie, lecz również i merytorycznie, aby rozpocząć proces fundamentalnych zmian. I albo dojdzie w okresie do dwóch lat do ostrego przesilenia politycznego i nowych wyborów, albo do czteroletniego okresu dryfowania politycznego.
     Tak więc wyniki wyborów wzmocnią nasilający się proces kryzysu politycznego polskiego państwa. Wybory nie tylko, że nie rozładowały napięć z tym kryzysowym procesem związanym lecz go wzmogły i będą wzmagać.
     Równocześnie wszakże wybory te zarówno ujawniły skalę delegitymizacji władzy państwowej w postaci istnienia zbiorowości 45-30% wyborców bojkotujących wybory, jak i równocześnie wzmocniły delegitymizację dzięki 40% frekwencji. A proces tej delegitymizacji, czyli odmowy uznawania istniejącej władzy państwowej za mającą moralną i społeczną zasadność, mającą legitymację do sprawowania władzy, oznacza zarówno erozję moralną państwa, jak i tworzy przestrzeń do ruchów i zachowań społecznych systemowych czy wręcz antysystemowych ustrojowo. Taka sytuacja może Polskę pchnąć w dwóch kierunkach: ‑ narastającej apatii i bierności społecznej, z rozkładem instytucji życia zbiorowego, aż po narodowe włącznie, ze stale istniejącą wszakże groźbą rozładowywania frustracji w formie wybuchów społecznego niezadowolenia, do rewolt i rewolucji włącznie; ‑ narastania asystemowych i antysystemowych ruchów społecznych i obywatelskich dla zmiany sytuacji.
     Dla Ruchu Obywatelskiego JOW pole działania tworzyć będą w ciągu najbliższych kilku lat te właśnie dwa procesy i ich delegitymizujący efekt w życiu III RP. Zadanie budowy twardej Rzeczypospolitej i demokracji obywatelskiej jest dopiero przyszłością.

1) Przede wszystkim więc zasadniczy postulat zmiany ordynacji wyborczej należy z pełnym nasileniem wysunąć od zaraz i skierować go do opinii publicznej, Sejmu i prezydenta, bez oczekiwania na pierwsze efekty niezadowolenia społecznego z pracy Sejmu. Istnienie już w tej chwili zbiorowości obywateli liczącej ok. 9-13 mln osób, które faktycznie zbojkotowały wybory parlamentarne, jest silną przesłanką do stworzenia masowego ruchu obywatelskiego, który wymusi siłą polityczną zmianę ordynacji wyborczej. Już w tej chwili 60-70% wyborców opowiada się za głosowaniem na ludzi czyli za JOW. 13 lat istnienia Ruchu Obywatelskiego JOW przynosi widoczne rezultaty w postaci znajomości postulatu zmiany ordynacji i znajomości argumentów na rzecz JOW. Ruch JOW, dzięki swej pracy intelektualnej, w ciągu kilkunastu lat osiągnął miażdżącą przewagę merytoryczną nad przeciwnikami politycznymi JOW. Można powiedzieć, iż wykonał zasadniczą pracę naukową umożliwiającą przebudowę państwa polskiego i życia politycznego w zastępstwie środowiska polskich nauk społecznych, a zwłaszcza politologii i socjologii. Poziom jasności i koherentności wypracowanej argumentacji na rzecz JOW pozwala na jej powszechne stosowanie w każdym bez wyjątku środowisku społecznym i zawodowym.

2) Należy równolegle rozpocząć przygotowania do akcji powszechnego bojkotu przyszłych wyborów do Sejmu i informowania o tym opinii publicznej, gdyby nie udało się zmienić ordynacji wyborczej w ramach przesłania – Chcesz pokoju, gotuj się do wojny. Nie ulega wątpliwości, iż główny przeciwnik budowy twardej Rzeczypospolitej w postaci czarnej dziury układu oligarchicznego władzy i jego układy scalone oraz układy satelickie, mają pełną świadomość sensu gry o JOW. I nie ma możliwości ich eliminacji bez użycia siły politycznej, aż do powszechnego bojkotu przyszłych wyborów włącznie i akcji nieposłuszeństwa obywatelskiego.

3) Nie można już przejść do porządku dziennego nad tym, co robią media, zwłaszcza publiczne. Muszą stać się przedmiotem zdecydowanej krytyki Ruchu. Nie mogą być nadal bezkarne, podobnie jak i szczególnie wyróżniający się w antydemokratycznych praktykach dziennikarze. Należy rozważyć możliwość publicznych akcji wymierzonych przede wszystkim w media publiczne, aż do apeli o bojkot płacenia abonamentu radiowo-telewizyjnego.

4) Należy przemyśleć udział Ruchu JOW w przyszłorocznych wyborach samorządowych pod kątem wciągnięcia bezpośrednio wybieranych wójtów, burmistrzów i prezydentów do wspierania działań na rzecz zmiany ordynacji wyborczej do Sejmu. Dotychczasowe próby należy uznać za częściowo tylko udane, a wręcz mało udane.

895 wyświetlen