/Media i temat JOW

Media i temat JOW

Jak myślicie: dlaczego temat JOW nie jest poruszany w mediach? To, że politycy nie chcą o tym mówić to wszyscy rozumiemy – mają za dużo do stracenia. Ale jaki jest powód, że temat ten jest omijany szerokim łukiem przez dziennikarzy?
 

 

Dziennikarze mogliby przycisnąć polityków i zadać im niewygodne dla nich pytania odnośnie JOW. Albo sami poruszyć to zagadnienie w swoich programach/artykułach – niekoniecznie z politykami. Czy myślicie, że dziennikarze mają odgórny zakaz za strony swoich szefów/pracodawców poruszania tematu JOW? Czy może są aż tak "ciemni", że nie widzą prostego i oczywistego wniosku, że przyczyną obecnej miernoty polityki i polityków jest proporcjonalna ordynacja wyborcza? A może zdają sobie doskonale z tego sprawę ale boją się, że po wprowadzeniu JOW wzrośnie jakość polityków i nie będą mieli o czym robić programów – zabraknie im newsów? Zastanawiam się nad tym od dłuższego czasu i nijak nie mogę znaleźć logicznego uzasadnienia dla takiej postawy dziennikarzy/mediów. Analogicznie ma się sprawa z politykami, którzy zostali wyrzuceni ze swoich partii lub z innego powodu są poza głównym nurtem polityki (mieli odwagę krytykować szefowstwo partii, nie zgadzali się na zamordyzm itp.)(np. Rokita, Dorn, Jurek, Olechowski, Olejniczak, Kalisz, Poncyliusz itd. – nazwiska można mnożyć). Dla nich nie ma już nic do stracenia. Mogliby bez obaw poruszyć temat JOW. Nawet więcej mogliby wtedy zyskać – mogliby dostać się do sejmu bez konieczności błagania swoich byłych pryncypałów o miejsce na liście. Zatem z ich punktu widzenia JOW to same zalety. A jednak mimo to milczą w tym temacie jak zaklęci. Również są "ciemni" w tym temacie czy coś innego knebluje im usta?

Ostatnią deską ratunku, żeby temat JOW pojawił się szerzej w debacie publicznej są tzw. autorytety – ludzie nauki: socjologowie, etycy, filozofowie, politolodzy itd. Jednak żaden z nich jakoś nie jest w stanie nawet w ramach hipotetycznej dyskusji rozważać wad i zalet JOW w porównaniu do obecnej ordynacji, żeby na tej podstawie wyciągać wnioski czy po wprowadzeniu JOW byłoby lepiej czy gorzej niż jest obecnie. Czyżby i oni wszyscy rzeczywiście uważali, że obecny stan jest najlepszym z możliwych, a JOW-y to samo zło – jak to ktoś powiedział – albo w najlepszym wypadku większe zło niż obecna ordynacja? Aż mi się w to wierzyć nie chce.

Jedyny logiczny wniosek jaki się po tym wszystkim nasuwa to taki, że rzeczywiście JOW-y są gorsze niż ordynacja proporcjonalna i wszyscy dookoła to widzą a ja jestem tym ciemnym przedstawicielem ludu, który tej oczywistości nie dostrzega. Tylko, że ten niby logiczny wniosek stoi w sprzeczności z siłą argumentów przemawiających za JOW, które w pełni podzielam. Taki paradoks.

Ktoś mnie oświeci dlaczego temat JOW jest przemilczany w debacie publicznej a jeżeli już poruszany to w negatywnym kontekście Stokłosy?

863 wyświetlen