/JOW szansą pogłębienia demokracji

JOW szansą pogłębienia demokracji

główne tezy wystąpienia na XVIII Ogólnopolskiej Konferencji Samorządowej "Dlaczego Jednomandatowe Okręgi Wyborcze?" pod hasłem "Poseł z każdego powiatu" zorganizowanej w Toruniu 24 stycznia 2004 r.

1. Propozycja wprowadzenia ordynacji większościowej z JOW jest w gruncie rzeczy niesłychanie ważnym głosem w dyskusji nad modelem demokracji w Polsce. Wpisuje się też logicznie w ogólną dyskusję dotyczącą funkcjonowania demokracji na świecie.

2. A jednym z najważniejszych fragmentów tej ogólnej dyskusji jest z kolei spór dotyczący samej definicji demokracji, spór o to jaki sposób sprawowania władzy przez ludzi jest demokracją. I od razu można postawić tezę, że demokracja przegrywa spór o własną definicję. Wydaje się to paradoksalne, ale tak właśnie jest: słowo przestaje znaczyć słowo. Coraz częściej bowiem pod pojęciem demokracji przedstawia się wszystkie te rozwiązania, które oddalają ludzi od udziału w sprawowaniu władzy i usuwają ich z procedur podejmowania decyzji. Coraz częściej mówi się, że demokracja to przede wszystkim system przedstawicielski, w którym ludzie są zastępowani przez różnych pośredników: partie polityczne, parlament czy środki masowego przekazu.

3. To, że demokracja przegrywa spór o własną defnicję ma znaczące konsekwencje: powstaje sytuacja pewnej fikcji i zakłamania, polegajaca na tym, że mówi się, iż demokracja to rządy ludu, a rozumie się, iż chodzi o rządy partii, koalicji czy jakichś grup politycznie zorganizowanych, czyli że chodzi o partiokrację.

4. Wydaje się, że w tej sytuacji stoimy przed alternatywą, dla której trzeba znaleźć rozwiązanie: albo przestaniemy te systemy de facto partiokratyczne nazywać demokracjami, albo też będziemy szukać rozwiązań przywracających pojęciu demokracji jego pierwotny sens.

5. To, co mówię ma związek z sytuacją w Polsce. Kilkanaście lat temu rozstaliśmy się z demokracją ludową. Niestety system władzy, który powstał w Polsce na gruzach komunizmu jest daleki od demokracji w pierwotnym znaczeniu tego słowa. Jakby paradoksalnie, ten system władzy, który teraz mamy, w sprawach zupełnie podstawowych wykazuje wiele podobieństw właśnie do realnego socjalizmu, do demokracji ludowej. Myślę, że po komunizmie dziedziczymy jednak szereg niedobrych zjawisk i sytuacji:
   a) Polacy nie są społeczeństwem obywatelskim, tak jak nie byli nim w realnym socjalizmie. Ludzie nie są podmiotem polityki, nie są decydentami; podobnie jak w komunizmie są raczej przedmiotem, obiektem socjotechnicznych oddziaływań polityków;
   b) wspólne dla komunizmu i chwili obecnej jest przekonanie, że społeczeństwo nie dojrzało do samodzielnego decydowania i że konieczne jest zastępowanie go przez pośrednika, na ogół partyjnego pośrednika. Ten element myślenia politycznego jest nie tylko pewnym pokomunistycznym dziedzictwem – jest też poważną przeszkodą dla wprowadzenia w Polsce ordynacji większościowej z JOW;
   c) wspólna jest też partiokracja – partii politycznych jest oczywiście więcej niż w realnym socjalizmie, ale zasada – że partia rządzi – nie zmieniła się. Rządy partii nie są bynajmniej rządami oświeconej arystokracji, nie są też w moim przekonaniu przejawem demokracji. Wydaje się, że należy szukać odpowiedzi na pytanie czy jest to władza nieuczciwej i niekompetentnej oligarchii albo też partiokracja jest rodzajem politycznej hybrydy, czymś pośrednim pomiędzy demokracją a oligarchią;
   d) partiokratyzm polski ma niedobre następstwa gdy chodzi o praktykę demokratyczną w Polsce. Co on oznacza:
   - po piewsze, partie polityczne starają się zastępować obywateli w życiu publicznym. Widomą tego oznaką stało się ostatnio np. zgłaszanie partyjnych list na ławników sądowych; innym przykładem jest także euroordynacja, praktycznie eliminująca ludzi nie powiązanych z partiami z możliwości kandydowania do Parlamentu Europejskiego;
   - po drugie partiokratyzm oznacza, że po komunizmie odziedziczone zostało ważne przekonanie polityczne, wskazujące na to, iż partia jest źródłem i drogą do kariery politycznej. Tak jak poprzednio posiadanie legitymacji partyjnej otwierało drogę do kariery, awansu i szybkiego wzbogacenia się, tak samo jest dzisiaj. Nic więc dziwnego w tym, że gdy wyniki badania opinii publicznej zaczynają pokazywać szybki wzrost poparcia dla PO – szybko też wzrasta liczba chętnych do wstąpienia do PO. Nie dlatego, jak przyznają sami działacze PO, że jest to partia dobra czy z dobrym programem, ale przede wszystkim dlatego, że będzie partią władzy, a w zwiazku z tym spodziewanym dysponentem profitów;
   - po trzecie, właśnie nadmierna rola polityczna partii sprawia, że zmianie ulega pozycja jednostki ludzkiej w Polsce: człowiek przestaje być obywatelem, a coraz częściej staje się klientem partii czy państwa;
   e) w porównaniu minionej rzeczywistości komunistycznej i obecnej – wspólnym zjawiskiem jest także alienacja elit politycznych i związany z nią renesans podziału "my" – "oni". Następstwem podziału "my – oni" jest z jednej strony pozostawienie pola aktywności politycznej dla partiokracji, a z drugiej – postępujące odwracanie się Polaków od własnego państwa, od dyskusji wokół dobra wspólnego; widocznym efektem podziału "my – oni"jest absencja wyborcza oraz koncentracja uwagi na sprawach prywatnych, na prywatnym życiu;
   f) wspólne dla realnego socjalizmu i chwili obecnej jest także instrumentalne, a właściwie pasożytnicze traktowanie państwa, a zwłaszcza jego funduszy. Funkcja państwowa przestaje być służbą publiczną, staje się przede wszystkim źródłem kariery oraz źródłem wzbogacania się. W konsekwencji, tak naprawdę zanikać zaczyna funkcja polityka; w życiu publicznym coraz rzadziej mamy do czynienia z politykami, a coraz częściej z administratorami własnych karier i kont bankowych;
   g) w związku z tym specyficznie instrumentalnym podejściem do państwa zjawiskiem wspólnym dla epoki komunistycznej i czasów obecnych wydaje się być także wielka niechęć różnych funkcjonariuszy służby publicznej do rezygnacji z zajmowanych stanowisk. To zjawisko występuje zresztą we wszystkich państwach, które przechodzą transformację ustrojową i znamionuje kulturę polityczną wielu państw postkomunistycznych. W myśl komunistycznej formuły: "władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy" także dysponenci władzy w państwach pokomunistycznych starają się wszelkimi sposobami autorytarnie ją podtrzymać: w Kazachstanie mamy więc dożywotniego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa, w Azerbejdżanie – przeniesienie władzy na syna Alijewa, na Białorusi – pozakonstytucyjne przedłużenie kadencji A. Łukaszenki, na Ukrainie – stworzenie "sądowo – prawnej" możliwości ubiegania się L. Kuczmy o trzecią niekonstytucyjną prezydenturę; w Polsce – mamy próbę kontynuacji prezydentury – nie poprzez zmianę konstytucji, lecz poprzez zamianę litery w nazwisku z "i" na "a";
   - przykład bywa zaraźliwy. Stąd też dysponenci władzy politycznej w Polsce – dysponenci w pierwszej bądź drugiej kolejności – starają się utrzymać swoje pozycje. Zarówno te władcze, jak i te opozycyjne, o ile związany z tym jest dostęp do profitów i publicznych pieniędzy. Mówią więc, że ich misja jeszcze się nie skończyła i mają w związku z nią jeszcze szereg spraw – absolutnie ważnych – do załatwienia, albo też po prostu mówią, że sami nie odejdą. Ta niechęć rostania się z funkcją publiczną jest oczywiście ważnym powodem blokowania możliwość wprowadzenia OW z JOW.

711 wyświetlen