W toku dyskusji ze zwolennikami JOW-ów, występując w zasadzie jako sceptyk wobec JOW-ów zostałem uczulony nieco na problem biernego prawa wyborczego w Polsce. Postudiowałem sobie nieco polską Konstytucję i ustawę o ordynacji wyborczej, przeczytałem uważnie wszystkie wykładnie Trybunału Konstytucyjnego dotyczące problemów wyborczych, a nawet próbowałem przeanalizować analogiczne rozwiązania prawne w kilku innych wybranych demokratycznych krajach.Generalnie stwierdziłem, że w Polsce z tym biernym prawem wyborczym jest rzeczywiście coś nie w porządku.
Zakładając, że w Polsce są odpowiednie instytucje do wyjaśniania takich spraw postanowiłem pierwszy raz w życiu zwrócić się do odpowiednich urzędów z prośbą o wyjaśnienie moich obywatelskich wątpliwości (normalnie unikam urzędów jak ognia). Zwróciłem się do urzędów, które na mocy prawa są odpowiedzialne za strzeżenie Konstytucji i podstawowych praw obywatelskich. Obok Urzędu Prezydenta RP był to również Urząd Rzecznika Praw Obywatelskich.
Dzisiaj łamię swą twardą zasadę nie prowadzenia na Salonie24 własnego bloga. Po to tylko, aby losy mojego listu obywatelskiego udokumentować i dwoma refleksjami skomentować.
Oto treść mego listu do Rzecznika Praw Obywatelskich:
Szanowna Pani Rzeczniczko Praw Obywatelskich,
analizując aktualną ordynację wyborczą oraz Konstytucję RP ze zdumieniem stwierdziłem, co następuje:
Obywatel Rzeczpospolitej Polskiej, który nie należy do lub nie utożsamia się z żadną z istniejących partii politycznych lub innej grupy obywateli o charakterze politycznym, jest przez ustawodawcę w sposób zasadniczy pozbawiony biernego prawa wyborczego, co stanowi, moim zdaniem, złamanie następujących postanowień Konstytucji:
Art. 99.1 Wybrany do Sejmu może być obywatel polski mający prawo wybierania, który najpóźniej w dniu wyborów kończy 21 lat.
Art. 96.1 Wybory do Sejmu są powszechne, równe, bezpośrednie i proporcjonalne oraz odbywają się w głosowaniu tajnym.
Art. 32.1 Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
Naruszenie tych postanowień i praw podstawowych wynika z następujących zapisów ordynacji wyborczej:
Art. 143.2 Liczba kandydatów na liście nie może być mniejsza niż liczba posłów wybieranych w danym okręgu wyborczym i większa niż dwukrotność liczby posłów wybieranych w danym okręgu wyborczym.
Art. 133.1 W podziale mandatów w okręgach wyborczych uwzględnia się wyłącznie okręgowe listy kandydatów na posłów tych komitetów wyborczych, których listy otrzymały co najmniej 5 % ważnie oddanych głosów w skali kraju.
Wynika z tego, że niezwiązany partyjnie obywatel, zakładając własny komitet wyborczy oraz wypełniając obowiązek zebrania 5000 podpisów wspierających jego kandydaturę, spotkałby się z odmową rejestracji jego kandydatury przez komisję wyborczą z uwagi na brak formalny (lista z jednym tylko nazwiskiem).
Zakładając z kolei karkołomne ominięcie przeszkód formalnych poprzez wpisanie na listę odpowiedniej ilości pasywnych podstawionych osób (co samo w sobie jest kpiną z prawa i z wyborców) oraz następujące zdobycie przez obywatela większości głosów w jego okręgu wyborczym, nie zostałby on uwzględniony przy podziale mandatów ze względu na 5-% próg wyborczy, który może być sensownie zastosowany tylko wobec partii.
W rezultacie, ustawodawca pozbawił praktycznie wszystkich niezależnych partyjnie obywateli Rzeczpospolitej Polskiej biernego prawa wyborczego i przeniósł te prawo na zasadzie wyłączności na partie oraz inne organizacje polityczne, co stanowi w moim mniemaniu drastyczną dyskryminację obywatela ze względu na jego poglądy polityczne i jego partyjną przynależność. Trudno z punktu widzenia niezależnych obywateli mówić również o równości i proporcjonalności wyborów do Sejmu RP.
Moim zdaniem, istotą parlamentarnej demokracji jest zasada przedstawicielstwa, w której obywatele danego okręgu, regionu obdarzają zaufaniem innego chętnego obywatela, by reprezentował Naród w ich imieniu. Partyjność jest jedynie praktycznym instrumentem optymalnego osiągania celów, czyli jest rzeczą wtórną. Ja rozumiem w pełni potrzebę stosowania porządkujących ograniczeń i obowiązków, takich jak obowiązek zebrania podpisów wspierających kandydaturę, czy zastosowanie progów wyborczych dla partii. W pełni zrozumiałe jest również preferowanie przez ustawodawcę dużych partii w celu stabilizowania i wspierania merytoryczności systemu politycznego (na przykład poprzez finansowanie głównych partii politycznych) Jednak obdarzanie organizacji partyjnych monopolem (oligopolem) reprezentowania Narodu w Sejmie jest moim zdaniem łamaniem istoty demokracji oraz dyskryminacją obywateli bez wyraźnych partyjnych preferencji, a mogących się cieszyć dużym zaufaniem i autorytetem w społecznościach lokalnych. Nie potrafię znaleźć racjonalnego usprawiedliwienia dla przymusu partyjnej podległości w procesie wyborczym.
Sytuację dodatkowo pogarszają niskie standardy wewnątrzpartyjnej demokracji w niektórych polskich partiach, które są czasem kierowane centralistyczne, w skrajnych przypadkach nawet apodyktycznie. Prowadzi to w dużym stopniu do dewiacji istoty demokracji i zasady oddolności, ponieważ o nadawaniu biernego prawa wyborczego odgórnie decydują faktycznie wąskie grupy partyjnych elit wedle sobie tylko znanych kryteriów.
W toku rozważań próbowałem sprawdzić, jak się nadmieniony problem rozwiązuje w innych dojrzałych demokracjach cieszących się stabilnymi systemami partyjnymi. I tak w USA, stan Alaska, była ostatnio bardzo głośna sprawa, gdzie pani Liza Murkowski przegrywając prawybory we własnej partii zgłosiła w trybie ‘write-in’ niezależnie od partii własną kandydaturę, wygrywając dzięki ręcznym wpisom jej nazwiska na kartach wyborczych przez wyborców. Z kolei w Niemczech, gdzie obowiązują 5%-we progi wyborcze dla partii politycznych, ustawodawca nie odbiera zwykłym obywatelem biernego prawa wyborczego. Każdy pod warunkiem zgromadzenia dwustu wspierających podpisów może wziąć udział w wyborach, jako kandydat (Grundmandatklausel). Ustawodawca niemiecki pozwala ominąć również próg wyborczy małym, branżowym lub lokalnym partiom, gdy uzyskają w wyborach minimum trzy bezpośrednie mandaty. Jak więc widzimy, zarówno większościowe, jak i proporcjonalne systemy wyborcze można pogodzić z respektowaniem biernego prawa wyborczego należnemu indywidualnemu obywatelowi. Ustawodawca polski nie przewidział tej możliwości.
Próbowałem odnaleźć wykładnię prawną dla tego problemu na stronach internetowych Trybunału Konstytucyjnego. Bez skutku. Uprzejmie proszę o poinformowanie mnie o aktualnej wykładni, o ile taka istnieje. Jeśli nie istnieje, proszę o zwrócenie się o wyjaśnienie i interwencję do Trybunału Konstytucyjnego. Ja w aktualnej sytuacji nie mam uprawnień, by się bezpośrednio w tej sprawie zwrócić.
Osobiście uważam, że zgłoszony tu problem nie jest teoretyczny, błahy, lecz niezmiernie istotny dla praktycznego funkcjonowania demokracji. Dotyka bezpośrednio elementarnych praw obywatelskich, które są szczególnym przedmiotem troski Pani Rzecznik.
Prawo musi być zrozumiałe, logiczne i precyzyjne, jeśli państwo prawa ma się zdrowo rozwijać i być respektowane.
Ordynacja wyborcza musi respektować istotę demokracji polegającą na zasadzie przedstawicielstwa i oddolności.
Partie muszą nad sobą mieć choćby śladowy instrument obywatelskiej kontroli i konkurencji ze strony bezpartyjnych obywateli. Demokracja nie jest dla partii politycznych, lecz dla obywateli.
Serdecznie proszę o pozytywne rozpatrzenie mojej prośby. W razie braków formalnych tego wniosku, proszę o skorzystanie do prawa do własnej inicjatywy.
Nazwisko, imię, adres (bisnetus)
A tu odpowiedź od Rzeczniczki Praw Obywatelskich na mój obywatelski list a raczej odpowiedź Zespołu Prawa Konstytucyjnego i Międzynarodowego przy Rzeczniku (Warszawa, 11.03.2011 Numer sprawy RPO-666284-I/11/KJ):
Szanowny Panie,
W odpowiedzi na Pana pismo z dnia 28 stycznia 2011 r.w sprawie zasad wyboru posłów na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, działając z upoważnienia Rzecznika Praw Obywatelskich, przedstawiam poniższe wyjaśnienia.
Aktualnie obowiązująca ustawa z dnia 12 kwietnia 2001 r. Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i Senatu Rzeczypospolitej Polskiej (Dz. U. z 2007 r Nr 190, poz. 1360) jak i już uchwalona i opublikowana ustawa z dnia 5 stycznia 2011 Kodeks Wyborczy (Dz. U. Nr 21 poz. 112 ze zm.), która wejdzie w życie przed jesiennymi wyborami do Sejmu i Senatu przewidują, iż kandydaci do Sejmu zgłaszani są na listach wyborczych przez komitety wyborcze zakładane przez partie polityczne lub przez samych wyborców. Te postanowienia, jak i wprowadzenie tzw. progu wyborczego, dopuszczającego do podziału mandatów tylko te listy wyborcze, na które padło w skali kraju co najmniej 5 % ważnie oddanych głosów mają na celu zapewnienie w Sejmie wyraźnie wyodrębnionych klubów poselskich. Systemy tego typu funkcjonują w wielu państwach. W Polsce dyskutowany był problem zmiany ordynacji wyborczej na system jednomandatowych okręgów wyborczych lub systemu mieszanego, ale nie propozycje te nie uzyskały odpowiedniej liczby zwolenników wśród polityków.
Jednocześnie uprzejmie wyjaśniam, iż Rzecznik Praw Obywatelskich nie posiada inicjatywy ustawodawczej i nie ma prawa wnosić projektów ustaw. Ponadto urząd Rzecznika jest urzędem apolitycznym a określenie zasad i trybu wyborów jest zagadnieniem całkowicie politycznym.
Uwzględniając powyższe uprzejmie informuję, iż w oparciu o art. 11 pkt 4 ustawy z dnia 15 lipca 1987 r. o Rzeczniku Praw Obywatelskich (Dz. U. z 2001 r. Nr 14, poz. 147 ze zm.), zgłoszonej przez Pana sprawy Rzecznik podjąć nie może.
Z poważaniem
Pan Doktor (Nazwisko, imię – główny specjalista)
Moje komentarze do otrzymanej odpowiedzi.
Refleksja pierwsza (odnośnie odpowiedzi)
W zasadzie trudno komentować tę odpowiedź. Elementarna umiejętność czytania ze zrozumieniem wystarczy by stwierdzić, że odpowiedź od RPO najmniejszym słówkiem nie odnosi się merytorycznie to istoty mojego listu, czyli nie porusza w najmniejszym stopniu problemu fikcyjności lub realności biernego prawa wyborczego. RPO w drugim akapicie wypisuje parę komunałów o aktualnej sytuacji prawnej, które są mi doskonale znane. Wspomina też, że takie rozwiązania mają inne kraje. Nie wiem jakie kraje RPO ma na myśli. Może widzi Rumunię lub Albanię jako godny naśladowania wzór. Ja jednak wymieniłem kraje, które preferując silne systemy partyjne nie dokonały jednak amputacji biernego prawa wyborczego szanując elementarne zasady państwa prawa i elementarne prawa obywatelskie. Te kraje powinny stanowić dla nas wzór. A więc ten argument jest dla mnie nic nie warty.
W trzecim akapicie RPO wspomina o braku możliwości inicjatywy ustawodawczej. Proszę mi pokazać w moim liście choćby ślad prośby, w której o taką inicjatywę wystąpiłem. Zdanie zupełnie bez sensu. No i ostatnie zdanie, istne kuriozum. W całości je zacytuję:
Ponadto urząd Rzecznika jest urzędem apolitycznym a określenie zasad i trybu wyborów jest zagadnieniem całkowicie politycznym.
Tak głupiego twierdzenia z urzędu RPO nigdy bym się nie spodziewał. Rozumiem, że jak partyjni bossowie sobie ustalą, że na listach wyborczych mają prawo wystąpić tylko czysto rasowi Polacy w co najmniej trzecim stopniu pokrewieństwa do bossów a udział kobiet na listach partyjnych zostanie uzależniony od gotowości tych kobiet do uprawiania usług seksualnych, to Pani Rzecznik odwróci z zawstydzeniem głowę i powie, że to zagadnienie całkowicie polityczne i dla niej nie ma sprawy. To stwierdzenie się nawet nie nadaje do komentowania.
Generalnie, jakby tę całą odpowiedź oczyścił z głupot i komunałów, to pozostaje kompletne merytorycznie nic. A czytając między tymi bzdurnymi wierszami dostrzega się sedno przekazu i brzmi ono po prostu
"Spieprzaj dziadu", czyli odwal się Obywatelu z takimi trudnymi pytaniami od Rzecznika Praw Obywatelskich.
No nic. Ja tę odpowiedź zrozumiałem dokładnie tak, to znaczy zrozumiałem ją jako odmowę merytorycznej odpowiedzi. Taki oto jest los zwykłego obywatela w Polsce. To niegodny poważnej odpowiedzi natręt i śmieć. Charakterystyczne, że otrzymałem podobnie niemerytoryczną odpowiedź również z Urzędu Prezydenta RP, który podobno z urzędu jest strażnikiem polskiej konstytucji.
Zwróćmy uwagę na Art. 11 ustawy o Rzeczniku Praw Obywatelskich, na którym uzasadnia się odmowę podjęcia sprawy:
Art. 11. 1. Rzecznik po zapoznaniu się z każdym skierowanym do niego wnioskiem może:
1) podjąć sprawę,
2) poprzestać na wskazaniu wnioskodawcy przysługujących mu środków działania,
3) przekazać sprawę według właściwości,
4) nie podjąć sprawy
– zawiadamiając o tym wnioskodawcę i osobę, której sprawa dotyczy.
Ciekawe, że z czterech dostępnych możliwości akurat wobec mojego wniosku RPO wybrał punkt czwarty, a więc punkt który pozwala stwierdzić, że nie ma sprawy. A sprawa jak najbardziej jest. I jest szalenie istotna.
Sprawa nabiera szczególnej ostrości, gdy się zestawi ten przypadek z artykułem czwartym tej samej ustawy. A ten mówi:
Art. 4. Przed przystąpieniem do wykonywania obowiązków Rzecznik składa przed Sejmem następujące ślubowanie:
"Ślubuję uroczyście, że przy wykonywaniu powierzonych mi obowiązków Rzecznika Praw Obywatelskich dochowam wierności Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, będę strzec wolności i praw człowieka i obywatela, kierując się przepisami prawa oraz zasadami współżycia społecznego i sprawiedliwości. Ślubuję, że powierzone mi obowiązki wypełniać będę bezstronnie, z najwyższą sumiennością i starannością, że będę strzec godności powierzonego mi stanowiska oraz dochowam tajemnicy prawnie chronionej.
Ślubowanie może być złożone z dodaniem zdania "Tak mi dopomóż Bóg".
Niech Czytelnik oceni wierność Pani Rzecznik wobec swych urzędniczych obowiązków i swej przysięgi w kontekście tej właśnie sprawy.
Refleksja druga (bardziej ogólna)
Tak się składa, że całkiem przypadkiem urodziłem się Polakiem. I jestem z tego cholernie dumny. Naprawdę mało narodów na tym świecie (może 20 lub 30) może się tak bogatą ponad 1000-letnią historią swego narodu poszczycić. I do tego nie jesteśmy narodem małym. Licząc Polaków w kraju i za granicą możemy się jak 50 milionów a nawet 60 milionów policzyć. Może to nie wystarczy, żeby być wiodącą potęgą światową, ale wystarczy, żeby się czuć wśród światowej szerszej elity wielkich narodów.
Mając to na uwadze, nie mogę się jednak nie zdziwić nad pewną bezradnością u nas panującą oraz nad naszą niemożnością. Bo jak to możliwe, że w tak wielkim narodzie tak dużo jest obojętności i bezradności wobec naszych podstawowych obywatelskich praw? Jak to możliwe, że w blisko 60-milionowym narodzie nie znajdzie się 15 posłów (tyle ustawowo wystarczy), którzy zamiast się poniżać przed somozwańczymi partyjniackimi bossami, nie wpadną po rozum do głowy i nie wyjdą z inicjatywą ustawodawczą o przywrócenie podstaw demokracji i przywrócenie podstawowych praw obywatelskich choćby w postaci biernych praw wyborczych? A 50 posłów by wystarczyło, by się w imieniu narodu całkiem formalnie zadać Trybunałowi Konstytucyjnemu, jak to właściwie jest w Polsce z tym biernym prawem wyborczym? Jak to jest możliwe, że w tak wielkim narodzie nie ma przynajmniej kilkunastu porządnych odważnych posłów?
Ale zostawmy posłów w spokoju. I się zapytam, jak to możliwe w takim wielkim narodzie, że tworzy on tak ważkie urzędy jak Trybunał Konstytucyjny, jak Rzecznik Praw Obywatelskich, jak Prezydent RP, które to z mocy ustawy i złożonej przysięgi mają strzec Konstytucji, Praw Obywatelskich i państwa prawa w ogóle, a jednak w praktyce robią wszystko wynajdując tysiące powodów, aby tych praw nie strzec, aby wszelkie trudniejsze pytania zamiatać pod dywan i wszystko robić, aby na pytania obywateli nie odpowiedzieć? Wszystkie te urzędy są jakby przeszyte strachem. Jakby bały się dotknąć jakieś śmierdzącej bomby i robią wszystko, by na tak podstawowe pytania ze strony obywateli nie odpowiedzieć.
Wytłumaczcie mi to mnie prostakowi, jak takie coś jest możliwe? Jak jest możliwa tak powszechna zmowa milczenia wobec spraw tak fundamentalnych?
Ale to jeszcze nie wszystko. W tym narodzie są również potężne fundacje jak ta Batorego, czy Schumana, które podobno prawami obywatelskimi się zajmują. Dlaczego te fundacje zajmują się tysiącami spraw mniej lub bardziej ważnych, ale w sprawach fundamentalnych też się włączają w tę zmowę milczenia? Są w Polsce też wielkie wpływowe gazety jak RP czy GW i wiele innych i te pakują nas tonami podrzędnych bzdur, ale spraw fundamentalnych unikają jak ognia i wpisują się w tę totalną zmowę milczenia. Wyjaśnijcie mnie prostakowi ten fenomen?
Ostatnio Pan redaktor Janke i Warzecha głośno krzyknęli, że ktoś tam nie dostał dotacji. I patrzcie, Pan wielki minister zaraz odpowiedział i znalazł zaraz pół miliona z naszych podatków. To się nazywa mieć odpowiednie nazwiska i wpływy a nawet – nie bójmy się tego słowa – układy. Na to trzeba sobie widocznie zapracować. Patrzcie jak sprawa została pięknie poruszona. Niemal od ręki. I dobrze, że paru społeczników się takimi sprawami zajmuje. Nie mam nic przeciwko temu. Ale jak zwykły obywatel krzyknie: czy w Polsce jest faktycznie bierne prawo wyborcze, to zaraz usłyszy od wszelkich urzędów, fundacji, gazet „Spieprzaj dziadu” i spotka się z dziwną zmowią milczenia jeśli idzie o sprawy podstawowy i fundamentalne.
A sprawa przeze mnie poruszona (przez zwykłego obywatela) jest moim zdaniem istotnie fundamentalna. I spróbuję tutaj tę fundamentalność podkreślić.
Po pierwsze. Konstytucja powinna być fundamentem Państwa. To jest jak święta księga, i każdy prostak – nawet taki jak ja – powinien te fundamenty za pomocą najprostszego logicznego myślenia rozumieć. To jest kwestia zasadnicza. Czy Konstytucja RP jest fundamentem państwa, czy jest nic nie znaczącym śmieciem, kupą makulatury, którego normalny człowiek nie jest w stanie zrozumieć? A ja niestety tego zapisu o biernym prawie wyborczym w świetle praktyki przy najlepszych chęciach nie potrafię zrozumieć.
Po drugie. Jak już tworzymy urzędy takie jak Prezydent RP, RPO, czy Trybunał Konstytucyjny to powinniśmy tworzyć je z sensem i po coś. Właśnie te urzędy powinny troszczyć się o to, aby wykładnie prawne i konstytucyjne powinny być dla takich prostaków jak ja zrozumiałe. Ale jak widzę praktykę, to właśnie te urzędy mijają się ze swoim powołaniem i robią wszystko, aby te wykładnie były jak najmniej dla szerokiej rzeszy obywateli zrozumiałe. Takim urzędom nienależne jest w zasadzie posłuszeństwo i szacunek. Tak pracujące urzędy w zasadzie nasze tysiącletnie państwo doszczętnie znieważają i kompromitują.
Na jesieni odbędą się następne wybory. Jak znam życie wejdziemy w te wybory jak obywatelscy inwalidzi obrabowani i amputowani o nasze podstawowy prawa obywatelskie, głównie bierne prawo wyborcze. Partyjniackie organizacje zasypią nas znowu bzdurami, komunałami, kłamstwami oraz parszywym psychoterrorem urządzając nam farsę zwaną „demokratycznymi” wyborami. Prasa, fundacje, główne urzędy będą ten teatr całym swoim autorytetem wspierać realizując tę swoistą zagadkową zmowę milczenia.
Ja, jako prostak i zwykły obywatel , syn wielkiego narodu się z takim obrotem sprawy nie mam zamiaru pogodzić. Pani Rzecznik Praw Obywatelskich nadepnęła mi Obywatelowi na czuły odcisk, i ja tej sprawy, jak siebie znam tak po prostu nie zostawię.
Czytelników przepraszam za tę moją nieco nieudolną i chaotyczną próbę pierwszego mojego bloga. Głęboko się zastanowię czy tę próbę mam dalej kontynuować.
- Jak zostać parlamentarzystą Partii Konserwatywnej w Wielkiej Brytanii - 3 czerwca 2015
- RPO do Obywatela: Spieprzaj Dziadu! - 24 marca 2011
Bisnetusie szanowny i zacny, wykonałeś wielki test na jakość ordynacji wyborczej i na zasadę partiokracji. Ten tekst, lub jego części, warto rozpowszechniać szeroko, zwłaszcza wśród tych naszych obywateli, którzy uważają sen za lekarstwo na ból zęba.
Jest tu fragment, który warto wypisywać największymi literami:
„Na jesieni odbędą się następne wybory. Jak znam życie wejdziemy w te wybory jak obywatelscy inwalidzi obrabowani i amputowani o nasze podstawowy prawa obywatelskie, głównie bierne prawo wyborcze. Partyjniackie organizacje zasypią nas znowu bzdurami, komunałami, kłamstwami oraz parszywym psychoterrorem urządzając nam farsę zwaną „demokratycznymi” wyborami. Prasa, fundacje, główne urzędy będą ten teatr całym swoim autorytetem wspierać realizując tę swoistą zagadkową zmowę milczenia.”
A co robić?
Kontynuować, wzmacniać nacisk i szykować „gotowce” niezbędnych „amputowanych” praw ustrojowych.
Pozdrawiam – ACE
a) dobry tekst, aczkolwiek final nietrudny do przewidzenia; ONI trzymaja sie mocno
b) blogu, nie bloga (brrr)
c) to juz pytanie retoryczno-osobiste — jak mozna czuc sie dumnym z faktu, ze sie urodzilo Polakiem? Mozna byc dumnym, ze sie ma dzieci-Polakow (w sensie „wychowalo sie ich na dobrych Polakow”).