/Litości! Wprowadźcie wybory większościowe!

Litości! Wprowadźcie wybory większościowe!

Szanowni przywódcy Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej! Zwracam się do Was z apelem o zawarcie porozumienia dotyczącego zmiany Konstytucji w punkcie mówiącym o sposobie, w jaki wybierani są posłowie na Sejm Rzeczypospolitej. Myślę, że wyrażę uczucia przytłaczającej większości obywateli Rzeczypospolitej pisząc co następuje:

Mamy dość żałosnych, politowania godnych, budzących odrazę, bezwstydnych i rozkochanych w obłudzie błaznów, którzy zasiadają w Sejmie nie dlatego, że głosowała na nich jakaś znacząca grupa wyborców lecz dlatego, że znalazło się kilka procent (często promili – posłowie z poparciem 300-500 wyborców to nic nadzwyczajnego na Wiejskiej) ludzi dość głupich lub roztargnionych by postawić krzyżyk przy ich nazwisku.

Dopóki obowiązywać będzie narzucony społeczeństwu na początku lat 90 absurdalny system wyborczy promujący krzykliwe miernoty zainteresowane zdobyciem kilku procent głosów a nie poparcia większości wyborców, dopóty Sejm RP będzie miejscem, które kojarzyć się będzie ze wszystkim, lecz z pewnością nie z powagą i troską o losy państwa.

Swój apel o podjęcie działań zmierzających do wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych (jeden okręg = jeden poseł, którym zostaje ten kandydat, który zdobywa największą liczbę głosów) szczególnie mocno kieruję do PiS ponieważ, w przeciwieństwie do PO, partia ta dotychczas zgłaszała liczne zastrzeżenia do pomysłów takiego właśnie unormalnienia naszego systemu wyborczego.

Panie Premierze! Czy patrząc na posłów Giertycha (4,72% głosów w okręgu), Orzechowskiego (1,18%), Bosaka (1,39%) czy Wiecheckiego (1,97%) wciąż uważa Pan, że system proporcjonalny posiada jakiekolwiek zalety, gdy porównać go z systemem większościowym?

Owszem, wybory w okręgach jednomandatowych stwarzają niebezpieczeństwo (czy raczej pewność) wyboru do Sejmu grupy kilkunastu-kilkudziesięciu lokalnych kacyków typu senator Stokłosa. Jednak czy siedzący milczkiem w najdalszej ławie parlamentu Stokłosa bardziej kompromitował Polskę, niż brylujący przed kamerami wybrańcy Narodu Wierzejski (1,70%) i Parda (2,15%), którzy by poważnie myśleć o sukcesie w wyborach większościowych (czyli normalnych) musieliby zabiegać o stworzenie specjalnie dla nich okręgu obejmującego wyłącznie zakłady dla obłąkanych?

Stokłosa okazał się kryminalistą. Jako takiego można było go (gdyby chciano – ale woli politycznej nie było) pozbawić mandatu senatorskiego i posadzić za kratami. Wierzejski z Giertychem kryminalistami nie są (przynajmniej nic o tym mi nie wiadomo). Są tylko obrażającymi godność Rzeczypospolitej błaznami parlamentarnymi, pasożytującymi na kalekiej Konstytucji. Niestety za bycie błaznem, ani nawet kretynem, nikogo mandatu poselskiego pozbawić nie można. Która choroba jest więc bardziej uciążliwa? Ta, którą da się wyeliminować, gdy tylko zachodzi taka potrzeba (kacyk-kryminalista, którego można posadzić, gdy uda się dowieść, że jest przestępcą), czy ta nieuleczalna (nieusuwalny poseł, korzystający z łaskawości prawa dopuszczającego bycie pajacem kpiącym z ogólnospołecznego poczucia przyzwoitości)?

Szkodliwość posłów-kacyków, którzy mieliby ponoć zalać Sejm w wyniku wprowadzenia wyborów większościowych zmniejsza dodatkowo podstawowa cecha, która różni wyniki wyborów przeprowadzanych normalnie (większościowo) od tych organizowanych proporcjonalnie: wybory na bazie JOW-ów (jednomandatowe okręgi wyborcze) dają zwycięzcy zdecydowanie większą pulę miejsc w parlamencie (a przez to ułatwiają budowę i utrzymanie większości parlamentarnej), niż jest to pod rządami obecnego prawa wyborczego. Tak więc waga pojedynczych Stokłosów jest praktycznie żadna. Ich głos ma zdecydowanie mniejszą siłę niż głosy posłów-błaznów w parlamencie proporcjonalnym, czyli rozdrobnionym. Warto sprawdzić, ile ważnych głosowań w Senacie rozstrzygnęło się jednym, należącym do Stokłosy głosem… Przypuszczam, że żadne. A ile głosowań sejmowych zależało od tego, kto w danej chwili kupił głosy Giertycha, Leppera, Wierzejskiego i innych beneficjentów chorej ordynacji? Sporo.

Wybory wg reguły proporcjonalnej psują poziom naszej polityki. Sprawiają, że opłaca się sięgać po najniższe chwyty. Cynizm i bezwstydne kłamstwo czynią kluczem do sukcesu. Sukcesu rozumianego jako zagwarantowanie sobie wyboru na kolejną kadencję. W wyborach proporcjonalnych polityk średniego kalibru (z tych właśnie rekrutują się posłowie-błazny, w przeciwnieństwie do wielkich graczy) nie walczy o zaufanie większości wyborców. Nie musi zdobyć ich zaufania, szacunku i wiary w swe umiejętności. Jemu wystarczy by został zauważony i zapamiętany. Dlatego za wszelką cenę pragnie wywołać skandal, powiedzieć coś głupiego, bezczelnego i chamskiego – byle dostać się do głównego wydania Wiadomości. Owszem, 3/4 widzów westchnie ale kretyn, ale 5%… I tyle mu wystarczy by dostać dobrze płatną posadę na następne 4 lata. W wyborach większościowych ten sam polityk, zachowując się identycznie dostaje taką samą liczbę głosów (5%) i… przegrywa z kandydatem, który postawił na godność i pozory (czasem dobre i to) prawdomówności i wierności zasadom. W razie wprowadzenia JOW-ów nawet Wierzejski zacząłby się zachowywać w sposób godny (tak, może to z mojej strony naiwność, ale wierzę, że jego błazeństwo to tylko całkiem rozsądna strategia dostosowawcza do obowiązującego systemu a nie uzewnętrznienie przykrego defektu osobowości).

Nie będę pisał o przewadze wyborów większościowych, polegającej na większej zależności posła od wspólnoty lokalnej oraz przywiązaniu do problemów małej ojczyzny, która go do Sejmu wysłała. Po pierwsze to oczywistość, a po drugie napisano o tym już tak wiele, że kto chciał, ten przeczytał już o tym ze 150 razy.

Powrócę do apelu do przywódców PiS (szczególnie) i PO:

Panowie, wiem, że w tej chwili jest zbyt późno by zmienić Konstytucję tak, aby w październiku odbyły się wybory wg normalnych reguł (zapisane w Konstytucji zasady jej zmiany sprawiają, że takie wybory możliwe byłyby dopiero zimą). Ale sprawa jest na tyle istotna, że prędzej czy później (lepiej prędzej) trzeba będzie się nią zająć. Panowie! Dobrym rozwiązaniem (z pewnością przyjętym z uznaniem przez wyborców) byłoby podpisanie wspólnej deklaracji precyzyjnie opisującej zmiany w konstytucji i ordynacji wyborczej, które wasze partie zobowiązałyby się wspólnie i bez kłótni przegłosować zaraz po rozpoczęciu nowej kadencji Sejmu. Niezależnie od wyników wyborów (czyli tego, kto je wygra).

Polacy naprawdę zasługują na to, by wybierać swój parlament tak, jak czyni to większość ludów cywilizowanych. Za to Polska niczym sobie nie zasłużyła na Orzechowskiego i Leppera w ławach poselskich.

A może warto zawrzeć pakt o nieagresji na kilka miesięcy, wprowadzić zmiany, o których mowa już dziś i zorganizować wybory w grudniu? To byłby wariant optymalny…

Na koniec zagadka:

Pytanie: kto jest prezesem LPR?

Odpowiedź: nie wiem. Ale z pewnością nie jest nim Roman Giertych. Statut LPR w paragrafach 12 i 16 stwierdza, że nie może być członkiem Ligi ktoś, kto należy do innej partii politycznej. A z publicznych deklaracji pana Romana wiem, że złożył on podpis pod dokumentami powołującymi do życia partię Liga i Samoobrona. Pan Lepper ma lepiej. Statut Samoobrony tak kategoryczny w kwestii zakazu posiadania innych legitymacji nie jest.

———————————————————————————————————–

Artykuł ten został opublikowany na Salonie24 http://galba.salon24.pl/28859,index.html Za zgodą autora zamieszczamy go na JOW.

556 wyświetlen