Nagle zrobiło się głośno w mediach o JOW-ach. Niestety, polska telewizja i wysokonakładowe gazety prawie wyłącznie relacjonują wypowiedzi przeciwników JOW. Powstała z tego taka bardziej nowoczesna, nieznana jeszcze na Zachodzie, forma debaty. Jest to debata, gdzie odrzucono tradycyjny podział na dwie strony, afirmującą i negującą, i gdzie widać tylko jedną stronę. Okazało się szybko, że w tej nowoczesnej debacie nie potrzeba żadnej logiki, dedukcji, sylogizmów, kontrowersji, przekonywania się, ścierania poglądów, czyli tych wszystkich znanych od czasów Sokratesa i Arystotelesa metod poznawania prawdy. Została tylko „jedność przeciwieństw”, czyli technika zespalania fałszu i prawdy, w swoim czasie do perfekcji rozwinięta przez marksistów.
Przykładem takiej nowoczesnej debaty było seminarium pt. „JOW-y – szansa, czy zagrożenie?” zorganizowane 26 maja br. przez Instytut Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Dwoje debatujących politologów przekonywało się tam wzajemnie, że brytyjski system, gdzie wygrywa zdobywca największej liczby głosów, to „genetyczna deformacja wyborcza” i że za JOW-ami kryje się rzeczywistość okrutna jak w „Grze O Tron”.
No, a jeśli naukowcy, dyskutując o JOW-ach, wkraczają w domenę bajek, to cóż dopiero oczekiwać od polityków?
Na VI Zlocie Klubów „Gazety Polskiej”, również 26 maja br., prezes PiS, Jarosław Kaczyński, raczył po raz kolejny wygłosić publiczny wykład na temat swego wyobrażenia o rzeczywistości politycznej w Wielkiej Brytanii. Otóż jego zdaniem, JOW-y sprzyjają „całkowitej dyscyplinie partyjnej i absolutnemu podporządkowaniu posłów kierownictwu partii”. Pan Kaczyński powołał się znowu na informacje rzekomo otrzymane od członka Izby Gmin polskiego pochodzenia, Daniela Kawczyńskiego, z którym rozmawiał 12 lat temu. Daniel Kawczyński wszak już raz zaprzeczył, jakoby miał dzielić się z Jarosławem Kaczyńskim takimi rewelacjami [1], co teraz trzeba panu Kaczyńskiemu po raz kolejny przypomnieć.
O czymś takim, jak absolutne podporządkowanie posłów kierownictwu partii w Brytanii nie może być mowy. Choćby dlatego, że w następnych wyborach każdy poseł będzie rozliczony indywidualnie przez wyborców, a nie przez lidera partii. Pojęcie dyscypliny oczywiście istnieje, ale dyscyplina w rządzącej partii opiera się na argumentach i perswazji, a nie na strachu przed kaprysami lidera. Pisałem o tym przy innej okazji w artykule „Party whip w krajach JOW” [2].
Kontynuując swą tyradę przeciw JOW, pan Jarosław Kaczyński poinformował na tym samym spotkaniu, że rzekomo w 99% przypadków poseł brytyjski nie ma ze swoim okręgiem nic wspólnego, nie bywa w swoim okręgu 10, 12 lat. Może więc Jarosław Kaczyński zechciałby dać przykład CHOCIAŻ JEDNEGO posła brytyjskiego, który nie bywa w swoim okręgu. Normą jest bowiem coś zupełnie przeciwnego. Posłowie brytyjscy z reguły podają na swoich stronach internetowych daty spotkań publicznych w swych okręgach, a przede wszystkim daty i godziny tak zwanych „drop-in surgeries”, czyli po polsku „gabinetów lekarskich, gdzie można wstąpić”. „MP drop-in surgery” jest bardzo brytyjskim określeniem na specjalne godziny w biurach poselskich, gdzie każdy może przyjść, a raczej wstąpić (czyli drop-in) bez uprzedniego umówienia się i rozmawiać o nurtujących go sprawach. Moja posłanka Caroline Nokes ogłasza swoje surgeries także na Twitterze (https://twitter.com/carolinenokes/). Można się stamtąd dowiedzieć, m. in, że ostatnie dwie „surgeries” Caroline odbyły się 29 maja i wczoraj, 1 czerwca, przed jej wyjazdem dzisiaj do biura w Parlamencie w Westminster.
Można to wszystko łatwo sprawdzić wchodząc na strony internetowe brytyjskich posłów, których adresy zawiera następująca lista: http://www.parliament.uk/mps-lords-and-offices/mps/find-your-mp/
Tak więc, dyskutując o JOW, nie opowiadajmy bajek. Sprawa jest bowiem poważna. Obecne nastroje społecznie ujawniły dobitnie, że większość Polaków ma już serdecznie dość deformacji życia politycznego i zawłaszczania Państwa przez małe kliki.
Nie da się dłużej utrzymać kalekiego ustroju III Rzeczypospolitej, gdzie zwykły obywatel ma drogę do Sejmu zamkniętą, a gdzie z łatwością wchodzą nomenklaturowi nominanci często z ułamkiem procenta poparcia wyborców. Teraz jest takich posłów czworo: Michał Szczerba – 0.41%, Ligia Krajewska – 0.35%, Marcin Kierwiński – 0.35% i Leszek Jastrzębski – 0.30%. W sumie aż 65 posłów otrzymało mandaty z poparciem mniejszym niż 2% głosów. Jedynie 36 posłów, sprawuje mandaty z poparciem większym niż 10% wyborców. Tylko dwóch otrzymało poparcie większe niż 30%, co i tak byłoby za mało, żeby marzyć o wygraniu wyborów w znakomitej większości okręgów do Izby Gmin.
[1] http://jow.pl/przedwyborcza-selekcja-kandydatow-partyjnych-w-uk/
[2] http://old.jow.pl/blog/tomasz-j-kazmierski/party-whip-w-krajach-jow.html
- W rocznicę śmierci prof. Jerzego Przystawy - 2 listopada 2024
- Do Uczestników Ruchu JOW - 5 stycznia 2024
- 30-lecie Ruchu JOW - 12 października 2023
- Waldemar Rataj w 450. rocznicę uchwalenia aktu Konfederacji Warszawskiej - 1 lutego 2023
- Co to jest konstytucja? - 3 maja 2021
- Konferencja naukowa „100-lecie Konstytucji marcowej – geneza, postanowienia, zasady ustrojowe” - 8 marca 2021
- Pożegnanie śp. Janusza Sanockiego (1954-2020) - 8 grudnia 2020
- Listopadowa Konferencja Ruchu JOW – 14.11.2020 - 10 listopada 2020
- Mocny głos Brytyjczyków: NIC O NAS BEZ NAS! - 14 grudnia 2019
- Wystąpienie prof. Tomasza J. Kaźmierskiego - 20 października 2019
Staram sie dotrzec z moim pytaniem do kogokolwiek, kto promuje JOWy
Po krotce.
Aktualnie w wyborach wybieramy Poslow.
Czy to bedzie w JOW czy tak jak jest teraz to inna sprawa.
Rzadzi Rada Ministrow, ktora absolutnie nie musi sie skladac z Poslow.
Kto wedlug Panstwa woJOWnikow mi odpowie na pytanie?
Najwiecej glosow / miejsc w sejmie zajmuje ugrupowanie Pawla Kukiza albo jakiekolwiek inne nie bedace partia.
Kto bedzie desygnowany do utworzenia Rzadu?
Czy wybrani Poslowie? Czy tez moze jakies nieokreslone zaplecze polityczne?
Sejm – Tworzy i poprawia prawo
Rzad – rzadzi krajem i dzieli budzet
To chyba sa dwie fundamentalne roznice, ktore tez trzeba jasno okreslic, bo mowiac o biernym prawie wyborczym to chyba jednak troche mydlimy oczy.
Kazdy Posel bedzie mogl zaglosowac na cztery sposoby: TAK / NIE / Wstrzymam sie / Nie bede glosowal
A to sie ma nijak do Rzadzenia Krajem.
W normalnej demokracji rząd nie rządzi i nie dzieli budżetu. Parlament rządzi i dzieli budżet. Rząd tylko zarządza i może składać propozycję budżetu przed Sejmem do zatwierdzenia.
To jest jedna z patologii polskiego systemu politycznego. W Polsce faktyczną władzą ustawodawczą są resorty rządowe – czytaj urzędnicy. To oni piszą 70% ustaw. A rząd, który nikogo nie reprezentuje działa, czyli premier i ministrowie to są chłopcy na posyłki w służbie urzędników. Hop, hop i mają lecieć z tysiącami ustaw i bzdurnych przepisów do sejmu a tam eunuchy polityczne (posłowie) zatwierdzają to bez czytania i bez zrozumienia. Czyli władza teoretycznie ustawodawcza jest praktycznie władzą wykonawczą. Musi wykonać to co każą urzędnicy i rząd im przyniesie w zębach.
.
Stąd takie absurdy jak roczne kolejki do onkologów albo zarządzenia, że urzędy podatkowe mają w 80% wynajdować oszustwa. W JOW-ach, jakby poseł za takim gniotem podniósł rękę, to już by się nie mógł w swoim okręgu pokazywać. Ludzie by poszli do jego domu i tam by go potraktowali widłami.
.
Wracając do pytania. Wynająć dobrego zarządcę na premiera to jest pryszcz nawet w mniejszościowych Sejmach.
Dlaczego wszyscy myślą partyjnymi stereotypami? Kto będzie tworzył rząd, jak wybierani itp.? Wystarczy otworzyć umysł i:
1. wybieramy swojego przedstawiciela w okręgu – jest ich np. 460
2. rząd może stanowić 16 osób, które będzie reprezentantami województw
3. na reprezentanta wybiera się najlepszą osobę z danego województwa w drodze głosowania
4. każdy głosuje zgodnie ze swoimi poglądami, sumieniem, obietnicami wyborczymi itp. – to jest prawdziwa demokracja – nie ma czegoś takiego jak partia i dyscyplina partyjna.
5. partia może być, może funkcjonować, ale na zasadzie składek członkowskich i samofinansowania – zero kasy z pieniędzy podatników – te są potrzebne na realizację działań dla dobra społeczeństwa, a nie partyjnych imprez.
I tak dalej można by mnożyć zasady funkcjonowania, a wystarczy tylko zmienić punkt widzenia i oczekiwania.
Tak samo nie oglądajmy się na innych, tylko stwórzmy swój własny „prosty, jak budowa cepa” JOW bez żadnych „kombinacji alpejskich i wytrychów” – prosty i przejrzysty na zasadzie: kto ma najwięcej głosów, ten wygrywa. To jest demokracja w czystej postaci. Wybraniec i tak będzie odpowiadał przed wyborcami i to oni go rozliczą ze swojej pracy.
To wszystko jest kwestią myślenia o dobru ogólnonarodowym przez pryzmat dobra lokalnego i regionalnego. Do tworzenia dobrego państwa myślącego o swoich obywatelach nie potrzeba partii, „zamordetrzymaj” podejścia. Polacy powinni zmienić myślenie i swoje zafiksowanie na to, że bez partii się nie da stworzyć parlamentu. W państwie obywatelskim nie potrzeba immunitetów, partii i innych tworów-potworów, bo jeżeli ktoś działa dla dobra swojego okręgu, to dlaczego miałaby się mu dziać jakaś krzywda. Jeśli oczywiście, taki „ktoś” nie będzie spełniał swoich obietnic wobec wyborców, to uważam, że oni mają prawo „nakopać mu do duszy”, aby wziął się do roboty. Jedyną rzeczą, która jest potrzebna to świadomość, że jest się reprezentantem swoich wyborców, swojego okręgu i chęci działania na rzecz ich dobra. Kiedy poskładamy 460 takich „klocków” to wtedy powstanie Państwo Obywatelskie.
Tak sie sklada ze zarowno JOWy brytyjskie jak i francuskie sa lepszym testem wartosci kandydata niz listy partyjne. Odpowiedniej weryfikacji dokonuje spolecznosc w okregu a nie wladca list partyjnych. Reprezentacja wszystkich z danego okregu ma taka sama wartosc jak w wyborach prezydenckich w Polsce, nie tylko na najwyzszym szczeblu, ale tez na pozostalych. Przeciez prezydent miasta reprezentuje interesy CALEGO miasta!!! Prosze teraz sobie wyobrazic ze wprowadzamy metode 'proporcjonalna’ i mamy trzech prezydentow miasta zamiast jednego. Czy to byloby odpowiedzialne i uczciwe wobec interesow tego calego miasta?
Witam,
Zacznę od tego, że ja się nie chcę kłócić, ja chcę zrozumieć i dlatego pytanie:
Skoro JOW-y tak dobrze oddają nastroje społeczne i zapewniają odpowiednią reprezentację wszystkich obywateli, to dlaczego UKIP tak słabo wypadł w ostatnich wyborach? Co z tymi kilkunastoma procentami obywateli, którzy deklarowali poparcie dla UKIP-u? Zmienili zdanie i zagłosowali na kogoś innego?
Jest jakieś rozsądne, logiczne wytłumaczenie?
Bo jeżeli nie, to jaka jest gwarancja, że „partia” Kukiza (cudzysłów z premedytacją bo to nie ma być podobno partia), po wywalczeniu JOW0ów, nie podzieli losu UKIP-u? Czego pewnie większość tu obecnych by sobie nie życzyła…
SNP (Partia szkocka) przy poparciu 5 procent, zdobyła powyżej 50 mandatów, oto odpowiedź
Z całym szacunkiem, ale to nie jest odpowiedź. Nie sprawdzałem, ale myślę, że mogę śmiało założyć, że te 5% głosów „szkockich” było skupione w niewielkiej ilości okręgów i dlatego pozwoliło wygrać w tych okręgach.
UKIP jak sądzę ma elektorat rozproszony w miarę równomiernie po terenie całego kraju i dlatego poniósł porażkę.
To tak, jakby u nas powstała (a może już jest) Partia Kaszubów, Ślązaków czy Mazurów. Pomimo poparcia rzędu 5% w skali całego kraju, mogli by lokalnie, na „swoim” terenie mieć kilkanaście czy kilkadziesiąt procent poparcia i wygrać (czytaj: dostać mandat) w tych okręgach. A taki hipotetyczny Sojusz Obywatelski Pawła Kukiza z poparciem 25% na terenie całego kraju mógłby nie dostać żadnego mandatu.
Przekonajcie mnie proszę, że się mylę bo mi się idea JOW BARDZO podoba, tylko boję się, że nie zadziała tak, jak bym chciał.
Nie chodzi o to, by w Sejmie reprezentowana była każda opcja polityczna. Nawet jeśli jakaś idea ma w społeczeństwie poparcie 30% nie znaczy to, że musi mieć reprezentację w Sejmie. Jeśli jakaś idea ma 30% poparcia i nie znajdzie się w Sejmie, tzn. ma TYLKO 30% poparcia, za mało by uznawała ją reszta społeczeństwa, widocznie inne są bardziej „cenione”. I to jest OK! A najważniejsze by POSEŁ był wyrazicielem poglądów większości w swoim środowisku. I by Jego wyborcy mogli go z jego zachowań rozliczyć, tego jednego z 460, a nie jego poglądów (czyli jak obecnie chcą „wodze”) tożsamych z jakąś partią.
W JOWach głosujesz na kandydatów w swoim okręgu.Dokonując wyboru każdy patrzy na to co dla niego istotne.Czy jest uczciwy,wiarygodny,czy jest fachowcem,czy deklaruje to co jest twoim zdaniem ważne.To do jakiej partii należy jest wtórne,bo nawet jak identyfikujesz się z jakąś partią,to wybierasz przede wszystkim człowieka.Powiedzmy Pana Z,bo jest tego warty,a nie Pana X choć jest z tej samej partii i jest przydupasem wodza ale jest np leserem.To trochę tak jak wybierasz fachowców do remontu swego domu.Elektryka,stolarza itp.Na co patrzysz,co jest dla ciebie ważne.A po wyborach media robią sobie statystyki,podliczają wybranych,klasyfikują np.wg partii,bo to najprostsze i wychodzi,że ta partia ma najwięcej to wygrała..I ma to znaczenie,bo każda partia ma swój program i chce go realizować.Jednak może to robić tyko w zakresie na jaki pozwolą obywatele,bo dla wybranego priorytetem jest wyborca nie wódz.
Trudno, żeby SNP dostała więcej procent w skali kraju, skoro startowała tylko w Szkocji (chyba zresztą to logiczne). W Szkocji dostali bezwzględną większość głosów, miażdżąc pozostałe partie. Podobnie było w większości okręgów szkockich.
Zresztą jakie to ma znaczenie, kto dostał jaki odsetek głosów? W systemie większościowym liczby się liczba mandatów. Zresztą w proporcjonalnym przecież też, bo to jest właśnie wynik wyborów.
A może SNP miałaby otrzymać tyle samo głosów, co UKIP? Cóż, wtedy musiałaby zdobyć poparcie 267% głosujących w Szkocji…
Odwraca Pan pytanie. Nikt nie przeczy że Szkocka Partia Narodowa dostała swoje mandaty niezasłużenie. Po prostu wydaje się być wysoce niesprawiedliwym system w którym 12,6% wyborców jest reprezentowana przez 0,15% deputowanych. Nie widzi Pan że jest to aż 100 krotna różnica pomiędzy poparciem procentowym a procentową reprezentacją?
Trudno nam się zrozumieć, bo jesteśmy na różnych płaszczyznach pojmowania wyborów. Wybory większościowe w JOW polegają na tym, że są to wybory ogólnokrajowe jedynie pod tym względem, że odbywają się wszędzie w tym samym czasie, a w praktyce każdy okręg robi sobie „własne” wybory. Suma wyników wyborów w poszczególnych okręgach tworzy wynik wyborów na poziomie kraju.
Wyników wyborów, czyli tego, w ilu okręgach wygrała dana partia. Odsetek głosów w skali kraju nie ma tu żadnego znaczenia, bo przecież mandatów nie rozdziela się według odsetka, tylko dostaje go ten, kto jest pierwszy w swoim okręgu – może mieć 25%, może mieć 99%, ale mandat jest i tak tylko jeden. Popatrzmy na wybory do rad gmin czy do Senatu – przecież tam PKW nie podaje nawet odsetka głosów, bo co on zmienia? W pięciu sołectwach wygrali kandydaci ruchu X, w sześciu Y, w dwóch Z. Co mają do tego procenty? W JOW reprezentuje się cały okręg, a nie procenty.
Skoro jednak wynik SNP jest „sprawiedliwy”, to komu należałoby odjąć, aby i dla UKIP był „sprawiedliwy”?
Znowu ktoś powołuje się na sondaże i ma pretensje, że ludzie nie głosowali na ukip tak jakchcieli tego ankieterzy. Ludzie! Komorowski w sondażach miał 69% i co? Ukip w sondażach miał 20% i przepadł bo byli lepsi. Proste.
UKiP wystawił do wyborów kandydatów w 625 okręgach, z czego 624 z nich przegrało z innymi kandydatami. Byli lepsi, których wyborcy woleli bardziej od ukipowców. Wśród przegranych był także lider UKiP Nigel Farage. Dlaczego teraz suma głosów oddanych na przegranych kandydatów miałaby być użyta przez Farage’a jako argument do wprowadzenia do Izby Gmin siebie i którychś z jego przegranych ludzi oraz, co się z tym wiąże, wyrzucenia stamtąd tych, których chcą wyborcy?
Pytając bardziej ogólnie, dlaczego zamiast wyborców, jakieś ułamki miałyby decydować o tym, kto zostanie posłem? W UK jest tak, że o składzie Izby Gmin decydują wyborcy, a nie liderzy partyjni. Przez to liderzy mało popularnych partii rzeczywiście na JOW często w Anglii narzekają i lubią epatować procentami. Jeśli chcą stawiać się nad wyborcami, sami pokazywać palcem, kto ma wejść do Izby Gmin i wykonywać tam ich polecenia, to Brytania nie jest dla nich. Pełno jest przecież państw, gdzie wyborcy nie maja wiele do powiedzenia. Przeprowadzki do Polski im nie polecam, bo w Polsce teraz masy ludzi zaczynają upominać się o swoje i niedługo też będą JOW-y.
Mityczny UKIP jest jak partia Korwina. Przed wyborami miał być sukces a nazbierało się 3 procent z groszami. Może wyborcy po prostu na UKIP głosować nie chcieli.
Artykuł polemizuje z przeciwnikami JOW. Wyjaśnia i informuje. To cenne.
Ja natomiast od pewnego czasu próbuję nakłonić do dyskusji na temat tego, jakie JOW ma szansę nad Wisłą?
Nikt nie podejmuje tematu. Wciąż mamy na ustach slogan: JOW.
Koniec! Kropka!
Wiemy przecież, że w szczegółach może to wyglądać bardzo różnie.
Uważam, że jeśli sprawę traktujemy poważnie to powinniśmy poważnie o niej mówić. Slogany to za mało.
Pamiętam oburzenie śp Przystawy, gdy toczyła się dyskusja i wskazywano na konieczność radykalizacji działań, Dziś to mamy.
Dziś nie możemy dyskutować o tym jak dobrze jest w Anglii. Niech się tym zajmują na Uniwersytecie Warszawskim.
Dyskusja o Anglii już nas nie dotyczy.
Może zaczęlibyśmy rozmawiać o kraju ….
Zgadzam się z tobą. Też to zauważyłem, że nie ma żadnej dyskusji o tym jakie i jak wprowadzić JOWy w Polsce. Święte przekonanie o cudowności Brytyjskiego systemu przesłania jakąkolwiek logikę. Podaje się przykłady, że w systemie proporcjonalnym jaki mamy obecnie są posłowie którzy zdobyli mniej niż 1000 głosów poparcia. Tylko JOW akurat tego absurdu nie uzdrawia, bo zmiana ordynacji nie sprawi, że wyborcy tłumnie zaczną chodzić na wybory, a świadomość tych co chodzą regularnie nagle wzrośnie i nie będą się kierować szyldem podczas oddawania głosu. Wbrew pozorom sukces Andrzeja Dudy pokazuje jak można łatwo wykreować kandydata za pomocą szyldu oraz bazowaniu na niechęci do drugiego szyldu. Druga sprawa często poruszania przez przeciwników jednomandatowych okręgów wyborczych w systemie większościowym to niekorzystność takiego systemu dla wielu grup społecznych, które mogą być dość liczne ale rozsiane po całym kraju co powoduje, że głos jest rozproszony i nie daje realnych szans na zwycięstwo ich postulatów. Załóżmy taki oto przykład jest kilka milionów ludzi domagających się ograniczenia stosowania chemicznych polepszaczy i innych nienaturalnych składników w produktach żywnościowych. Tworzą ruch społeczny i wystawiają kandydatów w całym kraju. Jednak ich szanse na zwycięstwo są nikłe i mogą osiągnąć wynik porównywalny z UKIPem w Wielkiej Brytanii, czyli trzeci wynik w kraju i tylko jeden reprezentant. W jednym z artykułów na temat JOW polecanym przez „bezpartyjnych samorządowców” autor słusznie zauważył, że pierwsze lata funkcjonowania JOW będą oznaczać chaos. Ostatnio bodajże w Superstacji spotkałem się z wypowiedzią dziennikarki popierającej JOWy, że chaos wynikający z takiej zmiany będzie trwał ze 20 lat zanim zalety systemu będą odczuwalne. W moim odczuciu to zbyt długi okres i jestem przeciwnikiem wprowadzania 20 lat chaosu. Uważam, że takie postępowanie woJOWników zniechęca do popieranie tej idei i choć nie jestem przeciwny JOWom to dziś deklaruję zagłosowanie w referendum przeciwko nim właśnie przez ten brak dyskusji, przez niechęć do szukania rozwiązań dających w realny sposób uniknąć chaosu.
@Robert Grzeszczyk – słabe szansę JOW nad Wisłą? Nikt nie podejmuje tematu??
Ja go podejmę, proszę bardzo.
Ale najpierw:
@ Marcin Kallas – piszesz, że – cytuję – „nie ma żadnej dyskusji o tym jakie i jak wprowadzić JOWy w Polsce” – ale jednocześnie za przykład na „nie” podajesz …UKIP. 😉
Notabene, zrobiwszy to i będąc jak widać przeciwnikiem JOWów w PL, podałeś (chyba nieświadomie) najlepszy argument za nimi. 🙂
Już uściślam:
JOWy to nie tylko sposób liczenia głosów, pamiętajmy o tym – JOWy to przede wszystkim bat na mniejsze partie (piszę o tym tutaj: http://100kijowwmrowisko.blogspot.co.uk/2015/05/wojna-na-jowy-czyli-jeszcze-bardziej.html)
Piszesz, cytat:
„Załóżmy taki oto przykład jest kilka milionów ludzi domagających się ograniczenia stosowania chemicznych polepszaczy i innych nienaturalnych składników w produktach żywnościowych. Tworzą ruch społeczny i wystawiają kandydatów w całym kraju. Jednak ich szanse na zwycięstwo są nikłe i mogą osiągnąć wynik porównywalny z UKIPem w Wielkiej Brytanii, czyli trzeci wynik w kraju i tylko jeden reprezentant.”
I oto właśnie był ten najlepszy argument za JOwami. Bo cóż to za partia, która nie ma nic bardziej cennego w swym programie niż sprzeciw wpbec ulepszaczy (nic do niego nie mam)? A mówiąc inaczej: czemu nie połączyła się z inną partią walczącą o to samo, aby pójść szerszym frontem? A może te ich ulepszacze to takie in-vitro PO? Albo taki krzyż w Sejmie ZChNu? Albo Świebodziński Chrystus Telewizji Trwam? 🙂
Pamiętajmy przede wszystkim o priorytetach, a tym jest uzdrowić polską scenę polityczną. Tak więc UKIP skończył tak, jak skończył, ponieważ jest takim brytyjskim Palikotem: precz z Kościołem, długo, długo nic, potem gender, długo, długo nic i dopiero potem jakaś tam gospodarka. Farage: emigranci won, długo, długo nic, potem gospodarka.
Widzisz podobieństwo?
Natomiast Cameron i jego ugrupowanie to posłyszeli, „podebrali” UKIPowi najlepsze argumenty (nielegalni emigranci won i koniec z zasiłkami na dzieci nie mieszkającymi w UK), a społeczeństwo niegłupie i zagłosowało nie na radykalny UKIP, a na bardziej rozsądnych Torysów. Dlaczego rozsądnych? Ponieważ umieli dostosować się do oczekiwań nie przeciwników ulepszaczy, a oczekiwań przeciwników nielegalnej emigracji, a to ten temat jest na Wyspach sprawą priorytetową. Jeśli jednak ulepszacze są tak samo ważne jak nielegalna emigracja, nic nie stoi na przeszkodzie, by Ruch Antyulepszaczowy rozpropagował swoje postulaty jeszcze mocniej, znalazł jeszcze więcej sojuszników i poszedł z nimi na Sejm. Ale póki co, większość rządzi – okej? A wynik wyborów w UK jest jak najbardziej sprawiedliwy, a co najważniejsze, satysfakcjonujący społeczeństwo brytyjskie.
—
Konkluzja:
już samo wprowadzenie JOWów ZMIENIŁOBY CHARAKTER naszych obecnych partii, jako że pozbawiłoby Kopacz i Kaczyńskiego ich decyzyjnego głosu. A wtedy kandydaci nowego PO i nowego PISu zaczęliby się bać, nie team’u Kaczor & Donald, a swych wyborców, co w praktyce oznaczałoby najpierw oddolne kłócenie się członków, wypowiadanie posłuszeństwa itp. Dla mnie to wizja wspaniała. 🙂
A więc co – jest głos o JOWach w PL?
Mnie się jednak wydaję, że społeczeństwo jednak mamy jeszcze zbyt mało świadome i interesujące się w jakiś sposób polityką, socjologią, żeby w Polsce JOWy wprowadzić. Będą wygrywali kandydaci, którzy będą chcieli więcej dać…
Ale czy tak jest w radach gmin? Tam też są JOW.
Przepraszam, ale nie rozumiem.
12,5 % społeczeństwa, co ósmy brytyjczyk chce być reprezentowany przez UKiP
To jest 3,8 mln osób, które będą miały w parlamencie jednego przedstawiciela?
To jest sprawiedliwe?
Nie jestem jeszcze ani przeciwnikiem ani zwolennikiem jowów. Staram się wyrobić sobie własne zdanie. Dlatego te pytania
@Paweł: zmień swoje postrzeganie z globalnego na lokalne. Nieważny jest udział procentowy globalny, a poparcie, jakie mieli w okręgach. Na tym polega JOW – wybierasz swojego lokalnego przedstawiciela, który ma reprezentować Twój okręg i działać dla dobra tego okręgu. JOW ma promować bezpartyjność i niezależność. Oczywiście może się zdarzyć, że Twój kandydat na którego głosowałeś przegrał jednym głosem z konkurentem w Twoim okręgu na którego głosowali inni – jeśli był reprezentantem partii, to wtedy okaże się, że partia miała jakieś tam poparcie w skali globalnej, ale i tak wygrywa kandydat z największą liczbą głosów w okręgu. I to jest kwintesencja demokracji.
I to ma być lepsze? A jeśli ja mieszkam w jednym okręgu, lecz pracuję w drugim? I co zrobimy z nierównością pomiędzy okręgami? W Warszawie mieszka 2 mln, a w całym takim podlaskim 1.1 mln. Tam w całym powiecie może mieszkać mniej ludzi niż w jednej warszawskiej dzielnicy.
Kto w ogóle będzie wyznaczał te JOWy? Gerrymandering jest przecież prawdziwym problemem.
Najważniejsze jest jednak to, że w przypadku JOWów nie będzie już jednej Polski. Będzie konglomeracja okręgów, w których ludzi nie będzie obchodziła sytuacja nawet ich sąsiadów, a co dopiero tych, co mieszkają na drugim krańcu kraju. Doskonała sytuacja dla rozbicia dzielnicowego i formowania na terenie Polski „republik” na wzór donieckiej i ługańskiej.
@Sławek
Nie rozumiem uwagi o mieszkaniu w jednym okręgu i pracowaniu w drugim. Przecież głosuje się w jednym miejscu, takim, jakie jest w rejestrze wyborców (zwykle miejsce zameldowania), a pracować można 500 km dalej. Co to ma do JOW?
O co chodzi z „nierównością między okręgami”? Każdy okręg jednomandatowy opierałby się o normę przedstawicielską, czyli średnią liczbę przypadającą na mandat w kraju (ok. 85 tysięcy osób) z maksymalnym odchyleniem ok. 15–20% od tej normy. Liczba posłów przypadająca na województwo pozostałaby taka sama, czyli proporcjonalna do liczby ludności. Zatem przywołana Warszawa zostałaby podzielona na 20 okręgów, a woj. podlaskie na 14, czyli wybierałyby dokładnie tyle samo posłów. Nie ma tu „nierówności”, podobnie jak w systemie obecnym.
Kształt okręgów wyborczych określa się ustawowo. W krajach anglosaskich również tak jest, jednak wytyczanie granic zajmują się kilkuosobowe niezależne komisje rozgraniczające, składające się z fachowców z dziedziny geografii wyborczej, politologii, osób znających dany obszar itp. Są one zobowiązane do rewizji granic co kilka lub kilkanaście lat i przedłożenia stosownych projektów zmian. W ramach rewizji odbywają się konsultacje społeczne z udziałem wszystkich zainteresowanych, tj. przedstawicieli partii, stowarzyszeń, zwykłych obywateli. (W USA wyznaczaniem granic okręgów zajmują się niestety wyłącznie władze i dlatego właśnie tam problem gerrymanderingu jest zauważalny. Większych kontrowersji kształt okręgu nie wzbudza np. w Wielkiej Brytanii czy Kanadzie, głównie przez odpowiednie zapisy ustawowe i faktyczną niezależność w projektowaniu okręgów).
Granice JOW do Sejmu oparte byłyby na granicach gmin, oczywiście z wyjątkiem miast ponad 80–85 tys. mieszkańców, które siłą rzeczy będą musiały ulec jakiemuś podziałowi.
Przykro mi jednak, że muszę zareagować na populistyczną i demagogiczną tezę o braku „jednej Polski” i „rozbiciu dzielnicowym” w warunkach JOW. Czy Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Francja czy Australia ulegają takiemu rozbiciu?
Trudno mi zrozumieć, w jaki sposób JOW sprzyjać miałyby defragmentacji państwa, a zwłaszcza jak to możliwe, że wpłynęły na separatyzm rosyjski na Ukrainie, gdyż: 1) nie ma tam wyborów większościowych, 2) rebelia ma podłoże etniczne i społeczne z paliwem dolewanym przez państwo sąsiednie, 3) posłowie wybierani z obwodów donieckiego i ługańskiego nigdy nie wyrażali otwarcie dążenia do oderwania się od Ukrainy.
Ostatni akapit Pana wypowiedzi, z przykrością to stwierdzam, jest oderwany od rzeczywistości zupełnie. W przeciwieństwie do poprzednich, które staram się tu wyjaśnić.
w sprawie JOW wierze tylko Pawłowi Kukizowi, a nie wierze Prezesowi Jarkowi ani innym którzy poczuli zagrożenie dla siebie. Jeżeli JOW-y nie spełnia oczekiwań i nadziei narodu, to skorygujemy system w przyszłosci. Teraz zabetonowanych układów niszczacych suwerenność i gospodarke Polski możemy pozbyc sie tylko za przywództwem odważnego Kukiza.
Jak się nie sprawdzi, a nie sprawdziłby się, to nie będzie szans, na wycofanie się z tego, bo nie będzie już odpowiedniej ilości nowych pawłów kukizów, którzy wygrają w swoich okręgach, żeby cokolwiek zmienić, a jak się PoPis rozsiądzie wygodnie w tylko już swoim parlamencie i nauczy odpowiednio kasą zarządzać, żeby wygrywać w tych okręgach gdzie mogą, to niekoniecznie będą chcieli sami zrezygnować na rzecz swoich dawnych przekonań dotyczących ordynacji. a jak dobrze wiesz, wybory wygrywa się pieniędzmi (ewentualnie buntem, ale tego w naszym narodzie jest zdecydowanie za mało).
Zwolennicy JOWów apelują o uczciwą dyskusję, ale wszyscy są tak zaślepieni, że nie odpowiadają na żadne zarzuty inaczej niż „trzeba już coś zmienić”, albo „u nas będzie inaczej”. Niech mi jeden zwolenników uczciwie i z prawdziwym przekonaniem powie, że wynik 3,73 mln – 1 mandat, 1,45 mln – 56 mandatów, jest sprawiedliwy i dobry dla kraju.
Dlaczego nie preferencyjna, dlaczego? JOW się łatwiej wypowiada w mediach i pokrzykuje na ulicach niż SVT?
*STV
I znów owa mityczna „sprawiedliwość”. Czy nie jest sprawiedliwe to, że elektorat 56 okręgów postawił na kandydatów SNP (skądinąd w zdecydowanej większości tych okręgów ze znaczną przewagą), a tylko 1 okręg dał się przekonać reprezentantowi UKIP i w związku z tym SNP ma 56 posłów, a UKIP 1?
Czy to jest dobre dla Wielkiej Brytanii, nie mam pojęcia. Wygląda jednak na to, że za dobre uznali to sami wyborcy, którzy dokonali takiego właśnie wyboru. Wyborcy, a nie system większościowy. Dlaczego wciąż w dyskusji o JOW ignoruje się wolę większości wyborców?
Skądinąd UKIP ma dobrą pozycję wyjściową na wybory 2020, o niebo lepszą, niż miała teraz. Aż w 120 okręgach jej kandydaci zajęli miejsce tuż za zwycięzcami – w 2010 żaden z nominowanych przez partię Farage’a nie zajął 2. miejsca w swoim okręgu.
Oczywiście STV to też JOW. JOW-ów jest tyle ile ordynacji wyborczych do JOW!
Paweł Kukiz przedstawił najprostszą ordynację JOW: tyle okręgów ile miejsc w Sejmie. Później można wybrać ordynacje (u nad to sie nazywa „kodeks wyborczy) odpowiednią ordynację, którą można zaimplementować w Polsce!
Nie, STV to proporcjonalny system pojedynczego głosu przechodniego, stosowany wyłącznie w okręgach wielomandatowych. STV nie jest odmianą JOW!
Ciekawy z Ciebie gość. Jakby Ci nie tłumaczyć nie możesz pojąć faktu, że wygrywa i reprezentuje Ciebie jeden poseł. Może rozjaśni Ci coś przykład gminy. głosujesz na wójta, który zdobywa 51% głosów, przegrany ma 49%. Zwycięzca rządzi gminą, a przegrany nie zostaje zastępcą mimo, że otrzymał tak wiele poparcia. Czy to jest jasne? Naprawdę chciałbyś aby przegrany zostawał zastępcą? Nie widzisz analogii? Tu naprawdę chodzi o uzdrowienie sceny politycznej! Pozostałe argumenty już poprzednicy poruszali…
Doprowadzają mnie do wściekłości te prymitywne kłamstwa w wykonaniu dyżurnych mediów mediów oraz przedstawicieli reżimowych partii typu Kaczyński, Wenderlich, Niesiołowski i wielu innych. Kojarzą mi się z sowietyzmem pzpr-u w PL: władzy nie oddamy, cały świat /w tym nasi obywatele/ nie ma racji, tylko my zbawimy Polskę /nawet kosztem jej upadku/, wiodąca rola partii w marszu po sukcesy, itp itd. Z racji wieku i doświadczenia zdumiewają mnie te analogie: bolszewia ma się dobrze bo nie ma wstydu wśród nowych baronów partyjnych. Takie dinozaury jak ja, były gniewny a teraz starszy wk…ny powinni pokazywać ludziom młodym, że demoralizacja obozu rządzącego i opozycji parlamentarnej osiągnęła poziom rozbestwienia czerwonych baronów przed 1989 rokiem. To już było i trzeba usunąć uwłaszczonych na państwie kolejnych pozorantów demokracji. I pomyśleć, że mają jeszcze czelność powoływać się na korzenie solidarnościowe. Gdyby wtedy mieli takie poglądy wywaliliby ich na taczkach na śmietnik historii. Mamy kolejny dowód, że władza bez kontroli wyborców demoralizuje się w postępie geometrycznym.
Kłamstwo ma krótkie nóżki jak u kaczuszki.
@bisnetus
czy mam rozumieć, że popierasz jowy?
trzeba zerknąć chyba na forum zmieleni.pl bo coś kojarzę, że byłeś zagorzałym ich przeciwnikiem… no chyba, że to nie byłeś ty…
Ludzie poważni najpierw zerkają a potem piszą. Ludzie niepoważni robią zupełnie odwrotnie. Zerkaj sobie gdzie chcesz.
JOWy to piękna teoria, ale bardzo mocno polaryzująca scenę polityczną.
Czy zwolennicy JOWów naprawdę wierzą w to, że przewodniczący PO czy PIS nie będzie mieć wpływu na to kto z ramienia tych partii będzie kandydować w danym obwodzie?? I taka jest rzeczywistość – ludzie będą głosować na „kandydata PO/PIS” mniej zwracając uwagę na to kto to jest. Oczywiście zdarzy się, że w jednym czy drugim okręgu wygra jakaś charyzmatyczna osobowość, ale to będzie wyjątek.
W rzeczywistości w „Polsce wschodniej” będą mandaty zdobywać ludzie popierani przez PIS, a w „Polsce zachodniej” popierani przez PO.
Jeżeli rozkład głosów w poszczególnych okręgach będzie zbliżony do:
PIS/PO – 35%
PO/PIS – 30%
inni do 35%
Rezultat będzie taki, że 35% biorących udział w wyborach nie będzie mieć swojej reprezentacji w sejmie.
Lepiej już mocno obniżyć progi wyborcze, np. do 2 lub nawet 1%…
Była prośba o nieopowiadanie bajek a komentator Marcin bajdurzy bezmyślnie powtarzając bajki puszczane non stop w reżimowej telewizji.
Gdyby bylo jak piszesz, to w wyborach na prezydentow miast, burmistrzow itp, bylby podobny rozklad i wiekszosc stolkow zgarnelyby partie. A sprawdz sobie, jak nikly procent stanowia kandydaci partyjni. Wlasnie dlatego jest taka obawa przed JOW.
Jeszcze w uzupelnieniu. JOW-y sa niekorzystne dla grup spolecznych czasem nawet dosc licznych, ale nie majacych przewagi na jakims terytorium (okregu wyborczym) w stopniu umozliwiajacym przeforsowanie swojego kandydata.
Dla takich grup systemy list partyjnych sa jedyna szansa na umieszczenie przedstawicieli w Sejmie.
Przyladowo. Wegetarianie obiecuja poparcie jednej z partii. W zamian za to, dostaja wysokie miejsca dla swoich przedstawicieli na kilku listach. W skali kraju oddaja wiele glosow na listy popieranej partii, mimo, ze lokalnie liczac w zadnym okregu wyborczym nie oddali tylu glosow zeby wystarczylo na przeforsowanie swojego kandydata gdyby bylyby JOW.
Dlatego nalezy sie spodziewac ostrej krytyki ze strony podobnych, rozsianych ogolnopolsko grup.
Jeśli rzeczywiście taki byłby rozkład głosów, to 35% „straconych” jest niczym wobec zgody większości 65%. Tak chyba działa demokracja?
Poza tym, powyższy przykład to czysta teoria, której wizją sam się nakręcasz: jakim sposobem powstanie koalicja PO z PISem? No, chyba tylko nadrzędnym celem utrzymania p.Pawła w opozycji – co notabene on zresztą sam sugerował, iż to wcale nie jest takie nierealne. W obliczu większego zagrożenia, dojść może do wszystkiego…
Mówiąc inaczej: samo wprowadzenie JOWów ZMIENIŁOBY CHARAKTER obu partii, jako że pozbawiłoby Kopacz i Kaczyńskiego ich decyzyjnego głosu. A wtedy kandydaci nowego PO i nowego PISu zaczęliby się bać, nie team’u Kaczor & Donald, a swych wyborców, co w praktyce oznaczałoby najpierw oddolne kłócenie się członków, wypowiadanie posłuszeństwa itp. Dla mnie to wizja wspaniała. 🙂
Czyli deputowany Kawczyński skomentował w 2009 roku wypowiedź prezesa Kaczyńskiego z 2015 roku? Genialne w swojej prostocie, tak jak cała ta kampania na rzecz JOWów.
No, a cóż dobrego możemy powiedzieć o kampanii przeciwko JOW, skoro nasi przeciwnicy nawet najprostszej informacji nie są w stanie dokładnie przeczytać? Kawczyński w 2009r odniósł się do wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego z 2009r. W 2015r Jarosław Kaczyński powtórzył te same bajki o Brytanii, jakie głosił w 2009r.
Panie brumowski przeczytaj to sobie jeszcze raz. Tym razem postaraj się z większym zrozumieniem. Zdania wcale nie są długie i trudne. Kawczynski „już raz” (to znaczy nie ostatnio a wcześniej w przeszłości) dementowal propagandę Kaczyńskiego. Na chłopski rozum to będzie tak: Kaczyński kłamał w 2009 i już wtedy Kawczynski kłamstwa te sprostował. A teraz Kaczyński znów kłamie a Pan profesor przytacza ten wcześniejszy akt propagandy.
Zdaje się po raz kolejny potwierdzać smutna prawda, że wyborcy Kaczyńskiego nie potrzebują logiki i faktów – im wystarcza ideologia.
Białe jest białe a czarne jest czarne
Czytaj ze zrozumieniem.
Ponieważ ostatnio krąży masa bajek na temat brytyjskiego systemu politycznego a ja przed tygodniem trafiłem na ciekawą broszurkę Partii Konserwatywnej pozwoliłem sobie na pobieżne i amatorskie streszczenie modelowego procesu rekrutacji kandydatów na parlamentarzystów w systemie JOW-ów. Dla zainteresowanych: Jak zostać parlamentarzystą Partii Konserwatywnej w Wielkiej Brytanii
Tekst jest do wolnego wykorzystania i ewentualnego poprawiania.
nareszcie dziekuje za konkretne przedstawienie JOW!
Bardzo pożyteczna praca! Jest też chyba na stronach jow.pl formularz, jaki należy wypełnić przy zgłoszeniu kandydatury w wyborach do Izby Gmin. Przytoczył go tutaj p. Paweł Kawarski. Te dokumenty warto szeroko propagować, bo to stanowią dobry materiał dowodowy, obalający mity głoszone w Polsce przez przeciwników JOW.
Szukałem właśnie takiego dokumentu w celu załączenia i sprawdzenia i o dziwo, nie potrafiłem znaleźć. Były jakieś podobne, ale zdaje się na pozycję podobną do radnego. Bardzo ciekawe, ale nie chciałem mieszać i wprowadzać w błąd, więc zrezygnowałem.
Jakby ktoś był pomocny we wskazaniu podobnego kwestionariusza aplikacyjnego, to będę wdzięczny i uzupełnię odnośnikiem mój artykuł. Tego mi już przy pisaniu brakowało. Tutaj na portalu szukanie jest trudne, ale może dzisiaj wieczorem jeszcze spróbuję.
Dziękuję za dobre słowo. Uważam, że właśnie takie dokumenty opisujące żywe fakty i wzorce są najbardziej przekonywujące. I trochę nam tego brakuje.
Parliamentary election nomination form:
http://www.electoralcommission.org.uk/__data/assets/electoral_commission_pdf_file/0009/83169/UKPGE-Nomination-Forms-Final.pdf
Są jeszcze inne konieczne formularze, do rozliczenia kosztów itd. Ale ten powyższy pokazuje, jak łatwo jest zgłosić swoją kandydaturę.
Pozdrawiam serdecznie,
Ten dokument też warto zapamiętać, ale to nie jest to czego szukam. To jest checklista zgłoszenia kandydatów do wyborów. Mi chodziło o wewnętrz-partyjny kwestionariusz (application form) do wypełnienia w wstępnej fazie rekrutacji kandydatów.
To co znalazłem to podobny dokument na kandydatów na „radnych” COUNCIL CANDIDATE APPLICATION FORM
Może dlatego tak ciężko znaleźć, bo te kwestionariusze nie są jawne i mogą nawet być różne ustalane przez lokalne struktury partyjne.
Wklejam link ponownie i prosto, bo ten poprzedni jakiś zepsuty.
http://www.barnetconservatives.co.uk/sites/www.barnetconservatives.co.uk/files/editable_-_council_candidate_application_form.pdf
Do Bisnetusa:
To nie jest tylko check lista. To jest cały formularz zgłoszenia się do wyborów.
Check lista jest tylko na pierwszej stronie.
Nie wiem, czy partie mają jakieś wewnętrzne formularze do nominacji kandydatów.
Każdy okręg ma swoje metody nominacji i one odbywają w różnym czasie, tj. kiedy powstaje vacat w okręgu, a nie przy okazji wyborów. Przypuszczam, że istnieją formularze partyjne , które trzeba wypełniać w celu tzw. vetting, czyli prześwietlania potencjalnego kandydata pod względem jego działalności w przeszłości.
Fajny materiał 🙂 pozwoliłem sobie pożyczyć.