/Chodziło o jedno słowo

Chodziło o jedno słowo

W przeddzień Święta Niepodległości 2016 przypominamy wystąpienia posła Wojciecha Błasiaka przed Zgromadzeniem Narodowym w 1997. „Zasadnicza część elit politycznych (…) okazuje się niezdolna do myślenia i działania w kategoriach historycznego istnienia narodu polskiego i jego narodowego państwa. Okazuje się niezdolna do budowy silnego i sprawnego, a przede wszystkim suwerennego państwa polskiego. Podstawą takiej odbudowy państwowości polskiej jest odbudowa autentycznych elit politycznych, dla których polska racja stanu jest wyłącznym drogowskazem działania”.

Poseł Wojciech Błasiak:

Panie Przewodniczący Zgromadzenia Narodowego! Wysokie Zgromadzenie! Panie i Panowie!

Projektowi konstytucji przedstawionemu przez Komisję Konstytucyjną Zgromadzenia Narodowego można i należy przedstawić szereg zarzutów. Były one i będą jeszcze przedstawiane przez posłów spoza partii koalicji i opozycji elit politycznych „okrągłego stołu”.

Jest wszakże w moim przekonaniu jeden argument, jeden zarzut, który niezależnie od wszystkich innych dyskwalifikuje projekt konstytucji w jego obecnej wersji. Jest to niepozorne jedno jedyne słowo, bo nawet nie zdanie, które czyni ten projekt nie tylko złym, ale wręcz groźnym dla przyszłości Polski, jej suwerenności i niepodległości, jej rozwoju i siły. Jedno jedyne słowo o doniosłych, realnych konsekwencjach, to słowo określa bowiem sposób wyłaniania w Polsce elit politycznych państwa. Nawet więcej, to słowo przesądza o jakości tych elit i ich charakterze. Od sposobu wyłaniania elit politycznych państwa zależy bowiem to, jakie w ostateczności te elity są. Zależy to, czy, i w jakim stopniu, są przedstawicielstwem politycznym narodu lub swojej prywaty. Co więcej, to zasadniczo od tych elit zależy, jakie jest państwo, czy jest to państwo faktycznie suwerenne i niepodległe, czy też jest to państwo tylko formalnie niezawisłe.

Układ „okrągłego stołu” z 1989 r., w moim głębokim przekonaniu, nie otworzył przed Polską perspektywy realnej niepodległości i suwerenności. Nie dał bowiem możliwości tworzenia autentycznych elit politycznych narodu. Uruchomiono bowiem proces tworzenia na bazie peerelowskich układów władzy nowej klasy, oligarchii polityczno-finansowej. Nowej oligarchii o często kompradorskich wobec zagranicy interesach i motywach działania, klasy działającej często jak żołnierze najemni – dla własnego zysku, acz w cudzym interesie. Ta właśnie tworząca się, jeszcze na razie, oligarchia i jej elity polityczne, uruchomione układem „okrągłego stołu” stanowią w moim przekonaniu największe zagrożenie w przyszłości dla bytu polskiego społeczeństwa narodowego i jego narodowego państwa.

Mamy tego już pierwsze symptomy, bo nie jest to przypadek, że w projekcie konstytucji elit „okrągłego stołu” pojęcie narodu jest wstydliwe, a możliwość przekazania suwerennej władzy państwa zagranicznym ośrodkom władzy zapisana wprost i bez przedmiotowych ograniczeń. Może się okazać, że jeśli tak dalej pójdzie, słowa „Polska” czy „polskie” będą już li tylko umownymi wyróżnikami geograficznymi, na równi z określeniami „południowo-wschodni” czy „północ-południe”. Polska może okazać się geograficzną nazwą tylko językowo określonej masy etnicznej obywateli.

(Poseł Jerzy Szmajdziński: Tylko KPN będzie miał w nazwie „Polski”.)

Możemy być powoli traktowani jak masa etniczna obywateli. To już nie naród i tożsamość narodowa może stanowić o Polsce i Polakach oraz polskości. Ten projekt dopuszcza taką możliwość, chociaż nie jest to zawarte wprost.

(Poseł Jerzy Szmajdziński: Jest, jest.)

(Poseł Zbigniew Kaniewski: Panie marszałku, co to ma być, co to jest?)

Marszałek Senatu
: Proszę o spokój. Każdy ma prawo do swoich poglądów.

(Poseł Zbigniew Kaniewski: Ale niech nie obraża…)

Słyszeliśmy już tutaj bardziej kontrowersyjne opinie. Panie pośle, bardzo proszę kontynuować.

Nie używam słów uznanych powszechnie za obraźliwe. Proszę mi nie insynuować takich rzeczy.

Od siedmiu lat Polską rządzi ten sam układ polityczny, ta sama konstelacja elit „okrągłego stołu”. Było to i jest możliwe dzięki specyficznemu sposobowi wyłaniania tych elit – w moim przekonaniu sposobowi pilnowanemu przez obecną klasę polityczną. O tej tajemnicy odtwarzania swej władzy nigdy wprost się nie mówiło, zgodnie z zasadą, że najważniejsze jest to, o czym się milczy.

I tym razem zastosowano tę regułę, wmontowując ją w projekt konstytucji partii „okrągłego stołu”. Doszło bowiem do tego, że formacja ta chce sobie zapewnić dożywotni byt polityczny odpowiednim zapisem w konstytucji.

Oto bowiem w art. 91 projektu konstytucji pojawia się niespodziewanie stwierdzenie, że wybory do Sejmu są powszechne, równe, bezpośrednie i, o dziwo, proporcjonalne. O dziwo, wybory do samorządu terytorialnego są już tylko powszechne, równe i bezpośrednie, a o proporcjonalności ani słowa. O co więc chodzi? Co takiego zawiera w sobie to jedno jedyne i niewinnie brzmiące słowo „proporcjonalność”?

Otóż w moim przekonaniu zawiera ono w sobie ukryte przesądzenie sposobu tworzenia elit politycznych w Polsce. Zawiera w sobie taki sposób wyłaniania posłów, dzięki któremu układ „okrągłego stołu” i te kilkaset osób wyniesionych przezeń na scenę polityczną mogą spokojnie funkcjonować, pozwala na skryte wprowadzenie do konstytucji, czego dotychczas nie było, ordynacji wyborczej. Ordynacji wyborczej obecnie obowiązującej, a zwanej proporcjonalną, choć z proporcjonalnością, licząc oddawane głosy, niewiele ma ona wspólnego.

W kwietniu 1993 r. we Włoszech pod naciskiem masowego ruchu społecznego przeprowadzono referendum, w którym na pytanie: „Czy chcesz odrzucenia systemu proporcjonalnego na rzecz ordynacji większościowej?” przygniatająca większość Włochów odpowiedziała: „Tak”. W efekcie zmieniono ordynację wyborczą na większościową i doszło do politycznego trzęsienia ziemi. W wyniku wyborów przebiegających zgodnie z nową ordynacją większościową nastąpił koniec ery partii politycznych i elit I Republiki Włoskiej. Zostały one zmiecione z włoskiej sceny politycznej w oparciu o nową ordynację jednomandatową. Włosi mieli dość korupcji partyjnej, kryminogenności systemu partyjnego, sprzedajnych i skorumpowanych polityków oraz niestabilnych, a w gruncie rzeczy podobnych osobowo rządów. Włosi mieli przede wszystkim dość swej bezsilności wobec wybieranych de facto przez bonzów partyjnych na listach krajowych.

(Poseł Jerzy Szmajdziński: I wybrali lewicę.)

To jest mit, panie pośle.

Czy to przypadek, że w Polsce nie odbyła się publiczna debata o fundamencie demokracji, czyli o ordynacji wyborczej? Od 1989 r. takiej debaty nie było. Czy to przypadek, że opinia publiczna prawie nic nie wie o ordynacji jednomandatowej? Czy to przypadek, że nie informuje się Polaków o tym, co naprawdę stało się we Włoszech, a ostatnio również w Japonii, jakie były konsekwencje polityczne przejścia z ordynacji proporcjonalnej na większościową?

Tajemnica znaczenia niepozornego słowa „proporcjonalne” tkwi w tym, że ordynacja proporcjonalna – o czym wiedzą ci, którzy ją nieustannie narzucają Polsce – zapewnia niezmienialność układu polityczno-personalnego na scenie parlamentarnej. Jak stwierdzają słusznie Mirosław Dakowski i Jerzy Przystawa: Narzucono nam ordynację proporcjonalną, która ma tę właściwość, że konserwuje i reprodukuje tę elitę, jaką zastaje. I nie jest to bynajmniej jakaś specyfika polska, ale dzieje się tak wszędzie tam, gdzie funkcjonują ordynacje proporcjonalne… Taka jest po prostu właściwość mechanizmu społecznego, jakim jest ordynacja proporcjonalna.

W moim przekonaniu w Polsce mamy do czynienia z koniecznością wymiany znacznej części elit politycznych w stopniu nie mniejszym niż we Włoszech. Zasadnicza część elit politycznych ostatnich 7 lat, wykreowanych przez „okrągły stół” okazuje się niezdolna do myślenia i działania w kategoriach historycznego istnienia narodu polskiego i jego narodowego państwa. Okazuje się niezdolna do budowy silnego i sprawnego, a przede wszystkim suwerennego państwa polskiego. Podstawą takiej odbudowy państwowości polskiej jest w moim przekonaniu odbudowa autentycznych elit politycznych, dla których polska racja stanu jest wyłącznym drogowskazem działania.

Dlatego też w Polsce niezbędna jest zmiana obowiązującej obecnie ordynacji, która reprodukuje i stale odtwarza polityczny układ „okrągłego stołu”. Chodzi o zmianę ordynacji proporcjonalnej, którą próbuje się zapisać w nowym projekcie konstytucji, na ordynację większościową opartą o regułę jednomandatowych okręgów wyborczych. Ordynacja większościowa, czyli zasada „jeden poseł w jednym okręgu” demokratyzuje cały proces. Przede wszystkim dlatego, że uzależnia posła od wyborców, a nie od kierownictw partii, decydujących, z którego miejsca się kandyduje, a tym samym, jakie się ma szanse wyboru. Likwiduje też kluczową rolę list krajowych, pozwalających wprowadzić do Sejmu polityków nie akceptowanych przez wyborców.

Ordynacja jednomandatowa da polskiemu społeczeństwu narzędzie do podporządkowania swoich elit politycznych. Większość Polaków, jak sądzę, czuje się w większym lub mniejszym stopniu bezsilna wobec tego, co się dzieje na polskiej scenie politycznej. Ludzie często nie widzą związku między własnym głosowaniem a tym, co się potem dzieje w parlamencie, bo też związek ten jest słaby. Poseł wybrany w systemie proporcjonalnym czuje się bardziej zależny od kierownictw partii i klubów niż od tych, którzy posłali go do Sejmu. Tak też się zwykle zachowuje. Ordynacja większościowa da natomiast wyborcom, w moim przekonaniu, możliwość autentycznego wpływu na dobór tej sceny.

Ordynacja większościowa demokratyzuje też proces wyborczy, gdyż odbiera zasadniczą część przewagi partiom i elitom o potężnym zapleczu finansowym i poparciu środków masowego przekazu. 460 małych okręgów wyborczych o 60 tys. wyborców – zamiast 52 dużych o kilkuset tysiącach wyborców – uniezależnia w dużym stopniu od poparcia środków masowego przekazu i zasadniczo potania kampanię wyborczą. Umożliwia partiom politycznym skuteczną akcję wyborczą bez wielkich pieniędzy i wpływów centralnych, zwłaszcza w mass mediach. W ordynacji większościowej liczą się przede wszystkim ludzie, a nie partie. Tu nie wystarczy parę twarzy nachalnie lansowanych przez telewizję publiczną – i duże pieniądze, często niewiadomego pochodzenia.

Kończąc, panie marszałku, ta ordynacja większościowa w moim przekonaniu umożliwi stworzenie normalnego systemu partyjnego, stabilnego politycznie państwa. Jest zresztą paradoksem historii, że Piłsudski, robiąc zamach majowy w 1926 r. przeciwko chaosowi i dezorganizacji państwa, przeciwko partiokracji, jak to się nazywało, nie zlikwidował rzeczywistego źródła tej sytuacji, jakim była ówczesna ordynacja proporcjonalna. Nie wrócił do tradycji Konstytucji 3 maja i okręgów jednomandatowych.

W moim przekonaniu nie wolno dopuścić, aby w nowej konstytucji znalazł się zapis o proporcjonalności wyborów. Dlatego też, panie przewodniczący Zgromadzenia Narodowego, zgłaszam poprawkę proponując skreślenie w art. 91 projektu konstytucji słowa „proporcjonalne”. (Oklaski)

2 kadencja Sejmu, Zgromadzenie Narodowe (25.02.1997), 1 punkt porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego o projekcie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej – drugie czytanie.

About Wojciech Błasiak

ekonomista i socjolog, dr nauk społecznych, niezależny naukowiec i publicysta, działacz i krajowy koordynator Obywatelskiego Ruchu na rzecz JOW
2 313 wyświetlen