– Kochanie! Możesz odebrać? Telefon dzwoni – może to Jacek?
Za chwilę żona jest już przy mnie, zakrywa dłonią odpowiednią część słuchawki i nerwowo gestykulując szepce:
– Nie, to jakiś Pan Brown dzwoni do ciebie!
PM „cold-calls” to voters – relacjonuje „The Sun”
Premier Rządu Wielkiej Brytanii Pan Gordon Brown w ramach pełnienia swojej misji znajduje czas żeby dzwonic do zwykłych wyborców by pytać ich oraz dyskutować na temat aktualnych problemów w kraju. Mr Brown kontaktował sie z wyborcami podczas swojego dnia pracy, dzwonił niespodziewanie do wielu z tych którzy pisali listy, emaile lub mieli problemy ze skontaktowaniem się z jego osobą.
Jak podaje gazeta, dla wielu zwykłych zjadaczy chleba była to spora niespodzianka. Bo otóż zamiast telefonu od cioci Berci dzwoni do nich osobiście nie kto inny jak Premier Rządu Jej Królewskiej Mości, bądź co bądź nie jakiś tam zwykły poseł.
Niespodzianka, lecz nie szok, bo jak się okazuje osobisty kontakt parlamentarzystów z wyborcami jest na Wyspach rzeczą raczej zwyczajną a nie nadzwyczajną. Zagabywani na ten temat moi angielscy znajomi robili bardzo duże oczy, nie z powodu bezpośrednich kontaktów parlamentarzystów z wyborcami, lecz z powodu mojego zdziwienia taką formą relacji poseł a wyborca.
Brytyjczycy szanują swoich wybrańców lecz nie są wobec nich bezkrytyczni. Choć nie brakuje sarkazmów i złośliwości pod adresem,parlamentarzystów, to istotnym jest fakt nie ma tu miejsca na skandale, pustosłowie, nierozliczone afery czy lekceważenie elektoratu. Wyborcy znają realną siłę swojego głosu i potrafią tę siłę wykorzystać, z czego doskonale zdają sobie sprawę zarówno Panie i Panowie zasiadający w The House of Commons, jak i przyszli kandydaci do niej.
The Houses of Parlliament – w skład Brytyjskiego Parlamentu wchodzą; the House of Commons (Izba Gmin) oraz the House of Lords (Izba Lordów). Izba Gmin składa się z osób wybranych poprzez głosowanie w lokalnych okręgach wyborczych przez ludzi którzy tam mieszkają.
Izba Lordów która dawniej posiadała siłe nie mniejszą niż Izba Gmin była dziedziczna. W jej skład wchodziła głównie arystokracja oraz magnaci ziemscy.
W dzisiejszych czasach Izba Lordów utraciła swoje znaczenie. Jak twierdzą bardziej lub mniej złośliwie sami brytyjczycy ich praca polega tylko na debatowaniu oraz opóżnianiu decyzji podjętych w przez Izbę Gmin czyli na … . Obecnie większość zasiadająca w Izbie Lordów pochodzi z nominacji nie posiadając praw i tytułów do dziedziczenia.
Realną siła sprawowania rządów w Wielkiej Brytanii spoczywa w rękach Izby Gmin którą tworzą Members of Parliament (MPs) . Każdy z nich reprezentuje jeden constituency czyli geograficzny obszar wyborczy.
Jest tych okręgów wyborczych na terenie Wielkiej Brytanii 659, z czego 529 w Anglii, 72 w Szkocji, 40 w Walii oraz 18 w Irlandii Północnej. Powierzchnia danego okręgu wyborczego uzależniona jest od ilości ludzi którzy dany teren zamieszkują.
Podczas wyborów wyborcy decydują kto będzie przedstawicielem ich constituency. Ten z kandydatów który uzyska największą ilość głosów podczas wyborów otrzymuje mandat, nawet w tym przypadku jeżeli zwycięży przewagą jednego głosu. System ten zwany jest „First Past the Post”.
Natychmiast po zakończeniu wyborów większość parlamentarna wyłania premiera, a ten wybiera swoich ministrów. Praktycznie następnego dnia po zakończeniu wyborów wyłoniony rząd jest gotów do podjęcia pracy.
Nadmienić należy że nawet powołanie na stanowisko premiera czy ministra nie zwalnia danego MPs z obowiązku reprezentowania wyborców i okręgu wyborczego z którego został wybrany.
System wyborów parlamentarnych w Wielkiej Brytanii jest nieskomplikowany.
W prostocie tej jest jednak siła która pozwala swoim obywatelom współuczestniczyć w podejmowaniu decyzji przez brytyjski parlament. Nie pozwala też ponad wszelką wątpliwość na uprawianie polityki z pominięciem społeczeństwa. Neutralizuje siły i układy które spod tej kontroli chciałyby się wyemancypować, tworząc jak w przypadku Polski polityczne koterie i towarzystwa wzajemnej adoracji, żerujące kosztem własnego narodu i działające na zgubę państwa polskiego.
Panie i Panowie z Izby Gmin doskonale wiedzą, że gmin obdarzył ich zaufaniem oraz mandatem i co ważniejsze gmin może im go odebrać. Spotykają się zatem ze swoimi wyborcami, dzwonią do nich, „emailują”, ustalaja targety do wykonania i zabiegają o poparcie przez całą kadencję piastowania mandatu.. Zapłatą za to jest niczego sobie dostatni żywot oraz społeczny prestiż. A jak donoszą polskie media w tym samym czasie w “Naszym Parlamencieâ€przy ul Wiejskiej w Warszawie:
„Posłowie dzwonią do mnie w środku nocy po viagrę”
“Czego po pracy najbardziej potrzebuje polski poseł? Tabletek na potencję. Dzwonią po viagrę nawet w środku nocy. Właściwie to zwykle o tej porze. Pewnie im się wydaje, że jeszcze mogą, a tu, jak przyjdzie co do czego, klapa” – wyznaje w rozmowie z „Super Expressem” prof. Zbigniew Lew-Starowicz.
Słynnego seksuologa nie dziwi burza hormonów na Wiejskiej. Zaznacza, że polski parlament sprzyja romansom. Wszystko dlatego, że – jak mówi prof. Zbigniew Lew-Starowicz – to zbiorowisko starych nudziarzy z pretensjami. Nie mogąc się pochwalić innymi osiągnięciami, za swój sukces posłowie uważają zdobycie kobiety – tłumaczy.
W rozmowie z „Super Expressem” prof. Lew-Starowicz zdradza jednak, że gdy przychodzi „co do czego”, wcale nie jest tak prosto. To nie są młodzieniaszkowie, w dodatku raczej nie prowadzą zdrowego trybu życia, więc mają problemy w łóżku. Wtedy dzwonią do mnie po viagrę – ujawnia seksuolog.
Rozmówca „Super Expressu” zastrzega jednak, że nie należy potępiać wybrańców narodu, bo seks sprzyja wszystkim. Pod warunkiem, że jest udany…â€
Czy zadzwoni do mnie Szef Rządu? – to w warunkach polskiej tzw „demokracji proporcjonalnej” pytanie nie tylko czysto retoryczne ale jak mniemam z pogranicza political-fiction. Ja mam natomiast marzenia bardziej przyziemne , aczkolwiek dla mnie zasadnicze.
Czy jest możliwe, że kiedykolwiek skontaktuje się ze mną „Mój poseł”. Przepraszam za bezczelność i chamstwo. Zatem inaczej. Czy jest możliwe, że to ja będę mógł skontaktować się z „Moim Posłem” który mnie wysłucha, mnie i tysięcy moich lekceważonych i ogłupianych rodaków . Który z mandatem silnym, bo popartym autentycznymi głosami wyboru i reprezentacji sprawi, że przeciętny Kowalski otrzyma swoje konstytucyjne uprawnienia decydowania o losie własnym i własnego kraju. Mniemam że jest to nadal sprawą otwartą,która zależy od zmiany systemu wyboru reprezentacji Naszego przecież Państwa.
- Czy zadzwoni do mnie Szef Rządu? - 2 września 2008
- Czy zadzwoni do mnie Szef Rządu? - 31 sierpnia 2008