/JOW – co dalej?

JOW – co dalej?

Tematem ostatniego zjazdu Ruchu JOW we Wrocławiu miała być kluczowa kwestia JOW – jak i kiedy? Niestety, wydaje mi się, że Zjazd Ruchu nie dostarczył satysfakcjonującej odpowiedzi na te pytania. W związku z tym chciałbym podzielić się kilkoma spostrzeżeniami związanymi z aktualną sytuacją polityczną w  kraju oraz złożyć pewne propozycje dotyczące strategii działania Ruchu na najbliższe lata. Zdaję sobie doskonale sprawę, że wiele opinii może wydać się bardzo kontrowersyjnych, ale podejmuję ryzyko spotkania się z burzliwą krytyką, wierząc, że wywołana tym samym dyskusja spowoduje wykrystalizowanie się spójnej, przemyślanej i dalekosiężnej strategii Ruchu.

Nie ulega wątpliwości, że głównym nurtem działalności Ruchu powinna nadal pozostać szeroko rozumiana działalność "misjonarsko-propagandowa". Artykuły prasowe, spotkania, akcje uliczne, marsze i wszystkie inne formy propagowania wiedzy o JOW są absolutnie niezbędne dla osiągnięcia celu istnienia Ruchu. Jednak wobec niezwykle silnego "oporu materii", widocznego w ignorowaniu naszego postulatu przez czołowych polityków i część mediów, konieczne wydaje się podjęcie także kroków innego rodzaju, które w dużym uproszczeniu nazwę "politycznymi".

I.  Nasi ludzie w parlamencie
Przede wszystkim musimy sobie uświadomić jedną rzecz. Cokolwiek by można o obecnym Sejmie powiedzieć: że jest zły, wybrany według szkodliwej i patologicznej ordynacji, niereprezentatywny, pozbawiony legitymacji demokratycznej, nielegalny itd., to jedno nie ulega wątpliwości. Ten Sejm istnieje, tworzy ustawy i w każdym wariancie mającym na celu wprowadzenie w naszym kraju Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (poza zbrojnym powstaniem) musi odgrywać istotną rolę. Przyjrzyjmy się więc sytuacji w polskim Sejmie:

  1. Platforma jest jedynym ugrupowaniem, które otwarcie w swoim programie popiera JOW. I jakiekolwiek by nie były sympatie polityczne członków Ruchu, ani jakiekolwiek są motywy Platformy i co za tym idzie wiarygodność jej postawy, to jednak to ugrupowanie jest niejako naturalnym sprzymierzeńcem w batalii o JOW. Główni liderzy Platformy do tej pory raczej ignorowali Ruch, jednak w aktualnej sytuacji politycznej JOW mogą być wyrazistym postulatem odróżniającym wizję ustroju państwa Platformy od pomysłów PiSu. Jeżeli w nowym Sejmie powstanie Komisja Konstytucyjna, to Platforma oddeleguje tam najprawdopodobniej kilku swoich czołowych posłów (choć pewnie raczej z drugiego rzędu niż samych liderów). Jeżeli Platforma opowie się za skreśleniem z art. 96 ust. 2 Konstytucji nieszczęsnego wyrazu "proporcjonalne", to warto byłoby pozyskać któregoś z czołowych posłów tej partii na sprzymierzeńca w pracach nad nowelizacją ustawy zasadniczej.
  2. Prosta analiza arytmetyczna wskazuje, że tak naprawdę wszystkie karty w obecnym Sejmie rozdaje PiS. Partia ta jest w tej chwili przeciwnikiem JOW i optuje za bliżej nieokreśloną ordynacją mieszaną (wrócę do tego problemu później). Tak naprawdę, to czy JOW mogłyby zostać wprowadzone już w następnych wyborach zależy w dużej mierze od decyzji Jarosława Kaczyńskiego. I choć oczywiście należy naszym postulatem zainteresować Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, to jednak wydaje się, że w przypadku sceny parlamentarnej głównym rozgrywającym będzie jego brat jako prezes partii rządzącej, dysponującej największą ilością miejsc w obecnym Sejmie. Pewnym sprzyjającym faktem jest to, iż, jak donoszą niektóre media, życiowym celem Jarosława Kaczyńskiego jest stworzenie silnej prawicowej formacji zdobywającej regularnie ok. 40% głosów w wyborach. Mam nadzieję, że krytyczne uwagi pod adresem JOW, wypowiedziane przez Jarosława Kaczyńskiego w przemówieniu po expose premiera, to tylko zasłona dymna dla Samoobrony, LPR i PSL. Ruch JOW powinien bezustannie przekonywać prezesa Kaczyńskiego i innych liderów PiS, iż stworzenie szerokiej formacji politycznej, mającej stałą pozycję na scenie politycznej i zdolnej do samodzielnego zdobycia większości w Sejmie jest możliwe tylko w warunkach ordynacji większościowej JOW. Uprzedzając wszelkie wątpliwości podkreślam, że naszym celem jako ruchu programowo apolitycznego, nie powinno być wspieranie Jarosława Kaczyńskiego w realizacji jego projektów politycznych, lecz wykorzystanie określonej koniunktury politycznej dla osiągnięcia naszego własnego celu.
  3. O ile próby zdobycia wpływowych przyjaciół wśród czołowych polityków Platformy mogą okazać się daremne, a nasz wpływ na decyzje Jarosława Kaczyńskiego bardziej niż znikomy, o tyle możliwe i potrzebne wydaje się zdobycie wsparcia u szeregowych posłów (typowych back-benchers). Nie ma co ukrywać, że będzie to mogło w niektórych przypadkach przypominać swoisty dwustronny kontrakt, dla bardziej ortodoksyjnych członków Ruchu wręcz "pakt z diabłem". Gra jednak wydaje się warta świeczki. Możemy zaoferować coś w rodzaju możliwości wypłynięcia na szerokie parlamentarne wody za pomocą naszych postulatów i argumentów, w zamian za co uzyskamy ludzi mogących przedstawić na trybunie sejmowej nasz punkt widzenia i zdolnych do reprezentowania nas w konkretnych pracach legislacyjnych. Oczywiście pojawia się pytanie, czy w obecnym Sejmie znajdują się ludzie godni naszego zaufania. To oczywiście sprawa do szerszej dyskusji, każdy z członków Ruchu powinien się zastanowić czy wśród posłów z jego okręgu ktoś taki się nie znajduje. Naturalnym wręcz zapleczem są posłowie, dla których wprowadzenie JOW leży w najgłębszym osobistym interesie. Są to osoby, dla których poparcie jest bardzo silnie skoncentrowane np. w jednym powiecie czy mieście. Mimo bardzo wysokiej liczby głosów w kolejnych wyborach oddanych na tego konkretnego posła, może on stracić swój mandat ze względu na nieznaczny nawet spadek liczby głosów na jego listę w skali kraju i co za tym idzie okręgu. Tych posłów trzeba przekonać o tego typu zagrożeniu i wytłumaczyć, że jedynym dla nich ratunkiem jest JOW, a przy obecnej ordynacji ich praca w Sejmie może zostać zaprzepaszczona z powodu wybryków partyjnych liderów lub innych posłów ich klubu. Jeżeli pozyskałoby się choćby kilkunastu posłów to być może udałoby się doprowadzić do powstania ponadpartyjnego Zespołu Parlamentarnego na rzecz JOW, który byłby naszym partnerem w parlamencie.

Proponuję więc:

  • wysłanie imiennie do każdego z 460 posłów pisma informującego o zasadach JOW, działalności Ruchu i wzywającego do wsparcia postulatu;
  • wysłanie do Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego dłuższego apelu (może w formie listu otwartego) wyjaśniającego wpływ JOW na kształtowanie się sceny politycznej w każdym kraju i wzywającego do wsparcia JOW;
  • wyselekcjonowanie szeregowych posłów mogących być reprezentantami Ruchu w Sejmie i wysłanie im pism z propozycją ściślejszej współpracy.

Jeszcze raz podkreślam, możemy zżymać się na obecnych posłów, ale bez minimalnej choćby reprezentacji w Sejmie, nie osiągniemy żadnych konkretnych rezultatów, mimo ofiarnej "pracy u podstaw".

II.  Co z Konstytucją i ordynacją mieszaną?
Jak już wspomniałem w tej chwili inicjatywa w Sejmie należy do PiS i dlatego należy blisko się przyjrzeć pomysłowi tej partii na naprawę państwa, gdyż obejmuje on także zmianę Konstytucji. To od postawy PiS zależy czy pierwszy krok na drodze do JOW zostanie wykonany, choćby nawet wbrew intencjom tej partii. Dlatego uważam, że Pana Posła Litwińskiego z PO spotkała na zjeździe nieuzasadniona krytyka. Jego opinię na temat ordynacji mieszanej, nie uważam za zmianę stanowiska Platformy i "zdradę ideałów", ale raczej jako trzeźwą ocenę dotyczącą możliwości kompromisu i ustępstw ze strony PiS, przynajmniej na dzień dzisiejszy. Krytykowanie posła Platformy za stanowisko PiS, przypomina sytuację, gdy ksiądz na kazaniu oskarża zgromadzonych na mszy wiernych, że "ludzie nie chodzą do kościoła". Zamiast tego należy zastanowić się, co można w takiej konfiguracji politycznej ugrać dla korzyści Ruchu i jego sprawy.

Przede wszystkim należy popierać wszystkie inicjatywy dążące do skreślenia z art. 96 ust.2  Konstytucji nieszczęsnego wyrazu "proporcjonalne". Jeżeli PiS się na to zgodzi, nawet mając w perspektywie wprowadzenie następnie ordynacji "mieszanej", to i tak jest dobrze. Usunięcie wzmianki o "proporcjonalności" z Konstytucji wytrąca potężną broń z ręki przeciwników JOW. I niezależnie od tego, co się potem będzie działo z ordynacją, to, parafrazując Lenina, "proporcjonalności raz wykreślonej, nie przywrócimy nigdy". Ruch powinien prowadzić kampanię w trakcie prac nad zmianą Konstytucji, pod hasłem wykreślenia "proporcjonalności", publicznej debaty na temat ordynacji i na koniec przeprowadzenia w tej sprawie referendum.

Oczywiście nawet jak uda się wykreślić "proporcjonalność" z Konstytucji to droga do pełnego sukcesu jeszcze bardzo daleka. Jeżeli PiS do tego czasu nie zmieni stosunku do JOW to raczej przestraszy się referendum i najbardziej prawdopodobne jest jednak wprowadzenie ordynacji mieszanej.  Jak ustosunkować się do ordynacji mieszanej? Po pierwsze trzeba sprecyzować, co to jest ordynacja mieszana. Teoretycznie w każdym jej wariancie wyborca dysponuje dwoma głosami: jeden głos oddaje na kandydata w okręgu jednomandatowym (I głos), a drugi na listę partyjną (II głos). Tym samym połowa miejsc zostaje rozdzielona na podstawie I głosów, a połowa na podstawie II głosów. Jeżeli trzeba wskazać przykład kraju z ordynacją mieszaną, to oczywiście przychodzą od razu na myśl Niemcy. Model niemiecki jest dla Ruchu JOW całkowicie nie do zaakceptowania, ale ordynacja niemiecka nie jest ordynacją mieszaną! Ordynacja niemiecka jest ordynacją całkowicie partyjną (tzw. proporcjonalną), gdzie 598 miejsc w Bundestagu jest rozdzielane na podstawie głosów oddanych na listy partyjne (II głosów). W dodatku są to listy zamknięte, czyli wyborca nie ma możliwości wskazania w ich obrębie własnego kandydata, a decydująca jest wyłącznie pozycja na liście. Wybory w "pseudo-JOW" (I głosy) są natomiast tylko bardzo osobliwym i niedoskonałym sposobem wskazania pewnych preferencji personalnych w obrębie puli miejsc przypadających na daną partię na podstawie II głosów. Pomijając pewne wyjątkowe sytuacje (tj. dziwaczną konstrukcję "mandatów nadwyżkowych") JOW w Niemczech nie mają żadnego wpływu na generalny rozkład sił w Bundestagu. Takiej ordynacji nie można w Polsce zaakceptować pod żadnym pozorem! Niestety posłowie PiS w ubiegłej kadencji składając projekt zmiany ordynacji wyraźnie skłaniali się ku formule niemieckiej. Jeszcze raz podkreślam – to nie jest ordynacja mieszana tylko ordynacja "partyjna" w zmienionej i jeszcze gorszej formule.

Należy jednak się zastanowić, co zrobić jeżeli pojawiłby się projekt prawdziwej ordynacji mieszanej, tj. 230 posłów wybieranych w JOW i 230 wybieranych z list partyjnych (nieważne czy zamkniętych czy otwartych). Przede wszystkim należy sformułować warunek wstępny do jakiejkolwiek dalszej dyskusji. Obie formy głosowania muszą być od siebie całkowicie niezależne. Wyniki głosowania partyjnego nie mogą mieć żadnego wpływu na głosowanie większościowe. Niedopuszczalne jest jednoczesne kandydowanie w okręgu jednomandatowym i z listy partyjnej. Przy takim postawieniu sprawy w pracach nad ordynacją Ruch JOW mógłby skupić się tylko nad większościową częścią wyborów, dążąc do jej całkowitego oddzielenia od głosowania partyjnego. Kontrowersje związane z partyjną częścią wyborów (formuła list, podział na okręgi, sposoby przeliczania głosów) należałoby całkowicie zignorować. Jeżeli prace legislacyjne niebezpiecznie zbliżyłyby się do modelu niemieckiego, należy je natychmiast porzucić i dążyć do storpedowania całego projektu. Jakie są taktyczne korzyści dla Ruchu przy wprowadzeniu prawdziwej ordynacji mieszanej z podstawowym warunkiem całkowitego oddzielenia głosowania w JOW od głosowania partyjnego?

  1. Ruch i jego sympatycy mogą wreszcie rozwiązać swój dylemat, pojawiający się przy okazji każdych wyborów, tj. konflikt między częstym wewnętrznym przekonaniem o potrzebie głosowania a sprzeciwem wobec istniejącej obecnie ordynacji. Ruch może nawoływać do uczestnictwa w wyborach, oddania I głosu w JOW i całkowitego zbojkotowania II głosu na listy partyjne. Każda dysproporcja między liczbą oddanych w kraju I i II głosów (teoretycznie powinno być ich tyle samo) wspiera argumenty Ruchu.
  2. W Sejmie znajdzie się 230 posłów wybranych według "czystych" zasad JOW. Można zakładać, że będą oni przekonani o wyższości formuły, według której zostali wybrani nad każdą inną, jak pokazuje to przykład bezpośrednio wybranych wójtów, burmistrzów i prezydentów. Dodatkowo zyskujemy rzesze sfrustrowanych działaczy lokalnych przekonanych o tym, że jeżeli JOW byłoby 460 a nie 230, to oni też zostaliby wybrani.

Jeszcze raz podkreślam, że podstawowym warunkiem jakiejkolwiek dyskusji na temat ordynacji mieszanej jest założenie, że co najmniej 230 posłów zostanie wybranych według "czystej" formuły JOW, bez żadnego powiązania z głosowaniem na listy partyjne. Wszelkie warianty rozwiązania niemieckiego są z punktu widzenia Ruchu całkowicie niedopuszczalne!

III.  JOW już za rok!!!
Wszelkie rozważania dotyczące posłów i Sejmu obarczone są dużą niepewnością dotyczącą możliwości uzyskania przez Ruch jakichkolwiek wpływów wśród "wybrańców Narodu". Tymczasem Ruchowi potrzebny jest szybki, konkretny i spektakularny sukces. Dlatego proponuję działanie tam, gdzie pozycja Ruchu jest nieporównywalnie silniejsza niż na szczeblu centralnym czyli w samorządach. Na mocy ordynacji wyborczej do rad gmin, powiatów i sejmików województw wybory do rad gmin (miast) odbywają się według zróżnicowanych zasad:

  • w gminach do 20 tys. mieszkańców wybory są większościowe w okręgach 1-5-mandatowych;
  • w gminach powyżej 20 tys. mieszkańców wybory są proporcjonalne, tj. oddawany głos jest w pierwszej kolejności zaliczany na listę kandydatów, a następnie dopiero na konkretnego kandydata; dodatkowo w miastach na prawach powiatu, aby lista mogła uczestniczyć w podziale mandatów wymagane jest uzyskanie przez nią 5% głosów w skali całego miasta; głosy na poszczególne listy przeliczane są w każdym okręgu (5-10-mandatowym) na mandaty według metody d'Hondta.

Według danych na 30 czerwca 2005 roku mamy w Polsce 323 gminy powyżej 20 tys. mieszkańców na łączną liczbę 2478 gmin. Jednak w tych 323 gminach mieszka ok. 21,5 miliona Polaków czyli grubo ponad połowa! Ci ludzie, do których zaliczam także siebie, nie mieli nigdy możliwości wybrania swoich przedstawicieli do organów kolegialnych w wyborach większościowych. Nie wiedzą, jak wielką wartość ma możliwość głosowania na konkretnego kandydata a nie na jakąś listę. Skalę absurdów w wyborach do Rady Miasta Poznania trafnie ukazuje artykuł pana dr Dariusza Lipińskiego, byłego przewodniczącego Rady, a obecnie posła, który pozwalam sobie załączyć.

Niewątpliwy jest także wpływ ordynacji samorządowej na frekwencję. Pozwoliłem sobie przeanalizować frekwencję w ostatnich wyborach samorządowych w 2002 r na przykładzie gmin województwa wielkopolskiego i dla porównania także poziom frekwencji w wyborach parlamentarnych i prezydenckich (I tura) w 2005 r.:

 

Rodzaj gminy

Ilość gmin

Liczba mieszkańców

Rodzaj ordynacji samorządowej

Frekwencja w wyborach samorządowych

Frekwencja w wyborach parlamentarnych

Frekwencja w wyborach prezydenckich

Odsetek gmin z frekwencją w wyborach samorządowych powyżej 50%

gminy do 20 tys.

196

1 642 288

większościowa

54,17%

36,93%

46,97%

75,51%

gminy powyżej 20 tys.

26

902 655

proporcjonalna

44,57%

40,64%

51,64%

7,7%

miasta na prawach powiatu

4

823 582

proporcjonalna z progiem 5%

35,53%

44,59%

55,33%

0,0%

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wnioski są niezwykle oczywiste. Jeżeli głosowanie odbywa się na takich samych zasadach bez względu na rodzaj gminy (wybory parlamentarne, prezydenckie) mieszkańcy miast na prawach powiatu i gmin powyżej 20 tys. wykazują się znacznie większą aktywnością polityczną niż mieszkańcy gmin do 20 tys. mieszkańców. Zależność frekwencji w wyborach samorządowych od rodzaju gminy jest całkowicie odwrotna niż w wyborach parlamentarnych i prezydenckich, przy czym różnice są nieporównywalnie większe. We wszystkich gminach wójt, burmistrz lub prezydent, radni powiatu i sejmiku wojewódzkiego są wybierani według tej samej metody. Jedyną różnicą pomiędzy gminami poszczególnego typu jest rodzaj ordynacji do rad gmin (miast).

Zadanie dla Ruchu JOW jest proste – zdobyć wsparcie 323 wójtów, burmistrzów i prezydentów miast w gminach powyżej 20 tys. mieszkańców oraz zebrać jak najwięcej podpisów zwykłych mieszkańców pod petycją o wprowadzenie wyborów w okręgach jednomandatowych. Nie powinno być z tym problemu. Przy ordynacji większościowej wójt, burmistrz czy prezydent będzie wiedział, że jego partnerem w rządach jest reprezentacja mieszkańców wyłoniona bezpośrednio według takiej samej procedury jak on sam, a nie wybrana według ordynacji partyjnej rada, złożona z politycznych koterii, której podstawowym celem jest zabawa w politykę i nieustanne knucie intryg przeciwko prezydentowi czy burmistrzowi.

Wybory samorządowe odbędą się już przyszłej jesieni. Nie ma na co czekać, trzeba zacząć działać dzisiaj! Jeżeli mieszkańcy średnich i dużych miast zobaczą, jak działa ordynacja JOW w wyborach samorządowych na pewno otworzy im to oczy na postulat JOW w wyborach do Sejmu.

Podsumowanie:

Działalność Ruchu powinna przebiegać dwutorowo. Pierwszym, i prawdopodobnie nadal najważniejszym, celem powinno być to, co Ruch robił do tej pory, czyli prowadzona z niezłymi skutkami akcja "misjonarsko-propagandowa". Z drugiej strony należałoby podjąć bardziej skuteczne działania natury politycznej. Spośród nich podstawowe znaczenie powinno mieć:

  •  pozyskanie wsparcia niektórych posłów w Sejmie;
  • taktyczne poparcie wszystkich inicjatyw prowadzących do zmiany Konstytucji i usunięcia zapisu o "proporcjonalności", nawet jeśli za nimi kryją się motywy sprzeczne z celami Ruchu;
  • skoncentrowanie w najbliższym roku większości sił na batalii o zmianę ordynacji samorządowej

Wprowadzenie Jednomandatowych Okręgów Wyborczych w wyborach do rad miast byłoby bardzo konkretnym i wymiernym efektem działalności Ruchu, a także istotnym krokiem w drodze do dalszych sukcesów. Poddaję więc swoje spostrzeżenia i propozycje pod dyskusję. Wiem, że niektóre moje opinie mogą wydać się wybitnie kontrowersyjne, ale mam nadzieję na merytoryczną i konstruktywną debatę.

About Łukasz Mikuła

607 wyświetlen