W dzisiejszym odcinku Akademii JOW przyjrzymy się wyborom do Kongresu Stanów Zjednoczonych, które podobnie jak w przypadku brytyjskiej Izby Gmin odbywają się w jednomandatowych okręgach wyborczych.
Na początku jednak, aby zrozumieć fenomen funkcjonowania demokracji w USA, należy powiedzieć słów kilka o nietypowym systemie partyjnym. Partie polityczne w Stanach nie są takimi samymi, jakie znamy z Polski czy innych krajów europejskich. Nie występują w nich np. deklaracje wstąpienia, składki członkowskie czy legitymacje partyjne. Członek partii to po prostu wyborca oddający głos na jej kandydatów. Amerykańskie ugrupowania partyjne to typowe machiny wyborcze, adresujące swe programy do jak największych grup społecznych i nastawione na osiągnięcie sukcesu w wyborach. Nie mamy tam również do czynienia ze szczególną dyscypliną partyjną (wręcz nagminne jest przyłączanie się niektórych Demokratów z Południa do Republikanów i tworzenie w ten sposób w Kongresie tzw. Konserwatywnej koalicji).
Amerykański Kongres jest federalną władzą ustawodawczą, składającą się z dwóch równoprawnych izb – Izby Reprezentantów i Senatu.
Izba Reprezentantów spełnia funkcję reprezentacji całego narodu. Liczba mandatów z każdego stanu jest różna w zależności od liczby uprawnionych do głosowania (co 10 lat przeprowadza się spis ludności, który jest podstawą podziału mandatów w Izbie). Członkowie Izby Reprezentantów powoływani są na 2-letnią kadencję w wyborach powszechnych w okręgach jednomandatowych w systemie większości zwykłej (FPTP tzn. by wygrać nie trzeba uzyskać ponad 50% głosów). Aby mieć prawo głosu w wyborach do Izby Reprezentantów należy skończyć 18 lat. Natomiast by móc kandydować należy skończyć 25 lat, być obywatelem USA od przynajmniej 7 lat i zamieszkiwać w stanie, w którym chce się kandydować. W 47 z 50 stanów istnieją normy nakazujące dokonywanie selekcji kandydatów na podstawie publicznych prawyborów.
W wyniku naturalnej konsekwencji federalizmu Senat USA jest miejscem równoprawnej reprezentacji stanów. Tak więc każdy stan, niezależnie od liczby ludności, reprezentowany jest przez dwóch senatorów. Kadencja senatorów trwa 6 lat, jednak co 2 lata następuje odnowienie składu Senatu przez wybór 1/3 nowych senatorów. Każdorazowo wybory odbywają się w okręgu wyborczym, którym jest cały stan. Wybory odbywają się według tych samych zasad co do Izby Reprezentantów z tym wyjątkiem, że kandydat na senatora musi mieć skończone 30 lat i być obywatelami USA od lat 10.
Tak więc w USA co dwa lata (w listopadzie) odbywają się wybory, w których obywatele wybierają Izbę Reprezentantów oraz 1/3 Senatu. Co drugie takie wybory są dodatkowo połączone z wyborami prezydenckimi i one właśnie cieszą się największą frekwencją.
Na podstawie:
R. Balicki, Ustroje państw współczesnych, Wyd. Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2003;
E. Gdulewicz, W. Kręcisz, W. Orłowski, W. Skrzydło, W. Zakrzewski, Ustroje państw współczesnych, Wyd. Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 1997.
- Apel otwarty do Prezydenta RP i kandydatów na Urząd Prezydenta - 7 lutego 2025
- Walne Zgromadzenie Stowarzyszenia JOW – 29.06.2024 - 13 czerwca 2024
- 30-lecie Ruchu JOW. Relacja video - 9 stycznia 2024
- Program VIII Listopadowej Konferencji Ruchu JOW - 29 października 2022
- VIII Listopadowa Konferencja Ruchu JOW – 5.11.2022 - 25 października 2022
- Walne Zgromadzenie Stowarzyszenia JOW - 16 czerwca 2022
- Konferencja Ruchu JOW – 20.11.2021 - 17 listopada 2021
- Debata ustrojowa – Finansowanie partii politycznych - 19 października 2021
- Walne Zgromadzenie Stowarzyszenia JOW - 6 lipca 2021
- Debata ustrojowa – system prezydencki czy parlamentarno-gabinetowy - 27 czerwca 2021
@Paweł
Polska jest sporym krajem europejskim stąd system powinien się orientować na duże kraje europejskie takie jak WB, Francja lub Niemcy. USA to jest zupełnie inny numer, to kraj kontynentalny, ogromne supermocarstwo. Jest oczywiste, że nie można przystawiać linijki europejskiej do USA. Zresztą ruch JOW od dawna podkreśla tę słabość JOW-ów amerykańskich, który powoduje, że system amerykański jest niesamowicie uzależniony od aspektów finansowych, które przybierają tam formy wręcz patologiczne. Ale to jest ogromny przestrzenny kraj i w zasadzie nie ma innej możliwość. Albo należy zrobić Kongres z 5000 reprezentantów, co też byłoby paraliżującym absurdem, albo pogodzić się ze znacznie większymi okręgami wyborczymi odpowiadającymi wielkości tego kraju.
Jakby nie było w USA są najmniejsze możliwe okręgi wyborcze, które gwarantują największy stopień reprezentatywności reprezentantów wybieranych przez obywateli. Każde inne rozwiązanie powiększa jeszcze bardziej okręgi wyborcze a tym samym zmniejsza suwerenność obywateli w wybieraniu swoich autentycznych przedstawicieli i uzależniając ich bardziej od kast politycznych i finansowych. Więc system JOW w USA należy uznać akurat dla tego ogromnego kraju za optymalny.
Niedawno pisałem o tym mechanizmie w https://bisnetus.wordpress.com/2015/04/27/klamstwo-i-mit-swiat-odchodzi-od-systemu-jow-ow/. zwłaszcza w części „DDlaczego wielkie i silne demokracje stosują system JOW?”
@Paweł
Dzięki za bardzo trafną uwagę. Jestem podobnego zdania – stawianie Kongresu za wzór jow dla polskiego Sejmu jest grubym nieporozumieniem, ponieważ Kongres odpowiada raczej Parlamentowi Europejskiemu (parlamentowi wielu państw) niż jednego państwa; odpowiednikiem Sejmu byłby parlament stanowy, czyli jednego ze stanów (państw) składowych Stanów Zjednoczonych, np. stanu zbliżonego liczbą ludności do Polski.
I Kalifornia jest chyba pod tym względem najlepszym odpowiednikiem (38.332.521 w 2013 r.), której parlament – California State Legislature – posiada 40-osobowy Senat (Senate) oraz 80-osobowe Zgromadzenie (Assembly), wybierane w jow.
Źródło:
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_states_and_territories_of_the_United_States
Znam się pobieżnie na temacie, ale chyba warto też zaznaczyć, że w USA na 1 mandat do izby reprezentantów przypada znacznie więcej wyborców. Np. w Kaliforni, w której żyje ok. 38 mln ludzi, podobnie jak u nas, wybiera się tylko 53 przedstawicieli, podczas gdy Wy chcecie u nas wprowadzić 460. Czyli łatwiej byłoby się wybić ludziom którzy nie są ani sławni, ani bogaci, ani nie stoi za nimi wielka partia.