Bądźmy choć trochę drażliwi
Bądźmy choć trochę surowi
Obrzydźmy życie choć trochę
Zadufałemu draniowi
Ostatnie wybory parlamentarne w Polsce usankcjonowały handel suwerennością, marnotrawstwo gospodarcze i deprawację moralną. Nasi ludzie – trudno tu użyć słowo „obywatele” – spokojnie przedłużyli mandat do rządzenia koalicji PO-PSL. A więc ugrupowaniu, które kontynuowało wyprzedaż majątku państwa i powiększyło dług publiczny do 800 miliardów złotych. Wybrali do Sejmu mnóstwo dotychczasowych posłów, których ogromna większość popełniła krzywoprzysięstwo – poparli ratyfikację traktatu lizbońskiego. Czyli rezygnację z suwerenności własnego państwa.
Nasi obywatele poparli też ochoczo nowe ugrupowanie, które ostentacyjnie obraża idee i symbole chrześcijaństwa, kwestionuje tradycję narodową, lansuje narkotyki, wprowadza do parlamentu dewiantów i dziwaków seksualnych.. Rzec by można – 10% Polaków okazało się ateistami, masochistami, miłośnikami igraszek wokół odbytu, psujami powagi swego państwa. Szerzej – wybory okazały się sukcesem lizbońskich kłamców, skandalistów i „europejczyków” obojętnych na interesy państwa polskiego.
Przepadły już polskie stocznie, papiernie, cukrownie, rybactwo morskie, banki, gazety. Rodzi się zbyt mało polskich dzieci. Nie ma pracy dla blisko 12% obywateli. Zanika armia. Giną elity. Kto rozgrzeszy nasze pokolenie za 800 mld zł długu?
A jednocześnie ugrupowanie, które rządziło przez ostatnie 4 lata, uzyskuje znakomite wyniki wyborcze. Oczywiście, za wybory do Sejmu w znacznym stopniu odpowiedzialna jest partyjna ordynacja wyborcza – tu kandydatów wprowadza na listy partyjny lider. Ale istotą tych wyborów było bezsensowne zawierzenie przez wyborców symbolom partii politycznych, co przeniosło się także na jednomandatowe wybory do Senatu. Polacy nie badali programów ani życiorysów – do podjęcia decyzji wystarczał partyjny szyld, Były to wybory na poziomie Koziołka-Matołka – co jest ładniejsze, Pacanów czy może Zakopane.? Kaczor czy kaczka? Nasze obywatelskie matołki przyjęły w wyborach postawę fanów w konkursie urody lub kibiców – mój dotychczasowy klub partyjny musi wygrać tę rywalizację. Nie jest ważne, czy okazał się dobry, czy będzie miał szansę w zawodach międzynarodowych. Aby tylko na wesoło, aby były jaja. Unikać tych, którzy przepowiadają kłopoty. Recydywa saska, jak pisze S.Michalkiewicz. A przed nim pisał o tym ktoś inny – „… maskarada, rozpustna swawola, po której miał nastąpić wielki post, niewola”.
Były minister, człowiek odpowiedzialny za zanik polskiej armii, za katastrofy lotnicze, które wyniszczyły elity wojska i państwa – uzyskuje blisko 100 tys. głosów poparcia i zostaje senatorem. Przecieram oczy – w naszym królewskim Krakowie? Chyba w Klichowie. Pytam sam siebie – czy moi współobywatele to głupcy i pechowcy, czy auto-dywersanci? Wyborcy – czy to jest obłęd samobójczy, czy też dyskretny urok zdrady?
Są w Polsce rzesze młodych ludzi, w tym co trzeci absolwent szkół wyższych, którzy nie mają w Polsce pracy. To ich wyrzuca poza nawias życia zorganizowanego, poza ścieżkę rozwoju osobistego Nie mają szansy włączyć się w normalne życie, wesprzeć produkcję lub system usług, zbudować dom, założyć rodzinę. Są przez naturę obdarowani energią i chęcią działania a tu jedyne „atrakcyjne” oferty na życie to pić tani alkohol, „jarać trawę”, komuś dołożyć, pobzykać na poboczu.
Zanika wojsko poborowe – a przecież, mimo koszarowego języka i obyczaju, to jest szkoła szacunku dla własnego państwa, dyscypliny, patriotyzmu, odpowiedzialności za siebie i innych. Szkoła umiejętności niezbędnych potem wprost w życiu cywilnym – w służbie policyjnej, strażackiej, w transporcie publicznym, w działalności samorządowej. A także okazja do sensownego przeżycia tego okresu burzy i naporu, jakim jest wczesna młodość, gdy chłopca gna hormonalny wiatr i musi wykazać się męską mocą.
Zanika etos i dostęp do „dobrej roboty”, służby Ojczyźnie, pięknej miłości, własnej rodziny. W efekcie niektóre zdezorientowane środowiska młodzieżowe hodują w sobie nieokreślone nienawiść i antypolskie fobie rodem od Róży Luxemburg . Przybierając miano antyfaszystów, zwalczają to co polskie metodami właśnie faszystowskimi – przemocą i terrorem. Nie mając pozytywnego programu, gotowe są poprzeć dowolny sprzeciw wobec systemu który zastali, nawet podpalać dom w którym mieszkają, byle tylko zaistnieć w przestrzeni publicznej, przeżyć spazm mocy. Nie mają pomysłu na udoskonalenie świata, ale są chętni atakować to co jest. Nawet wiercić dziury w dnie okrętu – aby się pośmiać z niepokoju załogi. Są bazą rekrutacyjna dla politycznych hochsztaplerów, którzy im wskażą wroga.
Czas skończyć z przerzucaniem odpowiedzialności za ten stan na „obcych” , na ich agentury, machinacje, geopolityczne plany. To my, „dorośli” obywatele III Rzeczypospolitej, stworzyliśmy im taką sytuację, i to na wiele sposobów:
1. akceptując niefrasobliwe złe rozwiązania konstytucyjne:
partyjna ordynacja wyborcza do Sejmu,
niedostępność referendum dla obywateli,
iluzoryczność kontroli Sejmu nad Bankiem Centralnym, KRRIT i systemem sprawiedliwości,
nadrzędność międzynarodowych traktatów nad Konstytucją,
finansowanie partii politycznych przez państwo,
2. popierając rządy realizujące wyprzedaż majątku narodowego za bezcen, za czym idzie zanik miejsc pracy, drożyzna, masowa emigracja młodzieży i zanik populacji,
3. dopuszczając niszczenie armii i deprecjonowanie, degradację tradycji niepodległościowej, a ostatnio wybierając ponownie do Sejmu ponad 300 posłów-krzywoprzysiężców, którzy w VI kadencji głosowali za ratyfikacją traktatu lizbońskiego,
To my ustawiliśmy tę naszą młodzież w sytuacji beznadziejnej, na krawędzi anarchistycznego buntu. Przejawy widzimy coraz częściej, przy okazji wydarzeń sportowych lub świat narodowych. Nie mają rozumnych projektów, zacnych celów życia, ale protestują przeciw narastaniu niepojętego dla nich absurdu – braku szans rozwojowych. Wraca nihilistyczne hasło pierwszych hippisów – kill the cops and smash the state.
Nie zachęcam do rewolucji, do obalenia siłą rządu, etc. Na taką okazję czekają cichcem inne grupy politycznych kombinatorów z gębami pełnymi wolnościowych frazesów, które chciałyby upiec przy takiej okazji swą własną pieczeń. Zwracam się do tych, którym zależy na przyszłości Polski – wykorzystajcie ten zakres wolności, jaki jest. Protestujcie przeciw aktom zdrady i kompradorskiego podlizywania się obcym agenturom.. Piszcie listy przez pocztę, rozpowszechniajcie je w Internecie, twórzcie transparenty i afisze, organizujcie pochody i marsze. To są czyny, które onieśmielają politycznych graczy.
Żądajmy zmian ustrojowych, które pozwolą nam, Polakom, stać się rzeczywistymi właścicielami Polski, suwerenem. Wymusić musimy takie mechanizmy systemowe, które to gwarantują – bezpośrednie prawo obywateli do organizowania narodowego referendum którego wynik jest wiążący, jednomandatową większościową ordynację wyborczą do Sejmu, prawo wyborcze umożliwiające każdemu obywatelowi kandydowanie do parlamentu i rad wszystkich szczebli, utrzymanie Konstytucji jako najwyższego prawa, bez względu na międzynarodowe traktaty. Utrzymajmy własną polską walutę. A nade wszystko – dbajmy o zachowanie wolności słowa i korzystajmy z niego!
prof. dr hab. Andrzej Czachor
* „Nasza Polska” nr 3 z 17 stycznia 2012

Andrzej Czachor (1934-2017) – fizyk, prof. dr hab. w NCFJ w Świerku, publicysta; od 1995 roku uczestnik Ruchu Obywatelskiego na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych