/Strategia i taktyka Ruchu JOW

Strategia i taktyka Ruchu JOW

Czas na ordynację JOW

Wymowne milczenie

W dyskusji na temat zalet Jednomandatowych Okręgów Wyborczych i wad obecnego systemu (partyjnego) doszliśmy – jak się zdaje do pewnej granicy. Polityczny establishment okopał się i tę poważna kwestię ustrojową zbywa albo milczeniem, albo partyjnymi sloganami.

Fundamentalne artykuły – zamieszczane m.in. na łamach „Uważam Rze” – takich autorów, jak prof. Antoni Kamiński, dr Wojciech Błasiak, prof. Tomasz Kaźmierski, prof. Andrzej Czachor, prof. Witold Kieżun – jakoś nie znajdują rezonansu w innych tygodnikach, mających pretensje do bycia opiniotwórczymi. Establishment debaty nie podejmie, bo tę debatę ma przegraną.

Tzw. narracja establishmentu – zarówno tego, który rządzi, jak i establishmentu opozycyjnego ma nam Polakom wystarczyć. Opozycja może się użerać z rządem o wszystko, ale w kwestii JOW elyty po obu stronach smoleńskiej barykady – milczą, zjednoczone wspólnym interesem. Wszak JOW to dla nich polityczna śmierć. I dla Pana Donka, i dla Prezesa Jarka – nie wspominając już żywiołków drobniejszego płazu. Tu ich interes jest wspólny i ich solidarność przeciwko NAM – Społeczeństwu jest jak skała. Jak pancerna brzoza.

Strategia i taktyka JOW

Jak przełamać ten mur milczenia? Próbuje to z uporem robić wielu ludzi, wśród nich bardzo skutecznie wprowadza JOW w obieg publicznej dyskusji Paweł Kukiz. Ten niegdysiejszy zwolennik Platformy zawiedziony zdradą wczorajszych idoli, z energią i poświęceniem próbuje gromadzić wokół siebie środowiska niezadowolone z obecnego status quo. Kukiz mówi o JOW-ach, o konieczności zmiany Konstytucji Kwaśniewskiego, o patologii w wymiarze sprawiedliwości i referendum, które powinno zostać przywrócone obywatelom. Działań tego muzyka i celebryty nie należy lekceważyć. Już w marcu udało mu się przekonać Solidarność do zorganizowania w Gdańsku wielkiego spotkania niezadowolonych z całej Polski. Spotkanie pod nazwą „Platforma Oburzonych” skupiło zainteresowanie mediów, jednak związek zawodowy „Solidarność” porzucił wkrótce postulaty zmiany ustroju i zajął się umowami śmieciowymi. Niestety – jak się wydaje – Wielka Solidarność, ta z lat 80. należy do historii.

Kukiz jednak nie składa broni i zapowiada utworzenie Federacji Obywatelskich Ruchów – Polska, skupiających wszystkich, którzy chcą likwidacji licznych patologii naszego życia publicznego. Wśród naczelnych postulatów wymienia właśnie JOW i konieczność naprawy wymiaru sprawiedliwości.

Na sierpień planowany jest kongres FORP – swego rodzaju kontynuacji „Platformy Oburzonych”.

Nie kończmy dyskusji – napiszmy własną ordynację!

Nie wiemy jak rozwinie się sytuacja w Polsce i czy to właśnie działania Pawła Kukiza i stowarzyszeń doprowadzą do zmiany. Jednak Ruch JOW nie może poprzestawać na dotychczasowym dorobku. Istnieje pilna konieczność opracowania i uzgodnienia dokumentu, który jest celem naszego działania od lat – a mianowicie – ordynacji wyborczej. Ordynacji wyborczej, która wynikałaby z ducha JOW i była w swoich podstawowych założeniach zaakceptowana przez wszystkie środowiska, które widzą konieczność zmiany ordynacji i wyboru posłów w sposób bezpośredni przez wyborców, a nie przez partie.

Próbę opracowania takiego dokumentu – w postaci propozycji zmian w obowiązującym obecnie Kodeksie wyborczym podjął zespół kierowany przez nieodżałowanego, zmarłego na początku czerwca śp. Mariusza Wisa. Dokument ten ma ten walor, że opiera się na obowiązującym akcie prawnym. To jednak jest też jego wadą. Obecny Kodeks wyborczy jest bowiem dokumentem wypływającym z ducha partyjniactwa. Jego kościec to partyjne przywileje, szczególne miejsca partii, centralizm – który jest jednym ze skutków partyjniactwa i typowe dla Polski postkomunistycznej – przegadanie i nadmierny formalizm. Tymczasem Ruch JOW powinien opracować swój projekt ordynacji od nowa. Oprzeć go na logice oddolnego działania i bezwzględnie zastosować brzytwę Ockhama – ciąć wszystko, co nie jest niezbędne.

Po co nam jest np. Państwowa Komisja Wyborcza? Po co jest urzędujące non-stop Krajowe Biuro Wyborcze, z delegaturami wojewódzkimi super administracją, której jedynym celem jest obsłużenie raz na 4 lata wyborów parlamentarnych i samorządowych? Po co nam finansowanie partii z budżetu? Po co kandydat ma zbierać tysiące podpisów?

Po co skomplikowany system finansowania kampanii przez pełnomocników finansowych z centralna zgodą na wydanie każdej złotówki? JOW powinien to wszystko zlikwidować i postawić sprawy na nogach – bo teraz stoją na głowie.

Wybory w JOW mają odbywać się w 460 jednomandatowych okręgach wyborczych. Zgłaszać się powinien sam kandydat – żaden komitet wyborczy nie jest tu konieczny jako podmiot prawny. Podobnie kandydat powinien sam odpowiadać za przestrzeganie rygorów finansowych – w czym może mu oczywiście pomagać wyznaczony przez niego pełnomocnik.

Jeśli partia ogólnokrajowa chce sobie powołać komitet wyborczy dla wspierania swoich kandydatów w poszczególnych okręgach, niech to uczyni. Ale nie powinny być to podmioty prawa wyborczego.

Rzucam tylko kilka zagadnień, nad którymi należałoby się zastanowić publicznie pisząc projekt ordynacji JOW. Taka publiczna dyskusja – w odniesieniu do obecnie obowiązujących – będzie miała także ten walor, że pokaże na przykładzie konkretnych rozwiązań jak naturalny i rozumny jest system JOW i jak głupie, sztucznie zbudowane są bariery wbudowane w obecny system wyborczy III RP. Do takiej dyskusji zachęcam.

* Artykuł ukazał się w „Uważam Rze” nr 08.07.2013 pod tytułem Napiszmy własną ordynację

About Janusz Sanocki

Janusz Sanocki (1954-2020) – absolwent Akademii Górniczo-Hutniczej; dziennikarz. Od 1993 r. redaktor naczelny tygodnika „Nowiny Nyskie”; radny Nysy (1994-2006); burmistrz Nysy (1998-2001); radny powiatu nyskiego (2006-2015). Od 2015 Poseł na Sejm RP (VIII kadencji). Od 1995 r. związany z Obywatelskim Ruchem na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, jeden z 4 Krajowych Koordynatorów Ruchu JOW, prezes Stowarzyszenia na rzecz Zmiany Systemu Wyborczego JOW w latach 2000-2008.
1 473 wyświetlen