/Roje żarłocznych os ruszają na sejmiki

Roje żarłocznych os ruszają na sejmiki

Z dziesięciu komitetów wyborczych o zasięgu ogólnokrajowym, które otrzymały dziesięć pierwszych numerów na listach wyborczych, jedynie jeden, KWW Bezpartyjni Samorządowcy, jest osadzony w środowiskach samorządowych. Bezpartyjni samorządowcy są zdecentralizowanym i zróżnicowanym ruchem oddolnym, którego uczestnicy kandydują przede wszystkim do rad gmin, często pod różnymi lokalnymi nazwami.

Bezpartyjni samorządowcy kandydują oczywiście również do sejmików i na stanowiska prezydentów dużych miast, ale tam ich starcie z pozostałymi dziewięcioma ogólnokrajowymi komitetami wyborczymi przypomina walkę Dawida z Goliatem. Pozostała dziewiątka już na starcie ma o wiele większe szanse. Są to bowiem wodzowskie grupy politycznego interesu, które wprawdzie z samorządami nie mają wiele wspólnego, ale za to mają posłów w Sejmie, albo przynajmniej są zarejestrowanymi centralnie partiami politycznymi. Daje im to dostęp do ogólnopolskich mediów i dużych pieniędzy z budżetu państwa. Od miesięcy trwa więc kosztowne lansowanie się tych grup w mediach. Na ich listach wyborczych, tworzonych odgórnie, bez demokratycznych procedur, znalazło się aż kilkudziesięciu posłów obecnego Sejmu. Patrząc na tę ucieczkę z ław poselskich do samorządów, trudno nie zapytać, skąd się bierze to lekceważenie podjętego wobec wyborców zobowiązania reprezentowania ich przez całą kadencję. Czy to może dlatego, że posłom pozostał już tylko rok lukratywnych synekur w Sejmie, a w sejmikach, czy w prezydenckich gabinetach, mogliby sobie przedłużyć dostęp do pieniędzy z kieszeni podatnika na kolejne pięć lat? Stworzone przez wadliwą ordynację wyborczą sejmowe grupy politycznego interesu są jak osy, które same miodu nie produkują, ale wyjadają innym. No i zachowują się jak osy, kąsając siebie nawzajem i wszystko naokoło. Świadczą o tym najlepiej agresywne treści na bezużytecznych, ale za to drogich bilbordach, którymi oplakatowana jest cała Polska i które ogląda się z niesmakiem. To tak ma wyglądać budowanie wspólnot lokalnych? Przecież to farsa.

Eksport patologicznych zachowań sejmowych w dół, do sejmików, a może i częściowo do gmin, jest bardzo groźny. Erozji ulega bowiem jedyna ostoja demokratycznego ludowładztwa w Polsce jaką są samorządy. Tegoroczna samorządowa kampania wyborcza nie przypomina w niczym tej pierwszej w 1990 roku, zaraz na początku przemian. Wtedy nie było żadnych ogólnopolskich komitetów wyborczych, wybory były prawdziwie lokalne. Łatwo było zgłaszać kandydatury i w znakomitej większości gmin wybierano radnych w jednomandatowych okręgach wyborczych, a więc spośród osób znanych wyborcom. Nie było wymagania zbierania olbrzymiej ilości podpisów (takie wymaganie nie występuje nigdzie w wolnym świecie), co zamyka większości normalnych ludzi drogę do kandydowania. Dzięki temu w 1990 roku do samorządów dostał się żywioł entuzjastyczny, mający satysfakcję z pracy dla dobra wspólnego, a nie goniący po synekury. Żywioł ten w ciągu kilku lat zbudował na nowo Polskę. Po dekadach totalitarnego, nomenklaturowego zarządzania gminami, odtworzone zostały oddolne mechanizmy formowania i kultywowania wspólnot lokalnych.

Praprzyczyną erozji samorządów jest główna wada ustrojowa III Rzeczypospolitej, jaką jest ordynacja wyborcza do Sejmu. Wystarczy zauważyć, że to obecni posłowie popsuli samorządowe prawo wyborcze, ci sami, którzy teraz szukają tam dla siebie synekur i którzy stworzyli w mediach modę na agresywny, kłótliwy sposób bycia, niszczący życie publiczne. Zły sposób wybierania posłów psuje państwo od góry i uniemożliwia pozytywną selekcję, która jest warunkiem koniecznym przeprowadzenia zmian ustrojowych. Zmienić to można tylko przez masowe działania poza klasą polityczną, tak jak to zrobiono we Włoszech w 1993 roku. Włochom udało się wtedy odrzucić partyjną ordynację wyborczą, a więc może uda się Polakom. Naturalną bazą do działań poza klasą polityczną są samorządy. Ale czy starczy czasu? W jakim stanie samorządy wyjdą z wyborów lokalnych 2018 roku?

 

About Tomasz J. Kaźmierski

Tomasz J. Kaźmierski – elektronik, nauczyciel akademicki, profesor Uniwersytetu Southampton w Wielkiej Brytanii, rektor Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie w Londynie; współpracownik Ruchu na rzecz JOW od 1994 r.; prezes Stowarzyszenia na rzecz Zmiany Systemu Wyborczego JOW od 2016 r.; e-mail: polonus.uk@gmail.com
2 748 wyświetlen