Opowiadał mi ongiś Stan Tymiński, że w trakcie swojej kampanii prezydenckiej w 1990 roku, był dość agresywnie nagabywany przez polskich dziennikarzy, w jaki sposób obsadzi stanowiska ministerialne w swojej kancelarii prezydenckiej, kiedyż to nie ma on zaplecza partyjnego, jako że nie jest kandydatem partyjnym. Nieco zdziwiony Tymiński odpowiedział im, iż w sposób zwyczajny, czyli taki w jaki obsadza się kluczowe stanowiska w firmach. Ale w jakiż to? – dopytywał się wietrzący polityczną krew kwiatek rodzimego dziennikarstwa. Nadal nieco zdziwiony Tymiński odparł, że kluczowe stanowiska zarządcze w firmach, choćby kanadyjskich, obsadza się drogą otwartego konkursu ofert i wybiera się najlepsze z punktu widzenia firmy. Ha! Ha! Ha! – zaśmiał się kwiatek polskiego dziennikarstwa. Ministrów dobierać z otwartego konkursu! Co za brednie!
Rzeczywiście to jest niedorzeczność, ale tylko z punktu widzenia polskiego postkomunizmu i kolejnych okrągłostołowych prezydentów Polski, od Lecha Wałęsy po Bronisława Komorowskiego. Nie po to zdobywali władzę, żeby rozdawać stanowiska, posady i przywileje nieswoim i obcym. Władzę zdobywa się po to, aby móc się potem zrewanżować kolegom, znajomym, partyjnym protegowanym i sponsorom. No i trza być stróżem żyrandola w Pałacu Prezydenckim, bo przecież nie ma nic do roboty. I czyż można sobie wyobrazić inną prezydenturę? Pozapartyjną i obywatelską? Prezydenturę bycia stróżem polskiej racji stanu i żywotnych interesów ogółu obywateli, a nie oligarchicznego status quo i partyjno-środowiskowych klanów?
Można. Koncepcję takiej prezydentury obywatelskiej opracował Stan Tymiński jeszcze w 1990 roku. Tymiński opisał ją w swojej ostatniej książce „Przyczynek do Wolności” z 2013 roku. Nazwałem ją koncepcją „prasy politycznej” i przedstawiłem również w mojej książce z 2014 roku „Siedem dni ze Stanem Tymińskim. Codzienność z szokową transformacją w tle” – „Tymiński wiedział, że prezydent w Polsce nie ma wielkiej władzy politycznej. I zamierzał zastosować metodę, którą można by określić metodą prasy politycznej. Chciał animować, wzniecać i pobudzać aktywność polityczną Polaków na dole, a równocześnie od góry naciskać na Sejm i aparat państwa. Wytwarzać obywatelskie ciśnienie od dołu, aby jego względnie niewielkie możliwości nacisku odgórnego były zwielokrotnione w politycznej skuteczności”.
Sam Tymiński swoją koncepcję prezydentury obywatelskiej z 1990 roku przedstawił mi po latach następująco: „Gdybym wygrał wybory, gdyby to się stało, to doprowadziłbym do wolnych wyborów do Sejmu, aby do Sejmu dostało się jak najwięcej prawych, patriotycznych Polaków. Trzeba było skończyć z tym Sejmem kontraktowym… I wtedy ten nowy, dość przypadkowy, ale wolny już Sejm, chciałem poprowadzić merytorycznie. Kancelaria prezydencka miała wystarczający budżet, żeby przyjąć dobrych fachowców i wydawać serie projektów ustaw, które umożliwiłyby rozwój Polski. I ten Sejm większość z nich byłby akceptował. Chyba żeby coś odrzucił na zasadzie przekory. I była taka szansa… Poustawiałbym to wszystko w krótkim czasie. I dobrałbym prawdziwych i fachowców, i patriotów. Fachowcy z moralnością, z patriotyzmem. Taki miałem plan. A było z czego czerpać przykłady. Przecież Kanada nie jest złym krajem, żeby czerpać z niej przykłady na demokrację”.
Przywołałem tę oryginalną politycznie, a nieznaną w Polsce koncepcję prezydentury obywatelskiej Stana Tymińskiego, gdyż zmroziła mnie publiczna wypowiedź jedynego pozapartyjnego kandydata na prezydenta Polski Pawła Kukiza. Oświadczył on kilka dni temu, że sens jego prezydentury obywatelskiej będzie polegał na tym, że doprowadzi do ogólnokrajowego referendum w sprawie 460 jednomandatowych okręgów wyborczych do Sejmu i po zmianie ordynacji wyborczej złoży urząd prezydenta. Czyli, że wtedy gdy otworzą się realne możliwości rozwoju Polski, nawet nie będzie ich strażnikiem. Taka publiczna zapowiedź jest zaprzeczeniem politycznej misji męża stanu, a tylko na takiego jest warto zbierać i dawać obywatelskie pieniądze, nie mówiąc o głosowaniu. Czyżby po ćwierćwieczu jedynym polskim politykiem w randze męża stanu nadal mógł być tylko Stan Tymiński?
1 marca 2015
- Apel otwarty do Prezydenta RP Andrzeja Dudy - 20 października 2024
- Patologizacja partii politycznych w Polsce - 24 lipca 2024
- Negatywne przywództwo - 16 czerwca 2024
- Początek rozpadu „układu okrągłego stołu” - 5 stycznia 2024
- Prawo Duveregera, czyli dlaczego Jarosław Kaczyński musiał przegrać te wybory - 31 października 2023
- Fasadowa demokracja i jej propaganda oraz ideologia - 13 stycznia 2023
- Inflacja, polityka i neoliberalna ekonomia - 8 września 2022
- Ktoś musi zacząć - 11 lipca 2022
- Koniec Europy jaką znamy - 8 czerwca 2022
- Prawo małych i średnich państw narodowych do suwerennego istnienia - 4 maja 2022
@zwolennikideijow
Nie widzę, aby Ruch JOW był dzisiaj inny to znaczy upartyjniony. Były tutaj czasem wpisy, które sam krytykowałem, bo sprawiały wrażenie zbytniej stronniczości politycznej, ale to były raczej incydenty, które ustawały.
Z jednej strony nie można zwolennikom JOW-ów zabraniać wyrażania swoich prywatnych poglądów i sympatii politycznych, ale z drugiej strony nie można pozwolić, aby pewne poglądy zaczęły dominować i zniekształcać (zawężać) ideę demokracji. To jest pewien dylemat u pewna trudność, ale myślę, że suma summarum Ruch sobie nieźle z tym radzi.
Więc specjalnie nie wiem skąd Pana zarzuty.
@bisnetus
„Mówienie o apolityczności idei, która zmierza do zasadniczej zmiany sytamu politycznego jest wielkim nieporozumieniem.”
No właśnie nie jest. Zmiana ordynacji wyborczej jest techniczną zmianą ustrojową. Dawno, dawno temu gdy ruch był ruchem, nie było żadnego stowarzyszenia, to wówczas mówiło się o niepartyjności, apolityczności i co więcej elemencie łączącym potencjalnie Polaków o wszystkich zapatrywaniach politycznych. To była niepowtarzalna siła JOW.
To było jednak już bardzo dawno temu…
@zwolennikideijow
Mówienie o apolityczności idei, która zmierza do zasadniczej zmiany sytamu politycznego jest wielkim nieporozumieniem. Zasadą powinna być apartyjność albo ponadpartyjność ale z pewnością nie apolityczność. Bo to brzmi jak gotowanie wody na sucho.
Decyzja startu na prezydenta pana Kukiza, ktorego wielu nowych zwolennikow JOW uosabia z idea jest zla. W tym wypadku Stowarzyszenie, bo Ruch jest oczywiscie zjawiskiem o charakterze eterycznym, powinno sie od tego odciac. Jesli oczywiscie komus zalezy na tym by idea nie zostala upolityczniona.
Pan Kukiz juz kilkakrotnie wyrazil ostre sady polityczne jako kandydat do urzedu prezydenta do czego ma oczywiscie prawo, ktore jednak beda utrudniac w przyszlosci przekonanie potencjalnych zwolennikow do apolitycznosci idei – co wiecej idei, ktora niegdys laczyla wszystkich Polakow. I tych, ktorzy popieraja PO, PiS, PSL i innymi partie oraz tych, ktorzy te partie odrzucaja. Ponadto przegrana kandydata moze byc przedstawiana w prasie jako przegrana kandydata JOW.
Warto o tym pomyslec.
Przyznam, że zupełnie nie rozumiem celu tego wpisu Pana Wojciecha Błasiaka…
Czyli co… wg autora to nie warto na Pana Kukiza „zbierać i dawać obywatelskie pieniądze, nie mówiąc o głosowaniu” w trwającej obecnie kampanii prezydenckiej? Czy też coś źle zrozumiałem?
Dziwi mnie bardzo ten wpis, bo nie rozumiem, jak ktoś ze środowisko JOW może nie sprzyjać znanej osobie mającej:
– w gruncie rzeczy jeden postulat jakim są właśnie JOWy,
– znaczący udział w ogólnopolskiej dyskusji,
– pewne poparcie społeczne,
w sytuacji, gdy właśnie toczy się kampania i są realne szanse na rzeczywiste zaistnienie z postulatem JOW.
Trochę ciężko jest tutaj popularyzować cokolwiek. Komentarze działają tutaj bardzo spartańsko (zwłaszcza formatowanie w HTML-u) A kiedyś próbowałem nawet inny tekst przesłać, to został zignorowany bez komentarza. Albo skrzynek pocztowych z JOW-ów nikt nie czyta, albo rzeczywiście nie ma zainteresowania na ożywienie portalu JOW-ów. Może po prostu brakuje kadr. Bo trudno mi uwierzyć i twierdzić, żeby brakowało chęci.
Tek był w 4 punktach numerowanych i w 4 punktach punktowanych w podsumowaniu. Wersje HTML mogę przesłać. Poza tym jest tekst obywatelski na licencji Creative Commons. Każdy może go wykorzystać, uzupełnić, poprawić, (popsuć) i opublikować gdzie chce i w swoich celach. Generalnie według licencji CC powinno się podawać pierwotnego autora, ale ja nie mam do tego pretensji. Cel i popularyzacja się liczy.
Bisnetusowi dzięki za komentarz, wart popularyzacji, bo tłumaczy sens poparcia dla Pawła Kukiza, jako jedynego kandydata na prezydenta, promującego wprowadzenie JOW, czyli wolnych wyborów do Sejmu RP.
Dlaczego warto głosować na Kukiza.
W zbliżających się wyborach warto głosować na Kukiza z powodów następujących.
Nie znam jeszcze pełnej listy kandydatów na urząd Prezydenta RP, ale z tych, co znam i o których słyszałem jedynie Kukiz ma konkretny program polityczny. Jest to program prosty, ale logiczny, spójny, wypracowany przez lata w środowiskach obywatelskich oraz zorientowany na konkretny i ważny cel społeczno-ustrojowy. Tym celem jest systemowe upodmiotowienie społeczeństwa poprzez wprowadzenie w Polsce autentycznej demokracji i autentycznie demokratycznych wyborów do Sejmu. To obywatele powinni wybierać swobodnie swoich przedstawicieli do Sejmu i poprzez nich wpływać w sposób wolny na kształt własnego kraju. Monopol oligarchii partyjno-medialnych, który przyjął w Polsce patologiczną formę dyktatury nomenklaturowej powinien być zniesiony. Bo ten monopol właśnie jest główną barierą dla rozwoju Polski, rozwoju społeczeństwa obywatelskiego oraz identyfikowania się Polaków z własnym krajem.
Kukiz nie obiecuje złotych gór, gruszek na wierzbie, powszechnej szczęśliwości i rozdawania nie swoich pieniędzy z nie swojego budżetu. Jedyne co Kukiz obiecuje, to to że wykorzysta urząd prezydencki dla publicznego podjęcia tematu demokratyzacji kraju i upodmiotowienia polskich obywateli oraz zrobienia wszystkiego, by społeczeństwo się o formie rządów we własnym kraju samo wypowiedziało i zadecydowało. Kukiz nie chce narzucać nic społeczeństwu. Jego plan zakłada, że społeczeństwo ma się rządzić samo, musi jednak mieć demokratyczne instrumenty dla wyrażania i realizowania swojej politycznej woli, a te obywatelom polskim w Polsce podstępnie i wbrew postanowieniom Konstytucji odebrano.
Kukiz wydaje mi się ze wszystkich znanych mi kandydatów jednym kandydatem w miarę wiarygodnym. Na skali wiarygodności od 1 do 10 daję mu osobistą notę w okolicach 4. Dla porównania kandydaci partyjni na tej samej skali są oceniani przeze mnie na mniej więcej minus pięć. Poglądy Kukiza są stałe, znane od lat, nie są koniunkturalne, znana jest jego aktywność obywatelska w ostatnich latach skupiona konsekwentnie na jednym celu, którym jest upodmiotowienie społeczeństwa i zniesienie dyktatury medialno-partyjnego kartelu.
I rzecz ostatnia. Kukiz wydaje się być jedynym kandydatem autentycznie obywatelskim i niezależnym od nomenklatury medialno-partyjnej. Wprawdzie ostatnio pojawia się on częściej w mediach, co rzuca na niego cień podejrzenia zbyt bliskich związków z medialną sitwą, ale jego poglądy są wyrażane od lat głównie poza mediami, a jego „medialność” wynika bardziej z zawodu muzyka i bycia gwiazdą pop-kultury niż z członkostwa w mętnych układach partyjno-medialnej nomenklatury.
Podsumowując. Kukiz jest kandydatem, na którego warto głosować, ponieważ:
Jest jedynym kandydatem autentycznie obywatelskim i niezależnym, spoza patologicznego układu władzy
Jest jedynym kandydatem z konkretnym, spójnym, szczytnym i realistycznym, acz ambitnym programem politycznym
Jest chyba jedynym kandydatem nieskładającym pustych, populistycznych obietnic
I jest jedynym kandydatem o sporym stopniu wiarygodności, dającym rękojmię, że to co robi, robi szczerze i konsekwentnie.
Dlatego apeluję do wszystkich obywateli, którzy nie są skrępowani układami nomenklaturowymi oraz nie są do reszty ogłupieni potokami medialnej sieczki; apeluję do obywateli wolnych, dla których mają jeszcze jakieś znaczenie godność obywatelska, demokracja i praworządne państwo będące Ojczyzną wszystkich Polaków oraz domem wszystkich wolnych i równych obywateli do aktywnego wspierania Pawła Kukiza kandydującego na urząd Prezydenta RP. Według mnie jest to jedyny kandydat, dla którego warto pójść na wybory.
Zróbmy wyrwę w tym partyjno-nomenklaturowym betonie, który hamuje Polskę w rozwoju a społeczeństwo obywatelskie ogranicza, tłamsi i dusi.