Postawmy sobie pytanie zasadnicze: czy my, Naród, chcemy postępować jak Suweren – planować przyszłość, tworzyć niezbędne instytucje państwa, kontrolować ich pracę, promować najlepszych do funkcji władzy, odsuwać nieudaczników i szkodników?
Czy też wystarczy nam rola niefrasobliwych mieszkańców, niekiedy kibiców – zagłosować w wyborach na symbol jakiejś listy partyjnej, a potem niech robią, co chcą.
Każdy, myślący, odpowie – Państwo to ma być organizacja służebna wobec Suwerena – Narodu. Powołana do zapewnienie bezpieczeństwa i kilku innych usług. Dla trwania państwa i narodu w historii dwie jego instytucje mają jednak znaczenie szczególne. Pierwszą jest Sejm – instytucja, która tworzy prawo czyli determinuje przyszłość. Drugą system sprawiedliwości, który ma sprawnie eliminować przestępstwo i rozstrzygać spory. Czy nie jest oczywiste, że tym właśnie dwu instytucjom naród zapewnić musi nabór ludzi najwyższego zaufania, wiedzy, siły charakteru i patriotyzmu?
Jak jednak wyłonić kadry aż tak wysokiego lotu? Jak potem sprawdzać, czy nie ulegają pokusom lenistwa, korupcji lub zdrady? Odpowiedź jest oczywista – trzeba ich mądrze wybrać, dobrze wynagradzać i systematycznie kontrolować.
Powtórzę – obywatele powinni sami wybrać funkcjonariuszy swojego państwa – posłów i sędziów. Wybory takie muszą być bezpośrednie, większościowe i powszechne. Kandydatów powinni wyłaniać obywatele w swoich okręgach wyborczych. Ustawy muszą dać możność odwołania tych wybrańców, którzy nie spełnili swych zobowiązań i obowiązków. Tu jest miejsce na najważniejsze inicjatywy obywatelskie. Takie wybory umacniają filozofię Narodu jako Suwerena w swoim Państwie.
Obecny system selekcji ludzi do pracy w tych instytucjach ma charakter promocji patronalnej. Szefowie partii politycznych tworzą obszerne listy kandydatów na posłów. Na których potem obywatele mogą zagłosować lub nie. Nie ma praktycznie sposobu na wyłanianie kandydatów przez wyborców – bierne prawo wyborcze jest iluzją. W efekcie ludzie głosują głównie na symbol partii, nie na konkretną osobę. O wyborze decyduje na ogół miejsce na liście partyjnej, a ono zależy od patrona – szefa partii. Tak wybrani posłowie są zależni od patronów, nie swoich wyborców.
Co do władzy sądowniczej – tu obywatel nie ma dzisiaj nawet iluzji wyboru. Sędziowie są powoływani, promowani i obserwowani przez swoich poprzedników – patronów swej kasty. To tworzy mechanizmy nepotyzmu promocyjnego, pobłażania dla wykroczeń kolegów, a nawet mechanizmy zorganizowanej korupcji.
Jak wykazuje doświadczenie ostatnich dziesięcioleci lokalne układu władzy wykazują tendencje do tworzenia sitw – lokalnych elit wzajemnego poparcia, dobrych usług, opartych o wspólne pragnienie stabilności układu, o korzystne interesy, o miłe stosunki towarzyskie. Wystarczy grupa kilku osób w mieście – dyrektor banku, szkoły czy szpitala, burmistrz lub wpływowy radny, prezes spółki z o.o., właściciel warsztatu samochodowego, dyrektor zakładu pracy, szef policji i – niestety – zwykle też sędzia lub prokurator… Jeśli pojawi się kłopotliwy petent, roszczeniowy pracownik, niezbyt spolegliwy przedsiębiorca, przemądrzały dziennikarz, zbyt uparty adwokat – nie ma on szans w sporze z uczestnikami takiego polskiego guanxi. Wystarczy na ogół, że sitwa wobec szukającego sprawiedliwości petenta zastosuje bezlitosne prawo urzędniczej lub sądowej zwłoki. Każdy spór można zupełnie legalnie praworządnie rozstrzygać latami. W tym czasie petent trwoży się o byt rodziny, choruje, bankrutuje, rezygnuje, umiera na atak serca; sprawa może się też trywialnie przedawnić.
Jak podał prof. Witold Kieżun, postępowanie gospodarcze potrafi w Polsce trwać ponad 800 dni! Piotr Krupa-Lubański pisze o współczesnych nam przypadkach ingerowania tajemniczych sił w decyzje sędziów w trakcie procesu. Zwłaszcza w procesach gospodarczych, gdy przedmiot spotu liczony jest w milionach złotych. Janusz Sanocki opisuje w „Czarnej Księdze Wymiaru Sprawiedliwości” przypadki mecenatu prokuratora nad przestępczą działalnością policjantów. Niedawno sławna była historia sędziego-kierowcy, który mataczył w sprawie o przekroczenie prędkości. Sąd Najwyższy uniewinnił go uznając, że miał prawo kłamać we własnej obronie. Znane są przypadki przetrzymywania ludzi w aresztach przez całe lata, bez procesu. Ewidencja takich uchybień i wykroczeń jest bogata.
Ostatnie wybory w Polsce przeprowadzone były nieudolnie, zwłaszcza te „proporcjonalne”, w większych jednostkach terytorialnych, takich jak sejmiki powiatowe i wojewódzkie, wybory prezydentów i burmistrzów. Komitety wyborcze są zdominowane przez zawodowych sędziów, zgodnie z ustawą. Czy jednak można wykluczyć, że w niektórych wypadkach przyczyną opóźnień i niespodzianek wyborczych były manipulacje lokalnych sitw o genezie „patronalnej”?
31 marca 2013 odbył się w Warszawie „Kongres Protestu”, którego postulaty relacjonowałem w tygodniku „Nasza Polska”. Już sam wykaz nazw organizacji, które zabierały wtedy głos, mówi o skali zapaści w polskim sądownictwie. Przytaczam kilka nazw: Stowarzyszenie „Przeciw bezprawiu sądów i prokuratur”, Komitet Obrony Sprawiedliwości, Stowarzyszenie Poszkodowanych Przedsiębiorców.
Są więc grupy naszych obywateli, których system sądownictwa doprowadza do pasji, rozpaczy i działania. Mówią o braku odpowiedzialności wielu środowisk sądowo-prokuratorskich, ich lekceważeniu misji służenia ludziom, ich dyspozycyjności względem dyskretnie operujących sił politycznych, finansowych lub przestępczych. O ich zadufałości i arogancji, wynikającej z braku mechanizmów kontroli i rozliczania ze strony obywateli. Na „Kongresie Protestu” Jerzy Jachnik przytoczył kuriozalną uchwałę Sądu Najwyższego, dopuszczającą tajność posiedzeń sądowych.
Szeroki jest zakres zmian w obszarze praw i obyczaju państwa, które należy wprowadzić. Obok aktywności obecnego Rządu RP w tej dziedzinie zauważać i rozważać należy nowe poważne propozycje obywatelskie. Bogaty zestaw propozycji obywatelskich zmian systemowych zawiera dokument KoRReUs, opublikowany w 2016 roku. Nie odnosząc się do całości, przytoczę propozycje zmian w zakresie sądownictwa: wybieralność sędziów, przywrócenie ławników, sądy obywatelskie i polubowne, kontrola przebiegu rozpraw, kadencyjność, odwoływalność, zniesienie immunitetu.
W tym miejscu pojawia się więc problem doboru ludzi, którym powierzamy, jako naród, prawo sądzenia i mediacji. Wiara w samooczyszczenie się tego środowiska po transformacji ustrojowej nie sprawdziła się. Patronowie kasty sędziowskiej, którzy zaistnieli jeszcze w epoce PRLu, nadal pilnują, by nie doszło do naruszenia zaistniałych wtedy kryteriów, postaw i wzajemnych zależności. Podobnie jak w przypadku Sejmu, potrzebny jest więc tu system rekrutacji i promocji inny, niż tradycyjny system wodzowsko-patronalno-koopcyjny. Zresztą, jak przypomniał ostatnio Maciej Pawlicki, Monteskiusz, doradzając trójpodział władzy przestrzegał przed tym, by sędziowie sami wybierali sędziów i byli przez sędziów wybierani.
Zauważmy – jest naturalne podobieństwo jakości kryteriów wyłaniania dobrych posłów i sprawiedliwych sędziów. Można więc i należy poddać te służby systemowi doboru, polegającym na wyborach powszechnych. Jak to od ponad dwóch dziesięcioleci głosimy w Ruchu Obywatelskim JOW – w wyborach większościowych opartych o niewielkie jednomandatowe okręgi wyborcze. Wybory sędziów można prowadzić jednocześnie z okresowymi wyborami parlamentarnymi. System taki, jak wykazuje doświadczenie wielu narodów, w tym Polski w okresie I Rzeczypospolitej, prowadzi na ogół do wyłonienia ludzi o sprawdzonej uczciwości, wysokich kompetencjach, dużym doświadczeniu życiowym, niezależnym charakterze, niekwestionowanym patriotyzmie. W tworzeniu praw i reguł przeprowadzania takich wyborów warto będzie wykorzystać dwudziestoletnie doświadczenia i opracowania Ruchu Obywatelskiego JOW.
Wybieralność sędziów to nie tylko szansa wykluczenia osób uwikłanych w lokalne układy władzy nieformalnej. To jest także metoda obywatelskiej lustracji na zasadzie – „wiedzą sąsiedzi jak kto siedzi”. To jest też jasne i stałe ostrzeżenie wszystkich przed sprzeniewierzeniem się etosowi sprawiedliwości. W tym również ostrzeżenie przed przewlekłością w podejmowaniu decyzji sądowych. Przypomnę tu zasadę sformułowaną przez Alexisa de Tocqueville blisko 200 lat temu: „sędzia od sądzenia nie może się uchylić…, nie może odmówić rozstrzygnięcia bez obrazy sprawiedliwości”.
Większościowe bezpośrednie wybory posłów czy sędziów to naturalny i prawie domknięty mechanizm zapewnienia ich odpowiedzialności przed obywatelem. Nawet w tym systemie może jednak pojawić się omyłka wyborców lub deprawacja nowo-wybranej osoby w polu korupcyjnych lub politycznych pokus w świecie najwyższej władzy. Dla domknięcia systemu potrzebne jest więc ustawowe dopuszczenie odwołania wybrańca przez wyborców w czasie trwania kadencji.
Techniczne wykonanie takiej operacji jest trudne do wyobrażenia w przypadku głosowania na listy partyjne w kilkuset-tysięcznych okręgach wyborczych, jakie mamy obecnie. Jest natomiast łatwe do przeprowadzenia, jeśli wybory są prowadzone w systemie niewielkich jednomandatowych okręgów wyborczych. Projekt Kodeksu Wyborczego opracowany w ramach Ruchu Obywatelskiego JOW (art. 251 Projektu, p. Fundacja im. J. Madisona)) dopuszcza odwołanie posła na zasadzie lokalnego referendum w okręgu wyborczym, organizowanego przez wyborców okręgu. Zgodnie z myślą przewodnią tego artykułu, mechanizm ten mógłby być stosowany także wobec sędziów pochodzących z wyboru obywatelskiego.

- Posłowie i sędziowie Rzeczypospolitej – wybierajmy ich bezpośrednio - 12 lipca 2017
- Wspomnienie o śp. Jerzym Gieysztorze - 8 lipca 2017
- Wybory parlamentarne – mieszać ogień z wodą? - 29 marca 2016
- Ordynacja JOW gwarantem społecznej kontroli aparatu sprawiedliwości - 27 lutego 2016
- Taka okazja może się nie powtórzyć. Uszanuj referendum! - 1 września 2015
- Dlaczego JOW-y niedobre? - 2 lipca 2015
- Metamorfozy - 14 maja 2015
- Jubileusz tygodnika „Nasza Polska” - 4 lutego 2015
- Boże Narodzenie 2014 - 23 grudnia 2014
- System JOW jest prosty, przejrzysty i uczciwy. Tego żądajmy! - 21 listopada 2014
Według mnie najprostszą rzeczą jest zmiana kodeksu wyborczego. Wprowadzić tam należy obowiązek chodzenia na wybory taj jak mamy obowiązek uczenia się do 18 roku życia. Musimy się nauczyć demokracji. Solą demokracji są wybory, Jest to święto demokratyczne. Nauczmy się świętować jedyne święto w demokracji. Wybory powinny trwać dwa albo trzy dni. Kara za niechodzenie wyborach była by pieniężna albo miałaby obowiązek wykonania pracy dla społeczeństwa. Tak, żeby była dotkliwa dla tych którzy mają pieniądze. Kolejny krok to zmiana konstytucji, gdzie będzie wprowadzanie 460 parlamentarzystów wybieranych za pomocą JOW. Sugeruję wprowadzić czwórpodział władzy. Sejm bez senatu. Prezydent, on będzie wybierany tak jak dotychczas, będzie tworzył rząd, będzie niezależny od władzy uchwałodawczej. To oznacza podział teraz nie ma podziału władzy ustawodawczej i wykonawczej. Potem władza sądownicza w trybie JOW wybierani do KRS 10 osób w trybie JOW będą to osoby które posiadają tytuły profesorskie z zakresu prawa, sędziowie, adwokacki, radcowie prawni, notariusze. I 5 dekanów z z najlepszych uniwersytetów. W mojej ocenie po to się specjalizujemy, że wiedzieć więcej z rożnych dziedzin życia. Dlatego nie brałbym do wypieków chleba innych osób niż piekarzy. Tylko bym wybierał miedzy nimi. Oni dokonują wyborów sędziów. Tak samo prokuratorzy. Też w trybie JOW będą wybierani. SN miałby wydział, który by orzekał o aktach prawnych niezgodnych z konstytucją zarówno sejm jaki prezydent były przedmiotem analizy tego wydziału. Według mnie JOW i obowiązek chodzenia na wybory byłby kluczem do demokracji w Polsce. Czwórpodział władzy dawałby nam niezachwianą wiarę w konstytucję. Zmiana konstytucji odbywałaby się za zgodą trzech władz albo za zgodą dwóch trzecich uprawnionych do głosowania obywateli. Ustawy też może tworzyć naród przy czym oznaczało by, że za wejściem ustawy głosowałoby ponad połowa obywateli. Konstytucja miałaby zapis, że za próbę naruszenia porządku prawnego niezgodnego z konstytucją groź odpowiedzialność karna i konstytucyjna. To by był początek przemian w Polsce.
Kol. DGrab: jeśli prawdą jest spostrzeżenie Donalda Tuska wypowiedziane z trybuny sejmowej w dniu 3 stycznia 2003 roku, że „Polacy od lat mają przekonanie – i to przekonanie narasta – że dzień, w którym wybierają swoich parlamentarzystów, jest tak naprawdę dniem wielkiego oszustwa polskiego wyborcy przez aparaty partyjne” – a od tego czasu dużo się nie zmieniło – to niebezpieczny byłby dla nas obywateli obowiązek brania udziału w tej oszukańczej szopce. Zresztą sami beneficjenci oszustwa wyborczego – w instynkcie samozachowawczym – nie forsują tego rozwiązania.
Jak mówił śp. prof. Jerzy Przystawa: zrobiono nas – polskich wyborców – dziadami proszalnymi w post PRLowskiej „demokracji”. Zatem nie jest to żadna demokracja. Nie spełnia ona standardów tzw. Europejskiego Dziedzictwa Wyborczego (z 2003 roku).
Reasumując to początek zmian w Polsce może nastąpić, gdy zostaną upodmiotowieni obywatele poprzez m.in. przywrócenie im biernego prawa wyborczego do sejmu. Dopiero wtedy Obywatele – w tym m.in. Kol. DGrab – mogą zrobić należny użytek ze swoich propozycji dla dobra RP, jak choćby te wymienione powyżej. Samopas lub w ramach zdekomunizowanych bytów (dekomunizacja odbędzie się samoistnie poprzez odebranie zagrabionej podmiotowości) zwanych partiami. Pozdrawiam
Szanowny kolego, według mnie są dwa kierunki, prawny obowiązek chodzenia na wybory i JOW. Jedno z tych zdarzeń doprowadzi w konsekwencji do kolejnego zdarzenia. Pięknie by było, żeby powstały te dwa warunki jednocześnie. Na przykład w najbliższych wyborach :-). Trzeba stworzyć warunki do ich powstania. W sumie PiS robi nam wielką przysługę. Uczy polaków czym jest demokracja, żeby Polacy zdążyli się obudzić zanim PiS pozbawi nas demokracji.
Kol. DGrab: mam odmienne zdanie co do prawnego obowiązku chodzenia na wybory. Ta procedura nie ma związku przyczynowo – skutkowego z nie istniejącym w przestrzeni prawnej RP systemem wyborczym czyli z JOW. Jest to błąd nie tylko logiczny ale i „praktyczny”. Jeśli na wybory chodzi połowa wyborców to zmuszanie drugiej połowy do takiego samego działania w ogóle nic nie da. Stu procentowa frekwencja w wyborach wg ordynacji obecnej nie doprowadzi do zmiany ordynacji na jakąkolwiek inną, w tym na np. jow. Jest to myślenie życzeniowe, nieracjonalne.
Casus Referendum 2015: mimo bezpośredniego 1-go pytania dotyczącego JOW wyborcy wykazali swoje desinteressement w sprawie poprzez niską frekwencję. Tylko zasada większości względnej w wyborach – niezależnie od frekwencji – skutkować może konkretnymi konsekwencjami prawnymi a przez to zmusi i nauczy Polaków czym jest demokracja.
Reasume: wszystkie partie systemowe III RP nie są zainteresowane upodmiotowieniem obywateli bo to by groziło ich tj. partii od-podmiotowieniem. Upodmiotowienie obywateli polega m.in. na rzeczywistym posiadaniu przez każdego obywatela biernego prawa wyborczego. Dopóki tego nie będzie dopóty będziemy mieli quasi demokrację i żaden obowiązek chodzenia na wybory tego nie ziemi. Pozdrawiam
Zgadzam się całkowicie z kolegą „W.B’s” w kwestii przymusu wyborczego i w innych kwestiach zresztą też.
Przymus wyborczy to jest w ogóle bardzo kiepski pomysł i świadczy raczej o słabości systemów i kultur, w których jest wprowadzany. A w Polsce jest to pomysł wręcz absurdalny i nieludzki biorąc skalę nadużyć i patologii systemu politycznego. Efekt byłby pewnie odwrotny od zamierzenia i spowodowałby jeszcze większe zniechęcenie do „demokracji”.