Celem państwa jest realizacja dobra wspólnego jego mieszkańców. Najlepiej powyższe dobro może być realizowane przez jego przedstawicieli wybieranych w jak najmniejszych okręgach wyborczych. W praktyce oznacza to, że z okręgu wyborczego powinien być wyłoniony jeden wybraniec. Każda większa liczba mandatów w okręgu zmniejsza reprezentatywność konkretnego wybranego kandydata, wobec danej grupy wyborców objętej tym wyraźnym mandatem.
21 października 2018 roku wybieraliśmy przedstawicieli do czterech gremiów samorządowych. W przypadku wyborów na wójta, burmistrza i prezydenta – mechanizm wyborczy był czytelny: w jednym okręgu wybieraliśmy jednego kandydata. Chociaż niepotrzebna jest procedura drugiej tury. Tak jakby nie można było zakończyć „igrzysk” na jednej turze. Tutaj nawet analogiczny mechanizm w PRL-u był mniej teatralny.
Wybory do trzech pozostałych rad to już prawdziwe „Polskie igrzyska”:
1) do rady gminy dostałem listę 32 kandydatów, przy 7 mandatach i wolno mi wybrać tylko 1 reprezentanta (a mandatów jest 7) – zaś moje niezbywalne prawo pozwala na wybranie 1 kandydata, ale z listy liczącej np. 5 nazwisk, bowiem tyle osób ubiega się o 1 mandat;
2) do rady powiatu dostałem listę 37 kandydatów, przy 5 mandatach i wolno mi wybrać tylko 1 reprezentanta (a mandatów jest 5) – zaś moje niezbywalne prawo pozwala na wybranie 1 kandydata, ale z listy liczącej np. 7 nazwisk, bowiem tyle osób ubiega się o 1 mandat;
3) do sejmiku województwa dostałem listę 89 kandydatów, przy 8 mandatach i wolno mi wybrać tylko 1 reprezentanta (a mandatów jest 8) – zaś moje niezbywalne prawo pozwala na wybranie 1 kandydata, ale z listy liczącej np. 10 nazwisk, bowiem tyle osób ubiega się o 1 mandat.
Reasumując: wybory poważne – będące w praktycznej opozycji do oferowanych obecnie Polakom „igrzysk” – to zestaw 4 list wyborczych:
– na wójta / burmistrza / prezydenta: z nazwiskami np. 3 osób, tak jak dotychczas;
– do rady gminy: z nazwiskami np. 5 osób (a nie 32);
– do rady powiatu: z nazwiskami np. 7 osób (a nie 37) i
– do sejmiku województwa: z nazwiskami np. 10 osób (a nie 89).
Ktoś tu robi polskich wyborców w balona, ograniczając czynne prawo wyborcze do wyboru tylko 1 kandydata z listy, do której przypisano więcej mandatów. Takie nowożytne, solidarnościowe „Igrzyska dla Polaków”.
22 października 2018
- Demokracja walcząca jako anachroniczna następczyni socjalistycznej poprzedniczki - 15 stycznia 2025
- Poseł z każdego powiatu’24 - 29 października 2024
- Demokracja węgierska vs. demokracja brukselska - 14 października 2024
- Kodeks dobrej praktyki w sprawach wyborczych - 23 września 2024
- Ja Wyborca, My Wyborcy – koment - 9 września 2024
- Polsko-białoruskie powinowactwo wyborcze? - 2 sierpnia 2024
- O „demokracji” słów kilka (komentarze Blogera StanW) - 8 stycznia 2024
- Projekt Programu Odzyskania Polski – vox ex parte - 6 listopada 2023
- Awersja ustawodawcy do orzecznika „wolne” - 27 października 2023
- Przekręt założycielski III RP - 22 października 2023
To byłoby zbyt proste 😉 Oczywiście żartuję 🙂 Dodałbym jednak jeszcze głosowanie rankingowe co dałoby wyborcy możliwość wypowiedzenia się na temat każdego z kandydatów na wymienionej w artykule „krótkiej liście”.
Jak pisałem wyżej w mojej gminie wiejskiej – 20.028 wyborców – wybiera się 21 radnych i dla realizacji logistyki wyborczej [politycy pseudo-solidarnościowi narzucili takim gminom rozwiązanie proporcjonalne] podzielono gminę na 3 okręgi wyborcze z kolejno: 7, 8 i 6 mandatami.
W normalnych warunkach większościowych: ponieważ gmina ma 14 obwodów wyborczych można by wybierać –– albo 14 radnych (zmniejszając liczbę radnych gminy) po 1 z każdego obwodu albo zwiększyć liczbę obwodów do 21; w oby przypadkach robiąc z obwodów okręgi. No ale wtedy co to by były za „Igrzyska” dla Polaków organizowane przez zarządzających po 1989 roku Polską i zbratanych z nią mass mediami?
Dla ciekawości dodam, że mieliśmy 4 listy wyborcze (w tym jedna partyjna: PiS). Głosów oddano 3.817 (frekwencja 62 %), 7 osób zdobywających mandat dostało 2.051 głosów tj. 54 % a lista partyjna: 341 głosów tj. 9 %.