Paweł Kukiz wybił wielką dziurę w murze oligarchicznego systemu politycznego Polski. Zdobył ponad 20% głosów w I turze wyborów prezydenckich i zajął trzecie miejsce za kandydatami partyjnymi systemu, Andrzejem Dudą i urzędującym prezydentem Bronisławem Komorowskim. Zdobył to dzięki mobilizacji politycznej tych Polaków, którzy chcą likwidacji oligarchii wyborczej i wprowadzenia ordynacji opartej na regule JOW w wyborach do Sejmu. Bez organizacyjnych struktur partyjnych i partyjnych pieniędzy z budżetu państwa, Kukiz zebrał 240 tys. podpisów pod swoją kandydaturą i 540 tys. zł „wdowiego grosza” na swoją kampanię. Paweł Kukiz zmobilizował do działania politycznego przeciwko systemowi parlamentarnej oligarchii wyborczej ponad 3 miliony głównie młodych ludzi (…).
Paweł Kukiz wciągnął do realnej polityki wielką rzeszę młodych ludzi, którzy do tej pory stali zniechęceni i bierni politycznie. Aż 41 proc. jego wyborców to ludzie między 18 a 29 rokiem życia, a 30 proc. to wyborcy między 30 a 39 rokiem. To ci Polacy, którzy ponoszą najmocniej konsekwencje braku miejsc pracy, śmieciowych umów, niskich zarobków i braku perspektyw awansu cywilizacyjnego we własnym kraju i są z niego wypychani na emigrację. Wciągnął ich do polityki pod hasłem wprowadzenia Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, które do tej pory od momentu jego sformułowania w 1992 roku przez śp. prof. Jerzego Przystawę, było objęte całkowitą cenzurą medialną, polityczną i naukową. I z dnia na dzień i Andrzej Duda, i Bronisław Komorowski, nie mają nic przeciwko JOW-om, a nawet są za taką zmianą. I tematyka JOW pojawiła się w głównych mediach. I nie będzie już tego dalej można przemilczeć. Ani w mediach, ani w polityce, ani w naukach społecznych. Po 23 latach system zmowy milczenia i ukrytej cenzury pękł.
I establishment się po prostu przestraszył. Nie należy mieć złudzeń politycznych, że rozpoczną się teraz próby rozbrajania tykającej bomby politycznej w postaci postulatu wprowadzenia 460 okręgów jednomandatowych w wyborach do Sejmu i mobilizacji politycznej 3 mln młodych ludzi. Zresztą już 2 tygodnie temu taką „ucieczkę do przodu” podjęła establishmentowa, czy jakby powiedział Paweł Kukiz reżimowa gazeta „Rzeczpospolita” Bogusława Chrabota. Zainaugurowała bowiem debatę na temat zmiany konstytucji. Ale oczywiście w bezpiecznym dla panujących i rządzących temacie zastępczym czyli system gabinetowo-parlamentarny versus system prezydencki. Wiele bowiem trzeba zmienić, aby wszystko zostało po staremu, czy władza polityczna we właściwych rękach.
Co dalej?
Będzie II tura wyborów i z punktu widzenia postulatu zmiany systemu wyborczego jest obojętne czy wygra Bronisław Komorowski czy Andrzej Duda, którzy oczywiście pod adresem samego postulatu JOW będą czynić przeróżne przyjazne gesty. Bronisław Komorowski jest w nich kompletnie niewiarygodny, gdyż przez 5 lat nie zarządził referendum w sprawie wprowadzenia JOW, choć było to hasło, pod którym wszedł do Sejmu ze swoją PO. Nie raczył nawet odpowiadać na petycje Ruchu Obywatelskiego na rzecz JOW w tej sprawie. Co zaś do Andrzeja Dudy, to trzeba mieć stale w pamięci fakt, iż śp. Andrzej Lepper poparł bez warunków wstępnych kandydaturę prezydencką śp. Lecha Kaczyńskiego, po czym Jarosław Kaczyński uśmiercił Leppera politycznie jako własnego koalicjanta.
Ale daję pod rozwagę sztabowcom P. Kukiza przeanalizowanie scenariusza twardych warunków politycznych udzielenia poparcia A. Dudzie, a potem przekonania do niego własnego elektoratu. Niechże Andrzej Duda przejmie po prostu postulat P. Kukiza i zobowiąże się publicznie na mocy podpisanego porozumienia do ogłoszenia referendum w sprawie JOW, jeśli zostanie prezydentem. Mało tego. Musiałby się zobowiązać, że za jego wnioskiem referendalnym zagłosują wszyscy senatorowie PiS, gdyż ma on mieć poparcie Senatu. A co szczególnie ważne procedura referendalna musiałaby być przeprowadzona przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi, aby rozliczyć PiS i jego prezydenckiego kandydata w wyborach parlamentarnych.
Ale to jest rzecz drugorzędna, choć istotna. Rzeczą pierwszorzędną jest nie tylko podtrzymanie mobilizacji politycznej 3 mln ludzi, ale rozszerzanie tej mobilizacji o następne kilka milionów. Czyli przygotowanie się do wyborów parlamentarnych i odniesienie w nich jeszcze większego sukcesu wyborczego. Jest to potrzebne dla zasadniczego rozbicia muru systemu, a więc zagwarantowania przeprowadzenia w Polsce pierwszych w pełni demokratycznych i wolnych wyborów do Sejmu w ramach 460 okręgów jednomandatowych, jak i dalszych konstytucyjnych zmian dla uczynienia z polskiego społeczeństwa narodowego pełnego suwerena własnego państwa. I ostatecznie uchwalenia nowej narodowej Konstytucji.
Paweł Kukiz zapowiedział już kroki w tym kierunku. Zapowiedział powołanie politycznego ruchu obywatelskiego, który nie będzie partią polityczną, a którego celem będzie przeprowadzenie niezbędnych zmian konstytucyjnych, od JOW poczynając. I od dzisiaj trzeba to już zacząć robić. Szkielet struktury ruchu już jest w postaci struktury sieciowej osób i grup, które udzieliły realnego poparcia dla kandydatury Pawła Kukiza, realnego, to znaczy zebrały dla niego podpisy poparcia i wysłały mu własny grosz. I aby to mogła być formuła ruchu obywatelskiego, a nie partii politycznej, ta sieciowa, a nie hierarchiczna struktura powinna zostać zachowana. Trzeba przecież dopracować jej sieciowość i jej sieciowanie. Koncepcyjnie i organizacyjnie.
Tę już istniejącą sieciową strukturę można rozszerzać o kolejne węzły w postaci środowisk i grup politycznych, które zachowają swoją własną tożsamość polityczną, zarówno prawicową, centrową, jak i lewicową. Muszą się zgodzić wszakże na realizację zasadniczych zmian ustrojowych, od przeprowadzenia demokratycznych wyborów w 460 okręgach wyborczych poczynając. No i oczywiście muszą być patriotyczne, co oczywiste. Wcale nie trzeba się ze sobą zgadzać, co do spraw politycznych, gospodarczych czy światopoglądowych. W obliczu konieczności zatrzymania upadku Polski są to sprawy w istocie drugorzędne. Pamiętam mój klub parlamentarny Konfederacji Polski Niepodległej w II Kadencji Sejmu. Mimo iż była to klasyczna struktura partyjna było tam z 8 piłsudczyków, 2 narodowych demokratów, 3 socjalistów, 4 chadeków i 2 syndykalistów związkowych.
Pozostaje oczywiście sprawa czytelności politycznej na samych listach wyborczych oraz sposobu ich ułożenia. Otóż przy formule ruchu obywatelskiego listy wyborcze powinny być potraktowane jako oferty do głosowania na poszczególne opcje obywatelskie, społeczne, polityczne czy nawet związkowe. Muszą być one zaznaczone opisem kogo się reprezentuje, czy przez kogo jest się popieranym. I wtedy mogą na tej samej liście kandydować prawicowcy z Ruchu Narodowego i lewicowcy z Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, o Ruchu Obywatelskim na rzecz JOW czy Bezpartyjnych Samorządowcach nie wspominając. Oczywiście trzeba wykonać dużo pracy, aby uświadomić wyborcy konieczność dokonywania świadomego wyboru na liście ruchu spośród różnych kandydatów i ich opcji.
Ale najpierw do przemyśleń i analiz, a dopiero potem do roboty, bo czasu mało.
11 maja 2015
- Apel otwarty do Prezydenta RP Andrzeja Dudy - 20 października 2024
- Patologizacja partii politycznych w Polsce - 24 lipca 2024
- Negatywne przywództwo - 16 czerwca 2024
- Początek rozpadu „układu okrągłego stołu” - 5 stycznia 2024
- Prawo Duveregera, czyli dlaczego Jarosław Kaczyński musiał przegrać te wybory - 31 października 2023
- Fasadowa demokracja i jej propaganda oraz ideologia - 13 stycznia 2023
- Inflacja, polityka i neoliberalna ekonomia - 8 września 2022
- Ktoś musi zacząć - 11 lipca 2022
- Koniec Europy jaką znamy - 8 czerwca 2022
- Prawo małych i średnich państw narodowych do suwerennego istnienia - 4 maja 2022
Takie układanie listy partyjnej to budowanie kolejnej oligarchii, koncentrowanie się nie na realizacji jak największej liczby postulatów, ale na równym podziale miejsc w sejmie. Alternatywą jest układanie listy w drodze prawyborów. Można np. każdej organizacji współtworzącej listę przydzielić pewną liczbę elektorów. Elektorzy głosując preferencyjnie, numerując kandydatów tworzą listę. Władzę nad posłami ma ten, kto układa listę. Oddajmy władzę w ręce obywateli.
To jest jakaś koncepcja. Ważne jest akcentowanie ponad światopoglądowego charakteru ruchu. To nie jest ruch przeciw jakiejkolwiek części społeczeństwa tylko przeciw betonowi partyjno-mafijnemu.
Trudno mi sobie teraz wyobrazić, żeby senatorowie PO zablokowali ewentualną inicjatywę Dudy w sprawie referendum, to już, na pierwszy rzut oka, byłby absurd. Tym bardziej, że to właśnie dzięki nim sama izba wyższa jest wybierana w JOW (dzięki poprawkom Senatu do projektu Kodeksu wyborczego). Inna sprawa, że u tej bandy wszystko jest możliwe…
Sam Duda jakimś zdeklarowanym przeciwnikiem JOW raczej nie jest, tylko powtarza papkę Kaczyńskiego o wszelkiej maści Stokłosach, Gawronikach itd. Ciekawe, czy swoich senatorów też były premier uważa za uchylających się od sprawiedliwości oligarchów i magnatów?
Na razie cieszmy się tym, że sprawa JOW jest tak głośna. Może to się zmieni, ale trudno wyrzucić go w tych dniach z debaty publicznej. Zresztą nie tylko zapowiedzią referendum w tej sprawie zaczął grać prezydent, ale i średnio udanym spotem. Czy propagandowi sługusi i koledzy partyjni Komorowskiego pojmą wreszcie, że chodzi nam o JOW do SEJMU? Co mają do tego rady gmin, Senat…?
Popieram oczywiście kierunek myślenia i utworzenie obywatelskiego ruchu. Co do referendum to się nie będę wypowiadał, bo jestem do szybkich akcji sceptyczny. Co do ruchu to jednak starałbym się jednak obrać opcję ruchu apolitycznego czy pondapolitycznego z 1-3 punktami programowymi. Jak słyszę o jakimś dzieleniu „miejsc na listach” według jakiś parytetów to już na starcie mi to pachnie konfliktami, partyjniactwem i rozpadem. Ja bym optował za nieco trudniejszą, ale bardziej demokratyczną formą prawyborów w ramach Wirtualnych Jednomandatowych okręgów wyborczych w oparciu o powiaty lub o okręgi śp. Pana Wisa. Każdemu WJOW przysługiwałyby 2 miejsca na wielomandatowych listach. Nie będę tutaj tego bardziej rozszerzał, ale kultura prawyborów w jak najmniejszych okręgach by mi najbardziej odpowiadała.
Zawsze można „rozliczać” i naciskać na wypełnienie dziś złożonej obietnicy obecnego Prezydenta… 🙂 Przygotowanie wniosku o referendum nie powinno mu w końcu zająć więcej niż tydzień (w końcu przecież po wprowadzaniu nowej ustawy emerytalnej PO ma wprawę w szybkim przeprowadzaniu takich spraw) 🙂
Jeżeli zdąży ją złożyć przed II turą wyborów prezydenckich, to procedowanie przez senat (w którym przeciez PO ma większość) nie powinno byc problemem 🙂 I na spokojnie przed jesiennymi wyborami będziemy mieli referendum.
Prawo i Sprawiedliwość pomimo zobowiązania się p. Dudy do głosowania za referendum ma w Senacie tylko 31 miejsc… i niestety PO jest w stanie na spokojnie zablokować taką inicjatywę…
Pan Łukasz rozsądnie pisze. Spiesz się powoli. Inicjatywa w rękach prezydenta to chyba za mało. Ponieważ nie będzie na nią gwarancji dlatego „Ruch JOW” winien zalecać „odpuszczenie” II tury, zgodnie z taktyką Gandhiego pn. obywatelskiego nieposłuszeństwa. Sam zaś jest zmuszony powalczyć o parlament, gdzie będzie miał taką inicjatywę. A i to jest dopiero początek. Musi przekonać większość do swojej idei i to w warunkach monopolu sił anty JOW-ich. Te siły nie otworzyły jeszcze swoich kart. Co tam dla nich 3 mln ludzi. Spacyfikowano 9 mln w 1981 r. i nic. Ich motto to: mówimy coś a robimy co innego.
Rozumiem.
Jeszcze się okaże, że nagle cały Senat jest za JOW! Co za czasy…
Szanowny Panie,
Dziekuje za bardzo ciekawy artykul. Patologiczny system broni swoich fundamentow. Jednym z rozwiazan celem szkodzenia idei JOW moze byc wprowadzenie ordynacji mieszanej. Juz obecny prezydent zapowiada ze w referendum bedzie ogolne pytanie „Czy chcesz wprowadzenia jednomandatowych okregow w wyborach do Sejmu” – to pozwala na rozmaite interpretacje. Istnieje ryzyko systemowego ataku na nasz postulat 460 okregow poprzez wprowadzenie jakiegos rozwiazania 'czekoladopodobnego’. Cieszy mnie jednak ze jak kiedys przewidzial Prof. Przystawa, JOW stal sie kluczowa karta przetargowa w debacie pomiedzy konkurentami o najwyzszy urzad. Obaj kandydaci oferuja fikcje – prezydent Komorowski tworzy wrazenie jakby jego inicjatywa referendalna miala jakas faktyczna moc (a przeciez wiemy ze to jedynie akt opiniotworczy); natomiast Pan Duda tworzy wrazenie jakby zalezalo mu na wprowadzeniu wiazacego referendum – ale zaznacza ze co do JOW pragnie najbardziej jedynie 'otwartej debaty’. Mysle ze ostatecznym rozwiazaniem bedzie musial byc „Plan Szarego”.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich uczestnikow Ruchu.
Jan Sadowski
Ma Pan rację, ale chodzi tylko dotrzymanie terminów procedur uruchomienia referendum a nie jego przeprowadzenia.
Wojciech Błasiak
Panie Wojciechu, ciekawe konkluzje, tylko jedna rzecz jest niemal niewykonalna. Chodzi o referendum jeszcze przed wyborami, które będą w październiku. Gdyby Duda wygrał, musiałby złożyć w Senacie wniosek o referendum jeszcze w drugiej połowie sierpnia, żeby Senat rozpatrzył go na posiedzeniu w pierwszym tygodniu września (będzie to pierwsze posiedzenie w czasie nowej kadencji prezydenta), ale to jest mało prawdopodobne, bo najpierw musi on przejść przez komisje senackie.
Gdyby jednak się udało, referendum musiałoby się odbyć w wielkim pośpiechu, i to w ramach kampanii wyborczej do parlamentu, a prezydent zawsze ma furtkę, bo referendum może odbyć się do 90 dni od uchwały Senatu. Do tego wynik będzie wiążący jedynie wtedy, gdy do urn pójdzie ponad połowa uprawnionych. Trudno mi sobie wyobrazić zarówno żeby zdążyć, jak i w to, że tyle ludzi pójdzie na referendum, zwłaszcza przy tegorocznym cyrku wyborczym, którego wielu już ma dosyć.
Mówię tutaj cały czas o referendum w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa (art. 125 Konstytucji).