/Opór

Opór

Uważałem jeszcze nie tak dawno, że nie mają sensu żadne petycje kierowane do aparatu władzy IIIRP. Bo doświadczenie uczy, że nie mają wielkiego wpływu na ten ośrodek, na tych ludzi.

Pewnie już zapomnieliście, jak Tusk rozpoczął zbiórkę podpisów pod referendum w kwestii JOW, a po wygraniu wyborów, które przecież można było odebrać również jako wsparcie dla idei JOW, dokonano zniszczenia 700 tysięcy głosów popierających referendum. Czyż można mieć jakieś wątpliwości dotyczące etyki klasy panującej. Szkoda słów, bo cisną się inwektywy…

W takich okolicznościach dość jednoznacznie oceniałem możliwości jakiejkolwiek petycji, czyli analizowałem kwestię dość jednostronnie.

Nie analizowałem aspektu społecznego. A ten może przyjmować różne reakcje i odczucia.

Może powodować zniechęcenie oraz poczucie bezsilności.

Może powodować deprecjację wobec poczucia wartości i szacunku dla własnego państwa (ale IIIRP to nie musi być przecież twór ostateczny, i choć m.in. Tusk prawdopodobnie myśli jak Ludwik XIV, że państwo to on, to ani jej prawa i… bezprawie, godzące w Polskę, nie są wieczne i będą prędzej czy później przedmiotem oceny).

Może wzmacniać poczucie krzywdy oraz odczucia pogardy ze strony elit politycznych i wykonawczych.

Może wzmacniać postawy izolowania się od spraw, które są „delikatnie” wskazywane, że to nie sprawy do dyskusji i że zostały przesądzone wcześniej i przez mądrzejszych w wierze czy…. etc., etc.

Ale może też być impulsem do jednoczenia się w celu wzmacniania własnej siły przez społeczeństwo, lekceważone i pomijane w większości przestrzeni bytu. Bo społeczeństwo nie do końca sobie uświadamia, że to co ogląda i czego doświadcza, dzieję się dlatego, iż się na to godzi.

Ten papierek lakmusowy zniszczenia 700 tysięcy dusz, który nie spowodował protestu, ale podkulony ogon, nie do końca jest zwycięstwem arogancji Tuskowej czy szerzej: magdalenkowej uzurpacji. Zadzior tkwi głęboko w różnych przestrzeniach świadomości i podświadomości. Być może jako brak wiary we własne państwo, ale także jako zadra osobistego upokorzenia przez człowieka, przez ludzi, którzy raz na jakiś czas czegoś od nas chcą. Mamy już świadomość, że nie chcą nam pomóc, tylko nas oszwabić. Nomen omen: OSZWABIĆ.

I nie chodzi o to, by społeczeństwo w większej lub mniejszej masie chwytało za kosy czy cepy. Wystarczy, że będzie się przeciwstawiać werbalnie. Masowo i donośnie. Także w petycjach. Póki jeszcze są możliwe.

Czy mam rację?

Gandhi?

1 lutego 2025

About Robert Grzeszczyk

prowadzi stronę https://www.polskawlesie.pl/, uczestnik Ruchu JOW; e-mail: kontakt@polskawlesie.pl
195 wyświetlen