Przedstawiona przez formację rządzącą propozycja korekty prawa wyborczego jest już znana. To zła propozycja, i to z kilku powodów. Przede wszystkim Prawo i Sprawiedliwość prezentuje ofertę zupełnie nieekwiwalentną. Z jednej strony zmierza ona do eliminacji w wyborach samorządowych większościowego systemu wyborczego z okręgami jednomandatowymi. W ten sposób PiS zamierza pozbawić Polaków konkretu, którym od lat już operują. Tym konkretem jest system wyborczy, będący autentyczną postacią demokracji, dający Polakom możliwość podmiotowego korzystania z czynnego i biernego prawa wyborczego oraz możliwość wpływania na polityków lokalnych i kontrolowania ich poczynań. Z drugiej strony – w zamian PiS oferuje iluzję w postaci budżetu obywatelskiego, obywatelską inicjatywną uchwałodawczą, uczestniczenia obywateli w poczynaniach władz lokalnych. Nie trudno sobie wyobrazić, że tylko w pewnym stopniu, raczej zresztą nikłym, Polacy z owych dobrodziejstw skorzystają. Pozostaną one iluzją demokratyczną, podobną do konstytucyjnych zapisów o referendum czy biernym prawie wyborczym.
PiS proponuje, by wybory do rad gmin były proporcjonalne. W projektowanych rozwiązaniach bynajmniej tego nie gwarantuje. Wręcz przeciwnie, wysuwa pomysł ustanowienia nowej wielkości okręgów wyborczych dla wszystkich szczebli wyborów samorządowych. Dotychczas w wyborach do rad gmin okręgi wyborcze były jednomandatowe, do rad powiatu liczyły 3-10, a do sejmików wojewódzkich 5-15 mandatów. Tymczasem PiS proponuje ujednolicenie wielkości okręgów dla wszystkich szczebli wyborów samorządowych poprzez wprowadzenie wszędzie okręgów liczących od 3 do 7 mandatów. Warto się zastanowić dlaczego wysuwa taki pomysł i jaka jest jego funkcja. Propozycja PiS, poza wyborami do rad gmin, generalnie idzie w kierunku ustanowienia niedużych okręgów wyborczych, zarówno dla wyłonienia rad powiatów, jak i sejmików wojewódzkich. W małych okręgach wyborczych – nawet przy założeniu, że wybory mają być proporcjonalne – może wystąpić efekt większościowy. To postać obejścia proporcjonalności. Wiedza o tym, że wybory proporcjonalne przeprowadzane w małych okręgach wyborczych prowadzą do efektu większościowego, to wiedza elementarna; wie to każdy, kto obserwuje wybory lub przegląda literaturę poświęconą systemom wyborczym. Realnie więc propozycja PiS niekoniecznie idzie w kierunku zapewnienia wyborom samorządowym proporcjonalności. Wręcz przeciwnie, w małych okręgach wyborczych może wystąpić efekt większościowy, zwycięzcą mogą w nich być silne formacje polityczne bądź silne komitety wyborców; pojedynczy obywatel, mała partia czy mały komitet wyborczy może się już w tym systemie nie odnaleźć. W świetle najnowszych badań opinii publicznej, pokazujących poparcie dla formacji politycznych, nie sposób nie dostrzec, że głównym beneficjentem „dobrej zmiany” prawa wyborczego do samorządów lokalnych może być sam PiS. Stąd też nie będzie dla mnie zaskoczeniem i to, że z pomysłem elekcji w małych okręgach wyborczych formacja ta może wystąpić także w odniesieniu do wyborów sejmowych.
W uzasadnieniu projekt zmian w prawie wyborczym widnieje sformułowanie: „System jednomandatowy w gminach prowadził do sytuacji nieproporcjonalność (tak w oryg. – przyp. Z.I.) w wyborze rządzących. Nie uwzględniał wszystkich głosów, a co za tym idzie preferencji wszystkich mieszkańców gminy. Zastosowanie zasady proporcjonalności spowoduje, że rada gminy będzie reprezentantem wszystkich jej mieszkańców”. Wątpliwe to wyjaśnienie. W świetle omawianej propozycji, zastosowanie proporcjonalności z pewnością upartyjni proces wyborczy, a jednostki samorządowe nie tyle będą reprezentatywne dla społeczności lokalnych, lecz raczej dla silnych komitetów wyborczych, a nie jest to bynajmniej jedno i to samo.
Poza słabym rdzeniem głównym, projekt zmian zawiera także słabości mniejszego kalibru. Należy do nich koncept dwóch komisji wyborczych: jednej do przeprowadzenia głosowania i drugiej – do ustalenia wyników głosowania. Propozycja wydaje się być wręcz nieporozumieniem, niepotrzebnie podwyższającym koszty przeprowadzania wyborów. Wpływa jednak logicznie z mitu o sfałszowanych wyborach samorządowych w 2014 roku. Mit ów uzasadnia też wprowadzenie kolejnego rozwiązania – widocznego w oddziaływaniu propagandowym – w postaci przezroczystej urny wyborczej, które prowadzić jednak może do naruszenia konstytucyjnej zasady tajności głosowania.
W sumie więc „dobra zmiana” prawa wyborczego do samorządów lokalnych wydaje się być zmianą dobrą tylko dla samych jej pomysłodawców. Faktycznie dobra zmiana systemu wyborczego powinna oznaczać wprowadzenie jednolitego większościowego systemu wyborczego realizowanego w okręgach wyborczych i obowiązującego we wszystkich wyborach, w których uczestniczą Polacy. W tym kierunku powinna też pójść zmiana Konstytucji RP.
Wrocław, 23 listopada 2017 r.
- Nowa książka - 8 lipca 2022
- O pomyśle niedobrej zmiany prawa wyborczego - 23 listopada 2017
- Nowa Konstytucja – nowa ordynacja - 11 listopada 2017
- Hiszpańskie proporcje - 28 grudnia 2015
- Rozwój Ruchu na rzecz JOW - 30 listopada 2015
- Debata w Fundacji im. Stefana Batorego - 7 września 2015
- Nie do rzeczy w „Do Rzeczy” - 3 sierpnia 2015
- Większościowy system wyborczy z JOW w ocenach i przewidywaniach analityków. Cz. I - 2 czerwca 2015
- Referendum: wszystkie ręce na pokład! - 21 maja 2015
- Brytyjskie wybory i dylematy - 13 maja 2015