W wyniku wydarzeń z ostatnich dni pojawiają się komentarze o zamachu na polską demokrację. Co najciekawsze, najwięcej krzyku w tej sprawie robią środowiska, które przez ostatnie 26 lat miały decydujący wpływ na stan polskiej demokracji i stan polskiego państwa prawa. Utrata władzy i wpływów przez te środowiska wywołała wręcz zbiorową histerię. Popatrzmy zatem spokojnie czy coś się w międzyczasie zmieniło w polskiej demokracji i państwie prawa, poza tym, że teraz to nie Kali dyktuje warunki tylko Kalemu dyktują. Czy można uznać, że sytuacja, gdy Kali dyktował warunki to była demokracja i prawo było przestrzegane, a teraz gdy Kali niewiele może to demokracji nie ma, a prawo jest marginalizowane. Z punktu widzenia obywatela nie widać żadnej różnicy. Widać natomiast, że współczesna Polska nie jest i nie była w pełni państwem prawa, tak samo jak nie była w pełni państwem demokratycznym, a społeczeństwo nasze nie było i nie jest społeczeństwem obywatelskim. I choć zewsząd słyszeliśmy od Kalego (Kali to były układ polityczno-medialny) frazesy o demokracji, państwie prawa i budowie społeczeństwa obywatelskiego to przecież były to jedynie slogany głoszone z powodów propagandowych dla zakłamania rzeczywistości.
Analogie możemy znaleźć w poprzednim systemie, w którym komunistycznym, niedemokratycznym krajom nadawano kłamliwe nazwy typu Niemiecka Republika Demokratyczna, ChRLD – Chiny, czy też KRLD – Korea Płn. W ten oto sposób zaklinano rzeczywistość i do dziś w tej materii niewiele u nas się zmieniło poza nazwą państwa. Wtedy takie podejście do demokracji wynikało z marksistowskiego postrzegania demokracji. O demokracji F. Engels pisał tak: „W rzeczywistości państwo nie jest niczym więcej jak tylko narzędziem ucisku jednej klasy przez drugą. Stosuje się to do demokracji w nie mniejszym stopniu, niż do monarchii”. Takie podejście do państwa i demokracji wygenerowało na użytek wewnętrzny i zewnętrzny zakłamane nazewnictwo autorytarnych państw, które dodatkowo wspierano propagandowymi hasłami o równości i braterstwie. Z jakich przesłanek teraz wynika takie nadużywanie pojęcia demokracji i zasłanianie się pojęciem państwa prawa, gdy demokrację mamy ułomną, a prawo nijak nie przystające do czasów, w jakich żyjemy.
Zastanówmy się zatem o co chodzi z tą demokracją. Klasyczna definicja demokracji pochodzi z V w. p.n.e. i wywodzi się ze starogreckiego słowa demokratia, które oznaczało rządy ludu. W Wikipedii nt. demokracji znajdujemy taki oto opis: W starożytności jako demokrację oznaczano ustrój polityczny istniejący w niektórych greckich miastach-państwach (…) przeciwstawiany monarchii, czy oligarchii. Ta opozycja nie jest już obecnie tak wyraźna. Współczesne rządy demokratyczne zawierają zarówno elementy oligarchii, jak i monarchii. Karl Popper definiował demokrację w kontraście do dyktatury czy tyranii. Głównym kryterium rozróżniającym było to, czy lud może kontrolować władzę bez konieczności przeprowadzania rewolucji.
Współczesna nauka podaje różne rodzaje i formy demokracji, a jej definicji jest wiele. Podejmując próbę oceny stanu naszej polskiej demokracji warto wiedzieć na jej temat nieco więcej i mieć chociaż minimalną wiedzę w tym zakresie. Istotne jest zwłaszcza rozpoznanie, kiedy funkcjonowanie demokracji staje się niemożliwe. Taką wiedzę dają przytoczone poniżej fragmenty wypowiedzi Karla Poppera wybrane z książki „Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie” (tom II, Wyd. Nauk. PWN, Warszawa 1993, s. 171-173).
Krótko mówiąc, (…) demokracja może działać tylko wtedy, gdy główne partie podpisują się pod takim poglądem na jej funkcje, który można by streścić w następujących punktach:
(1). Mimo że instytucja wyborów powszechnych jest instytucją najważniejszą, demokracji nie można w pełni określić jako rządu większości. Większość może bowiem sprawować rządy w sposób tyrański. (Większość złożona z tych, których wzrost wynosi mniej niż 6 stóp, może łatwo zadecydować o tym, że mniejszość złożona z tych, których wzrost przekracza 6 stóp, będzie płacić wszystkie podatki.) W demokracji kompetencje rządzących muszą być ograniczone, a kryterium demokracji jest następujące: rządzący, tzn. rząd, może być usunięty przez rządzonych bez rozlewu krwi. Jeśli zatem ludzie będący u władzy nie zabezpieczą instytucji zapewniających mniejszości możliwość wprowadzenia pokojowych zmian, to ich rządy są tyranią.
(2). Rozróżnieniem podstawowym jest rozróżnienie pomiędzy tymi dwoma typami rządów, tzn. pomiędzy tymi, które posiadają tego rodzaju instytucje, i wszystkimi innymi, tzn. między demokracjami i tyraniami.
(3). Spójna konstytucja demokratyczna powinna wykluczać tylko jeden typ zmiany w systemie prawnym: mianowicie taki, który narażałby demokratyczny charakter tego systemu.
(4). W demokracji pełna ochrona mniejszości nie powinna rozciągać się na tych, którzy gwałcą prawo, a zwłaszcza na tych, którzy namawiają innych do gwałtownego obalenia demokracji.
(5). Polityka planowania instytucji zabezpieczających demokrację musi zawsze opierać się na założeniu, że zarówno wśród rządzących, jak wśród rządzonych mogą występować ukryte tendencje antydemokratyczne.
(6). Gdy przestaje istnieć demokracja, przestają istnieć jakiekolwiek prawa. Nawet jeśli jakieś przywileje rządzonych przetrwają, to dzieje się to na zasadzie dobrej woli rządzących.
(7). Demokracja, umożliwiając reformy bez użycia siły, stanowi bezcenne podłoże dla wszystkich racjonalnych zmian. Jeżeli jednak, rozgrywając jakąkolwiek batalię na tym gruncie, naczelnym zadaniem nie jest utrzymanie demokracji, to zawsze istniejące utajone tendencje antydemokratyczne mogą doprowadzić do jej załamania. Wszędzie, gdzie zasady te nie są dostatecznie rozumiane, trzeba walczyć o poprawę tego stanu rzeczy. Postępowanie odwrotne może okazać się fatalne, to znaczy doprowadzić do przegrania najważniejszej batalii: batalii o samą demokrację.
Wybrane i przytoczone tu poglądy Karla Poppera pokazują zaledwie pewien punkt widzenia na demokrację. Jeden z naszych największych filozofów Leszek Kołakowski o demokracji napisał tak: Demokracja jest narzędziem, które kanalizuje konflikty międzyludzkie i umożliwia ich rozwiązywanie – czasem nawet usuwanie, czasem osłabianie – bez użycia przemocy.
Demokracja jako ważny czynnik funkcjonowania organizmów państwowych doczekała się również miernika, którym mierzony jest jej poziom. Wskaźnik demokracji opracowano po raz pierwszy w 2006 r. opisując w skali od 0 do 10 stan demokracji w 167 krajach świata. Opiera się on na 60 wskaźnikach pogrupowanych w pięciu różnych kategoriach: proces wyborczy i pluralizm, swobody obywatelskie, funkcjonowanie administracji publicznej, partycypacja polityczna oraz kultura polityczna. W zależności od osiągniętego wyniku badane kraje zostały podzielone na „demokracje pełne”, „demokracje wadliwe”, „systemy hybrydowe” oraz na „systemy autorytarne”. Polska niestety znalazła się w grupie „demokracje wadliwe”, zajmując w 2012 r. 44. miejsce w świecie. Przed nami są Indie , Chile, Izrael, Jamajka i Timor Wschodni, a bezpośrednio za nami Brazylia i Panama (źródło: Wikipedia).
Wracając do diagnozowanego przez niektóre środowiska zamachu na polską demokrację, trzeba wyraźnie powiedzieć, że polska demokracja była i jest demokracją drugiej kategorii, wyraźnie odbiegającą swym poziomem od czołowych w tej dziedzinie państw świata. Dystans, jaki dzieli Polskę od siódmej w tym rankingu Szwajcarii jest taki sam, jaki dzieli Ugandę, Mali, Albanię i Wenezuelę od Polski.
Przyczyn takiego stanu demokracji w naszej Rzeczypospolitej można wskazać wiele, ale jednym z nich jest na pewno fundament naszego obecnego ustroju, czyli Konstytucja. Konstytucja ta ma również destrukcyjny wpływ na stan polskiego prawa i jego przestrzegania. Aktualnie obowiązująca w Polsce Konstytucja została opracowana, uchwalona i przyjęta na podstawie Ustawy Konstytucyjnej z 23 kwietnia 1992 r. o trybie przygotowania i uchwalenia Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Ustawa ta stanowiła, iż Konstytucję RP uchwala Zgromadzenie Narodowe, zaś przyjmuje ją Naród w drodze referendum konstytucyjnego.
Konstytucja zatwierdzona przez Zgromadzenie Narodowe miała być przyjęta w referendum niezależnie od frekwencji. Natomiast sama Ustawa o referendum z 29 czerwca 1995 r. w art. 9, ust. 1 stanowiła, iż referendum w sprawie istotnej dla państwa (inna kategoria referendum od referendum konstytucyjnego) jest wiążące, gdy uczestniczy w nim więcej niż połowa uprawnionych do głosowania. Takim oto sposobem udało się wprowadzić podstawę polskiego systemu państwa prawa w życie, pomimo że Konstytucję tę poparło w referendum konstytucyjnym zaledwie 5 396 tys. Osób, co stanowiło 53% głosujących, ale przy frekwencji zaledwie 42%. Ogółem za tą Konstytucją głos oddało zaledwie 19,7% uprawnionych do głosowania w referendum. Zważywszy na wielką kampanię promocyjną zrobioną wokół nowej Ustawy Zasadniczej i uczestnictwa w referendum możemy spokojnie uznać, że Konstytucja ta nie uzyskała właściwego poparcia społecznego i nie powinna zostać zatwierdzona przez żaden z organów do tego uprawnionych.
Tak słaby wynik w referendum uzyskano, ponieważ Konstytucji tej, jej twórców i sposobu jej przyjęcia nie akceptowała większość społeczeństwa polskiego. Przypomnijmy więc, że ustawę konstytucyjną powołującą Komisję Konstytucyjną uchwalił i przyjął Sejm I kadencji. Sejm polskiej nadziei, wybrany po raz pierwszy w wolnych demokratycznych wyborach. Sejm ten jednak z powodu destrukcyjnej działalności różnorodnych środowisk politycznych nie dokończył swojej kadencji i misji konstytucyjnej, ponieważ został rozwiązany przez ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsę. Nad projektem Konstytucji pracował więc Sejm II kadencji, a ten Sejm był już zupełnie inny. Opanowany przez postkomunistów, wespół z PSL, kierowany początkowo przez marszałka Józefa Oleksego, z szefem Komisji Konstytucyjnej Aleksandrem Kwaśniewskim. I choć w grudniu 1995 r. Aleksander Kwaśniewski został zaprzysiężony na prezydenta, prace nad Konstytucją trwały pod jego prezydenckim okiem bez większych zakłóceń. Warto zauważyć, że po objęciu prezydentury przez Aleksandra Kwaśniewskiego nastąpiły pewne roszady na szczytach władzy, Józef Oleksy został premierem, marszałkiem Sejmu Józef Zych, a szefem Komisji Konstytucyjnej Włodzimierz Cimoszewicz, który do 20 lutego 1996 r. kierował jej pracami, choć już od 7 lutego 1996 r. pełnił funkcję premiera. Okoliczności te i nazwiska są istotne, gdyż z historycznego już dystansu pozwalają na ocenę intencji ludzi tworzących podwaliny współczesnej polskiej demokracji i państwa prawa.
Dla przypomnienia warto też podać, że Sejm ten 23 października 1996 r. uchwałą umorzył postępowanie w sprawie pociągnięcia do odpowiedzialności konstytucyjnej i karnej osób związanych z wprowadzeniem i realizacją stanu wojennego m.in. Wojciecha Jaruzelskiego, Czesława Kiszczaka, Henryka Jabłońskiego.
Ten zarys historyczny wyraźnie pokazuje, że Konstytucja ta pisana była i uchwalana przez postkomunistyczną elitę, pod zamówienie polityczne architektów okrągłego stołu. Celowo lub z braku kompetencji, a może z pośpiechu została skomplikowana dużą ilością niejasności i sprzeczności. Można też przypuszczać, że poszczególne jej artykuły zostały tak sformułowane, żeby ubezwłasnowolnić przyszłych rządzących, nie pozwalając w szczególności na poważniejsze zmiany bez zgody świeżo uwłaszczonej nomenklatury politycznej. Dlatego zapewne najważniejsze zapisy tej Konstytucji nie pozwalają na wprowadzenie chociażby zmiany ordynacji wyborczej, przez co blokują od lat demokratyczne przemiany w naszym kraju. Jeśli dodamy do tego ustanowienie przez tę Konstytucję specjalnego statusu Trybunału Konstytucyjnego który będąc organem z mianowania politycznego stanowi quazi organ nadzorczy nad organami wybieralnymi w wyborach powszechnych, który to trybunał ma możliwość blokowania wprowadzania w życie prawa ustanawianego przez parlament pod pretekstem niezgodności z Ustawą Zasadniczą, mamy pełny obraz na jakim wątpliwym fundamencie zbudowana jest Polska Demokracja. Czy wobec tego możemy mówić, że Konstytucja ta jest świętością, a prawo na niej oparte służy Narodowi?
Przesilenie polityczne, które obserwujemy obecnie nie jest więc zamachem na polską demokrację, lecz raczej wstępem do ustanowienia nowych reguł funkcjonowania demokratycznego państwa prawa. Miejmy nadzieję, że reguły te będą bardziej demokratyczne od obecnych, a ich ustanowienie odbędzie się w oparciu o dialog społeczny z poszanowaniem interesów wszystkich grup społecznych i politycznych.
3 grudnia 2015
- Mniej demagogii – więcej demokracji - 5 grudnia 2015
- Ordynacyjny fałsz! - 1 stycznia 1970
Ja też ciągle powtarzam, że w Polsce nie ma co obalać i niszczyć demokracji, bo demokracji w Polsce jeszcze nie wprowadzono. Tylko jedne wybory w 1991 roku można nazwać połowicznie demokratyczne. Później powrócono do dyktatury nomenklatur partyjnych (oligopolu mafii politycznych).
Z autorem felietonu nie specjalnie się zgadzam. Od mafii pisowskiej żadnych reguł normalnego państwa nie oczekuję. To najgorszy sort postkomuchów na czele z tym komuszym prokuratorkiem, który ma nawet czelność twierdzić, że służąc komunie jako prokurator stanu wojennego bardziej się poświęcał i ryzykował niż opozycjoniści. To już Michnik z Kiszczakiem jako człowiekiem honoru miał chyba więcej smaku.
Poprawka. Mafiokraci nie reprezentują mniejszości tylko organizują te mmniejszości pod sobą.
W Polsce nie ma demokracji bo nie rządzi większość tylko rządzą mafiokraci reprezentujący mniejszości. Dokładniej opisałem to tu: http://bacz.mobile.salon24.pl/633513,antydemokratyczny-ustroj-polski