Kilka dni temu zadzwonił do mnie dość niespodziewanie mój stary znajomy, będący aktualnie senatorem PiS.
– Czy wam aż tak naprawdę zależy na tych JOW-ach? – spytał z niedowierzaniem w głosie.
– Co ty facet do mnie mówisz?! – odpowiedziałem w lekkim zdenerwowaniu. – Działamy od ponad 20 lat, aby wprowadzić JOW-y, a ty się mnie dziś pytasz, czy od 20 lat wiemy, co robimy? Tak. Nam zależy. Chcemy zmienić ustrój Polski.
– Ale przecież wiesz, że gospodarka jest najważniejsza. Nie wolno dopuścić, aby wyprzedali resztę majątku narodowego, od Lasów Państwowych poczynając, a nie zajmować się JOW-ami – kontynuował niezrażony.
– A pamiętasz jak broniliśmy w Sejmie w latach 90. polskie banki przed wyprzedażą? – przypomniałem mu wspólne posłowanie w Sejmie II Kadencji. – I co? Potem przyszedł AWS z Unią Wolności sprzedał sektor bankowy prawie hurtem obcemu kapitałowi finansowemu. I to, że przez cztery lata przypilnujecie resztek narodowej własności, to myślisz, że potem znowu nie przyjdzie jakiś nowy AWS z jakąś nową Unią Wolności i nie wyprzedadzą jeszcze co się da?
– Nie, no dobrze. Róbcie sobie to referendum, bo może wam politycznie posłuży – odpowiedział już ze zniecierpliwieniem w głosie. – Ale przecież i dobrze wiesz, że nawet jak frekwencja przekroczy 50%, to i tak nic nie zdziałacie. W Konstytucji jest zapisana proporcjonalność, a tylko Sejm i Senat mogą ją zmienić – ripostował senator PiS.
– A znasz treść artykułu 4 Konstytucji? Mam ci przypomnieć, kto jest władzą zwierzchnią w polskim państwie? – odpaliłem.
Ten fragment naszej rozmowy i stanowisko zajmowane przez mojego znajomego senatora PiS, skądinąd uczciwego i porządnego człowieka, oddaje mentalność całej jak się wydaje polskiej klasy politycznej. Jakieś referendum, jakieś społeczeństwo, jakaś jego możliwa decyzja… Owszem, można coś takiego robić w ramach uprawiania polskiej polityki. A przecież to my, polscy politycy jesteśmy posłami, senatorami i my stanowimy prawo, a konstytucję to już wyłącznie.
A na samorefleksję, któż to dał im pozwolenie na uchwalanie konstytucji, miejsca już nie ma.
Tej samorefleksji nie ma, gdyż jest poczucie wyższości i buty wśród naszej tzw. klasy politycznej. I nie jest ona przypadkowa. Wynika właśnie z obecnej ordynacji wyborczej. Nie tworzy ona bowiem bezpośredniej zależności wyborczej między posłami, czy szerzej politykami, a wyborcami. I tak skompromitowany taśmami „Sowa i przyjaciele”, i zmuszony do rezygnacji z funkcji marszałka Sejmu Radosław Sikorski, kilka dni po dymisji oświadcza, że będzie liderem listy wyborczej w bydgoskim. W domyśle – i tak wrócę do polityki w kolejnej kadencji Sejmu. A wszystkich was mam tam, gdzie mnie możecie pocałować.
A bezpośrednia zależność posła i polityka od wyborcy w ordynacji JOW polega właśnie na tym, że jeśli poseł i polityk nie będzie się słuchał większości swoich wyborców, to w następnych wyborach już go nie wybiorą. I nie ma możliwości, aby wrócił do polityki. A po takim skandalu jak taśmy „Sowa i przyjaciele” bałby się nawet pojawić w swoim okręgu wyborczym.
Znakomity brytyjski pisarz Frederick Forsyth, komentując w 2000 roku tzw. korupcyjną aferę Kohla w Niemczech, dowodził, że to właśnie brak bezpośredniej zależności polityka od wyborcy rodzi poczucie wyższości, a w konsekwencji również arogancję i poczucie bezkarności, aż wreszcie skutkuje korupcją. Bez takiej bezpośredniej zależności, czyli stałej i ścisłej oraz bezpośredniej odpowiedzialności politycznej wobec własnych wyborców, a nie krajowej opinii publicznej, mediów czy kierownictwa własnej partii, tworzy się z konieczności poczucie bezkarności oraz arogancja władzy, która prowadzi do korupcji.
A tej bezpośredniej zależności nie ma w ordynacji proporcjonalnej, gdzie obowiązuje poczucie lojalności nie wobec wyborców, a wobec kierownictwa własnej partii. Kierownictwo partyjne zaś – twierdził Forsyth – raczej nie wysunie kogoś, kto nie będzie bezwarunkowo posłuszny partii i lojalny wobec partii bez najmniejszej wątpliwości. W grę wchodzi tu zresztą także lojalność wobec własnej kariery, gdyż posłuszeństwo jest kluczem do otrzymania dobrze rokującego miejsca na liście. W ten sposób wodzowie zawłaszczyli sobie aparat partyjny, który przeszedł na ich osobisty użytek. Mamy więc władzę trwałą i absolutną. A władza trwała i absolutna prowadzi do przekazywania sobie pieniędzy w Szwajcarii.
Ale w Polsce nasi politycy poszli jeszcze dalej. W swym poczuciu wyższości, bezkarności i arogancji, to oni sami uznali się za naszych władców. Uznali, że to my służymy im, a nie oni nam. Jakieś referendum, jakieś społeczeństwo, jakieś jego decyzje… Przecież to my stanowimy prawo i decydujemy o polityce. To my decydujemy o konstytucji. Tak jak wyrzucaliśmy do kosza wnioski o przeprowadzenie referendum podpisane przez miliony obywateli, tak teraz wasza decyzja referendalna będzie ważna, jak to my zmienimy Konstytucję. Wam obywatelom od tego wara.
I tak ogon próbuje merdać psem, więc może przypomnijmy „ogonowi” jego konstytucyjne miejsce. Otóż artykuł 4 Konstytucji brzmi:
1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.
2. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.
To nie przedstawiciele narodu są władzą zwierzchnią narodu, tylko naród jest władzą zwierzchnią dla swoich przedstawicieli. To nie posłowie i senatorowie są suwerenem polskiego państwa. Suwerenem polskiego państwa, jego panem politycznym, jest polski naród, polskie społeczeństwo narodowe. I to suweren, czyli my, obywatele polscy możemy w drodze bezpośredniej poprzez referendum 6 września 2015 roku zmienić i ordynację wyborczą i Konstytucję.
Ekspert Ruchu Obywatelskiego na rzecz JOW, prawnik konstytucjonalista dr Marcin Skubiszewski uzasadnił to tak:
1. Konstytucja nie zakazuje uchwalania ustaw w drodze referendum ani nawet zmieniania Konstytucji tą drogą. Był taki zakaz w ustawie o referendum z czasów Jaruzelskiego (1987), a więc z czasów, gdy Polska była pod rządami dyktatury. Ta ustawa dawno straciła moc i jest zupełnie niezrozumiałe, dlaczego do dzisiaj funkcjonują poglądy prawne żywcem zaczerpnięte z tej ustawy?
2. Art. 4 Konstytucji pozwala Narodowi na sprawowanie bezpośrednio (a więc w drodze referendum) władzy zwierzchniej. Władza zwierzchnia obejmuje władzę ustawodawczą i ustrojodawczą. Zatem Konstytucja zawiera zezwolenie na uchwalanie ustaw i zmianę Konstytucji w drodze referendum.
I my obywatele zróbmy to w referendum 6 września 2015 roku, głosując za wprowadzeniem JOW-ów do ordynacji wyborczej do Sejmu.
18 czerwca 2015

- Komunistyczna kontrrewolucja - 8 grudnia 2024
- Apel otwarty do Prezydenta RP Andrzeja Dudy - 20 października 2024
- Patologizacja partii politycznych w Polsce - 24 lipca 2024
- Negatywne przywództwo - 16 czerwca 2024
- Początek rozpadu „układu okrągłego stołu” - 5 stycznia 2024
- Prawo Duveregera, czyli dlaczego Jarosław Kaczyński musiał przegrać te wybory - 31 października 2023
- Fasadowa demokracja i jej propaganda oraz ideologia - 13 stycznia 2023
- Inflacja, polityka i neoliberalna ekonomia - 8 września 2022
- Ktoś musi zacząć - 11 lipca 2022
- Koniec Europy jaką znamy - 8 czerwca 2022
w tym kraju nawet pojecie naród zostało pozbawione sensu – teraz by być polakiem wystarczy dostać polski dowód osobisty lub paszport
czyli automatycznie zostać Suwerenem Polski
co to za suweren co nie ma prawa do tego co w w jego ziemi leży?
co to za suweren co musi płacić podatki?
co to za suweren co jest ograbiany prze panstwo którego jest władca i taktowany przez nie jak pasożyt
co to za suweren co musi wyjeżdżać ze swgo panstwa za pracą a na jego miejsce panstwo sciaga tania siłe robocza z innych państw?
Pana artykuł przypomniał mi sentencję że „Władza powinna bać się ludu. Nie odwrotnie”. Niestety, obecny system zupełnie o tym zapomniał, aplikując nam bajki na temat „wolności” i „bezpieczeństwa”. Większość obecnych nie gwarantuje tego.
Śmiać mi się chciało dziś z wywiadu z „ministrą” M. która twierdzi że słuchają wyborców i że są za tym by to społeczeństwo rządziło.
Wolne żarty.
Pozdrawiam, były student.
W opozycji do ,,naszej demokracji” Szwajcaria w której wynik referendum MUSI być wpisany do Konstytucji.
Pan marian napisał między innymi , cytuję ,, To pierwszy sposób, innym jest stopniowe dochodzenie do zmiany prawa większością konstytucyjną w Sejmie. Dopiero jak to nie zadziała to kolejne referendum. (…)
Uważam że trzeba zmienić jakość klasy politycznej na taką co DECYZJE WŁASNE najpierw przemyśli.’’
W opozycji do stanu opisanego przez mariana i cytowanego powyżej ; Szwajcaria w której wynik referendum MUSI być wpisany do Konstytucji.
Szwajcaria w której NIE MA czegoś takiego jak KLASA POLITYCZNA, w takim sensie w jakim występuje ona w Polsce.
Komu potrzebna jest KLASA POLITYCZNA która podejmuje DECYZJE WŁASNE? Obywatelom?
Czy w takim ustroju w którym ,,klasa polityczna’’ podejmuje decyzje własne można jeszcze mówić o tym że jest tam równość , że są tam obywatele a nie poddani??? Czy jest realne ,,stopniowe dochodzenie do zmiany prawa większością konstytucyjną w Sejmie’’ które miałoby doprowadzić do całkowitego odsunięcia ,,naszej’’ klasy politycznej od władzy?
Gdyby ktoś nie zauważył to podpowiadam że ostatnie dwa pytania to są pytania wyłącznie retoryczne.
Jan Sadowski
Dziękuję za dobre słowo. Pytania przemyślę bo ważkie. Zapytam też dr. Marcina Skubiszewskiego co o tym sądzi.
Pozdrawiam
Wojciech Błasiak
@Wojciech Blasiak
Swietnie. Ciekaw jestem co sadzi dr Skubiszewski.
Pozdrawiam
Jan Sadowski
PS Wydaje mi sie ze ta mozliwosc interpretacyjna moze byc w interesie Ruchu po ewentualnej wygranej w referendum. Fakt ze pytanie referendalne nie odnosi sie do systemu mieszanego moze formalnie uniemozliwiac wprowadzenie tego systemu.
Gdyby w Polsce zastosowac regule ze wynik referendum wpisany musi byc do Konstytucji (tak jak ma to miejsce w Szwajcarii) oznaczalo by to ze parlament musial by dopisac zasade jednomandatowosci. W systemie szwajcarskim wygrana danej kwestii w referendum powoduje ze z Konstytucji szwajcarskiej usuwa sie wszystkie wczesniejsze zapisy stojace w sprzecznosci z obecnym zwycieskim rozwiazaniem.
Panie Janie, rozstrzygnięcia referendum nie mają sankcji a jedynie odpowiedzialność polityczną.
Im więcej interpretacji więc tym więcej dowolności. Niedoskonałość pytania referendalnego polegało na niedoprecyzowaniu formuły „jesteś za formuła proporcjonalną czy większościową”. Ograniczono sie jedynie do kryterium wielkości okręgu rozumianego jako jedno czy wielomandatowy.
W opinii senackiej czytamy ” wprowadzenie w Kodeksie wyborczym jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu, można uznać za zgodne z art. 96 ust. 2 Konstytucji, pod warunkiem, że o podziale mandatów między partie nadal decydować będzie wyłącznie formuła proporcjonalna”
Jeżeli Senat zlekceważył własną opinie prawną i nie dostosował zapytania ustrojowego zostawiając dziurę interpretacyjną to dowodzi jaki poziom prawny reprezentuje ten organ ustawodawczy.
Trzeba wiec bedzie zmienic prawo referendalne a potem rozpisac drugie referendum z wlasciwym szczegolowym pytaniem.
To pierwszy sposób, innym jest stopniowe dochodzenie do zmiany prawa większością konstytucyjną w Sejmie. Dopiero jak to nie zadziała to kolejne referendum. Pamiętajmy jednak że rozstrzygnięcia referendalne mogą być za zmianą jak i przeciw.
Uważam że trzeba zmienić jakoś klasy politycznej na taką co decyzje własne najpierw przemyśli.
Trzeba powoływać Komitety Obywatelskiej kontroli każdego posła w jego okręgu. Ile głosów zebrał poseł w wyborach a ile zbierze Komitet zadający jemu konkretne pytania w konkretnych sprawach?
Nowelizacja w 1987 konstytucji z 1952 miała zapis w art2 w dodanym . ust 3 „Sprawowanie władzy przez lud pracujący następuje także poprzez wyrażenie woli w drodze referendum. Zasady i tryb przeprowadzenia referendum określa ustawa.”
Wyraźnie mówi że tylko tryb i zasady przeprowadzenia określa ustawa ale nie treść.
Notabene był to jedyny przepis mający walor prawny w tej konstytucji bo pozostałe to beletrystyka polityczna 🙂
Co do obecnej konstytucji nie tylko zezwala na uchwalanie ustaw ale tez obwarowuje niektóre zmiany konstytucji obligatoryjnym referendum.
Nie da się jednak ominąć drogę legislacji jeżeli Polska ma byc demokratycznym państwem prawa.
Jestem ostatnim, który chciałby obrażać przeciwników JOW (szanując ich argumenty) jak też pierwszym, których zacheca do podjęcia ryzyka zmiany ustroju
Szanowny Panie Wojciechu,
Dziekuje za ten artykul bo to niezwykle wazny temat o ktorym sam myslalem w ostatnim czasie. Czy fakt ze narod jest suwerenem i ze sprawuje wladze takze bezposrednio nie oznacza ze wybory rozpisane proporcjonalnie po referendum ktore okaze sie zwycieskie dla metody JOW, beda niekonstytucyjne, bezprawne?
Druga palaca kwestia: czy nie jest tak ze interpretacja pytania referendalnego odpowiada zasadom interpretacji zapisow konstytucji, a jedna z tych zasad mowi ze zapis musi byc interpretowany w najprostszy mozliwy sposob. Czy nie oznacza to ze pytanie na ktore odpowiedza Polki i Polacy w referendum: „Czy jestes za wprowadzeniem jednomandatowych okregow w wyborach do Sejmu?” nalezy interpretowac jako zamiane systemu list partyjnych na system jednomandatowy? To by oznaczalo ze wprowadzenie systemu mieszanego byloby bezprawne wobec wyniku referendum.
Z powazaniem,
Szczerze powiem, i tak jestem zaskoczony, że prezydent Komorowski poszedł na wariant pytania o JOW (cokolwiek to znaczy), a nie, wzorem absolutnie niejasnego pytania o finansowanie partii, „czy jesteś za utrzymaniem obecnego systemu wyłaniania posłów na Sejm?”. Wtedy to dopiero mogłyby być cuda…