Prezydent Rzeczypospolitej, w ramach nowej polityki otwartości i wychodzenia naprzeciw postulatom obywatelskim, zaprosił nas do stawiania mu pytań w najważniejszych sprawach państwowych i obywatelskich, a on będzie odpowiadał, w pierwszej kolejności na te pytania, za którymi opowie się największa liczba internautów. Program nazywa się "Twoje pytanie do prezydenta". W piątek, 5 sierpnia 2011, prezydent odpowiadał.
Tak się ułożyło, że największą popularność zyskało pytanie zadane przez p. Jana Sadowskiego:
Panie Prezydencie, w swojej kampanii wyborczej obiecywał Pan wprowadzenie jednomandatowych okręgów w wyborach do Sejmu RP. Razem z Senatem, bez otrzymywania zgody Sejmu, ma Pan prawo rozpisać referendum w tej sprawie. Czy doprowadzi Pan do tego?
A prezydent na to:
Byłem i jestem zwolennikiem jednomandatowych okręgów wyborczych. Dlatego z satysfakcją wspierałem wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Senatu oraz w wyborach do rady miejskiej. Zamierzam już po wyborach zgłosić propozycję zmian w ordynacji w wyborach samorządowych wszystkich szczebli tak, aby wybierać radnych w jednomandatowych okręgach wyborczych. Musimy jednak pamiętać, że w przypadku zmiany zasad w wyborach do Sejmu konieczna jest nowelizacja Konstytucji. Zmiana Konstytucji nie może nastąpić wyłącznie przez referendum. Referendum może tylko zatwierdzić wcześniej uchwalone zmiany w Konstytucji. Celem pozostaje więc budowanie porozumienia, budowanie większości wokół tego pomysłu. Zbieranie politycznego poparcia dla idei jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu wymaga konsekwencji, czasu, a czasami uporu. Liczę, że część partii politycznych, które na razie są zdecydowanie nieprzychylne dla tego pomysłu, właśnie w wyborach do Senatu, w czasie tych najbliższych wyborów i w wyborach do rad gmin, przekona się, że są istotne zalety tego rozwiązania: jednomandatowych okręgów wyborczych.
Patetyczna sytuacja. Badania opinii publicznej od lat niezmiennie wykazują, że większość Polaków chciałaby wybierać posłów właśnie w taki prosty, naturalny sposób, jak to robią Brytyjczycy, Amerykanie, Kanadyjczycy, a nawet ludzie zamieszkujący największą demokrację świata, jaką są Indie. Największa, i rządząca partia, zebrała podpisy prawie miliona obywateli pod wnioskiem o referendum w tej sprawie. Premier Rządu RP zapewnił nas już wiele razy, że nie spocznie dopóki nie wprowadzi JOW w wyborach do Sejmu. Prezydent RP, z wysokości swego Urzędu, zapewnia nas, że zawsze był i nadal jest zwolennikiem takiego rozwiązania. Ale nie zarządzi referendum w tej sprawie, bo, okazuje się, nawet gdyby wszyscy Polacy w tym referendum opowiedzieli się za JOW, to i tak nic to nie zmieni, bo konieczna jest jakaś większość polityczna, której wciąż nie ma i długo nie będzie.
Któż więc jest tą większością polityczną, która ma za nic życzenia premiera, prezydenta, a nawet woli Narodu Polskiego wyrażonej w referendum? Czy tą tajemniczą większością jest profesor Piotr Winczorek razem z profesorem Kazimierzem Działochą? Niedawno politolog z UJ, dr Jarosław Flis, napisał w artykule, że o tym co oznacza słowo proporcjonalne decyduje w Polsce profesor Winczorek. A może to niedobry Jarosław Kaczyński, który, w odróżnieniu od naszego prezydenta i premiera, zawsze wypowiadał się przeciwko JOW? Profesor Działocha już od dawna na emeryturze, ale może ktoś zna profesora Winczorka? Może dałoby się go jakoś nakłonić, żeby zmienił zdanie i przychylił się do tego, czego chce prezydent z premierem i jeszcze ogół Polaków? W końcu, o co mu może chodzić? Do Sejmu, bez powodzenia, kandydował jeszcze w roku 1989, ale teraz już chyba nie, więc co mu mogą przeszkadzać jednomandatowe okręgi wyborcze?
Ale jest postęp. W 1997 roku, kiedy Zgromadzenie Narodowe uchwalało obecną Konstytucję, jeden tylko poseł wrocławski dr Wojciech Błasiak, domagał się usunięcia zapisu o proporcjonalności wyborów do Sejmu. Wysokie Izby odpowiedziały na to szyderstwem, tupaniem i buczeniem. Takie horrendum nie mieściło się bowiem wówczas w głowach naszej światłej elity. Dzisiaj o JOW walczą jak lwy sam Premier i sam Prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. I z uporem, konsekwentnie – jak nas zapewnia prezydent Bronisław Komorowski – budują pożądaną większość polityczną.
A my, biedni obywatele Rzeczypospolitej, My, Naród, o którym grzmiał w Sali Kongresu Stanów Zjednoczonych Lech Wałęsa, czy mamy cokolwiek w tej sprawie do powiedzenia?
I to jest pytanie, które stoi przed nami wszystkimi: kim jesteśmy i dokąd idziemy?

- Powstanie Warszawskie – Gloria Victis - 30 lipca 2018
- Czego chcesz od nas Michale Falzmannie? - 17 lipca 2017
- Bloger Jarosław Kaczyński o JOW - 22 maja 2015
- Naukowy fetysz reprezentatywności i sprawiedliwości - 16 maja 2015
- Co komu zostało z tych lat? - 13 grudnia 2013
- Plan dla Polski: Jednomandatowe Okręgi Wyborcze - 8 marca 2013
- Majaki celebryty Zbigniewa Hołdysa - 12 października 2012
- Paweł Kukiz, zmielony i zbuntowany - 7 września 2012
- Aktualna sytuacja w Rumunii - 21 sierpnia 2012
- UważamRze Wildstein… - 19 sierpnia 2012
Niestety… to też jest niemożliwe (no, bardzo mało możliwe 🙂 ). Więc o „przydatności” takiej debaty mozna mówić jedynie w czasie przyszłym…
Nie wszyscy posiadają wystarczajacą ilość cierpliwości. Raz po raz ktos i tu „wyskakuje” z bardziej lub mniej przemyslaną propozycją zwyczajnej walki o władze. Ludzie po prostu chcą działać. Ja osobiście tez uważam, że rozprawić sie ostatecznie z tym systemem mozna tylko taką siłową metodą. Trzeba kiedys z „nimi” zagrać w karty. Usiąść do gry mógłbym… pod warunkiem, że byłaby chociaż odpowiednio duża szansa na zwycięstwo. Dotychczasowe propozycje były o znikomym procencie szans na wygraną. Więc nie warto było. Wspomniany pan Tadeusz okreslił jak stworzyć większość budowaną na wspólnocie ich interesów… Gdyby nie ten pomysł nie było by mnie tutaj. Jestem po prostu praktykiem. „Idę”… gdy mam szanse dojść.
pozdr. MS
Pan Mariusz Wis
Czyli potwierdza pan moją Puentę z drugiego akapitu. 🙂 Mogę dodać tylko, że wiedza „jaka ta większość jest w obecnym sejmie” jest praktycznie niepotrzebna, a ja lubię rzeczy przydatne. Chyba wystarczy doświadczeń dotychczasowych by wiedzieć z wysokim prawdopodobieństwem,że nie ma szans na jej uzyskanie. Choćby (upraszczając) z powodu uzależnienia obecnych posłów od swoich partyjnych pasterzy.
Pan Mariusz Wis.
Czyli nasza konstytucja jest „gumowa”, a uznanie „interpretacji” za właściwą zależy od tego czy się posiada władzę czy nie. Zwolennicy nie posiadają władzy więc ich interpretacja jest niewłaściwa. To uzasadnienie nielogiczności obecnej „wiarygodnej” interpretacji, w linkowanym tekście ułatwia nam zwolennikom JOW sytuacje o tyle, że nie potrzebujemy już w sejmie większości konstytucyjnej, a tylko zwyczajną. Ale niestety chociaż taką „małą” musimy mieć….
Realną recepturę na taką „małą” większość przedstawił swego czasu na PN Pan BTadeusz. Inaczej się daleko nie „popchnie” propozycji ordynacji JOW do sejmu. Niczym Syzyfowi szybciej sie ciężko zdobyte pozycje straci niz osiągnie cel.
pozdr. MS
Racja trzeba maksymalnie przygotować się i wykorzystać okazję jaką będzie manifestacja w Warszawie. Co do robienia użytku z oświadczeń, to ja bym na tą chwilę trzymał za słowo Pana Prezydenta który oświadczył że wystąpi z wnioskiem o wprowadzenie jow do wszystkich samorządów. Myślę że trzeba będzie mu o tym koniecznie przypomnieć. Uważam tak dlatego bo Prezydent już wiele razy wspominał o takim rozwiązaniu, jak zresztą i niektórzy woJOWnicy, i dlatego bo jeśli rzeczywiście Prezydent wystąpi z tym wnioskiem, i jeżeli uda się Platformie (w co wszyscy wierzymy) przegłosować wprowadzenie jow do samorządów, to już to nie będzie niewielkie ustąpienie pola pod zasłoną dymną które i tak kontroluje jego artyleria jak w przypadku senatu, tylko zwycięstwo Ruchu w walnej bitwie. Niewątpliwie samorządy to fundament państwa i jego administracji a więc ogromny potencjał który to my będziemy mogli wykorzystać. Nie będzie to sojusznik formalny tylko realny dlatego ponieważ radni którzy zostali w ten sposób wybrani docenią jow i zapewne będą pragnęli wprowadzenia go do sejmu, jak my. Myślę że przeciwnik nie docenia konsekwencji jakie mogłoby spowodować to posunięcie (jow w samorządach) i będzie chciał je wykorzystać jako kolejną zasłonę dymną jak w senacie. Jednak może się przeliczyć bo to będzie jego klęska która spowoduje że będzie się musiał wycofać na ostatnią linię obrony jaką są mury sejmu. Wtedy już straci argumenty typu: do sejmu jeszcze nie najpierw do samorządów… bo już jow będzie wszędzie tylko nie w najważniejszym punkcie – SEJMIE i będzie już się wydawać naturalną koleją rzeczy wprowadzenie go w końcu właśnie tam. Niewątpliwie taki obrót spraw mógłby spowodować że szala zwycięstwa zaczęła by się przechylać na właściwą stronę. Ale trzeba też pamiętać że bitwa to bitwa i trzeba się jak najlepiej przygotować, w tym przypadku na manifestację, bo jeśli uda się doprowadzić do zwycięskiej bitwy o samorządy to będzie wielki sukces, a jak do referendum to to już może być początek szczęśliwego końca. Oczywiście trzeba się liczyć również z niepowodzeniami np. Platforma może przegrać wybory i się jeszcze skuteczniej wymigiwać i obiecywać co to ona nie zrobi jak wygra i historia się powtórzy, Prezydent może nie wyjść z żadną inicjatywą, albo wyjść z taką która nie jest inicjatywą ustawodawczą i wiele innych, trzeba się z tym wszystkim liczyć. No ale nikt nie obiecywał że będzie łatwo, a łatwo być nie może, w końcu Ruch nie doszedł tak daleko dzięki nagłym zrywom i szybką nadzieją na sukces tylko trudną, długą i mozolną pracą, w którą wielki wkład włożył Pan Profesor Przystawa, jak i oczywiście wiele wiele innych osób. I to dzięki temu wszystkiemu, dzięki tej mozolnej pracy przez długie lata mamy tą sporą dziurę w murze jaką mamy. A więc tylko tak dalej, tylko jeszcze więcej więcej wysiłku a myślę że końcowe zwycięstwo BĘDZIE NALEŻEĆ DO NAS!
Pozdrowienia dla wszystkich wytrwałych woJOWników:)
Andrzej Strzałkowski
Obecna sytuacja wokół JOW do Sejmu może rodzić duże poczucie bezsilności wśród tych którzy rozumieją istotę, wagę i wysoką utylitarną wartość tego mechanizmu dla zdrowia Polskiej demokracji. Wydaje się w chwili obecnej że nie jesteśmy w stanie osiągnąć referendum i jesteśmy bezsilni w kwestii obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej. Wszystko zależy od decyzji ludzi elit partyjnych zasiadających w Sejmie. Nic w kontekście procedur formalnych nie zależy od tych którzy pracują na rzecz jednomandatowych okręgów w wyborach do Izby Niższej. Co możemy zrobić? Ruch może kontynuować działania informacyjno/promocyjne. Może starać się docierać do 'zwykłych’ obywateli jak i tych 'niezwykłych’ którzy mają stanowiska poselskie bądź rządowe. Ruch może też czekać by zaobserwować co się stanie po najbliższych wyborach. Zwolennicy JOW w Parlamencie RP będą liczniejsi a zatem i nacisk na elity partyjne w Sejmie w kwestii JOW będzie zdecydowanie większy po najbliższych wyborach. Być może nawet za jakiś czas Izba Wyższa zdoła doprowadzić do referendum. Być może zintensyfikuje nacisk na władze partyjne w sprawie JOW w wyborach do Sejmu, a także zmotywuje Prezydenta do zdecydowanych, konkretniejszych działań.
Możliwe jest też jednak że nie uda się osiągnąć tych możliwości. Co wtedy? JOW do Senatu i w wyborach do samorządów mogą łatwo zlikwidować następcy obecnej oligarchii partyjnej za kilka lat. Obecna Konstytucja dopuszcza jedynie ordynację proporcjonalną. Głos przechodni w jednomandatowych okręgach uznawany jest w niektórych miejscach na świecie za system proporcjonalny będący pochodną Brytyjskiej Reprezentacji Proporcjonalnej (wielomandatowego głosu przechodniego; BRP). Można wyobrazić sobie ordynację w której stosowane są jedno,dwu i trój mandatowe okręgi wyborcze z głosem przechodnim. Taka ordynacja byłaby faktycznie większościowa ale ex definitione proporcjonalna (jak nazwa wskazuje: BRP). Wiem że nie jest zadaniem Ruchu wprowadzenie ordynacji większościowej, ale wprowadzenie ordynacji większościowej jednomandatowej z systemem większości względnej. Uważam że cel ten może zostać osiągnięty poprzez uprzednie wprowadzenie jednomandatowych okręgów z głosem przechodnim. Uważam że byłby to pomocny krok, który może nas zbliżyć do osiągnięcia głównego celu Ruchu.
Istnieje duże zagrożenie że system całkowicie, w pełni jednomandatowych okręgów wyborczych (typu pierwszy na mecie) do Sejmu może nigdy nie zostać osiągnięty przy obecnych warunkach rzeczywistości partyjniackiej.
Chciałbym zadać pytanie Prezydentowi o głos przechodni w jednomandatowych okręgach – czy wystąpiłby z taką inicjatywą ustawodawczą. To pytanie mogłoby znowu osiągnąć wysokie miejsce w rankingu przy wsparciu woJOWników.
Czy nie warto rozważyć tej możliwości?
Jan Sadowski
Skoro prezydent i premier publicznie deklarują, ze są zwolennikami JOW w wyborach do Sejmu, skoro sami zebrali pod takim wnioskiem prawie milion podpisów obywatelskich, skoro postulat JOW został zapisany w programie rządzącej partii politycznej, to znaczy, ze wybiliśmy sporą dziurę w murze obronnym postpeerelowskiego układu. Od naszej woli, determinacji, uporu zależy, czy ta dziura się powiększy na tyle, żeby upadł mur. Nadal nie ma debaty publicznej, nadal przedstawiciele Ruchu JOW nie są dopuszczani do głosu w mediach publicznych (ale także i nie publicznych), żaden dziennikarz nie zwraca się do nas o skomentowanie tego ważnego oświadczenia Prezydenta. Musimy zrobić właściwy użytek z tych oświadczeń prezydencko-premierskich na Marszu. Ale jakikolwiek uzytek, większy czy mniejszy, zależy od tego, jak licznie stawimy się tam 6 października. Dlatego apeluję i zachęcam do mobilizacji i przygotowań, aby ta manifestacja wypadła jak najbardziej okazale.
Można się było tego spodziewać, w sumie Pan Prezydent nawet nie odpowiedział na jasne pytanie czy doprowadzi do tego? (rozpisania referendum), co by mógł oczywiście zrobić i co by mogło naprawdę wiele zmienić w tej sprawie. Ale oczywiście jak zawsze jest za pomysłem i walczy podobnie jak Platforma przez ostatnie 6 lat. (No efekty tej walki są porażające :). Ale co do konstytucji, to nie ma w niej ograniczenia co do kompetencji referendum ogólnokrajowego, a więc można zinterpretować jej artykuł o referendum również w taki sposób że jeśli referendum jest ważne to może nawet zmienić konstytucje. I według mnie taka interpretacja jest najwłaściwsza. No ale można interpretować go również w ten sposób że grupka skorumpowanych posłów ma więcej kompetencji co do tego co trzeba zmienić a co nie niż wiele milionów obywateli polskich (w tym wybitnych doktorów prawa, ekonomii politologii czy fizyki 🙂
serdecznie pozdrawiam naszych suwerennych woJOWników
Andrzej Strzałkowski