27 czerwca br. na portalu internetowym „Rzeczpospolitej” w dziale Prawo ukazał się artykuł mecenasa Jacka Kędzierskiego pt. „JOW-y? Kukiz, daj sobie spokój…” poświęcony w większości krytyce ordynacji większościowej opartej o jednomandatowe okręgi wyborcze.
Jako zdecydowani zwolennicy JOW-ów nie możemy pozostać obojętni i nie podjąć z mecenasem Kędzierskim polemiki. Tym bardziej, że przytoczone w tym artykule argumenty – delikatnie rzecz ujmując – nie mają poparcia w faktach, a niektóre z nich zręcznie są przez autora pomijane.
Jacek Kędzierski pisze: „Gołym okiem widać, że system wyłaniania parlamentu oparty o wybory proporcjonalne zdecydowanie przewyższa system, w którym „kto pierwszy ten lepszy”, a zwycięzca bierze wszystko”. Spójrzmy więc na fakty, bo one są niezwykle wymowne. Wśród państw tzw. grupy G7, które uchodzą za najbogatsze i najbardziej wpływowe na świecie, zaledwie jedno (!) wyłania parlament w wyborach proporcjonalnych. Państwem tym są Włochy, które w ostatnich latach parokrotnie zmieniały swoją ordynację wyborczą. A do ostatnich wyborów miały system oparty w większości o wybory większościowe, co dawało Włochom stabilne rządy. Obecny rząd jest już drugim po zmianie ordynacji i powrocie do wyborów proporcjonalnych. Pozostałe kraje wybierają swoich posłów w JOW-ach albo poprzez ordynację mieszaną. Przeciwnicy JOW-ów często podnoszą, iż wybieranie posłów w systemie większościowym jako produkt anglosaski sprawdza się tylko w krajach należących dawniej do imperium brytyjskiego. Pomijając nawet Stany Zjednoczone, Kanadę i Wielką Brytanię system większościowy z powodzeniem obowiązuje także we Francji. Kraj ten trudno określić mianem anglosaskiego. A system mieszany oparty o JOW-y obowiązuje w Japonii i Niemczech. Gołym okiem widać więc, że najbardziej rozwinięte państwa przedkładają walory ordynacji większościowej lub mieszanej nad walory ordynacji tzw. proporcjonalnych.
Mecenas Kędzierski w swoim artykule zauważa, że wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu wymagałoby zmiany Konstytucji. Nie jest to jednak takie jednoznaczne. Jednocześnie przedstawia tylko jedną z możliwych ku temu dróg, czyli ustawę o zmianie Konstytucji. Ruch Obywatelski na rzecz JOW dostrzega także inny sposób – przeprowadzenie referendum ogólnokrajowego w sprawie o szczególnym znaczeniu dla państwa, o którym stanowi artykuł 125 Konstytucji. Podmiotem prawa, który może zarządzić referendum jest nie tylko Sejm, ale także Prezydent RP działający za zgodą Senatu. Przepisy ustawy zasadniczej nie odpowiadają na pytanie czy w drodze referendum ogólnokrajowego można przyjmować rozstrzygnięcia nie zgodne z jej postanowieniami. Kwestia ta jest sporna wśród konstytucjonalistów. Nie próbując wgłębiać się w ten spór uważamy, że wiążący wynik referendum ogólnokrajowego stanowiłoby niezwykle wymowny głos społeczeństwa domagający się zmiany ordynacji wyborczej. Takiego głosu politycy nie mogliby już zlekceważyć.
Wybory proporcjonalne wprowadzono w XIX wieku, by partie polityczne były reprezentantami społeczeństwa, a parlament jego lustrzanym odbiciem. Ot, taki efekt rewolucji francuskiej. Różnica zasadnicza jest taka, że partie polityczne w przeszłości były liczne i można było powiedzieć, że odpowiadały poszczególnym grupom społecznym: chłopom, robotnikom, mieszczanom. Obecnie ten aspekt nie ma znaczenia. Partie w systemie proporcjonalnym, takim jaki istnieje w Polsce, nie reprezentują społeczeństwa. Wystarczy napisać, że dwie największe partie polityczne w Polsce (jeśli chodzi o liczbę mandatów) mają odpowiednio 40 tys. i 30 tys. członków. A i to oficjalnie, bez tzw. martwych dusz. Autor napisał o hipotetycznej sytuacji w której w danym okręgu 49,9 % społeczeństwa może nie być reprezentowane poprzez wynik wyborczy w JOW-ach. Problem jest taki, że taka sytuacja w praktyce nigdy nie zaistniała. W Wielkiej Brytanii w Parlamencie reprezentowanych jest 11 partii, aby wygrać w poszczególnym okręgu trzeba średnio 35-40 % głosów. Wracając do kwestii reprezentacji, to według badania CBOS dla portalu wp.pl z września 2013 roku ponad 69% Polaków nie utożsamia się z żadną z istniejących w Polsce partii politycznych. Pytanie więc kogo tak naprawdę reprezentują dzisiejsze partie w Polsce?
Kolejna sprawa to twierdzenie przez autora, że wybory większościowe i proporcjonalne dają taki sam efekt. Autor twierdzi tak na podstawie wyborów do Sejmu i Senatu. Tu niestety widać kompletne niezrozumienie przez autora istoty systemów wyborczych. Jako reprezentanci Ruchu Obywatelskiego na rzecz JOW od lat mówimy tylko o ordynacji w wyborach do Sejmu. Bo to przede wszystkim Sejm i posłowie tworzą prawo. Oczywiste jest, to że wynik wyborów do Senatu jest identyczny, jak w wyborach do Sejmu, skoro te pierwsze odbywają się w cieniu tych drugich.
Spór o ordynacją proporcjonalną i większościową dotyczy tak naprawdę fundamentalnych różnic w funkcjonowaniu państwa i jego struktur. Dotyczy całego systemu politycznego, nie jest tylko dyskusją o technicznych aspektach ordynacji wyborczej. G. Sartori wymienia 4 główne argumenty za JOW-ami:
– pozwalają sprawnie wybrać większość rządzącą czyli rząd,
– zmniejszają rozdrobnienie partii, ewentualnie tylko do dwóch,
– tworzą bezpośredni związek między wyborcami a ich przedstawicielami,
– podnoszą jakość wybranych urzędników publicznych.
Fundamentalne jest pytanie, czego oczekujemy od polskiego państwa i systemu wyborczego. Jeśli tylko proporcjonalnego rozdziału mandatów wśród partii, bo do tego sprowadza się proporcjonalność w Polsce, to ordynacja proporcjonalna z reguły oddaje lepsze proporcje, ale głownie polega na matematycznym rozdzieleniu mandatów wedle określonego wzoru. Ale jeśli oczekujemy sprawnego i silnego państwa, rządu znanego dzień po wyborach oraz odpowiedzialności posłów przed wyborcami to lepiej sprawdza się ordynacja większościowa.
W drugiej części autor skupia się na złych aspektach obecnego kodeksu wyborczego. Wymienia kolejno: zbieranie podpisów, próg wyborczy i system finansowania partii politycznych. Są to punkty, z którymi się z autorem zgadzamy. W swoich tekstach pisaliśmy wielokrotnie o absurdalności zbierania takiej liczby podpisów czy problemie finansowania partii politycznych. Cała istota sprawy polega na tym, że te trzy „zła” polskiego systemu wyborczego znikają wraz z wprowadzeniem ordynacji opartej o JOW-y. Wystarczy wejść na stronę jow.pl i przeczytać proponowane przez nas zmiany. 10 podpisów w okręgu czy likwidacja finansowania partii politycznych z budżetu państwa to postulaty, które muszą iść razem ze zmianą systemu. Progi wyborcze przy JOW-ach znikają naturalnie.
Niestety gorzej jest już z tym, co autor proponuje w zamian. Mianowice powrót do systemu wyborczego rodem z początków II RP. Czyli likwidację progów wyborczych. Śledząc historię kolejnych wyborów i upadków rządów taki system w Polsce przedwojennej był kompletnie nieefektywny. Nie był w stanie wygenerować stabilnej większości, a w konsekwencji doprowadził do zamachu majowego i przejęcia władzy przez Piłsudskiego. Pisze o tym dr Zdzisław Ilski w swojej książce „Formuła wyborcza u progu niepodległości Polski”. Próbkę mieliśmy w Polsce po wyborach w 1991 roku, gdzie były potężne problemy z uformowaniem stabilnej większości. Na taki system może sobie pozwolić małe państwo leżące na obrzeżach Europy, a nie duże państwo w środku Europy.
Na koniec zacytujemy autorowi kilka słów kolegów z Okręgowej Rady Adwokackiej w Katowicach. W 2012 roku napisali tak:
Zawód polityka stał się zawodem zamkniętym dla aktywnych społecznie obywateli. Ukształtowany system partyjny skutecznie wyeliminował możliwość wpływu na rządy w państwie dla rzeszy osób nie związanych z kastą politycznych „celebrytów”, monopolizującą życie polityczne ostatniego dwudziestolecia.
Nie jest to zgodne ani z zasadami demokracji, ani z interesem państwa. Gry wewnątrzpartyjne często bowiem powodują, że eksponowane stanowiska w państwie obejmują ludzie jawnie niekompetentni, a dorosłych obywateli pouczają osoby, które same niczego nie osiągnęły we własnym życiu zawodowym.
Dlatego uznajemy, że argumentacja, związana z postulatem tzw. deregulacji winna mieć w pierwszym rzędzie zastosowanie do grupy zawodowych polityków.
Z powyższych względów postanawiamy poprzeć działania, służące realizacji postulatów, niezbędnych dla deregulacji zawodu polityka w Polsce. Są nimi:
– zmiana ordynacji wyborczej do Sejmu i Senatu poprzez wprowadzenie okręgów jednomandatowych,
– zmiana ordynacji wyborczej do Sejmu i Senatu poprzez ograniczenie minimum liczby podpisów osób, popierających kandydata do 500.
Realizacja powyższych postulatów umożliwi czynny udział w wyborach osobom wyróżniającymi się pozytywnie w lokalnych społecznościach, których wkład w życie polityczne istniejący system partyjny skutecznie eliminuje. Przyjęte w dotychczasowej ordynacji rozwiązania uwzględniają wyłącznie interes grupy zawodowych polityków.
Postulaty te postanawiamy upowszechnić w całym prawniczym środowisku zawodowym i poza nim.
Patryk Hałaczkiewicz i Michał Tropper
Autorzy piszą między innymi ,, Fundamentalne jest pytanie, czego oczekujemy od polskiego państwa i systemu wyborczego.’’
Zgadzam się z autorami że pytanie powyższe należy do tych kilku najbardziej fundamentalnych. Myślę że tutaj trzeba zapytać o to kim są , ewentualnie; powinni być, ci którzy pytają? Czy pytają autorzy wyłącznie w swoim imieniu, czy pytają politycy (członkowie ,,elity’’ politycznej), czy też może pyta ogół obywateli? Jeśli zapytamy polityków o to czego oczekują od systemu wyborczego to zapewne usłyszymy że oczekują ,,sprawiedliwego’’ czyli proporcjonalnego podziału mandatów między nich oczywiście.
Obywateli nikt nie pyta i pytać nie zamierza o to czego oni oczekują od systemu wyborczego?
Tutaj narzuca się inne fundamentalne pytanie; Komu i do czego powinien służyć system wyborczy?
Na tak postawione pytanie odpowiedź wydaje mi się oczywista; System wyborczy powinien SŁUZYĆ OBYWATELOM do SWOBODNEGO i sprawnego wybierania PRZEDSTAWICIELI do zgromadzenia tychże posłów zwanego Sejmem. Inaczej mówiąc , system wyborczy(razem z instytucją referendum) powinien gwarantować obywatelom SWOBODĘ WYBORU I SUWERENNĄ WŁADZĘ nad państwem.
Dokładnie tak. I tak to jest zapisane w Konstytucji. I tak gangi partyjno-medialne od 20 lat łamią ducha i literę konstytucji i są w zasadzie wyłanianie w sposób bezprawny i nielegalny.
PS.
Wiem, że Konstytucję uchwalono w 1997 roku, ale ta wcześniejsza też chyba miała wpisany ustrój demokratyczny w państwie.
Panie bisnetus,
Uważam, że warto aby Pan szerzej przekazał swoją wiedzę i sporządził kilka Memów o JOW-ach w PowerPoincie.
Sądzę, że byłby bardzo ciekawe i w ten sposób o wiele więcej osób mogłoby się zapoznać z argumentami na temat JOW-ów.
Z poważaniem,
Krótkie słowo pochwały. Ostatnio zauważam bardzo dobre teksty pisane w duetach. One odbiegają bardzo pozytywnie językowo, wyrazistością i precyzją argumentów, całościową formą od innych tekstów. Widać, że co dwie głowy to nie jedna. Efekt jest warty pięciu głów. I to jest zupełnie normalne. Nawet najtęższe głowy i pióra – pomijam tutaj absolutnych geniuszy i artystów – w pracy zespołowej muszą wyważać, przedyskutowywać, precyzować poszczególne tezy i przeważnie sprzyja to ich jakości.
A więc tak dalej trzymać. Ten tekst jest również przykładem bardzo udanego i wyrazistego tekstu.
Jeśli można wyrazić jeden pogląd polemiczny, to powiem, że jedynie wyciąganie sytuacji II RP a nawet wyborów w 1991 roku dla porównań i ocen wydaje mi się argumentem nieco słabszym. Sytuacja II RP to z dzisiejszej perspektywy jest świat jak z innego kosmosu. Nie sądzę, że problemy ówczesnej Polski były rozwiązywalne za pomocą ordynacji wyborczej a każde dywagacje „co by było gdyby” to trochę wchodzenie na obszary spekulacji w rodzaju „political fiction”.
Podobnie z wyborami w 1991 roku. Trzeba pamiętać, że w systemach wyborczych nigdy nie można wysuwać oceny z jednego zdarzenia lub cyklu wyborczego i to jeszcze wyrwanego z kontekstu. To jest zawsze długoletni, stały ewolucyjny proces. Ordynacje wyborcze, również JOW/y mogą wydawać owoce pokazując wady i zalety po kilku cyklach wyborczych w ciągu 12-15 lat. Podkreślałem ten aspekt krytykując demagogię krytyków JOW-ów, którzy tak krzykliwie wskazują na wybory do Senatu w 2011 jako na „całkowitą kompromitację idei JOW-ów”. Kompletnie wydarte z kontekstu ustrojowego i sytuacyjnego, bez uwzględnienia szczegółów i warunków brzegowych jednorazowe zdarzenie nie może być żadnym dowodem na porażkę lub powodzenie sytemui JOW-ów. To samo dotyczy jednostkowego zdarzenia jakim były pierwsze i ostatnie wybory bez progów w 1991 roku. Gdyby w 1993 nie zlikwidowano demokracji wprowadzając zaporowe progi wyborcze demokracja rozwinęłaby się diametralnie inaczej, podobnie jak w Hiszpanii w której zadbano o niepowstanie partyjniackiego monopolu na tworzenie list kandydatów i gdzie stosunkowo szybko powstały potężne partie liczące w sumie niema dwa miliony członków.
Dziękujemy za dobre słowa. Ten argument z II RP i rokiem 1991 wzięliśmy jednak z premetydacją. Na podstawie wyników wyborów można śmiało stwierdzić, że system proporcjopnalny bez progów spowoduje dalsze rozdrobnienie Parlamentu. Z drugiej strony same progi wyborcze są elementem systemu większościowego, z proporcjpnalnością mają niewiele wspónego. Piszę o tym bo p. Kędzierski pisze o zmianie Konstytucji. Pytanie o znaczenie słów: „wybory do Sejmu są proporcjonalne: zapisanycj w Konstytucji RP? Bo autor rozumie je w sposób ordynacji proporcjonalnej, czego ja taki pewien nie jestem. Skoro tak to tzreba usunąć wszelkie elementy systemu większościowego proporcjnalność zaburzajace tj. progi wyborcze i obliczenie mandatów metodą d`Hondta 🙂 pozdrawiam
No to tutaj pozostaniemy przy odmiennym zdaniu. Ale nie widzę w tym problemu. Przy okazji chciałbym się czegoś zapytać z zupełnie innej sprawie.
Ruch JOW stworzył projekt podziału kraju na jednomandatowe okręgi wyborcze, które ja nazywam Okręgami śp. Pana Wisa. Czy jest możliwość dowiedzenia się jaką metodologią ten podział został zrobiony i na podstawie jakich źródeł? To była z pewnością katorżnicza praca albo dobrze zaprogramowana praca. Domyślam, że zrobiona na podstawie spisów wyborców albo spisu lokali wyborczych.
Najbardziej interesuje mnie czy ten podział opierał się na województwach, czy na granicach obecnych sejmowych okręgów wyborczych, czy na innych kryteriach (znaczy czy granice tych JOW-ów mieszczą się dokładnie w granicach tych jednostek terytorialnych.
To nie jest dla mnie sprawa bardzo ważna, ale z pewnych powodów bardzo interesująca. Jakby można by się dowidzieć szczegółów bez wikłania Was w jakąś potężną pracę to byłbym za te informacje wdzięczny.
Myślę, że lepiej na to pytanie odpowie Paweł Kawarski. Poproszę go o odpowiedź.
Dziękuję. Właśnie obejrzałem sobie dokładnie mapki z Fundacji Madisona i z PKW. Tak na oko to Wasze JOW-y leżą wyraźnie w granicach województw, a aktualne granice dzisiejszych okręgów wyborczych do sejmu są poprzecinane, czyli nieuwzględnione. W sumie jest to zrozumiałe. Miałem trochę problemy z tymi mapkami, bo poprzez jakieś perspektywiczne zniekształcenia nie dały się w ogóle pokryć i dopasować.