Od kilkunastu ostatnich dni obie największe partie w Polsce atakują, bezpośrednio lub przy pomocy swoich „zaufanych” dziennikarzy, politologów i wszystkich innych „POPiS-owych ekspertów”, wprowadzenie systemu Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. Jako swój główny argument podają „zabetonowanie polskiej sceny politycznej”. Gdyby rzeczywiście się tak stało, to – uwaga – kto zyskałby na tym najbardziej? Oczywiście PiS i PO. Do cholery, gdzie tu logika? Przecież oni powinni bronić wprowadzenia JOW rękami i nogami, skoro tak trafnie stawiają diagnozę i są przekonani co do jej słuszności.
I to jest właśnie sedno sprawy. To całe ujadanie „JOW-y to, JOW-y tamto, Kukiz nieodpowiedzialny, jedno hasłowy program” – to wszystko przez paniczny strach! Nagle na scenie politycznej pojawił się gracz, co do którego nie można powiedzieć nic ze 100% pewnością. A jeszcze mniej przewidywalny jest jego elektorat – ludzie młodzi, nieomamieni jeszcze hasłami z ostatnich kilku lat, beż żadnej skazy politycznej. Oni mają siłę, której obecni politycy się boją, bo nie wiedzą, czego się spodziewać. I bardzo dobrze – nawet jeśli nazwijmy to umownie „Ruchowi Kukiza” nie udałoby się wykonać planu w 100%, to obecna klasa polityczna będzie przebierała nóżkami z dwukrotną prędkością, żeby zatrzymać przy sobie wyborców. A z tego powinno wyniknąć raczej coś dobrego.
Ale wracając do samych ataków – czemu ludzie tak łatwo dają sobie wmówić rzeczy, które można sprawdzić w parę sekund w sieci? Dajmy na to prosty przykład – że Wielka Brytania, którą Kukiz podaje jako przykład państwa ze sprawnie działającym system JOW, chce zmienić ordynację. „Nawet na Wyspach słychać głosy, że od tego przestarzałego systemu trzeba odejść” – słychać z ust polityków w programach typu „Kropka nad i” czy „Kontrwywiad”. Na miłość Boską! Skąd te głosy słychać?! Równie dobrze mógłbym polecieć do Londynu, stanąć pod Big Benem i powiedzieć: „Trochę stary już ten zegar, spóźnia się – trzeba zburzyć”, a następnie opowiadałbym wszystkim znajomym w Polsce, że „na Wyspach słychać głosy o potrzebie zburzenia Big Bena”!
I zaraz ktoś odpowie – a co z UKIP? Przecież dostali kilka milionów głosów, a miejsce w parlamencie mają tylko jedno. Tak, wszystko się zgadza. Ale to nie oznacza, że cały system zawiódł! UKIP to taki nasz polski Korwin do kwadratu, bo z większym zasięgiem, lepszą prezencją i trochę sprawniejszy krasomówca. Hasła, które głosi ta partia są skrajne, czasem bardzo skrajne. A podczas ich kampanii zaliczyli tyle wpadek, że można by nimi obdzielić wszystkich kandydatów na prezydenta w Polsce po równo. Dość powiedzieć, że jako główny motyw obrali sobie walkę z imigrantami w UK, a ich ulotki w stolicy roznosili nie kto inni, jak Hindusi i Pakistańczycy. A żona lidera partii, Nigela Farage’a… jest Niemką, czyli w UK tez imigrantką! Społeczeństwo wyczuło ten fałsz i zgodnie z obowiązująca tam ordynacją nie dopuścili ich do władzy. Symboliczny poseł, który zdobył miejsce w brytyjskim parlamencie to nawet nie lider ugrupowania…
Z kolei Szkocka Partia Narodowa szturmem wdarła się do Izby Gmin, zdobywając blisko 60 mandatów. Prawie wszystkie na terenie Szkocji. Dlaczego? Bo ich posłowie działali tam na rzecz Szkotów. Dlaczego więc taki Szkot miałby zagłosować na bardziej popularnego Kowalskiego z Konserwatystów czy Labourzystów, jeśli Nowak z mniejszej partii zrobił dla niego dwa razy tyle? Proste?
Jak więc Panowie Mastalerki, Brudzińskie, Protasiewicze i inne Kurskie macie czelność stawiać jako wzór partię UKIP, która najchętniej wypędziłaby Polaków z Wysp? A jeśli nie wypędziła, to przynajmniej pozabierała wszystkie przywileje, zasiłki, wprowadziła pierwszeństwo pracy dla Brytyjczyków, a w swojej kampanii nieraz podawała naszych rodaków jako tych, którzy popsuli Wielką Brytanię? Aaa, no tak – przecież wy dobrze sobie zdajecie sprawę, że taki przeciętny słuchacz nie ma pojęcia o jakimkolwiek programie wyborczym jakiejś tam „jukip”. A jak usłyszy kilka skrzętnie dobranych liczb, no to pomyśli: „Ej, rzeczywiście, coś jest nie tak. Dostali tyle głosów, a tylko jedno miejsce w parlamencie” i w ten sposób zasiejcie wątpliwości i zamęt w ich biednych głowach. A o to przecież Wam głównie chodzi – nie od dziś wiadomo, że ciemnym i przestraszonym ludem najłatwiej sterować.
Zdajecie się jednak jeszcze nie zauważać, a może niektórzy z was już zauważyli, że wyrosło nowe pokolenie wyborców – zdecydowanie „nie ciemnych”, a już na pewno nie przestraszonych. A nam do głowy już nic nie wbijecie. Bo my widzimy, że na tych lśniących garniturach (albo kolorowych sweterkach – szacun, panie Czarzasty!) macie wszyscy pozakładane brudne kamizelki odblaskowe. Sami je sobie uszyliście – z kłamstwa, obłudy, pychy, nieposzanowania, i długo by tu jeszcze wymieniać! Pora odebrać za to należną zapłatę. Już niebawem, już w październiku…
PS do wszystkich nadal nieprzekonanych do brytyjskiego systemu JOW, przytaczam krótką wypowiedź Margaret Beckett, brytyjskiej polityk. – Brytyjczycy rozumieją ten system. Wiedzą, jak działa. Pięć lat temu nie podobała im się żadna partia i mieliśmy koalicję. Ale teraz powiedzieli: – „Sekundę, wolimy mieć rząd większościowy niż bałagan”.
I to mówi członkini Partii Pracy, która właśnie przegrała wybory, mimo sondaży dających jej nad dwa dni przed wyborami zwycięstwo, Pani Margaret – to nie słyszeliście nic u Was o długopisach ze znikającym tuszem?! No szok normalnie…