Szybka, nerwowa i podszyta dewizą Madame de Pompadour „po nas choćby potop”, zainicjowana przez tonącego urzędującego Prezydenta, akcja referendalna z września 2015 roku z hasłem promującym jednomandatowe okręgi wyborcze przyniosła spustoszenie w umysłach polskich wyborców. Pierwsza władza czyli mass media, w sojuszu z polskimi politykami nie jest zainteresowana zmianą status quo w życiu wyborczym. Pomińmy przyczyny tego stanu rzeczy, a skupmy się na wybrnięciu z obecnej szachowej sytuacji.
Ponieważ, jak mawiał Napoleon siła nigdy nie jest śmieszna – dzisiaj dotyczy to potężnej mocy wspomnianych mediów et consortes – dlatego wysuwam propozycję realizowania misji zmiany systemu wyborczego Rzeczypospolitej w dwóch etapach.
Etap pierwszy to przyjęcie i zaakceptowanie tzw. warunków brzegowych. Są one zawarte w „Opinii” nr 190/2002 z 23.5.2003 roku, którą Europejska Komisja dla Demokracji przez Prawo tzw. Komisja Wenecka sporządziła dla Rady Europy. Powyższa opinia to „Kodeks dobrej praktyki w sprawach wyborczych” 1). Polska nie ratyfikowała tego dokumentu 2).
Ten 36-stronicowy dokument akcentuje, moim zdaniem, dwie fundamentalne zasady respektowane przez państwo, które chce się nazywać demokratycznym. Oto one:
1. Konstytucyjne zasady prawa wyborczego. Są nimi: powszechne, równe, wolne, tajne i bezpośrednie prawo wyborcze. Czyli wybory 5-przymiotnikowe, ale już bez określenia „proporcjonalne”, która to nazwa zapisana w Konstytucji z 1997 roku zabetonowuje pozycje wyjściowe przeciwko obywatelskim ruchom zmiany obecnej ordynacji. Przymiotnik „wolne”, a nie „proporcjonalne” jest tym, któremu autorzy „Opinii” przypisują demokratyczny charakter.
Przypomnę, że „proporcjonalność” stanowi znak rozpoznawczy komunistycznej wizji Polski, którą 30 lipca 1945 roku w Poczdamie ujawnił, w rozmowie z pierwszym powojennym premierem Wielkiej Brytanii Clementem Attlee delegat TRJN tow. Bolesław Bierut 3). Dzisiaj powoli odsłaniane są kulisy powstawania III Rzeczypospolitej, w której to właśnie proporcjonalność, przejęta i kontynuowana w nowej rzeczywistości, została wystarczającym gwarantem nienaruszalności politycznej sceny zdominowanej przez partyjniactwo POPiS-owskie.
2. Zasada powszechnego prawa wyborczego. Oznacza, że wszyscy ludzie posiadają prawo: a) wybierania (czynne prawo) i b) kandydowania (bierne prawo) w wyborach. Uniemożliwienie kandydowania do sejmu polskiemu wyborcy, który to mankament wynika wprost z polskiego Kodeksu Wyborczego narusza bierne prawo wyborcze wyartykułowane w ww. zewnętrznej Opinii.
W świetle powyższego uważam, że aby mówić o tym, jaki system wyborczy jest dla Polski najlepszy – ten ułomny obecny czy bardziej obywatelski wg modelu angielskiego – trzeba najpierw urządzić Rzeczpospolitą wg demokratycznych zasad, które zawarte są w przedmiotowej Opinii Komisji Weneckiej.
Mówiąc w skrócie: najpierw demokratyczne państwo, a później jowy, a nie odwrotnie. Białoruś też ma jowy, ale czy ten kraj jest demokratyczny wg standardów europejskich? 4)
Pierwszym krokiem do tego winno być uznanie i wdrożenie przez Polskę standardów dobrych praktyk w sprawach wyborczych zawartych w „Opinii”. Dopóki tego Polska nie zrealizuje dopóty będziemy – my obywatele – dreptać w miejscu, a właściciele RP będą skutecznie zamącać w naszej głowie.
Tym bardziej, iż nadarza się niecodzienna okazja w związku z wprowadzeniem przez Komisję Europejską procedury nadzoru praworządności w Polsce. Niedługo opinię w tej sprawie wyda ta sama Komisja Wenecka, której wytyczne z 2003 roku polscy politycy i konstytucjonaliści mają w sempiternie. Fakt, iż opinia z 2016 roku bez względu na wynik będzie w „świetle reflektorów”– w przeciwieństwie do tej z 2003 roku – nie powinna nas zniechęcać.
Tutaj jest duża rola do odegrania przez któregoś z posłów Ruchu Kukiz’15, któremu nieobce są sprawy jowowskie. Choćby w formie interpelacji poselskiej z zapytaniem o losy lekceważonej „Opinii” nr 190/2002. Uporanie się z awersją krajowych polityków do demokratycznych standardów wyborczych kończyć będzie ten pierwszy etap.
Dopiero drugi etap byłby właściwym okresem wzmożonych wysiłków na rzecz zmiany systemu wyborczego Rzeczypospolitej.
1) „Kodeks dobrej praktyki w sprawach wyborczych” – plik PDF
2) http://wpolityce.pl/polityka/219958-pkw-zmienila-kuriozalna-decyzje-przewodniczacego-sprzed-wyborow-do-pe-powstala-realna-szansa-na-sprawdzenie-wynikow-glosowania
3) „Kampania wyborcza i wybory do Sejmu Ustawodawczego 19 stycznia 1947” Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 1999
4) https://bisnetus.wordpress.com/2015/11/10/klasyfikacja-panstw-demokratycznych-w-swietle-powszechnosci-rownosci-i-wolnosci-wyborow/
* na zdjęciu: Clement R. Attlee, Harry S. Truman i Józef Stalin, Poczdam 1945 r.
- Demokracja walcząca jako anachroniczna następczyni socjalistycznej poprzedniczki - 15 stycznia 2025
- Poseł z każdego powiatu’24 - 29 października 2024
- Demokracja węgierska vs. demokracja brukselska - 14 października 2024
- Kodeks dobrej praktyki w sprawach wyborczych - 23 września 2024
- Ja Wyborca, My Wyborcy – koment - 9 września 2024
- Polsko-białoruskie powinowactwo wyborcze? - 2 sierpnia 2024
- O „demokracji” słów kilka (komentarze Blogera StanW) - 8 stycznia 2024
- Projekt Programu Odzyskania Polski – vox ex parte - 6 listopada 2023
- Awersja ustawodawcy do orzecznika „wolne” - 27 października 2023
- Przekręt założycielski III RP - 22 października 2023
Szanownemu Autorowi dzięki za prawidłowy link. Także Bisnetusowi za zabezpieczenie tekstu, w wirtualnej szafie, szeroko dostępnej „pro publiko bono”.
Teraz na str. 13 KODEKSU DOBREJ PRAKTYKI W SPRAWACH WYBORCZYCH, przyjętego przez Komisję Wenecką na 52 Sesji (Wenecja, 18-19 październik, 2002), każdy może przeczytać, że
prawo wyborcze musi być powszechne, równe, wolne, tajne i bezpośrednie. Co więcej. Wybory muszą być przeprowadzane
okresowo. Wszystkie te zasady, razem tworzą europejskie dziedzictwo wyborcze.
Z czego wynika, że do europejskiego dziedzictwa wyborczego, nie zalicza się proporcjonalności, lecz wolność wyborów. Dla zwolenników wolnych wyborów to ważne oparcie.
Widać, że „dobre zmiany” dotarły już na strony PKW. To była wersja półoficjalna, robocza, godna dopracowania, ale była opublikowana na stronach PKW. Teraz najprawdopodobniej plik został usunięty. To jest jeden z tych dokumentów dla polskich okupantów bardzo niewygodny, a ostatnio również dzięki moim wpisom jak i szczególnie wpisom Autora tego bloga dokument został nieźle spopularyzowany.
Ja należę do osób przezornych i zaraz po odkryciu tego tłumaczenia zabezpieczyłem kopię, którą można od dzisiaj ściągnąć tutaj: https://bisnetus.files.wordpress.com/2016/03/kodeks_dobrej_praktyki_w_sprawach_wyborczych.pdf
Innych też do mnożenia kopi i publikowania ich na swoich stronach gorąco zachęcam. Im więcej kopii, linków i odnośników tym więcej ludzi będzie miało kontakt z wiedzą.
Szanowny Autor. Proszę o sprawdzenie linku http://pkw.gov.pl/g2/i/69/15/69153/Kodeks_Dobrej_Praktyki_w_Sprawach_Wyborczych.pdf. do „Opinii” nr 190/2002 z 23.5.2003 roku, którą Europejska Komisja dla Demokracji przez Prawo tzw. Komisja Wenecka, sporządziła dla Rady Europy. Mój komputer nie otwiera tego tekstu.
Tymczasem zacytowany przez Pana fragment tego dokumentu jest niezwykle frapujący. Gdyż wśród pięciu przymiotników opisujących demokratyczne wybory nie wymienia proporcjonalności, a zamiast niego, jest przymiotnik „wolne” (wybory).
1) Rzeczywiście link do „Kodeksu…pdf” ze strony PKW zniknął. Był jeszcze 13 stycznia br., gdyż wtedy go ściągnąłem i zapisałem – dla potrzeb felietonu „Wenecki KOD”. Jak wynika ze stopki dokumentu jest to „tłumaczenie robocze Krajowego Biura Wyborczego”. Wg mnie zawiera różne błędy w treści i formie bez zaglądania do oryginału. Oryginał angielski jest dostępny na stronie Komisji Weneckiej: Code of good practice in electoral matters. Felieton Tadeusza Rogowskiego z 31 lipca ub.r. porusza przedmiotową tematykę „Podpisali i schowali”.
Powinienem się zapewne zdziwić iż Komisja Wenecka stworzyła ,,Kodeks dobrej praktyki w sprawach wyborczych” i że zaleca stosowanie konstytucyjnych zasad tam zawartych. Nic przecież nie słyszałem o tym aby w którymkolwiek państwie unijnym instytucja ta sprawdzała czy prawo wyborcze nie narusza zasad ,,Kodeksu dobrej praktyki w sprawach wyborczych” takich jak zasada równości obywateli i zasada bezpośredniości wyborów. Oczywiście i niestety mnie to nie dziwi.
Fakty dowodzą że Komisja Wenecka jest instytucją ,,ZAANGAŻOWANĄ” i to zaangażowaną po stronie ,,postępu”. Im nie jest wszystko jedno w kwestii; jakie siły mogą wygrywać wybory.
Dlatego też uważam że Komisja Wenecka w kwestii ordynacji wyborczych kieruje się następującą zasadą; ,,Kodeks dobrej praktyki w sprawach wyborczych” jest od tego aby dobrze wyglądał a ordynacje wyborcze we wszystkich krajach unii powinny być ordynacjami proporcjonalnymi po to aby zwolennicy ,,postępu” zawsze wygrywali dzięki wsparciu mediów. (Postawa mediów jest tym ważniejsza im większe są okręgi wyborcze)
Z tego powodu uważam że wszelkie próby odwoływania się do ,,autorytetu’’ ,,demokratycznych’’ instytucji UE zawsze skończą się rozczarowaniem.
Komisja Wenecka jest organem doradczym Rady Europy. Rada zaś to nie UE. Mamy tu różne państwa: państwa UE plus dużo innych. Komisja wydaje tylko i wyłącznie „opinie”. Opinia nr 190/2002 winna nas interesować z prostego powodu: obnaża lekceważenie przez III RP zasad wyborczych w demokratycznym państwie wyłożonych w Opinii. RP może olewać te zasady i nic nikomu do tego (komu za granicą zależy, aby polskie państwo było silne siłą swoich obywateli a nie siłą politruków?) , podobnie jak może olać przygotowywaną opinię dot. praworządności (choć tutaj mam wątpliwości z uwagi na interes V kolumny w RP). Musimy postawić sobie pytanie: czy o demokracji mówimy poważnie czy mówimy jak JKM?
Samokrytyki słów kilka. Niedługo po opublikowaniu mego felietonu dostałem email od przyjaznej mi Wojowniczki, która zwróciła uwagę iż treść jest kontrowersyjna co do dwuetapowości. Po solidnym przespaniu się z problemem również uważam tytuł jako niezręczne wyeksponowanie czegoś, co chyba nie jest normalne w Wyścigu Demokracji polskiej. Czy szlachetny cel (JOW) może uświęcać każde środki (felieton)? Oto jest pytanie.
Paradoksalnie sam jestem zwolennikiem maksymy prof. Tadeusza Kotarbińskiego: „Jeśli zamierzasz robić coś uprzednio się tego nauczywszy (ww. 2 etapy) to stwierdzasz iż naprawdę uczysz się tego robiąc to właśnie (rozciągnięty peleton z metą DEMOKRACJA)”.
Taki podejście i myślenie jest mi bliskie. Więc je podzielam.
Mała uwaga techniczna. Stwierdzenie „najpierw demokracja później JOW-y” jest nieco niezręczne. Podejrzewam, że wyczuwam intencje, ale tak sformułowane zdanie może być mylące. Chodzi o to, że nie można odrywać demokracji od ordynacji wyborczej w sensie sekwencyjnym. Bo w procedurze to właśnie ordynacja jest pierwsza i od niej dopiero zaczynają się procesy demokratyczne.
Natomiast gdy pomyślimy o argumentacji, celach i hierarchii wartości to ta konstrukcja już jest lepsza i bardziej logiczna. Ja to od pewnego czasu wyrażam właśnie w ten sposób. Ludziom trzeba najpierw pokazać i wskazać podstawowe wyznaczniki demokracji a do nich należą właśnie tych 5 przymiotników wymienionych przez Komisję Wenecką, bierne i czynne prawo wyborcze dla każdego obywatela i całkowita niedopuszczalność monopolu partyjnego. Jak ludzie tego nie zrozumieją i o to się nie upomną, to cała reszta nie ma sensu. Dopiero jak to będzie jasne, to sensu nabiera rozmowa o narzędziach do osiągnięcie tego celu. Tutaj się zaczyna rozmowa o ordynacjach wyborczych, które są tylko narzędziem dla realizacji tych podstawowych. Tutaj również jest pole dla zwolenników JOW-ów, którzy mają sporo argumentów, że dla Polski, w tym konkretnym miejscu właśnie system JOW-ów jest najlepszym i najbardziej pasującym narzędziem. Jest najlepszym, ale nie jest jedynym. I tutaj widzę z kolei pole do ewentualnej dwu-etapowości, ponieważ absolutnie nadrzędnym celem jest złamanie monopolu partyjnego i wpuszczenie normalnych ludzi od dołu do polityki. A to można osiągnąć nie tylko JOW-ami lecz również czystym, bezprogowym i klasycznym systemem proporcjonalnym takim jaki jest na przykład w Holandii, czy częściowo nawet w Hiszpanii.
Tak sobie wyobrażam dwu-etapowość. Jak się skruszy partyjny beton i obali partyjny monopol, a do głosu dojdą normalni obywatele, środowiska lokalne i samorządowe, powstaną pierwsze normalne partie polityczne to wtedy można również otworzyć normalną debatę publiczną i w poważnej uczciwej dyskusji rozważyć wszelkie argumenty i ludzie nich sobie sami wybiorą jak chcą wybierać swoich przedstawicieli. Jak dostaną solidne argumenty dla JOW-ów to pewnie wybiorą JOW-y.
Ostatnie referendum wykazało, że w tym ruskim kołchozie okupowanym pod partyjnym butem absolutnie żadna dyskusja nie jest możliwa, nie mówiąc już o tak złożonych jak systemy wyborcze. Zatem i decyzje nie są możliwe, a jakiekolwiek referenda nie mają większego sensu.
To tyle tytułem uzupełnienia. Przyjęty kierunek myślenia gorąco popieram.
Wybory w ordynacji proporcjonalnej są w istocie wyborami pośrednimi. Najważniejsze jest na którą mafię polityczną wyborca głosuje bo szeregowy poseł zawsze jest tylko przedmiotem w rękach mafiokraty, który jest podmiotem politycznym. Dodatkowo w ordynacji proporcjonalnej bardzo często głos wyborcy nie wprowadza bezpośrednio do sejmu osoby na którą był oddany głos tylko wprowadza inną osobę z tej samej listy czyli w istocie ta druga osoba dostaje ten głos pośrednio.