/Wybory Prezydenckie w Płocku – niesmak i zawiedzenie

Wybory Prezydenckie w Płocku – niesmak i zawiedzenie

Może wyda się Państwu dziwne, ale urazili mnie wszyscy kandydaci, zarówno Ci do Rady Miasta, jak i na Prezydenta Miasta. O ile nie dziwi mnie zachowanie kandydatów do Rady Miasta, ponieważ są w większości niejako figurantami na listach partii umieszczonymi tam przez liderów ugrupowań, to dziwi mnie bardzo zachowanie kandydatów na Prezydenta Miasta, którzy są wybierani w innej ordynacji wyborczej tj. w JOW. 

Mimo, że to już drugie wybory Prezydenta Miasta w JOW, to wszyscy płoccy kandydaci zachowują się tak, jakby byli wybierani w ordynacji partyjniackiej, jakby od wyborców nie byli w ogóle zależni, a dalej tylko od szefów partii, czy jakiejś innej kliki.

Czemu mnie urazili?

Wszyscy jak jeden mąż tylko wydają kasę, wydają, wydają. Ale czyją kasę wydają, skoro do nas wyborców nie zwrócili się o datki, o pomoc w sfinansowaniu kampanii i nie chodzi o jakieś fikcyjne cegiełki, które były formą prania lewej kasy, a chodzi o rzeczywiste wsparcie 5 czy 10 złotymi.

Żaden z Was, kandydatów na Prezydenta, nie przyszedł o wsparcie sfinansowania kampanii wyborczej, ale od każdego co chwila coś otrzymuję za darmo np. od obecnego Prezydenta M. Milewskiego książkę z płytą CD.

Jak to Panowie kandydaci, za co ja otrzymuję te podarunki?

Od kogo naprawdę, od Was czy od Waszych sponsorów, liczących na łatwy pieniądz?

Jestem głęboko urażony tym, że żaden kandydat nie prosił mnie (i reszty wyborców) o pomoc w sfinansowaniu kosztów kampanii wyborczej. Uważam to za brak szacunku do mnie i do innych wyborców. Panowie nie daliście mnie i innym wyborcom nawet szansy, aby któryś z Was był kandydatem wyborców, a nie jakiejś kliki. Gdybym ja, w któregoś z Was zainwestował 5 złoty to byłby On moim kandydatem, czułbym się docenionym, że zostałem przez niego poproszony o pomoc w sfinansowaniu kampanii wyborczej. Byłbym też jak najbardziej zainteresowanym wygraniem mojego kandydata. Czułbym też związek z nim później, po ewentualnym wyborze. Mógłbym mówić to mój Prezydent, ja go popierałem, może nawet byłbym dumny z mojego Prezydenta, albo straciłby moje zaufanie w trakcie kadencji.

Skoro ktoś, a nie my wyborcy, sfinansował Waszą kampanię wyborczą, to po ewentualnym wyborze będziecie reprezentować tylko tego kogoś, a nie nas, wyborców. Ten ktoś będzie oczekiwał od Was, że będziecie reprezentować jego interesy, tak samo jak ja oczekiwałbym tego samego, gdybym to ja z innymi wyborcami sfinansował Waszą kampanię.

Każdy z Was wydaje kupę forsy na kampanię wyborczą i chce nas wyborców uszczęśliwić podarunkami od kogoś, a żaden z Was przed jej wydaniem, nawet nie zwrócił się do nas – wyborców o sfinansowanie tych materiałów wyborczych. Ja nie chcę od Was nic za darmo, ja chcę sfinansować wydatki mojego kandydata dając mu 20 złoty, ale też oczekuję, że w zamian będzie należycie reprezentował moje interesy.

Najlepszym sondażem wyborczym jest ilość zebranych pieniędzy w uczciwej zbiórce publicznej po 2, 5, czy 10 złotych. Jeżeli jeden z kandydatów zebrałby 100 000 złotych w takiej zbiórce, to znaczyłoby, że jest kandydatem co najmniej 20 tysięcy płocczan.

Ilu płocczan kandydatami Wy jesteście Panowie, skoro żaden z Was nie otrzymał od wyborców pieniędzy na kampanię wyborczą?

Ilu? Jednego bonza, dwóch, może trzech, a może dziesięciu?

Może Wszyscy jesteście finansowani przez tych samych kilku bonzów, którzy dla zabezpieczenia swoich i tylko swoich interesów obstawiają wszystkie konie?

Gdyby np. dotychczasowy Prezydent Płocka Pan Mirosław Milewski najpierw przyszedł do mnie (nie chodzi o osobiste przyjście oczywiście, tylko tak jak potrafił przynieść książkę) i poprosił o pomoc w sfinansowaniu kampanii wyborczej, a dopiero potem przyniósł książkę wydrukowaną uczciwie za moje pieniądze to z zainteresowaniem i zaufaniem przyjąłbym tę książkę jako materiał wyborczy, a tak jest tylko wielki niesmak i zawiedzenie.

708 wyświetlen