/Debata na liniach wichrowatych

Debata na liniach wichrowatych

(komentarz wygłoszony na antenie Katolickiego Radia Rodzina Rozgłośni Archidiecezji Wrocławskiej, 92 FM, 29 stycznia 2004, godz. 10.00 i 21.30)
 
Od około 10 lat jeżdżę po kraju z odczytami, wykładami i spotkaniami na temat konieczności zmiany ordynacji wyborczej do Sejmu. Ruch Obywatelski na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych zorganizował w tym czasie ok. 50 ogólnopolskich konferencji poświęconych tej sprawie. Konferencje te odbyły się w wielu mniejszych i większych miastach Polski, od Szczecina po Rzeszów, od Białegostoku po Kłodzko, od Poznania po Siedlce. Na tych konferencjach i spotkaniach praktycznie nie udawało się uświadczyć posła czy senatora, a jeśli już zdarzyło się komuś z parlamentarzystów zajrzeć na salę, to tylko po to, aby wypowiedzieć w biegu parę złotych myśli, a potem, patrząc uważnie na zegarek, tłumacząc się nawałem obowiązków, w pośpiechu opuścić kłopotliwe zgromadzenie. Nie mówiąc już o tym, żeby któryś z tych ważnych gości, miał się zgadzać z naszymi opiniami w tej sprawie – przeważnie nasze, niezbyt przychylne obecnej ordynacji i wybranym w nich parlamentarzystom opinie, wywoływały święte oburzenie i niesmak. Wyglądało na to, że nasi "reprezentanci Narodu" – jak to określa Konstytucja, nie byli zainteresowani ani jakąkolwiek zmianą obecnego prawa wyborczego, ani naszymi opiniami na ten temat, ani podnoszonymi zarzutami.

     9 stycznia 2004 odbyła się w Sejmie wielogodzinna debata nad projektem nowej ordynacji wyborczej do Sejmu, jaką przedłożył klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości. Debata trwała wiele godzin, wypowiedzieli się w niej przedstawiciele wszystkich klubów i kół poselskich oraz wielu posłów indywidualnie. Wszystkie te wypowiedzi obracały się wokół propozycji wprowadzenia do polskiego systemu wyborczego okręgów jednomandatowych. Niestety, obywatele Rzeczypospolitej nie byli zaproszeni do udziału w tej debacie, a żadna gazeta czy stacja telewizyjna nie uważała za wskazane, żeby poinformować Polaków o przebiegu dyskusji i wynikających z niej wnioskach. Była wprawdzie normalna transmisja z obrad Sejmu, ale, jak to na ogół jest, w godzinach pracy, a więc wtedy kiedy mało kto ma możliwość włączenia telewizora, a ci, którzy nie pracują na ogół nie interesują się posiedzeniami Sejmu.
     Powstała więc niezwykle paradoksalna sytuacja: oto obywatele, z wielkim trudem i nakładem energii, czasu i pieniędzy, zbierają się aby dyskutować sprawę ordynacji wyborczej i JOW i posłowie nie wykazują zainteresowania i nie uczestniczą w tych dyskusjach. W tym samym czasie posłowie gromadzą się gdzie indziej, przez wiele godzin debatują nad tą samą sprawą i obywatele nie mają żadnego praktycznie dostępu do tej debaty. Wygląda na to, że pomiędzy posłami, a więc pomiędzy tzw. klasą polityczną a społeczeństwem wytworzyła się próżnia, izolująca jednych od drugich. Albo jak gdyby parlament i obywatele poruszali się na jakichś liniach wichrowatych, które nigdy się nie przecinają.
     Szczęśliwie na stronach internetowych Sejmu dostępny jest stenogram debaty z 9 stycznia. Lektura stenogramu jest szokująca! Okazuje się, że posłowie, którzy prawie nigdy w naszych, obywatelskich spotkaniach i konferencjach nie uczestniczyli, mówią o obecnej i dotychczasowych ordynacjach wyborczych, o potrzebie i zaletach JOW, nieomal tym samym językiem i posługując się tymi samymi argumentami, jakimi posługują się obywatele poddający ich działania i prace surowej krytyce! Zupełnie tak, jakby na naszych konferencjach, pod podłogą czy w ścianach ukryte były jakieś urządzenia podsłuchowe, oddane następnie do użytku posłom, aby tak samo, a nawet jeszcze bardziej krytykowali obecny system wyborczy!
     Przemawia Ludwik Dorn, sprawozdawca nowego projektu:
(Do tej pory) wszystkie zmiany systemu wyborczego skupiały się na jednym, na manipulowaniu przelicznikami, na manipulowaniu tłumaczeniem głosów na mandaty, zarówno poprzez różnego rodzaju odmienne metody przeliczników wyborczych, Sainte-Lague, zmodyfikowany Sainte-Lague, system d'Hondta, jak i przez zmiany liczby okręgów wyborczych, ponieważ to było przedmiotem zainteresowania kolejnych projektów nowelizacji, a stały za tym interesy partykularne.
     Mówi Donald Tusk, szef Platformy Obywatelskiej:
PO opowiada się za JOW. Od początku istnienia PO, wspólnie z tysiącami Polaków, przekonujemy oponentów i malkontentów o zaletach prawdziwie JOW i prawdziwie większościowej ordynacji wyborczej. Te zalety nie mają charakteru formalnego. Jeśli mówimy tak głośno i zdecydowanie o tym, że Polska potrzebuje, że Polacy pragną wybierać swoich przedstawicieli w JOW, to dlatego, że rozumiemy – podobnie jak większość opinii publicznej – iż JOW i ordynacja większościowa to system przejrzysty, klarowny i dający wyborcom poczucie pełnego i faktycznego uczestnictwa w wyborze. Jeśli Polacy dzisiaj tak nisko cenią własne przedstawicielstwo, także naszą Izbę, to nie tylko ze względu na jakość pracy, ale także z tego pierwotnego powodu, jakim jest poczucie niepełnego uczestnictwa, często fałszywego, zafałszowanego uczestnictwa obywateli w akcie wyborczym. Polacy od lat mają przekonanie – i to przekonanie narasta – że dzień, w którym wybierają swoich parlamentarzystów, jest tak naprawdę dniem wielkiego oszustwa polskiego wyborcy przez aparaty partyjne.
     (…) Polsce jak tlenu potrzeba autentycznego uczciwego przywództwa na każdym poziomie, nie układu, nie towarzystwa, nie grup trzymających władzę na poziomie gminy, powiatu czy państwa, ale przywództwa z twarzą, z nazwiskiem, z cywilną odwagą. Musimy tworzyć taką ordynację, w której obywatel, głosując w swoim okręgu wyborczym, wie, że zwycięzca tych wyborów wejdzie do parlamentu.

     Przemawia Gabriel Janowski:
Polskę toczy gangrena prywaty i partyjniactwa. Pełnienie służby wobec państwa, narodu zamienione zostało na służbę wobec gremiów partyjnych i szefostw partii (…).
     Ordynacja większościowa daje możliwość wejścia do polityki ludziom, którzy nie są na uwięzi rozmaitych układów partyjnych, administracyjnych i medialnych. (…) Polsce potrzebna jest nowa krew, a nie brudna wspólnota, jaka tu, w tej Izbie, zawiązała się pomiędzy partiami. Bo partie opozycyjne są tylko dla telewizji i dla maluczkich, a faktycznie idą ręka w rękę i dzielą łupy (…).
     Dzisiaj – jeszcze raz mówię z całą odpowiedzialnością – nie ma tu ani jednego klubu, ani jednej partii, gdzie się prawdziwie po polsku i o Polsce myśli (…). Polska potrzebuje wstrząsu, prawdziwego wstrząsu. Ten wstrząs może spowodować ta Izba, dając prawdziwie większościową ordynację wyborczą i stwarzając szanse dla młodych Polaków, wykształconych, nieprzekupnych, albo też ta Izba zostanie wyniesiona, jeżeli nie w tej kadencji, to wedle tej ordynacji w przyszłej i to na początku.

     Poseł Krzysztof Oksiuta:
Głównym celem powinna być wymiana elity politycznej. Najlepiej, żeby nikogo z 460 siedzących tu na sali już więcej w tym parlamencie nie było, bo społeczeństwo wtedy uwierzy, że to jest rzeczywista wymiana elit. Natomiast jeśli zmienimy ordynację tylko po to, żeby jedna grupa weszła kosztem drugiej to ta zmiana będzie jedynie zmianą pozorną.
     Poseł Mariusz Grabowski:
Pierwszą i główną chorobą, która trawi nasze państwo polskie, jest upartyjnienie państwa. Ten rak, nowotwór upartyjnienia przenika struktury naszego państwa od góry do dołu. Można wręcz powiedzieć bardzo śmiało, że gabinety partyjne mówią o sobie: państwo to my (…). To jest chore, to jest obrzydliwe.
     (…) Obecna ordynacja to nie jest żadna proporcjonalność, tylko manipulacja.

     Poseł Adam Lipiński:
W Polsce parlament ma bardzo złe notowania, politycy mają złą atmosferę do funkcjonowania politycznego. Dochodzi do tego, że niektórzy boją się przyznać, że są parlamentarzystami, albo że są posłami (…). Otóż jest dzisiaj atmosfera, w której po tych wypowiedziach naukowców, publicystów, po wypowiedziach, których symptomatycznym przejawem jest wypowiedź przewodniczącego Tuska, wielu politykom wręcz nie wypada atakować systemu czysto większościowego, albowiem mogą się znaleźć w gronie tych, którzy zostali opisani przez "Rzeczpospolitą" jako związek zawodowy polityków III RP, których jedynym celem jest załatwianie prywatnych i grupowych interesów.
     Itd. itp., nic dziwnego, że poseł Tusk zauważa:
Kiedy słucham przedstawicieli wszystkich partii politycznych, gdy są np. pytani przez dziennikarzy, to mam wrażenie, że siedzi tu 460 posłów- bez wyjątku zwolenników JOW.
     460 zwolenników JOW w Sejmie, jak się wydaje Tuskowi, czy 460 sparaliżowanych strachem przeciwników JOW, którzy boją się wypowiedzieć słowa krytyki wobec JOW – jak opowiada Lipiński?
     Sejm odrzucił projekt ordynacji wyborczej, jaką przedstawił PiS. Posłowie wygłosili wiele wspaniałych mów, pod którymi moglibyśmy się podpisać, które odpowiadają nastrojom i opiniom społecznym. Rzadko im się to zdarza. Dlaczego zatem jest to teatr bez widzów? Dlaczego praktycznie rozgrywa się za zamkniętymi drzwiami, żebyśmy nie mogli zobaczyć jakich wspaniałych mamy parlamentarzystów, jak bardzo są z nami jednomyślni? O co tu chodzi? Czy jest jeszcze nad Sejmem jakaś władza, która decyduje o tym, o czym wolno pisać wolnej prasie, komentować w wolnej telewizji i radio?
     Za komuny mieliśmy sejm niemy, posłowie brali pieniądze i nie usiłowali nawet wysilać się na jakieś "mowy", ograniczali się do gestów rytualnych: rączka w górę, rączka w dół. Teraz, jak widzimy, mamy sejm jak najbardziej mowny. Pomiędzy tym sejmem i narodem jest próżnia, przez którą głos nie może się przedostać. My mówimy i oni mówią. Nawet to samo i tym samym językiem. To nie może trwać długo. Inaczej rzeczywiście nie będzie innego sposobu, tylko tam wejść, tak jak niedawno zrobili Gruzini.

About Jerzy Przystawa

Jerzy Przystawa (1939-2012) – naukowiec, fizyk, profesor dr hab., nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Wrocławskim, publicysta, twórca i założyciel ogólnopolskiego Ruchu Obywatelskiego na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych
700 wyświetlen