Od kilku tygodni obiega media informacja, że minister finansów powołał siódmego likwidatora FOZZ, w osobie pani Marty Maciążek, o której możemy się dowiedzieć, że jest osobą w likwidowaniu różnych wielkich instytucji doświadczoną i zasłużoną, więc sprawa może ruszyć z kopyta.
Przypomnijmy, że likwidowanie FOZZ zaczęło się jeszcze za czasów najsławniejszego ministra finansów RP, Leszka Balcerowicza, który w grudniu 1990 powołał do tej herkulesowej pracy p. Jerzego Dzierżyńskiego. Umowa z p. Dzierżyńskim przewidywała likwidowanie FOZZ tylko na 3 miesiące, do końca marca 1991, ale, z jakiegoś tajemniczego powodu, proces likwidacji przedłużył się już o całe 21 lat. Jerzy Dzierżyński wyraźnie wyczuł pismo nosem, bo w swoim Sprawozdaniu z 11 kwietnia 1991 wprost błagał ministra finansów, żeby go z tego obowiązku zwolnił, bo nie posiada do tego ani odpowiednich kompetencji, ani doświadczenia, bo zrobił już wszystko co było w jego mocy, a dalej już nie potrafi ani rusz. Do tej potwornej Stajni Augiasza widział p. Dzierżyński kogoś innego – kogo? Nie wiadomo, byle nie jego – i dlatego, w kolejnych pismach prosił usilnie, żeby mu pozwolono wrócić do pracy, na stanowisko, na które się nadaje i które od lat zajmował.
Nie wiem czego się tak wystraszył Jerzy Dzierżyński i dlaczego tak od tego FOZZ-u uciekał, bo posada wydaje się nie najgorsza. Budżet państwa przeznacza na tę działalność ok. miliona złotych, co prawie w całości idzie na wynagrodzenia. Nie jest to taka straszna wyrwa w budżecie, bo, jak się okazuje, likwidatorzy jakieś pieniądze dla Skarbu Państwa odzyskują i np. poprzedniczka p. Maciążek, w ciągu 5 lat swojego likwidowania odzyskała prawie 4 miliony, a więc, per saldo, Skarb Państwa stracił na tym zaledwie jeden milion i jest to kwota, której, przy wszystkich stratach naszego biednego Skarbu Państwa, nie warto nawet wymieniać. Ponadto posada jest dość stabilna i bezpieczna: siedmiu likwidatorów FOZZ w ciągu 21 lat, to jeden likwidator, średnio na 3 lata! Porównajmy to z sytuacją takiego ministra finansów: w tym samym okresie mieliśmy aż 20 ministrów finansów! Tam dopiero jest rotacja! Może dlatego likwidatorzy FOZZ wymieniają się tak rzadko: zanim nowy minister finansów rozsiądzie się jak należy w swoim gabinecie, zanim dotrze do FOZZ, to już go nie ma, a likwidator jest!
Sensacyjna wiadomość o powołaniu siódmego likwidatora została opatrzona ironicznymi komentarzami dziennikarzy, nawet w tytułach ich doniesień: Kolejne kłopoty z FOZZ – tym razem niegospodarność?, FOZZ wiecznie żywy, Niekończąca się historia FOZZ itd., itp., z których wynika, że dziennikarze nie mają wielkiego zaufania do całego tego likwidacyjnego procesu i rządu, który go firmuje. Poza tym jednak z tych doniesień dziennikarskich, czytelnicy i widzowie niewiele mądrego o sprawie FOZZ się dowiedzą. Przeciwnie, sprawa nadal jest gmatwana, a prawda o tym, co się stało i co się kryje pod przykrywką FOZZ pozostaje niedostępna. Wprawdzie pisze się FOZZ – matka wszystkich afer, ale rozmiary tej matki, straty, jakie Polska dzięki niej poniosła, a przede wszystkim kto za nie odpowiada, w dalszym ciągu, tak jak 21 lat temu, rozpływają się w ogólnikach, w porozumiewawczym dziennikarskim mruganiu okiem, które ma niby dać coś do myślenia, ale co by to naprawdę być miało, to czytelnik musi zgadywać i sam się domyślać. Spróbujmy więc przypomnieć kilka faktów.
2 czerwca 1991, złożyliśmy w gabinecie Ministra Sprawiedliwości, 290 stron dokumentów, zgromadzonych przez inspektora NIK Michała Tadeusza Falzmanna, razem z Powiadomieniem o Przestępstwie, donosząc iż:
Na terenie Rzeczypospolitej Polskiej i poza jej granicami działają zorganizowane grupy przestępcze, dokonujące systematycznej grabieży pieniądza, w szczególności dewiz wymienialnych, na szkodę Państwa Polskiego, a także innych podmiotów gospodarczych, krajowych i zagranicznych. Na podstawie przedstawionych dokumentów można wnioskować, że grabież ta ma rozmiary osiągające kwoty wielu miliardów dolarów USA…
Przed złożeniem tych dokumentów u Prokuratora Generalnego, pojechałem do Berlina, aby bez pośrednictwa Poczty Polskiej, kopie tych dokumentów przesłać, z odpowiednim wyjaśnieniem do Watykanu i do Redaktora "Kultur" w Paryżu.
Jest może ciekawostką historyczną, że ani Prokurator Generalny, ani redaktor "Kultury" – tak zawsze wyczulony na wszelkie przekręty i nadużycia finansowe – ani świątobliwy ojciec Konrad Hejmo, sekretarz Jego Świątobliwości Jana Pawła II, nie uważali za stosowne na nasze listy i pisma odpowiedzieć. Ciekawe też, że do dzisiaj nie uważał za stosowne porozmawiać ze mną żaden oficjalny przedstawiciel Prokuratora Generalnego, Urzędu Ochrony Państwa czy jakiekolwiek instytucji. Nawet kiedy po kilku tygodniach nie żył już dostarczyciel tych dokumentów Michał Tadeusz Falzmann, ani kiedy po trzech miesiącach odszedł niespodziewanie na wieczną wartę znakomity profesor Walerian Pańko, prezes NIK.
Nie mogę jednak przesadnie się skarżyć na brak zainteresowania: kiedy w maju 1992 ukazała się nasza książka Via bank i FOZZ, to wskazywani w niej przestępcy raczyli pozwać nas przed Sąd i ten Sąd, przez 14 lat bronił dzielnie ich dobrego imienia, żeby w końcu z tej obrony się wycofać, wobec przykrego faktu, że główny bohater FOZZ uciekł przezornie w dalekie strony, a złodziejska spółka giełdowa – potężny koncern Universal SA zbankrutował i nie wiadomo, czy likwidatorzy tego molocha już się z tym uporali, czy, podobnie jak z FOZZ, nadal nabijają sobie kabzę likwidowaniem tego mafijnego wodopoju.
W naszych artykułach i książkach, publikowanych w kraju i za granicą, referowanych przed różnymi uczonymi gremiami, precyzyjnie wskazywaliśmy jaki był mechanizm grabieży finansów publicznych, jaką drogą wyprowadzano z Polski miliardy dolarów. Co więcej, wskazywaliśmy, gdzie szukać należy głównych odpowiedzialnych za ten zbrodniczy proceder. Niestety, pomimo upływu 21 lat, prawda o FOZZ, jak szeptanka, krąży po marginesie świadomości publicznej, nie dopuszczana do głównych mediów, nie poddawana prokuratorskiej i sędziowskiej analizie, nie powstała żadna licząca się komisja sejmowa, która na serio miałaby się nią zająć. Ci, którzy ten FOZZ konstruowali, opiekowali się nim i chronili nadal spijają śmietankę od swoich nadzwyczajnych zasług dla Rzeczypospolitej i jako tzw. celebryci pojawiają się w mediach, aby nam opowiadać koszałki-opałki na tematy, którymi te media się interesują. Ani mechanizm grabieży poprzez FOZZ, ani rozmiary tej grabieży nie zostały przedstawione opinii publicznej, a młodzi adepci dziennikarstwa wypisują głodne kawałki, niczym anegdoty o żelaznym wilku.
Jak długo to jeszcze będzie trwać? Jak długo rozsnuwa będzie mgła nad początkami III Rzeczypospolitej, nad kreowaniem jej elity politycznej i jej elity biznesowej? Jak długo uwaga opinii publicznej odwracana będzie od tych podstawowych spraw na rzecz praw kobiet, zasiłków przed i poemerytalnych, wieku emerytalnego, leków refundowanych, zamykania i otwierania korporacji zawodowych, tysięcy nowelizacji niezliczonych ustaw?
Nie wiem. Myślę, że tak długo, aż pójdziemy po rozum do głowy i zbuntujemy się przeciwko systemowi wyborczemu, który elitę wówczas wykreowaną utwierdza, umacnia i reprodukuje.
- Powstanie Warszawskie – Gloria Victis - 30 lipca 2018
- Czego chcesz od nas Michale Falzmannie? - 17 lipca 2017
- Bloger Jarosław Kaczyński o JOW - 22 maja 2015
- Naukowy fetysz reprezentatywności i sprawiedliwości - 16 maja 2015
- Co komu zostało z tych lat? - 13 grudnia 2013
- Plan dla Polski: Jednomandatowe Okręgi Wyborcze - 8 marca 2013
- Majaki celebryty Zbigniewa Hołdysa - 12 października 2012
- Paweł Kukiz, zmielony i zbuntowany - 7 września 2012
- Aktualna sytuacja w Rumunii - 21 sierpnia 2012
- UważamRze Wildstein… - 19 sierpnia 2012
Panie Sławomirze,
1) Akcja referendum jest bezsensowna. Dowodem na to jest odstąpienie od tego hasła przez PO, mimo posiadania politycznych możliwości jego przeprowadzenia. Politycy PO gdyby byli normalni, nie olewający wyborców na których powinno im zależeć, powiedzieliby chociaż „przepraszam ale pomyliliśmy się”.
2) Nie jestem członkiem Ruchu, a tylko wirtualnym fanem, mimo to sądzę że statutowe działania Ruchu na rzecz zmiany mechanizmu wyborczego nie muszą dotyczyć formy innej niż edukacja. Co innego indywidualni członkowie – na własne ryzyko zawsze a na wspólne (vide Kongres Protestu z J. Sanockim na czele) za zgodą władz Ruchu.
3) „bunt przeciwko obecnemu systemowi wyborczemu” to bunt dotyczący raczej spraw przyziemnych, materialnych jak w PRL-u. Walka o wolne media nawet gdyby miała dopisek o walkę o JOW to po uzyskaniu namiastki wolności medialnej lud wróciłby do domów zapominając o drugiej części hasła. tj. o praprzyczynie wszystkich nieszczęść RP.
4) Pan Profesor i grupka ścisłych „doradców” nie może angażować się w działania pachnące „rewoltą” – dla interpretatorów polskiej rzeczywistości publicznej (media) tak by zostały zaklasyfikowane te działania i skutecznie non stop powielane. A lud by to kupił.
5) Co do „profesorskiego nawoływania do buntu i nie podawania jego formy” to ja osobiście interpretuję to tak: czy ktokolwiek widział drogowskaz, który poruszałby się po drodze którą wskazuje?
6) W ostateczności Pan Profesor nie ma monopolu na jow i chyba nie protestował by nic przeciwko utworzeniu drugiego Ruchu np. „walczącego”. Kto to nawet wie czy takie działanie nie przyspieszyłoby osiągnięcie celu.
Serdecznie pozdrawiam
Drogi Panie Babraj, ja od 20 lat usiłuję Panu powiedzieć co, moim zdaniem, należy robić, ale do Pana to nie dociera. Pan ma zamiar pokierować mną i nakłonić mnie do działania, jakie akurat Panu się podoba. Ale żyjemy w wolnym kraju i kazdy może robić co chce. Ja robię to, co uważam za słuszne. Pan ma inne zdanie. Więc niech Pan robi to co Pan uważa za słuszne. Niech Pan swojej aktywności nie ogranicza do nakłaniania mnie, ja jestem trudnym przypadkiem, bo jestem już stary i niereformowalny. Niech Pan zacznie od siebie i nakłania innych, a mnie proszę pozwolić umrzeć spokojnie.
Panie Profesorze, klucz do tego, aby wprowadzić JOW do życia państwowego, leży, póki co, w Pana rękach. Wystarczy, że wraz z Zarządem Stowarzyszenia JOW podejmie Pan niezwłocznie właściwe decyzje. Na podstawie publicznych wypowiedzi na niniejszej stronie, zarówno członków Zarządu, jak i innych uczestników Ruchu, widać, że przeważa pogląd pójścia w kierunku referendum obywatelskiego. Z dezaprobatą wyraża się Pan zawsze o leninowskim charakterze polskich partii politycznych. Niech więc potwierdzi Pan, że chociaż w Ruchu JOW nie występuje ten typ rządzenia, lecz demokratyczny. Przemiany należy zacząć od siebie. Dziwi też, że nawołuje Pan do buntu przeciwko obecnemu systemowi wyborczemu, nie podając jednocześnie formy tego buntu, choć powszechnie znana jest jego skuteczna forma – referendum obywatelskie. Pan natomiast porzucił tę formę protestu i stał się jej przeciwnikiem. Co więc Pan proponuje w zamian?
W odpowiedzi p. Leszkowi Wojtasiewiczowi. Wprowadzenie obecnie do Sejmu nowego ugrupowania jest sprawą niebywale trudną. Gdyby jednak nawet udało mu się pokonać 5% próg poparcia, to w Sejmie liczy się i tak arytmetyka głosowania i o potrzebnej do przegłosowania ustawy większości nie byłoby mowy. A ponadto, nie ma żadnej gwarancji, że posłowie tego ugrupowania chcieliby szczerze walczyć o JOW. O JOW musimy skutecznie walczyć poza Sejmem. W mojej ocenie, którą wielokrotnie przedstawiałem, na drodze referendum obywatelskiego, poprzedzonego akcją uświadamiającą społeczeństwo poprzez telewizję publiczną. Ta ostatnia sprawa jest nawet ważniejsza od od samego referendum i wymaga również odpowiednich działań ze strony Ruchu.
Panie Leszku, może nie jest tak całkiem beznadziejnie. Słyszałem za młodu rosyjską bajkę o dobrym chłopie który pół zmarzniętą żmiję przyniósł do chałupy by ją przywrócić do żywych. Nie pamiętam już jak się skończyło. Piszę dlatego, że nasi Pastuszkowie (hierarchowie KK) podobnie, jak ten chłop niegramotny, zachowywali się po upadku demokracji ludowej. I teraz zbierają owoce. Nie zaufali swoim owieczkom ale przekolorozowanym pseudo demokratom. Sam jestem ciekaw jak to się skończy – bo bez przegonienia nawet nie czarnych owiec a wręcz wilków nie będzie chyba dobrze. A że można ich przegonić mocno kulturalnie to wie każdy wojownik i nie tylko. Nadszedł czas aby Pastuszkowie zmądrzeli.
Szanowny Panie Profesorze
Niestety nikt z tzw. „elyt” nie jest zainteresowany przerwaniem grabieży państwa polskiego bo jest to ich interes by ten proceder dalej trwał (profity materialne i prestiżowe). Afera FOZZ trwa do dziś choć ubrana w nowe szaty systemu finansowo-bankowego a wyprzedanie-rozdanie polskiego przemysłu ( także rolnictwa) wraz z złodziejską prywatyzacją to grabież polskiego majątku narodowego. Obce banki kreują pieniądz a uzyskane z nich zyski (jako odsetki – czyli już prawdziwy pieniądz) wytransferowują za granicę grabiąc polski system finansowy. Rząd próbuje rozwiązać kwadraturę koła wprowadzając coraz to nowe podatki i ograniczenia co jest utopią bo nie ma możliwości spłacenia wierzytelności pieniędzmi które z jednej strony wypływają z państwa a z drugiej kreowane są jako dług.
Nikt nie jest zainteresowany zmianą tego stanu rzeczy bo nawet ci którzy deklarują się za zmianami to po dostaniu się w krąg określonych układów – zapominają o swoich ideałach jak np. Palikot który swoją kampanię oparł m.in. na JOW to teraz całkiem o tym zamilkł.
Jeśli Ruch JOW nie wprowadzi do sejmu silnego ugrupowania JOW to nie ma szans na zmiany. Nasze próby nacisku na posłów nie mają na nich żadnego wpływu bo oni nie wprowadzą regulacji szkodliwych dla ich interesów ( co sam Pan zawsze podkreśla)