/Usunięty z PO za JOW (!)

Usunięty z PO za JOW (!)

Sprawozdanie z mojego wystąpienia na forum Wspólnoty Samorządowej Województwa Mazowieckiego w dniu 17 listopada 2009 r. w PKiN w Warszawie.
Tematem seminarium była problematyka jednomandatowych okręgów wyborczych.

Szanowni zebrani,

Dzisiaj, dosłownie przed kilkoma godzinami na sesji Rady Dzielnicy Wola zostałem odwołany z funkcji przewodniczącego Komisji Budżetu i Finansów, którą sprawowałem przez ostatnie 3 lata. Wcześniej zostałem usunięty z klubu PO. Powodem bezpośrednim było upominanie się o wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW), co można przeczytać w stenogramach z sesji rady na stronie www.wola.waw.pl, z dnia 27.10.2009 r.  Jak to się stało, że Mariusz Wis, bezpartyjny, mógł wystartować w partyjnych wyborach?

Otóż 3 lata temu otrzymałem telefon z centrali PO namawiający mnie do wystartowania w wyborach. Co bardziej światli i wpływowi (na listę) liczyli, że ekspert i propagator idei JOW może przydać się partii, gdyby ta zdecydowała się w przyszłości "ruszyć" z tą sprawą. Z taką argumentacją było mi po drodze. Otrzymałem nawet pierwszą pozycję na liście wyborczej, ale w okręgu, w którym byłem postacią całkowicie anonimową. Postanowiłem wykorzystać ten fakt na eksperyment "na żywym ciele". Nie przeprowadziłem żadnej kampanii, nie wykonałem jakiejkolwiek ulotki, nie odbyłem żadnego spotkania. Zero promocji. Postawiłem tezę, że wygram te wybory, w tzw. ordynacji proporcjonalnej, w której wyborcy nie wiedzieć komu, stawiają najczęściej krzyżyk przy pierwszym w kolejności, wybierając partie a nie człowieka. Nie pomyliłem się, wybory wygrałem pokonując nawet radną z wieloletnim stażem samorządowym. Zadecydował o tym "palec wskazujący" szefa partii umieszczający mnie "odpowiednio dobrze” na liście wyborczej.

Po 3 latach, również decyzje partyjne, sprawiły, że podlegli w swej hierarchii zależności partyjnej radni, odwołali mnie z różnych funkcji samorządowych. Ci radni nie kierowali się racjami mojej użyteczności pro publico bono, ale dyrektywami zarządu partyjnego, o czym mówili na sesji rady (patrz stenogram z sesji 17.11.2009 r.), nie zauważając nawet niestosowności takich zachowań. Realizowali nieodnotowaną nigdzie w polskim prawie, starą zasadę z czasów PZPR głoszącą, że "rząd rządzi, a partia sprawuje kierownicza rolę", którą tamta partia miała komfortowo zapisaną w konstytucji.

Natomiast w demokracji, ustroju, w którym uznaje się wolę większości jako źródło władzy, to wybory powinny decydować kto rządzi. I tak stanowi Konstytucja RP. Partie, w naszej konstytucji, w ogóle nie istnieją jako organy władzy a jednak, faktycznie, ją sprawują. Realne rządzenie skupione jest w kilku, czy kilkunastoosobowych gremiach partyjnych dobieranych uznaniowo bez weryfikacji wyborczej. To zafałszowanie demokracji.

Sprawcą wyłącznym tego niekonstytucyjnego stanu jest pragmatyka partyjnej ordynacji wyborczej zwanej obłudnie "proporcjonalną". Ale czy wszędzie w Polsce? Otóż nie. Tam, gdzie funkcjonują wybory jednomandatowe, czyli w gminach poniżej 20 000 mieszkańców, radni w sposób autentyczny sprawują władzę. Podobnie jak wybrani w liczbie prawie 2 500, wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast. Można im tego stanu, zgodnego z konstytucją, tylko pozazdrościć.

17 listopada 2009

*Mariusz Wis jest radnym na Woli w Warszawie