Powierzchownie wiemy i czujemy, co to jest demokracja. Niemniej jednak istotne wydaje się zastanowienie nad jej zasadami i funkcjami. Poniżej spróbuję wyjaśnić te aspekty, które wbrew pozorom nie są wcale takie oczywiste.
Nie da się ukryć, że rozumienie demokracji jako rządów ludu jest wciąż najbardziej podstawowym i najszerzej stosowanym wytłumaczeniem tego pojęcia. Nie wystarczy przecież, że ktoś sprawuje władzę w imieniu ludu i nawet dla jego dobra, jeśli przy tym pozbawiał go będzie możliwości decydowania bądź aktywnego współdecydowania. Właściwie każdy współczesny przywódca, autokrata czy demokrata, sprawuje (przynajmniej we własnej opinii) władzę w imieniu ludu. Komuniści też rządzili w imieniu i dla ludu miast i wsi. Ich forma demokracji nosiła nawet dumne miano demokracji ludowej, a państwa, w których panowała określano potocznie demoludami.
Nie ulega wątpliwości, że w demokracji rządy muszą należeć do samego Narodu, a ten urzeczywistnia je albo bezpośrednio, albo za pośrednictwem wybranych przez siebie przedstawicieli. Ci jednak powinni podlegać stałej kontroli, a Naród powinien móc ich usunąć w sytuacji, gdy zawiodą pokładane w nich nadzieje. Owa kontrola dokonuje się przede wszystkim za pomocą regularnie przeprowadzanych wyborów, w trakcie których Naród/suweren daje wyraz swej woli politycznej. Piszę Naród, ale używam tego słowa niechętnie, bo to nie Naród, lecz uprawnieni do głosowania obywatele wybierają tak zwaną władzę w państwie. Szczególnie w dzisiejszych czasach jest to ważne, narody bowiem są nasycone obcokrajowcami, którzy nie mają uprawnień do głosowania. Wybory stają się zatem kluczowym momentem w życiu państwa demokratycznego. Zatem minimalnym warunkiem demokracji jest niekwestionowane prawo obywateli do bezpośredniego lub pośredniego wpływania na treść polityki państwa, na podejmowanie przez sprawujących władzę decyzji, albo podejmowanie tych decyzji bezpośrednio. Nie wolno zapominać, że demokracja wywodzi swą władzę ze zgody rządzonych, bo tylko przyzwolenie społeczne uprawnia rządzących do rządzenia.
Nieprawdziwym byłoby stwierdzenie, że w demokracji wszystkie poczynania rządzących spotykają się z aprobatą rządzonych. Nie jest to możliwe choćby z tego powodu, że ludzie mają rozmaite przekonania i często sprzeczne interesy. Pomimo to w teorii demokracji wskazuje się, że system ten z natury swej wymaga postępującej identyfikacji między wolą rządzących a wolą rządzonych. W ustroju demokratycznym realizowana linia polityczna ulega zmianie w razie potrzeby. Rządzący są moralnie i politycznie zobowiązani do szanowania preferencji wyrażonych przez obywateli w trakcie głosowania. Ponadto demokracja wymaga konfliktu idei i różnicy zdań, co rodzi różnorodność i alternatywność polityczną. Dlatego nie jest tragedią, gdy parlamentarzyści kłócą się. Sytuacja staje się poważna dopiero wtedy, gdy w ferworze tej kłótni zaczynają zapominać o preferencjach społeczeństwa.
W demokracji rządy sprawuje większość, i to daje niektórym argument do twierdzenia, iż większość może ciemiężyć pokonaną politycznie mniejszość, pozbawiając ją praw i wolności.
Argumentacja ta oparta jest na błędnych przesłankach, ale w praktyce niestety, często jest wykorzystywana przez rządzących. A przecież skoro demokracja oddaje władzę większości, to z założenia powinna się godzić z istnieniem oraz aktywną rolą mniejszości/opozycji, której powinna zagwarantować ochronę. Wewnętrzne prawo pozwalające większości podejmować zobowiązujące ogół rozstrzygnięcia i rozporządzać sankcją legalności, opiera się właśnie na tym, że owa większość rywalizuje o przywództwo polityczne z mniejszością. Mniejszość zaś w przyszłości ma szansę stania się większością. Stąd śmieszą stwierdzenia polityka wybranego na stanowisko premiera lub prezydenta, gdy w swoim exposé oświadcza, że będzie premierem lub prezydentem całego Narodu. Oczywiście, że będzie, bo musi być. To nie jego dobra wola, lecz obowiązek.
Stabilnej podstawy dostarcza demokracji i jednocześnie przeciwdziała jej ewentualnemu przerodzeniu się w dyktaturę zasada, zgodnie z którą fundamentalne prawa polityczne i obywatelskie, będące rezultatem wolności i równości, nigdy nie mogą zostać zawieszone.
Nienaruszalność tych właśnie praw sprawia, że współczesna demokracja może funkcjonować w postaci państwa prawa i w imię wolności obywateli. I to należy podkreślać przy każdej okazji i w każdej dyskusji na temat demokracji. Wolność polityczna powinna być uzupełniona prawem jednostki do prywatności, czyli do dysponowania sferą wewnętrznych przekonań i ideałów. Jest to strefa niedostępna dla jakiejkolwiek kontroli czy regulacji ze strony państwa.
Dzisiejsze państwo demokratyczne to państwo przedstawicielskie i pluralistyczne. Przedstawicielskie w tym sensie, że jego organy są polityczną reprezentacją Narodu. Pluralistyczne zaś dlatego, że dopuszcza rozmaite poglądy i opinie, i nie aspiruje do głoszenia prawdy politycznej. Nikt nie ma i nie może mieć monopolu na prawdę polityczną. Nie ma jej Donald Trump, nie mają jej Władimir Putin, Emmanuel Macron, Jean-Claude Juncker ani Angela Merkel.
Demokracja ma z konieczności charakter przedstawicielski, choć nie jest to regułą. Co więcej, to nawet nie powinno być regułą! Szwajcarski system polityczny jest potwierdzeniem tego, że rządy nie muszą być sprawowane odgórnie. Powszechnie uważa się jednak, że wielomilionowy Naród nie jest w stanie żadną miarą rządzić się sam.
W ustroju demokratycznym o władzę państwową ubiegają się różnorodne, przynajmniej dwie konkurujące ze sobą partie polityczne lub bloki partyjne. Prezentują one alternatywne programy, a społeczeństwo poprzez akt wyborczy udziela mandatu do rządzenia wybranym formacjom partyjnym. W momencie, gdy żadna z partii nie uzyska bezwzględnej większości miejsc w parlamencie, zachodzi potrzeba tworzenia koalicji rządowej, w której współpracują dotychczasowi rywale. Głos decydujący musi w niej należeć do partii najsilniejszej. Tak było w czasie ostatnich wyborów w Niemczech, gdzie CDU musiała wejść w koalicję z SPD, tak jest też w innych demokratycznych krajach. Partie polityczne spełniają więc rolę zarówno organizatora, jak i przekaźnika woli politycznej Narodu, a także pośredniczą między Nim a instytucjami państwa.
Współzawodnictwo różnych celów partyjnych nie może jednak wykluczyć poszukiwania wspólnych rozwiązań, zaś logika ustroju demokratycznego wymaga umiejętności budowania kompromisów. Ugrupowania polityczne, czy też racje ideowe niezdolne do takiego budowania, skazane są na marginalizację. Bez kompromisów i uzgadniania stanowisk nie byłoby możliwe funkcjonowanie mechanizmów demokracji. Forum, na którym różne siły polityczne wypracowują kompromisy jest instytucja parlamentu. Demokrację od wszystkich ustrojów niedemokratycznych odróżnia to, że w jej ramach kompromisy są nie tylko możliwe, ale i pożądane. Uczy to uczestników debaty publicznej powściągliwości i szacunku dla odmiennych przekonań, a wskutek tego tworzą się mechanizmy stabilizujące istniejący porządek, i powstrzymujące radykalne emocje społeczne.
Przywództwo w demokracji jest rzeczą naturalną i nie stanowi zaprzeczenia zasady równości. Niemniej jednak, mimo że od demokratycznych liderów nie oczekuje się doskonałości, to wymaga się od nich działania zgodnego z pragnieniami obywateli. Rządzący w państwie demokratycznym są związani prawem, wolą wyborców oraz faktem istnienia opozycji. Członkowie demokratycznej klasy przywódczej wywodzą się z otwartej rywalizacji wyborczej, nie osiągają zaś swej pozycji poprzez dziedziczenie, kontakty, korupcję czy kooptację.
Mechanizm władzy państwowej w demokracji zakłada wyeliminowanie monokratyzmu, czyli dominacji jakiegoś jednego ośrodka politycznego. Stąd też powszechnie przestrzegana jest zasada podziału władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Każda z nich dysponuje odrębnymi kompetencjami, a także służy jako hamulec dla ewentualnych naruszeń prawa przez pozostałe. Ważne jest przy tym, aby żadna z tych władz nie dominowała nad pozostałymi. Warunkiem zachowania wolności politycznej obywateli jest podział władz między różne, niezależne, wzajemnie dopełniające, hamujące i kontrolujące się podmioty. W tym sensie władza ustawodawcza stanowi prawa i decyduje o porządku prawnym obowiązującym w państwie. Władza wykonawcza rządzi na podstawie tegoż prawa, natomiast władza sądownicza ani prawa nie tworzy, ani nie rządzi, lecz stoi na straży jego przestrzegania. W teorii oczywiście wydaje się to bardzo proste, ale praktyka jednak nie zawsze idzie w parze z teorią.
Na przykład polskie doświadczenia wskazują na nierówny trójpodział władzy. Kontrola parlamentu nad rządem stała się w Polsce iluzoryczna. De facto to rząd poprzez tak zwany centralny ośrodek dyspozycji politycznej, czyli dominującą partię wodzowską, podporządkował sobie parlament. Podporządkowanie to oznacza, że parlament akceptuje praktycznie każdą decyzję rządu i potwierdza ją uchwaleniem kolejnych ustaw.
Społeczeństwo polskie jedynie przygląda się tym zjawiskom. Choć z tym przyglądaniem się bywa różnie, bo większość obywateli i tak schyla głowy.
——————————————————————-
Fragment książki prof. Mirosława Matyi pt. „Polska semidemokracja. Dylematy oddolnej demokracji w III RP”.
Link do książki: matyja.edu.pl
- Rozmowa z prof. Mirosławem Matyją - 7 lutego 2024
- Polska choroba - 7 lutego 2024
- Kukiz’15 – Demokracja Bezpośrednia - 5 lutego 2021
- PUNO – historia kołem się toczy - 9 stycznia 2021
- Panowie, nie tędy droga - 3 stycznia 2021
- Ustawy się rodzą, a Konstytucja umiera - 14 grudnia 2020
- Nowa Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej - 4 grudnia 2020
- Droga do kariery politycznej - 4 grudnia 2020
- Smak ciasta - 21 listopada 2020
- Systemowa pułapka - 20 listopada 2020