W sobotę 19 marca o godz. 11.30 w budynku Pasty przy ulicy Zielnej 39 w Warszawie odbyła się debata pt. "Czas na wybory większościowe w jednomandatowych okręgach wyborczych" zorganizowana przez Prawicę Rzeczypospolitej.
W spotkaniu uczestniczyli członkowie Ruchu Obywatelskiego na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, prof. Jerzy Przystawa i prof. Andrzej Czachor. Ponadto swoje referaty wygłosili prof. Antoni Kamiński i prezes Prawicy Rzeczypospolitej Marek Jurek. Moderatorem dyskusji był redaktor Rafał Ziemkiewicz.
Piotr Strzembosz
Pełnomocnik okręgowy Prawicy Rzeczypospolitej
tel. 535 11 55 66
- Debata na temat JOW – Warszawa, 19.03.2011 - 16 marca 2011
Panie Profesorze,
uważam, że napaści nie powinny mieć miejsca ani na otwartym forum, ani na wewnętrznym. Natomiast dyskusja programowa, tylko na wewnętrznym.
Pozdrawiam,
Sławomir Babraj
Panie Sławomirze, to nie ja napadam na Pana publicznie, tylko Pan na mnie. Ja też uważam, ze takie napaści nie powinny mieć miejsca na otwartej trybunie. Dlatego proponuję Panu zakończyć ten spór na stronie http://www.jow.pl
Pozdrawiam,
Jerzy Przystawa
Do Pana prof. Przystawy
Widać, że stosuje Pan środki socjotechniczne, mające na celu zdyskredytować moje poglądy w kwestii marszu , które przedstawia Pan fałszywie, a ponadto moją osobę. Tym samym dyskredytuje Pan sam siebie.
Pomysł organizowania marszu w obecnej sytuacji jest próbą skanalizowania działań Ruchu. O jego szkodliwości pisałem wcześniej.
Przypominam, że dyskusja programowa powinna toczyć się na forum wewnętrznym.
Sławomir Babraj
Drogi Panie Wiesławie,
porusza Pan wiele spraw, a przede wszystkim kwestię oddziaływania na swoje środowisko. To jest sprawa skomplikowana, ponieważ żyjemy w czasach zamętu informacyjnego i upadku wszelkich autorytetów. Mamy do dyspozycji dziesiątki czy setki informacyjnych kanałów telewizyjnych i czy któryś z nich informuje o sprawie, ktorą Pan uważa za ważną? Pańscy znajomi mają Pana za nieszkodliwego maniaka – wszyscy przez to przeszliśmy i przechodzimy. Naturalnie, trzeba umieć przekonywać. Dlatego potrzebne sa nasze zjazdy, na których wymieniamy się doświadczeniami. Ale minuta w telewizji może w tej sprawie zrobić wiecej niż dziesiątki wykladów i książek. Klasa polityczna ma w ręku wszystkie środki, a my nie mamy praktycznie niczego. Porwaliśmy się na wielką rzecz, nie walczymy o byle co. Co znaczy, że Pan się nie zastrzega, ze Pan napewno nie przyjedzie? Proponuje zmianę stanowiska: prosze zapisać datę w kalendarzu i nie ustawać w zachęcaniu innych do udziału. Poza tym: co Panu szkodzi? Spotkamy się, porozmawiamy twarza w twarz,a nie przez komputer. Bedą razem z nami ludzie, z ktorymi warto się spotkac i z ktorymi można konie kraść.
Pozdrawiam serdecznie,
Jerzy Przystawa
Panie Profesorze,
być może tak jest, że do świadomości publicznej można dotrzeć poprzez masowe, publiczne manifestacje. Pańskie doświadczenie w tym względzie jest bez porównania większe niż moje. Ja mogę tylko powiedzieć, że mój udział w marszu z 2008 roku wzbogacił mnie. I tyle wiem. A jaki był jego efekt poza tym? Tego nie wiem.
Każdy człowiek ocenia rzeczywistość poprzez swoje doświadczenia i najbliższe otoczenie. Moje doświadczenia w tym względzie są bardzo frustrujące, bo nie udało mi się w moim środowisku nikogo przekonać do idei JOW. Wytłumaczenia są dwa: albo ja do tego się zupełnie nie nadaję, albo to wina środowiska. Jeśli to pierwsze, to nic dziwnego, że powstaje u mnie pewna bariera psychiczna do działań bezpośrednich. Jeśli to drugie, to naturalne, że inne środowiska najłatwiej można znaleźć w internecie.
Ja zdaję sobie sprawę z tego, że praca z ludźmi jest bardzo trudna, szczególnie w Polsce, gdzie – jak pisał Prus – każdy jest geniuszem i każdy uważa, że jest stworzony do wyższych celów. Nie umiemy pracować w zespołach i podporządkowywać się wspólnej sprawie. Odmienne zdanie wiele osób uważa za atak personalny i powód do obrażania się. Ja, przykładowo, nie zgadzam się z Panem w ocenie demokracji szlacheckiej. Ja mam swój pogląd, Pan – swój, ale to nie powód, żebyśmy nie łączyli się we wspólnym celu.
Mam też wrażenie, że moje spojrzenie na ordynację większościową jest inne niż większości. Ja nie wierzę w demokrację i posłów wybranych w takiej ordynacji, ani w to, że w Polsce od razu poprawi się. Dla mnie jest to przede wszystkim kwestia stabilnego i odpowiedzialnego rządu, czyli czegoś, czego nie było w Polsce od wymarcia dynastii Piastów. Wiem, że inni patrzą inaczej na JOW, ale wcale mi to nie przeszkadza. Ważny jest wspólny cel.
Dlatego, pomimo sceptycznego podejścia do marszów, wcale nie zastrzegam się, że na pewno nie przyjadę.
Pozdrawiam serdecznie
Wiesław Liźniewicz
Panie Wiesławie,
jakże ja mógłbym patrzeć na Pana jako na przeciwnika, skoro jest Pan od dawna ofiarnym woJOWnikiem, wojującym nie tylko pisanym słowem, ale przede wszystkim tym, co jest Ruchowi najbardziej potrzebne, a więc wysoką składką finansową, wielokrotnie przekraczającą reklamowane tu „piwo”! Dyskusja w internecie nie jest najbardziej praktyczną formą porozumiewania się i wykladanie tu wszystkich racji wymaga dodatkowej pracy, a jak Pan wie, nie oszczędzam się i po prostu robię tyle ile mogę. Jesli chodzi o koszty naszych przedsięwzięć, to osoby wpłacające na nasze konto otrzymują przed kazdym Walnym Zgromadzeniem szczegółówe rozliczenie wydatków, a więc i kosztów organizowanych przez nas marszy. Takie rozliczenie otrzymali wszyscy, przed ostatnim WZ w ubiegłym roku.
Jeśli Pan wskazuje na internet, jako źródło naszych „sukcesów” to proszę przyjrzeć się uważnie i powiedzieć nam ilu woJOWników regularnie karmi ten internet swoimi tekstami? Jesli cały Ruch i jego sila ma się sprowadzić do tych paru osób, to naprawdę nikt by na nas nigdy nie zwrócił uwagi. A własnie wczoraj Premier zrobił nam zarzut, ze nie zrobilismy, przez te wszystkie lata NICZEGO.
Ruch obywatelski, antysystemowy, jak nasz, ma tylko jedną drogę przebicia się do świadomości publicznej i zmuszenia polityków do kapitulacji: to są masowe, publiczne manifestacje.Ruch musi się pokazać, musi być widoczny dla przechodnia na ulicy. To jest alfabet. Bez tego jest tylko akademickim klubem dyskusyjnym, jakich są tysiące w Polsce. Konieczne więc są publiczne happeningi, marsze i inne imprezy o charakterze publicznym i spektakularnym. Ludzie muszą nas widziec i politycy muszą nas widzieć. Naturalnie, skala tych przedsięwzięć zalezy od ofiarności uczestników ruchu, ich pieniędzy i osobistego udziału. Staramy się to robić na miarę naszych możliwości. Spór z p.Babrajem też nie jest, w gruncie rzeczy, sporem o sens marszu, tylko, jak pamiętam, p. Babrajowi nie podobała się formuła marszu. On zawsze uważał, ze chodzimy pod zły adres, że powinniśmy chodzić pod telewizję raczej niż pod Sejm, a poza tym nasze marsze są za bardzo „łagodne” i pokojowe. Ale ponieważ, wbrew temu co twierdzi p. B. w Ruchu nie ma dyktatury, więc trasę Marszu uzgadniamy zawsze w większym gronie i akurat jego pomysł nie znajdował odpowiedniego poparcia. Aż p. B. gruntownie się zniechęcił, nad czym ubolewam.
Naturalnie, żaden happening publiczny, żadna manifestacja się nie uda, jesli nie ma ludzi, ktorzy są gotowi manifestować. Dlatego sprawę tę zawsze konsultujemy z woJOWnikami i sondujemy ich zdanie. Były takie lata, kiedy ten sondaż pokazywał, że nie da rady. Niestety, ten sondaz nie jest „naukowy”, opieramy się na naszej intuicji i wyczuciu sytuacji. Tutaj, niestety, każdy ma inną i inaczej wyczuwa nastrój i postrzega okoliczności. Nie podobna uniknąć błędów i pomyłek. Ale nie darmo mówią, ze nie błądzi tylko ten, kto nic nie robi.
Na koniec wreszcie każda organizacja i kazdy ruch potrzebuje czegoś, co daje jego uczestnikom poczucie bycia razem i wspólnego działania. Jednodniowy marsz, jeden raz w roku, jest taką własnie okazją wspólnego, zintegrowanego działania. Ale może wystarczy.
Poza tym i wreszcie: niech mi Pan powie, czy dla ludzi, ktorzy chcą zmienić Polskę, zmienić jej ustrój, wbrew całej klasie politycznej, to jest taki wielki wysiłek poświęcić jeden dzień w roku na wspólny spacer Traktem Królewskim po Warszawie? Nawet jeśli to nie wiele da (w sensie politycznej skuteczności) to zrobimy sobie wspolne zdjęcie i ja będę miał pamiątke ze znajomości i wspólnego spaceru z p. Liźniewiczem? Czy my po prostu nie za dużo gadamy, a za mało robimy? Manifestacja publiczna to robota. Zobaczy Pan 10 kwietnia.
Pozdrawiam,
Jerzy Przystawa
Panie Profesorze,
odmienne zdanie na temat Marszu, to nie krytyka tylko wyrażanie własnego zdania. Jeśli ktoś uważa, że taka forma manifestacji ma sens i robi to z przekonania, to życzę mu, żeby efekt tego przedsięwzięcia był jak najbardziej skuteczny. Ja takiego przekonania nie mam. Twierdzę, że pańskie artykuły w różnych miejscach w internecie są skuteczniejsze. I tu się kończy cała dyskusja, bo dalej może być tylko obrażanie, dlatego, że ktoś powie, że marsze. I tak możemy sobie odbijać piłeczkę i nie dojdziemy do żadnych wniosków.
Ruch osiągnął bardzo wiele, o czym pisał Pan Czachor, ale nie wiemy, które działania były najskuteczniejsze, bo historia Ruchu to nie tylko marsze. Nie wiem jaką oglądalność ma ta strona, ile kosztuje jej utrzymanie, a ile kosztuje organizacja marszu. Nie wiem jak zmienia się oglądalność tej strony w czasie. Bez tych i innych informacji nie sposób powiedzieć, co jest efektywniejsze i w co „inwestować”, a cała ta dyskusja to beletrystyka, a nam są potrzebne liczby.
Może więc na początek powinniśmy nauczyć się dyskutować na argumenty i nie patrzeć na kogoś, kto ma inne zdanie, jak na przeciwnika. Oczywiście od innych i od siebie powinniśmy wymagać sensownych argumentów, a nie emocji. Tych ostatnich zawsze było za wiele w polskiej historii i polityce. I z tego brały się tylko nieszczęścia. Wiem, że nie przyjdzie to łatwo i szybko. W angielskim parlamencie, przez cały czas istnienia Imperium, ścierali się ze sobą zwolennicy i przeciwnicy jego budowy i kontynuacji, a ono i tak rosło.
Pozdrawiam serdecznie
Wiesław Liźniewicz
Drogi Panie Liźniewicz, Ruch JOW tym się różni od partii politycznej, że nie jest organizacją sformalizowaną, z odpowiednią strukturą „dowodzenia”: nie ma szefa, zarządu itd. Wybraliśmy taką formułę nie przypadkowo i nie dlatego, że nie było nas stać na stworzenie partii albo innej struktury. Wybrana przez nas formuła daje możliwość włączenia się w działania na rzecz JOW każdemu, komu ten postulat leży na sercu i w taki sposób, jaki uważa za najbardziej właściwy. Pan Sławomir Babraj, ktore upatrzył sobie we mnie głównego przeciwnika i człowieka odpowiedzialnego za to, ze do dzisiaj nie ma w Polsce JOW do Sejmu, ma takie samo prawo robić co uważa za stosowne,aczkolwiek kreowanie mnie na głównego przeciwnika to pewna przesada. Może on, skoro tak uważa, ze trzeba, zorganizowac akcję o referendum w sprawie JOW i zbierać podpisy. Ja, i ludzie ze mną od początku związani, też tak robiliśmy i zbieraliśmy podpisy. Nawet sporo zebraliśmy. Porzuciliśmy tę drogę, kiedy zostało udowodnione, że jest to droga donikąd, ponieważ obywatele RP nie mają prawa do referendum i żadna liczba zebranych podpisów nie robi na naszych władcach wrażenia. Ale jeśli ktokolwiek chce jeszcze raz spróbować – wolna droga. Akurat taką akcję podjęła partia polityczna Chrześcijańska Inicjatywa Społeczna i nawet nie trzeba takiej akcji samemu organizować, można się po prostu przyłączyć. Czy ja atakuję ChIS za podjęcie tej akcji? Czy wypisuję na ich temat krytyczne epistoły i rozsyłam gdzie się da, że oto nasi sojusznicy robią coś, co nie ma sensu? Bynajmniej. Właśnie ogłosiliśmy o wspólnym spotkaniu w następną sobotę. Tak, uważam nasze manifestacje za bardzo ważną formę działalności Ruchu i zachęcam wszystkich do przyłączenia się do mnie w przygotowaniach do tej manifestacji i udziale w niej. Takie jest moje zdanie i wyjaśniam każdemu, kto chce słuchać tego, co mam do powiedzenia, dlaczego tak uważam, Ale oto są ludzie w Ruchu, ktorzy uważają, ze takie akcje nie mają sensu. Co począć? No tak to już jest, że jedni uważają tak, a drudzy inaczej. Nie ma u nas partyjnej dyscypliny, ci którzy uznają moje argumenty pójdą ze mną, ci ktorzy nie, nie pójdą. Sukces bedzie większy lub mniejszy w zależności od tego ilu się ze mną zgodzi lub nie. Dzisiaj Premier powiedział w telewizji, że wszystko co Ruch JOW zrobił przez te prawie 20 lat to NIC, NIC konferencje, NIC marsze i w ogóle wszystko NIC. Natomiast on ani nie robił konferencji, ani nie organizował marszy, a klękajcie narody, jaki skuteczny! Więc krytyka p. Babraja trafia w 10 i w dobry czas: nie tylko on tak uważa, ale sam Premier Donald Tusk!
Pozdrawiam serdecznie,
Jerzy Przystawa
Z pewnością nie sposób odmówić racji Panu Czachorowi, który pisze: Teraz już ordynacja wyborcza JOW jest rzeczywistością dla wielu szczebli samorządu, pojawiła się dla Senatu, a sam temat pojawia się nagminnie w dyskusjach, bodaj jako wartościowa obiecanka partyjna przed wyborami.
To nie stało się samo. To jest wynik wieloletniej pracy Ruchu Obywatelskiego JOW.
Warto jednak zastanowić się nad tym, co miało największy wpływ na popularyzację i upowszechnienie się wiedzy o innej ordynacji. Które działania były najskuteczniejsze, które były najtańsze, a które były nieskuteczne lub mało efektywne w stosunku do poniesionych kosztów.
W mojej ocenie organizacja Marszu jest najdroższa. Pozostaje jednak pytanie: jaka jest jego skuteczność. Mam wrażenie, że mała. A twierdzę tak na podstawie swojego uczestnictwa w Marszu w 2008 roku. Do ilu ludzi można dotrzeć w ciągu paru godzin marszu po Krakowskim Przedmieściu i Nowym Świecie w ciągu paru sobotnich godzin? A do ilu ludzi można dotrzeć zamieszczając artykuły na portalach internetowych typu „salon”, „prawica.net” itp. Ja osobiście dowiedziałem się o Ruchu z „prawicy.net”. I gdyby nawet Marsze odbywały się do końca świata w Warszawie, to nie miałbym szansy dowiedzenia się o nich, gdyby nie internet.
Internet dociera do każdego zadupia w Polsce, a Marsz dociera do kilku tysięcy przypadkowych przechodniów, którzy nie mają – w tym momencie – ochoty na zastanawianie się nad różnicami w ordynacjach wyborczych.
To, co było, a więc wszelkie działania – w tym i Marsze – miały sens. To nie był czas stracony. Jednak rzeczywistość się zmienia. Dziś internet staje się powoli najpotężniejszym medium. I to powinno być wykorzystywane. I jest wykorzystywane.
Trudno oceniać pewne sprawy, gdy nie ma podstawowych informacji. Chociażby takich jak to ile kosztuje taki marsz, ile kosztuje utrzymanie tej strony internetowej, jaka jest jej oglądalność i jak zmienia się ona w czasie tj. czy zwiększa się ilość wejść, czy spada, czy może jest bez zmian. Sądząc po ilości komentarzy na „prawicy.net”, temat jest nośny i wywołuje zainteresowanie. Tam ilość wejść waha się w przedziale 500-1000. Jeśli artykuł o JOW „wisi” parę dni, to może zapoznać się z nim parę tysięcy osób. To może być więcej niż ilość tych, którzy zetkną się z Ruchem podczas Marszu. A są też inne miejsca gdzie prof. Przystawa zamieszcza swoje artykuły. Nawet taki odczyt na Zamku Królewskim może mieć większą siłe oddziaływania niż Marsz.
Warto więc, w moim przekonaniu, zastanawiać się nad tymi sprawami, a nie potępiać w czambuł to, co było. Ale też warto zastanawiać się nad tym, czy trzymanie się kurczowo starych metod ma sens.
Pytanie podstawowe brzmi więc: czy wymuszenie zmiany ordynacji łatwiej osiągnąć poprzez głośne protesty w postaci demonstracji ulicznych, czy poprzez oddziaływanie na różne, mniej lub bardziej wpływowe, środowiska. I czy warto rozpraszać siły i środki na jedno i drugie?
Wiesław Liźniewicz
Ja też nie mam nic przeciwko Marszowi i popieram w pełni to, co pisze Pan Paweł. A te marsze przyniosły wam choćby coś takiego, jak pozyskanie takiego woJOWnika jak ja i myślę, że nie tylko mnie. Gdybym przypadkowo podczas warsztatów w Warszawie nie zobaczył takiego marszu w 2005 r. i nie dostał ulotki, to do dziś mógłbym nie wiedzieć, że istnieje coś takiego jak JOW, no bo skąd? Media przecież praktycznie o tym nie mówią, nawet jak finalizowano Kodeks Wyborczy wprowadzający JOW do Senatu było stosunkowo cicho. A żeby trafić na strony związane z JOW musiałbym najpierw cokolwiek na ten temat słyszeć i tu koło się zamyka.
Uwagi krytyczne pod adresem Ruchu, które Pan przedstawił, są nieuzasadnione
Z czego wynika wniosek, że „nic pozytywnego te marsze nie przyniosły.”?
Jak można dojść do konkluzji, że „Są one raczej na rękę obozowi trzymającemu władzę, gdyż ugruntowują status quo”?
Gdyby marsze były na rękę obozowi, to chyba ten obóz nieco aktywniej w nich uczestniczył?
W sprawie propozycji, że „Ruch złoży w Sejmie obywatelski wniosek o przeprowadzenie referendum ws. JOW, z dobrze sformułowanym pytaniem referendalnym, a Sejm odmówi debaty nad wnioskiem lub odmówi rozpisania referendum.”
Sejm tylko czeka na „dobrze sformułowane pytanie referendalne”, a jak je otrzyma to natychmiast przeprowadzi debatę – śmiechu warte
Czy nie zauważył Pan po akcji „4 x tak”, że Sejm zrobił dokładnie to o co Pan prosi (odmówi debaty) – w związku z tym dokładnie ten marsz ma sens, czy nie?
Wobec tego, co Pan konkretnie proponuje zamiast Marszu, poza tym, że jego organizacja byłaby wyrazem „naiwnej wiary niektórych działaczy”?
Pozdrawiam
Nawet jeśli…
Nawet jeśli „propozycja programowa w postaci OIU wprowadzenia JOW do Sejmu ma charakter koniunkturalny” , to jest to wiatr w nasze żagle.
Przyjmijmy jako pewnik: wyniki naszych akcji są zawsze skromniejsze od zaplanowanych, ale za to trwaja w czasie dłużej niż sama akcja. Kilkanaście lat temu nikt w Polsce nawet nie wiedział, że można mieć inną ordynacje wyborczą niż partyjna. Teraz już ordynacja wyborcza JOW jest rzeczywistością dla wielu szczebli samorządu, pojawiła się dla Senatu, a sam temat pojawia się nagminnie w dyskusjach, bodaj jako wartościowa obiecanka partyjna przed wyborami.
To nie stało się samo. To jest wynik wieloletniej pracy Ruchu Obywatelskiego JOW. W której staraliśmy się wywierać wieloraki nacisk na opinię publiczną i na polityków. Oczywiście, w miarę naszych sił. A z tym bywało rozmaicie. Ale właśnie ta ciągłość, uporczywość naszych inicjatyw, bardziej niż ich liczbowa skala, dała ten efekt, że nie da się teraz ignorować idei JOW, że dla wielu zdaje się ona nawet lekarstwem uniwersalnym na wszystkie choroby Polski. Otóż aż tak dobrze nie jest, trzeba zrobić znacznie więcej, ale wybory JOW są niezbędne, są warunkiem sine qua non naprawy Polski, bo do tego trzeba zmobilizować najlepszych – sprawnych, uczciwych, przezornych Polaków. To jest właściwa szalupa ratunkowa.
Dotychczasowy styl działania okazał się więc skuteczny na miarę tych sił jakie mamy, i na miarę tych zaangażowań, jakie woJOWnicy są w stanie temu celowi ofiarować. Bez nadmiaru organizacyjnego formalizmu, z nastawieniem na nasilenie działań gdy jest okazja zaistnieć, przy jednoczesnym utrzymywaniu kontaktu miedzy nami, uczestniczeniu w życiu publicznym, prowadzenie edukacji gdzie się da, popieraniu tych akcji innych środowisk które są zgodne z naszym postulatem fundamentalnym, angażowaniu ludzi samorządu. Od czasu do czasu organizując akcje spektakularne, takie jak Marsze JOW.
Panie Sławku, proszę mi wierzyć – dopływamy do portu. Trzymajmy się tego scenariusza, który wymyślił J.Przystawa.
Znając Pana zaangażowanie i energię mam nadzieję, że skłoni Pan Wielce Szanowne Środowisko AK, z którym Pan jest związany, do udziału w Marszu JOW 2011.
Serdecznie pozdrawiam – Andrzej Czachor
Dziękuję Panu Babrajowi za tak ostrą i zdecydowaną krytykę działań różnych ludzi w Ruchu JOW, a przede wszystkim moich działań. Może ta krytyka jest nawet trochę za ostra, jak na mój gust, bo ja uznaję za sensowne wszelkie działania, które podnoszą i nagłaśniają sprawę o którą od lat walczy Ruch JOW, a więc sprawę wyborów do Sejmu. Bardzo dobrze, że Pan to wszystko napisał, bo to stawia przed nami pytanie czy rzeczywiście uczestnicy i działacze Ruchu uczestniczą w Marszach na Warszawę dlatego, że nie potrafią się sprzeciwić dyktatowi narzuconemu przez zwolenników tych przedsięwzięć? Jest więc dobra okazja, żeby ludzie związani z Ruchem wypowiedzieli się na ten temat publicznie. Marsz ma sens i może się udać tylko wtedy, gdy odpowiednio liczna grupa woJOWnikow deklaruje gotowość uczestniczenia w nim. Może warto poprosić administratorów strony, żeby przeprowadzili sondaż internetowy opiniii w tej sprawie? Innymi słowy: kto jest gotów wybrać się ze mną (i innymi woJOWnikami) jeszcze raz na Warszawę, a kto woli, śladem p. Babraja pokazywać nam, że w naszych głowach pozostało nie wiele sensu?
Pomysł urządzania kolejnego marszu na Warszawę jest pomysłem bezsensownym, tak jak bezsensownymi było kilka ostanich marszów, ponieważ poza marnowaniem ludzkiego czasu, wprowadzaniem zakłóceń w ruchu ulicznym, pozorami walki o JOW i nieracjonalnym wydatkowaniu społecznych pieniędzy, nic pozytywnego te marsze nie przyniosły. Są one raczej na rękę obozowi trzymającemu władzę, gdyż ugruntowują status quo, o czym doświadczony pomysłodawca odbycia marszu powinien wiedzieć. Marsz na Warszawę będzie miał uzasadnienie dopiero wtedy, kiedy Ruch złoży w Sejmie obywatelski wniosek o przeprowadzenie referendum ws. JOW, z dobrze sformułowanym pytaniem referendalnym, a Sejm odmówi debaty nad wnioskiem lub odmówi rozpisania referendum.
W mojej ocenie, deklarowana przez Prawicę Rzeczpospolitej propozycja programowa w postaci OIU wprowadzenia JOW do Sejmu ma charakter koniunkturalny, obliczony na użytek rozpoczętej kampanii wyborczej, a nie rzeczywistej troski o jakość parlamentu. OIU jest aktem prawnym zbyt niskiej rangi, by obligowała Sejm do zmiany ordynacji wyborczej w kształcie przedłożonym przez wnioskodawców. Po prostu, partyjniacki Sejm zrobi z tego ordynację mieszaną!
Oprócz OIU ws. wprowadzenia ustawy o ordynacji wyborczej JOW do Sejmu, konieczne jest przeprowadzenie obywatelskiego referendum, z precyzyjnie sformułowanym pytaniem referendalnym, np. „Czy jesteś za wybieraniem 460 posłów do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej w okręgach jednomandatowych, w jednej turze?”. Oba te akty prawne powinny być z sobą kompatybilne. Niestety, tzw. Prawica Rzeczypospolitej nic nie wspomina o referendum. wniosek stad wypływa taki, że zmierza ona do ordynacji mieszanej, by po ewentualnym wejściu do Sejmu zapewnić sobie tam długotrwałe przebywanie. Deklarowanie jedynie OIU ws. JOW, bez jednoczesnego odbycia referendum, jest oszustwem wobec obywateli. Doświadczeni uczestnicy Ruchu powinni o tym doskonale wiedzieć! Dziwi więc pomysł wspólnego odbycia marszu na Warszawę. Oby do tego nigdy nie doszło!
Pan Marek Jurek odpowiedzialny jest za to, że jako Marszałek Sejmu w latach 2005 – 2007, będąc jakoby zwolennikiem wprowadzenia JOW do Sejmu, nie przedstawił pod obrady Sejmu projektu ustawy o wprowadzenie JOW w wyborach do Sejmu, złożonego w Sejmie przez Ruch w 2000 r. A przecież, kierując się interesem narodowym, a nie partykularnym interesem partyjnym, mógł i powinien był to zrobić.
Pogląd wyrażony przez Profesora Jerzego Przystawę, że Ruch ma się zajmować tylko wprowadzeniem JOW do Sejmu, jest błędny, gdyż JOW potrzebny jest również do samorządów . W umiejętny sposób obie te sprawy można z powodzeniem połączyć.
Reasumując, widać, że niewiele nauczyli się niektórzy działacze Ruchu z niedawnych doświadczeń z Platformą Obywatelską i dalej naiwnie wierzą, że jakakolwiek partia polityczna zechce autentycznie wprowadzic JOW do Sejmu. To jest wbrew naturze wszystkich obecnych partii! Dlaczego Prawica Rzeczypospolitej miałaby być wyjątkiem?
A gdzie jest rozum? Daję to pytanie Niektórym z Państwa pod rozwagę.
Pozdrawiam,
sławomir Babraj
Jeszcze raz przepraszam za moją nadinterpretację prezentacji p. Marka Jurka. Ale cała sytuacja warta jest refleksji. Konferencja , razem z konferencją prasową, zajmowały się kwestią ordynacji wyborczej do Sejmu. Marszałek Marek Jurek, jako JEDYNYCH panelistów zaprosił przedstawicieli Ruchu JOW, który zajmuje się wyłącznie sprawą wyborów do Sejmu: profesorów Andrzeja Czachora, Antoniego Kamińskiego i mnie. W naszych wystąpieniach mówiliśmy wyłącznie o ordynacji wyborczej do Sejmu. Także p. Marek Jurek tylko o tej sprawie się wypowiadał. Dyskusja dotyczyła wyborów do Sejmu. Tymczasem w relacjach z tego spotkania, zarówno PAP, Rzeczypospolitej, Wiadomości i innych, nie ma ani słowa o sprawie wyborów do Sejmu, nie ma ani słowa o udziale przedstawicieli Ruchu JOW w tym spotkaniu, jest tylko zapowiedź nowej inicjatywy Marka Jurka w sprawie wyborów samorządowych!
Być może Pan (i PAP) ma bardziej słuszną rację, a ja się przesłyszałem, a samej propozycji nie widziałem. Całe spotkanie było poświęcone ordynacji wyborczej do Sejmu, a sama OIU jest jedynie projektem, który został tylko zapowiedziany.
„Na konferencji prasowej, która poprzedziła spotkanie, Marszałek Marek Jurek przedstawił Obywatelską Inicjatywę Ustawodawczą z projektem ustawy wprowadzającej jednomandatowe okręgi wyborcze do wszystkich gmin, sejmików wojewódzkich, Senatu i Sejmu.”
To ciekawe w tym kontekście, że np. na stronie „Rzeczpospolitej” w notatce PAP piszą dziś tylko o planach Obywatelskiej Inicjatywy Ustawodawczej w odniesieniu do wyborów samorządowych: „Prawica Rzeczypospolitej chce, aby wybory do wszystkich organów samorządu odbywały się na zasadzie jednomandatowych okręgów wyborczych.” http://www.rp.pl/artykul/2,629223.html
Miło mi poinformować, że ta mini-konferencja odbyła się zgodnie z zapowiedzianym programem. W spotkaniu wzięło udział ok. 60 osób, w tym grupa doświadczonych woJOWników z Warszawy i okolic. Zapamiętałem obecność p. Antoniny Komorowskiej, pp. Jerzego Gieysztora, Remigiusza Zarzyckiego, Mariusza Wisa, Pawła Kawarskiego, Grzegorza Redy, Mariusza Wawrzyniaka. Profesorowie Andrzej Czachor, Antoni Kamiński i ja zaprezentowaliśmy stanowisko Ruchu JOW. Pan Marszałek Marek Jurek z wielkim uznaniem wypowiadał się o działalności Ruchu i naszych osiągnięciach w propagowaniu tej idei i propozycji ustrojowej. Szczególnie interesujące było jego przedstawienie działań partii politycznych. W szczególności powiedział, że partie polityczne w Polsce, przynajmniej te zasiadające w strukturach parlamentarnych, są partiami politycznymi tylko z nazwy, ponieważ ich działalność nie odpowiada temu, co się rozumie zwykle przez partie polityczne, a więc polityczne organizacje obywatelskie, których powołaniem i zadaniem jest rozwiązywanie trudnych problemów społecznych. Są to raczej jakieś polityczne koterie, grupy interesu, dla których poglądy i stanowiska obywateli są tyle tylko interesujące, jeśli mogą być wykorzystane w ich walce o władzę, wpływy i korzyści grupowe i indywidualne. Marek Jurek stanowczo podkreślał, że dopiero wprowadzenie JOW otworzy drogę do budowy i powstawania prawdziwych partii politycznych, zasługujących na tę nazwę. Na konferencji prasowej, ktora poprzedziła spotkanie, Marszałek Marek Jurek przedstawił Obywatelską Inicjatywę Ustawodawczą z projektem ustawy wprowadzające jednomandatowe okręgi wyborcze do wszystkich gmin, sejmików wojewódzkich, Senatu i Sejmu. Po wystąpieniach panelistów miała miejsce ożywiona dyskusja, ktorą sprawnie moderował p. Rafał Ziemkiewicz. Po zakończeniu konferencji p. Marszałek Jurek zapewnił mnie, że Prawica Rzeczypospolitej jest zainteresowana udziałem w planowanym przez Ruch kolejnym Marszem na Warszawę i jest gotowa współpracować z nami nad jego przygotowaniem.
Jerzy Przystawa