Na Salonie24, www.salon24.pl, jego właściciel red. Igor Janke, podporządkowując się wymogom ciszy wyborczej, ogłosił tekst pt. "Cisza wyborcza i lubczasopisma", w którym zaprasza do dyskusji o ciszy wyborczej. Korzystając z tego uprzejmego zaproszenia powiesiłem tam następujący komentarz (http://lubczasopismo.salon24.pl/cisza/post/251825,cisza-wyborcza-i-lubczasopisma)
Szanowny Redaktorze!
Podyskutujemy o ciszy wyborczej? Dlaczego tak skromnie? A kiedy podyskutujemy o całym tym fantastycznym systemie wyborczym? Tylko o ciszy?
Pan Sędzia Ferdynand Rymarz mówi "w Polsce jest pewna tradycja ciszy wyborczej". A skąd ta "tradycja"? Kto to wprowadził i kiedy? Jakie kraje stosują coś takiego? W języku angielskim nie ma nawet odpowiedniego słowa i jak możemy przeczytać w Wikipedii rzecz sama jest nieznana w krajach o anglosaskiej kulturze. A gdzie to się stosuje? I znowu z tejże Wiki dowiemy się, że ulubiły ją sobie byłe kraje byłej demokracji ludowej. Więc jakie są zalety tego cudownego przepisu i komu ma on służyć?
Ale może, skoro cisza, to warto porozmawiać i o innych aspektach? Np. o biernym prawie wyborczym. Czy obywatel Rzeczypospolitej może, tak jak obywatel Stanów Zjednoczonych, Zjednoczonego Królestwa, Kanady itp., itd. zarejestrować swoją kandydaturę na posła, radnego czy burmistrza? Zdaje się, że Szanowni Redaktorzy (a przynajmniej wielu z nich) nie bardzo zdają sobie sprawę z faktu, że ograniczenie prawa wyborczego we wszystkich tych przypadkach jest dolegliwością znacznie bardziej kompromitującą naszą demokrację niż cisza wyborcza?
Miłościwie nam panujący Pan Prezydent zapowiedział debatę publiczną nad zmianami legislacyjnym w prawie wyborczym do samorządów. W swojej kampanii wyborczej zapewniał, że będzie dążył do jednomandatowych okręgów wyborczych w samorządach. Dlaczego w samorządach, a nie w parlamencie, jak to głosi od lat Platforma Obywatelska? Dlatego, jak nam wyjaśniał, "bo jest realistą", a w Polsce podobno realne jest tylko wprowadzenie JOW w wyborach samorządowych! A teraz się okazuje, że realne to jest co najwyżej JOW w gminach do 40 tysięcy mieszkańców!
Ale czy my, blogerzy Salonu 24, w ciszy wyborczej, możemy rozmawiać tylko o prezydenckiej Realpolitik, czy możemy sobie pozwolić na dyskusję o tym, co jest potrzebne, a może nawet konieczne, żeby Polska stała się normalnym krajem demokratycznym?

- Powstanie Warszawskie – Gloria Victis - 30 lipca 2018
- Czego chcesz od nas Michale Falzmannie? - 17 lipca 2017
- Bloger Jarosław Kaczyński o JOW - 22 maja 2015
- Naukowy fetysz reprezentatywności i sprawiedliwości - 16 maja 2015
- Co komu zostało z tych lat? - 13 grudnia 2013
- Plan dla Polski: Jednomandatowe Okręgi Wyborcze - 8 marca 2013
- Majaki celebryty Zbigniewa Hołdysa - 12 października 2012
- Paweł Kukiz, zmielony i zbuntowany - 7 września 2012
- Aktualna sytuacja w Rumunii - 21 sierpnia 2012
- UważamRze Wildstein… - 19 sierpnia 2012
Blazenady ciag dalszy. Onet podal
http://wybory.onet.pl/samorzadowe-2010/aktualnosci/,1,3794110,aktualnosc.html
W wyborach do rad gmin liczących poniżej 20 tys. mieszkańców: PSL – 4175 mandatów; PiS – 1655, PO – 981; SLD – 596; PPP – 6; pozostałe komitety – 24 867 mandatów. Czyli partyjna banda zajela 7413 miejsc a nie powinna zajac ani jednego.
Gdzie i w jakim kraju, oprocz Polski do samorzadu startuja partyjniaki ??? Partie sie zaczynaja na poziomie stanu, landu albo prowincji. Czy Polski nie obowiazuja teraz normy europejskie po podpisaniu Traktatu w Lisbonie. Wszedzie w krajach rozwinietych samorzadnosc oznacza ze lokalni wyborcy wybieraja lokalna administracje, na to placi sie lokalny podatek , ktory jest uzywany na lokalne cele.
Brak landyzacji podatkowej w PL powoduje takie wlasnie anomalie, ze to lokalnego koryta pchaja sie partyjniaki. Tylko pytanie czy on bedzie gonil po wytyczne do Tuska czy Pawlaka, czy zalatwial problemy swojego regionu ?
Brak landyzacji powoduje takze ze znaczna czesc spoeczenstwa polskiego akceptuje partyjne bandy na poziomie samorzadow, bo ludzie koarza ze np silna lokalna banda z PO zalatwi wiecej pieniedzy z kasy krajowej.
Najlepszym przykladem jest HGW, za pieniadza podatnika najela prywatna bande ochraniazry zeby pobili warszawskich kupcow (samego podatnika). Jak nagle ubylo podatnikow, wydatki i dlugi Warszawy urosly, to HGW zarzadzila potezna podwyzke podatku katastralnego. A mimo tego Warszawiacy ja wybrali, bo kazdy kojarzy ze silna wladza skorelowana z partia rzadzaca „zalatwi duzo wieksze dotacje”.
Problem kogo wybrala W-wa powinien byc tylko i wylacznie ich problemem. Podobnie jak to ze W-wa skonczy po Euro 2012 z dlugiem 12-15 mld zl. Przy landyzacji podatkowej ich dlugi i sukcesy byly by tylko i wylacznie ich sprawa.
Wbrew temu co pisze Pan Wiesław Liźniewicz w dyskusji na forum S24, tematem JOW interesuje się co najmniej Pan Piotr Franciszek Świder. Tym bardziej nie jest pewne, czy i gdzie indziej temat ten nie budzi niczyjego zainteresowania. Natomiast, odpowiadając na wspomnianym forum rzeczonemu Panu Świdrowi, aktualny stan rzeczy wokół postulatu JOW Jerzy Przystawa opisuje w sposób, który wart jest szerszego upowszechnienia. I dlatego nie zważając na zasadę pisania tylko od siebie (wszystkich zgorszonych z góry przepraszam), poniżej zamieszczam wpis Jerzego Przystawy.
„Pana analogia z odwróconą piramidą bardzo trafna.
Nie mamy prawa do referendum, tak, jak inne prawa obywatelskie (n.b. bierne prawo wyborcze) prawo do referendum jest fikcją. Dowiodła tego, ponad wszelką wątpliwość akcja PO „4xTAK”, a także akcja Jerzego Kropiwnickiego w sprawie Święta Trzech Króli. Złożyliśmy skargę do ETPC w sprawie zniszczenia tego prawie miliona podpisów pod wnioskiem o referendum i czekamy na werdykt.
A więc zbieranie podpisów prowadzi donikąd. Ale nasi łaskawcy, z dobroci serca, mogą ulec wymowie podpisów. Tak, jak w sprawie Trzech Króli: milion podpisów wyrzucili do kosza i pokazali nam zgięty łokieć, ale potem sami, z dobrej woli, wzięli i uchwalili i już mamy! No, jakże łaskawe paniska!
Więc ONI mogą na każdy sposób, z referendum, jakie zechcą nam łaskawie zarządzić, albo bez referendum, bo co im szkodzi.
My piszemy tak: Prezydent Państwa ma prawo zarządzić referendum za zgodą Senatu. Prezydent Komorowski wielokrotnie mówił, że jest za JOW. PO postawiła JOW na czele swoich postulatów ustrojowych. W Senacie PO ma większość bezwzględną. Nie ma więc przeszkód, żeby Prezydent takie referendum zarządził, pomimo tego, że jakoby „nie ma poparcia większości” (partii, posłów, czego tam jeszcze).
Prezydent wykręca się jakąś „realpolitik”. To znaczy, że po prostu kręci, kombinuje, tfu, tfu, oszukuje. Razem z jego partią polityczną.
Jest rzeczą ciekawą, że tego oczywistego faktu nie podnoszą i nie komentują OPOZYCYJNI DZIENNIKARZE, opozycyjne jakoby partie polityczne i wszyscy głośni krytycy rządzącego establiszmentu. Ten Salon24 aż trzesie się od krytyki PO, Prezydenta Komorowskiego i ich ministrów. Ale ten zasadniczy temat stanowi TABOO i dowodzi tego fakt, że sprawy tej nie ośmieli się nawet dotknąc NIKT z CZERWOWNYCH BLOGERÓW SALONU. Właściciele Salonu uprzejmie przymykają oko na moje harce na tym polu, Bóg zapłać Państwu, ale czy to wystarczy dla czystego sumienia? „Sojusz nieczystych sumień” – to tytuł książki Stanisława Murzańskiego, którą polecam.”
Nikogo nie interesuje ten temat, ani na Salonie 24, ani gdzie indziej. Podejrzewam, że w Anglii jest podobnie, choć może nie aż tak jak u nas. Różnica jednak polega na tym, że tam zainteresowane są elity, a przynajmniej ich część, a u nas elity są zainteresowane zupełnie czymś innym. Nie mniej o wszystkim i tak decydują elity (kadry). Uważam więc, że jedynie słuszną metodą dążenia do zmiany ordynacji jest odwoływanie się do tych elit. Marsze, petycje, podpisy nie skutkują. To, co zostało zrobione wcześniej, czyli popularyzacja idei w gminach, to bardzo dobry pomysł, który powinien być kontynuowany. Zdaję sobie sprawę z tego, że potrzebni są do tego ludzie i pieniądze, a jednego i drugiego brakuje. Warto jednak zastanowić się nad wyborem drogi; czy akcje masowe i uderzanie do góry, czy działania oddolne, począwszy od najniższych szczebli. Na jedno i drugie chyba nie starczy sił i środków.