(komentarz wygłoszony na antenie Katolickiego Radia Rodzina Rozgłośni Archidiecezji Wrocławskiej, 92 FM,12 kwietnia 2005, godz. 9.00 i 21.30)
Da naszi priedki Rim spas'li!
Da wy cztoż zdiełali takoje?
(Przecież nasi przodkowie uratowali Rzym!
A wy, cóż takiego dokonałyście?)
(Iwan A. Kryłow)
Odszedł największy z tych, jakich wydała ziemia polska, a hołd złożyły mu trony i korony, praktycznie cały świat, wszystkie kontynenty i ludy, najpotężniejsi władcy, przyszli uklęknąć i modlić się przy Jego trumnie, a nad nimi, jak nad całym Rzymem, dumnie powiewały flagi polskie, tysiące biało-czerwonych chorągwi, żeby nikt nie mógł mieć wątpliwości, że tam, u stóp Świętego Piotra leży Polak, a przy nim stoi cała Polska. Ta sama Polska, którą wymazywano z mapy Europy, ta sama Polska, której nie zaproszono na paradę zwycięzców, gdy skończyła się II Wojna Światowa, ta sama Polska, którą jeszcze nie tak dawno Jacques Chirac odsyłał do kąta, ten sam Chirac, który stał teraz kornie, obok George'a Busha, Condoleezy Rice i innych, klękając i kłaniając się trumnie… Polaka.
Syn polskiej ziemi, Karol Wojtyła z Wadowic, zrobił dla swojej Ojczyzny więcej niż ktokolwiek, więcej niż człowiek zrobić może, Jego imię, obok imienia Polska, pozostanie na zawsze w historii Europy i Świata, pozostaną książki, ulice i place, domy i kościoły. Każdy Polak, gdziekolwiek by się znalazł, obojętnie w jakich warunkach i sytuacji życiowej, uzyskał dodatkowy, ważny powód, żeby trzymać plecy prosto i głowę do góry, żeby nie miał kompleksów wobec Francuza, Niemca, Anglika, Rosjanina. To jest ważne i potrzebne, i Polacy to docenili i doceniają. To dlatego cała Polska stanęła w skupieniu, w żalu i hołdzie, dlatego wyszła na place i dlatego pognała do Rzymu. Karol Wojtyła nie może się uskarżać, tak jak, niestety, tylu innych wielkich Polaków, że Go nie doceniono, nie uznano Jego pracy i osiągnięć. Karol Wojtyła umarł szczęśliwy, w przekonaniu, że obowiązek swój wypełnił dobrze, a trud Jego życia nie poszedł na marne.
Od 2 kwietnia Polska żyje słowami Papieża, wspomina i rozpamiętuje spotkania z Nim, nie ustają w wysiłku przybliżenia Jego Osoby wszystkie media, publiczne i prywatne, o Jego zasługach mówią na wszystkich kontynentach. Prężymy się z dumą, niewątpliwie uzasadnioną, zadowoleni, że cały świat na nas patrzy, dumni, że mamy taki wkład w historię ludzkości. Ale czy w tych chwilach podniosłych nie powinniśmy także, a może przede wszystkim, przyjrzeć się sobie? A my, Polacy, czterdziestomilionowy naród pomiędzy Bugiem i Odrą, co zrobiliśmy takiego, że zasłużyliśmy na tę uwagę świata, na te gesty i pochwały? Czego dokonaliśmy my, inteligenci polscy, umiejący czytać i pisać, rozwiązywać równania, kreślić projekty, posługiwać się obcymi językami, którzy, jak Karol Wojtyła, studiowaliśmy na uniwersytetach, podróżowali do obcych krajów, którzy nabyliśmy umiejętności budowania domów, dróg i mostów i setek innych kwalifikacji, jakie inteligentom przysługują? Co mamy do pokazania, co pozwala nam z dumą i podniesioną głową stać obok trumny Karola Wojtyły i świecić Jego blaskiem?
16 lat temu wolność spadła na nas jak manna z nieba, wiatr historii wywiał z Polski wojska sowieckie, rozpadł się niezwyciężony i wieczny Związek Sowiecki, dostaliśmy przepustkę na wolność. Wszyscy uznajemy zasadniczy wkład w tę przepustkę naszego Rodaka, Karola Wojtyły! Ale co zrobiliśmy z tą przepustką? Jak urządziliśmy nasze państwo? Jak żyją Polacy? Co zbudowaliśmy na naszej ziemi, czym możemy się pochwalić przed sobą i przed światem? Jakie są nasze dokonania za ostatnie 16 lat? Jak to porównać z tym, czego dokonali Polacy w II Rzeczypospolitej, dysponując jedynie 20 latami wolności i niepodległości?
Wojska sowieckie odeszły, ale nie potrafiliśmy się pozbyć tych, którzy byli wiernymi lokajami sowieckich wojsk i na służbie sowieckiej porobili kariery, dorobili się znaczenia i majątków. Nie tylko nie pozbyliśmy się ich, ale awansowaliśmy ich i wywyższyli. Kto reprezentował Polskę nad trumną Jana Pawła II? Aleksander Kwaśniewski – prezydent RP, Marek Belka – premier RP, Włodzimierz Cimoszewicz – marszałek Sejmu RP, Longin Pastusiak – marszałek Senatu RP. Co to za ludzie? Kim oni są? Skąd znana nam jest ich głęboka wiara i w co, ich religijność i oddanie ideałom Jana Pawła II? Aż dziw, że obok Kwaśniewskiego nie stał inny jeszcze Prezydent Wolnej i Niepodległej, Wojciech Jaruzelski? Przecież młodszy od Jana Pawła II o 3 lata, jest w pełni sił, chodzą słuchy, że ma nas reprezentować za miesiąc na uroczystościach w Moskwie! Przecież to prawdziwy „gołąbek pokoju", doskonały wręcz partner dla Kwaśniewskiego, Cimoszewicza i Belki!
Jan Paweł II był dla nas znakiem wielkiej, niewątpliwej, WARTOŚCI, i Polska dała dowód, że potrzebuje PRAWDZIWEJ WARTOŚCI, że jest nam ona potrzebna jak kaniom deszcz. Ale co jest wartością i jak ją rozpoznać w świecie szumu informacyjnego, w świecie zakłamanej i oszukańczej polityki, co jest wartością, a co jej zaprzeczeniem?
Odpowiedź na te pytania, to zadanie inteligencji, nauczycieli i wychowawców. Pod tym względem nasz dorobek jest więcej niż skromny. Jak tego dowodzi rola Jana Pawła II, tej sprawy nie załatwi największa nawet osobowość i największy autorytet. Wychowanie społeczeństwa do wartości wymaga wielkiego trudu wielotysięcznych szeregów, Jan Paweł nie jest i nie był w stanie zrobić za nas wszystkiego. Na co dzień żyjemy w zamęcie umysłowym i pojęciowym i ten zamęt nie pozwala nam wyrwać się naprawdę z historycznych cęgów, które nam nałożono.
Kapitalnej ilustracji tego zamętu dostarczyły nam gazety z 7 kwietnia. Doniosły nam one o wyroku Sądu Apelacyjnego w sprawie Leszka Moczulskiego. Leszek Moczulski, twórca i lider Konfederacji Polski Niepodległej, poseł na Sejm, polityk i publicysta polityczny. To on rzucił z trybuny sejmowej w twarz Kwaśniewskiemu i spółce, że skrót PZPR wykłada się „Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji". Dzisiaj, z wyroku Sądu Apelacyjnego, dowiadujemy się, że ten bezkompromisowy, zdawałoby się, gorący patriota, ma za sobą wieloletnią ubecką przeszłość, płatnego donosiciela, „płatnego zdrajcy pachołka Rosji", aczkolwiek bez oficjalnej przynależności partyjnej!
W telewizji państwowej, regularnie przemawia na dobranoc, wielki polski filozof, sława światowa. Wygłasza on wzruszające filozoficzne pogadanki o religii, o Bogu, nieomal, można by powiedzieć „totus tuus". Tego wielkiego człowieka, parę lat temu, „Gazeta Wyborcza" wyróżniła tytułem „króla Europy Wschodniej". Gdzie robił karierę naukową ten „król"? Tytuł profesora filozofii i sławę uzyskał pracując na Uniwersytecie Warszawskim, jako czołowy polski marksista! Jak wolno sądzić, na podstawie tego, czego ten wspaniały umysł naucza dzisiaj, „karierę naukową", tytuł naukowy, zdobył pisząc głupstwa i nauczając głupstwa. Jest niewątpliwie wielką pociechą, że dzisiaj nauczyciel głupstwa nawrócił się i pracowicie przekazuje zupełnie inne treści milionom telewidzów, a „większa jest radość w Niebie z jednego nawróconego niż z 99 sprawiedliwych". Tak, zapewne, jest w Niebie, ale czy naprawdę w taki sposób, tu na Ziemi, tu w Polsce, wynagradzać powinniśmy tych „płatnych zpr"-owców? Bo przecież to nie on jeden. W ciągu tych 16 lat, jak grzyby po deszczu, powstawały nowe wyższe uczelnie, których dzisiaj mamy 4 razy więcej niż w roku 1989, na których, w ogromnym procencie, w tak wielkim, że można powiedzieć, iż nieomal wyłącznie, uczą naszą młodzież ludzie nawet dużo pośledniejszego gatunku niż „król Europy Wschodniej" z Gazety Wyborczej.
Udział polskiej inteligencji powojennej w dorobku ludzkości jest nikły, prawie żaden. Nie ma też ona czym się poszczycić jeśli chodzi o organizowanie, gospodarowanie i rządzenie swoim państwem. Mózg w obcęgach nie pracuje tak, jak umysł wolny, niezależny, swobodny i śmiały. 16 lat od Okrągłego Stołu udowodniło, że ci, którzy kariery naukowe i polityczne porobili z obcęgami na mózgu nie nadzwyczaj nadają się do pracy w warunkach wolności. Stefan Kisielewski, w swoich słynnych „Gwoździach w mózgu" pytał: czy naprawdę najlepiej do naprawiania zegarka nadają się ci, którzy go popsuli? „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci" – ludzie, którzy szkolili się w łże-szkołach i kariery „naukowe" robili na łże-nauce, nie zbudują nam wolnej Polski i nie zaprowadzą nas na miejsce, jakie wskazuje nam Jan Paweł II. Jak się uwolnić z tego koszmarnego dziedzictwa, jak zerwać pępowinę łącząca III RP z PRL, to jest najważniejsze i główne wyzwanie dla polskiej inteligencji. Tylko odważne podjęcie tego wyzwania, tylko znalezienie drogi, może pozwolić nam na zrealizowanie testamentu Jana Pawła II. Inaczej stanie się z nami tak, jak z tymi gęsiami z bajki Kryłowa, pędzonymi kijem na targ i wspominającymi czasy chwały, gdy gęsi uratowały Rzym.

- Powstanie Warszawskie – Gloria Victis - 30 lipca 2018
- Czego chcesz od nas Michale Falzmannie? - 17 lipca 2017
- Bloger Jarosław Kaczyński o JOW - 22 maja 2015
- Naukowy fetysz reprezentatywności i sprawiedliwości - 16 maja 2015
- Co komu zostało z tych lat? - 13 grudnia 2013
- Plan dla Polski: Jednomandatowe Okręgi Wyborcze - 8 marca 2013
- Majaki celebryty Zbigniewa Hołdysa - 12 października 2012
- Paweł Kukiz, zmielony i zbuntowany - 7 września 2012
- Aktualna sytuacja w Rumunii - 21 sierpnia 2012
- UważamRze Wildstein… - 19 sierpnia 2012