/Rządy nie dotrzymują obietnic

Rządy nie dotrzymują obietnic

Konsekwencje obecnego systemu politycznego w Polsce ukazuje mój list do „Rzeczpospolitej”, którego niestety ani w pierwotnej, ani rozrzeszonej wersji „Rzeczpospolita” nie opublikowała. Zamieszczam wersję rozrzerzoną, w której krytykuję PO.

Dlaczego rządy nie dotrzymują obietnic? List do „Rzeczpospolitej”.

Szanowna Redakcjo!
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem istotny artykuł „Dlaczego rządy nie dotrzymują obietnic?” (Radosław Zubek, „Rz” z 6 XII 2007), streszczający wyniki międzynarodowych badań prowadzonych przez Autora. W publikacji w „Rzeczpospolitej” zabrakło mi jednak jakichkolwiek odniesień do kwestii ordynacji wyborczej, mającej przecież niemałe znaczenie dla stabilności rządów, sprawności i merytoryczności legislacji i poziomu odpowiedzialności za wyborcze obietnice. Autor pisze słusznie o niestabilności politycznej jako jednej z głównych przyczyn niedotrzymywania obietnic i nawet, że w ministerstwach „zaangażowanie kierownictwa politycznego jest generalnie niewielkie, a prace koordynowane są przeważnie przez prawników legislatorów”, ale warto zapytać o ustrojowe przyczyny takich uwarunkowań.

W sierpniu br. byłem jednym z sygnatariuszy apelu do prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego o skorzystanie z konstytucyjnych uprawnień i ogłoszenie przed wyborami parlamentarnymi ogólnonarodowego referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych. Warto przypomnieć, że za wnioskiem o takie referendum obecna partia rządząca zebrała już 3 lata temu ponad 750 000 podpisów ludzi o bardzo różnych poglądach politycznych, a wg. sondażu GfK Polonia („Większość za większościąâ€, „Rz” 2VIII 2007 r.) takie rozwiązanie ustrojowe popiera 75% społeczeństwa. Jednak partia, która na swych sztandarach wypisała hasło społeczeństwa obywatelskiego, nie podjęła tematu blokowanego przez 3 lata referendum w ostatniej kampanii wyborczej, choć z punktu widzenia partii opozycyjnej byłby to temat wręcz idealny. Po czym wolno wnosić, że w całym tym „postulacie” referendum i akcji „4 x tak” nie chodziło tak naprawdę o jednomandatowe okręgi wyborcze, ale o zwiększenie popularności PO przed wyborami w 2005 roku.

Tymczasem w wysokim poparciu dla JOW nie ma nic dziwnego, gdyż wyborcy gołym okiem widzą jak wygląda w Polsce realizacja obietnic wyborczych i właśnie w personalnej odpowiedzialności polityków pokładają duże nadzieje. Czy w sytuacji gdy „polskie rządy wywiązywały się dotąd średnio z jednej na cztery obietnice legislacyjne” należy w ogóle dziwić się niskiej frekwencji wyborczej? Gdy w ostatnich wyborach frekwencja sięgnęła 54%, i tak wielu publicystów nie posiadało się ze szczęścia, ale np. w Wielkiej Brytanii, gdzie obowiązuje zasada jednomandatowych okręgów wyborczych w jednej turze, frekwencja nigdy po II wojnie światowej nie spadła poniżej 62%, a prawie nigdy poniżej 72%.

Zarówno doświadczenia brytyjskie (a w Polsce, po wprowadzeniu 460 JOW wielkość okręgów jednomandatowych byłaby podobna), jak i niska efektywność legislacyjna rządów koalicyjnych w Polsce oraz chwiejne sondaże popularności partii zmieniające się z tygodnia na tydzień wskazują, że głównym celem ordynacji nie powinna być opacznie rozumiana „reprezentatywność”, a wysoki poziom odpowiedzialności przed wyborcami. Okazuje się, że tam, gdzie na skutek większościowej ordynacji wyborczej wybrani czują większą odpowiedzialność przed wyborcami, lepiej też realizują obietnice wyborcze. Wybieramy już w JOW 2,5 tysiąca prezydentów, wójtów i burmistrzów, spośród których około 90% wygrywa już w pierwszej turze; niech więc przyjdzie czas na posłów.

Krzysztof Kowalczyk,
Akcja studencka NZS www.jednomandatowe.pl

About Krzysztof Kowalczyk

uczestnik Ruchu JOW od 2007 r.; wiceprezes okręgu lubelskiego Stowarzyszenia na rzecz Nowej Konstytucji Kukiz'15
629 wyświetlen